Tim Powers - Ostatnia Odzywka
Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatnia Odzywka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Gdy w domu pociemniało na tyle, że mógł wstać i włączyć światło, zrobił sobie niechętnie kawę, a potem poszedł do łazienki, ogolił siei wziął prysznic. Zasłony w domu były zaciągnięte, więc kilka minut później wyszedł nago prosto spod prysznica i zasiadł w fotelu przy telefonie.
Dzisiaj był czwartek. To dobrze; jedna z utrzymywanych na średnim poziomie i najdłużej kultywowanych rozgrywek pokerowych, w jakiej Scott kiedykolwiek uczestniczył, odbywała się w okręgu L.A. w czwartkowe noce. Wyjął książki telefoniczne hrabstwa Orange i Los Angeles, i próbował przypomnieć sobie nazwiska różnych ludzi, z którymi grywał dekadę wcześniej.
Znalazł takie nazwisko: Budge, Ed Budge, nadal mieszkający przy Beverly w Whittier. Teraz Ed musiał mieć koło sześćdziesiątki. Wybrał numer.
– Halo?
– Ed, mówi Scott Smith. Smith Strach na Wróble, pamiętasz?
– Jezu, Smith Strach na Wróble! Co porabiałeś? Co z Ozziem?
– Nie mam pojęcia, facet, nie widziałem go od dwudziestu lat. Ja…
– Miał jeszcze dziewczynkę, o której opowiadał. Jak jej było na imię?
– Diana. Nie wiem. Ostatni raz rozmawiałem z nią w 1975 roku czy coś koło tego; krótko i przez telefon. Śniło mi się, to znaczy, słyszałem, że wyszła za mąż.
Życząc sobie jak najszybciej wytrzeźwieć, Crane siorbnął łyk kawy z trzeciego kubka pitego pod rząd.
Przypomniał sobie telefon od Diany. Nurkował w Moro Bay, wbił sobie wówczas w kostkę trójzębny harpun. Telefon zadzwonił w momencie, gdy następnego dnia wrócił do domu z Hoag Memorial Hospital. Nie zgodziła się powiedzieć mu, gdzie mieszkają ona lub Ozzie, ale była niespokojna i poczuła ulgę, słysząc, że z nim wszystko jest w porządku. Nie mogła mieć wtedy więcej niż piętnaście lat. Trzy lata później śnił o jej ślubie.
Od tamtej pory nie miał z nią żadnego kontaktu. Najwyraźniej żadne z nich nie ucierpiało poważnie w ciągu ostatnich piętnastu lat, przynajmniej fizycznie – albo ich psychiczny związek obumarł.
– Słuchaj – powiedział teraz Crane – czy gry toczą się nadal?
– Nie wiem, Scott, przestałem grać kilka lat temu. Pewnego dnia zrozumiałem, że tracę na tym przeklętym pokerze dziesięć kawałków rocznie.
Crane zdusił westchnienie. Gdyby to on był nadal osobą cementującą gry, Ed nie odszedłby nigdy od stolika. Scott wiedział, jak należy pielęgnować cennych przegranych – schlebiać ich wygranym, nie wykorzystywać nigdy do końca słabości i nadawać hazardowi charakter bardziej towarzyski niż finansowy – więc pokerzyści ciągle wracali; tak samo, jak umiał odstręczać dobrych, wygrywających karciarzy, co robił, krytykując ich pokerową etykietę, odmawiając pożyczania im pieniędzy, usiłując ich denerwować i zachęcając innych graczy, by czynili tak samo.
– Och – powiedział Crane. – A utrzymujesz kontakt z którymkolwiek z tamtych facetów?
– Utrzymywać kontakt? Poza grą? Scott, czy ty pamiętasz nasze zwykłe śniadania?
Tym razem Crane westchnął. Czasami gra trwała osiemnaście i więcej godzin, i pokerzyści robili sobie przerwę, żeby zjeść coś o świcie w miejscowej kawiarni, a wówczas urywane, pozbawione sensu rozmowy przy stole unaoczniały im, że żaden z nich nie ma z innymi nic wspólnego – nic prócz kart.
– Dobra, Ed. Trzymaj się.
Scott odłożył słuchawkę i przejrzał książkę w poszukiwaniu kolejnego nazwiska.
To stała gra, pomyślał. Nadal musi się tutaj odbywać. Stary Ozzie nauczył mnie, jak ich skonsolidować.
Jego przybranym ojcem był Oliver Crane. Od lat trzydziestych do sześćdziesiątych, pod nazwiskiem Ozzie Smith, starszy człowiek znany był w kraju jako jeden z poważanych pokerzystów średniego poziomu. Nigdy nie zajmował pozycji takich supergwiazd, jak Moss, Brunson czy „Amarillo Slim” Preston, ale znał ich i grywał z nimi.
Ozzie wyjaśnił Scottowi, że dobra gra w pokera może żyć własnym życiem, niczym wolno poruszające się tornado, i pokazał mu, jak poruszyć ludzi w całym kraju i ożywić ich, by byli pod ręką, niczym konta bankowe, jeżeli pewnego dnia któryś z nich okaże się potrzebny.
– Są jak ta wielka czerwona plama na powierzchni Jowisza – powiedział stary. – To tylko kupa wirującego gazu, ale zawsze tam jest.
Gdyby Ozzie żył nadal, miałby teraz… osiemdziesiąt dwa lata. Crane nie miał sposobu, żeby się z nim skontaktować. Ozzie postarał się o to.
Znalazł w książce Jube’a Kelleya, mieszkającego teraz w Hawthorne. Crane wybrał numer.
– Jube? Tu Scott Smith, Smith Strach na Wróble. Posłuchaj, gracie nadal?
– Cześć, Scott! Gra? Jasne, pokera nie da się zabić w ten sposób. Teraz grywam tylko raz na jakiś czas, ale reszta spotyka się w domu Chicka. Dzisiaj jest czwartek, co? Będą tam dziś wieczorem.
– Dom Chicka. To przy Washington, w Venice?
– Zgadza się – powiedział Sam. – Między starymi kanałami a basenami Marina Del Rey.
Crane zmarszczył czoło i próbował odgadnąć przyczynę swego nagłego zdenerwowania… Zrozumiał, że nie oczekiwał, iż znajdzie się tak blisko wody, otoczony przez ocean; wybranie się tak daleko na zachód wydawało się… średnio trudne; jak przyciśnięcie do siebie dwóch takich samych biegunów magnesu. Dlaczego nie mogli przenieść gry na wschód?
– Jesteś tam, Strachu?
– Tak. O jakie stawki gra się dzisiaj?
– Słyszałem ostatnio, że po dziesięć i dwadzieścia.
Doskonale.
– Dobra, muszę lecieć, Jube. Dzięki.
Crane odłożył słuchawkę i poszedł powoli do sypialni. Za oknem wzdychał chłodny wieczorny wiatr, ale Scott nie dostrzegł żadnego ducha.
Był nadal wilgotny po kąpieli, ale włożył nowe dżinsy, stare tenisówki i inną flanelową koszulę. Wetknął do kieszeni zapalniczkę, trzy nie otwarte paczki marlboro i wziął kartę Versatelu; dzięki niej mógł wyciągnąć z bankomatu trzy setki, a jakieś czterdzieści dolców miał na półce z książkami. Nic olśniewającego, ale powinno wystarczyć, by pierwsze rozdanie zagrać w widoczny sposób swobodnie, a potem zewrzeć szeregi.
Kluczyki od samochodu są w salonie, pomyślał i ruszył do drzwi sypialni – lecz nagle zawahał się.
Jeśli przyniesiesz ze sobą broń, nie będziesz jej nigdy potrzebował, mówił mu zawsze Ozzie. Jak gaśnicy samochodowej. Ale w dniu, w którym zostawisz ją w domu, będzie ci potrzebna.
Nie, pomyślał teraz Crane, nie podczas gry u Chicka, z przebiciem po dziesięć i dwadzieścia dolarów! Roześmiał się półświadomie, wszedł na korytarz, a potem zatrzymał się ponownie.
Wzruszył ramionami i zawrócił do bieliźniarki obok łóżka. To nie jest odpowiednia pora na lekceważenie rad starego człowieka, uznał. Wyciągnął górną szufladę na całą jej szerokość i kopał pod skarpetkami oraz kopertami ze starymi fotografiami tak długo, póki nie znalazł pękatego rewolweru Smith & Wesson kalibru.357 z nierdzewnej stali.
Co do diabła, pomyślał, w końcu jesteś całkiem trzeźwy.
Wyrzucił w bok cylinder. Wszystkie sześć komór było załadowanych, więc nacisnął wyrzutnik, by wyjąć jeden z pocisków. 125-granowy [2], wklęsły na czubku nabój – tak jak zapamiętał. Pozwolił mu wsunąć się z powrotem na miejsce, zatrzasnął bębenek i wcisnął broń za pasek spodni, słysząc, jak naboje grzechoczą słabo w komorach.
Otworzywszy frontowe drzwi, zawahał się.
– Być może wrócę nieco później – zawołał w głąb pustego domu.
Zatrzymał się przy pobliskim sklepie 7-Eleven po sandwicze, dwie dwunastopuszkowe zgrzewki piwa, opakowanie NoDoz i tuzin talii kart, a potem wjechał na drogę szybkiego ruchu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.