Krzysztof Boruń - Proxima

Здесь есть возможность читать онлайн «Krzysztof Boruń - Proxima» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Издательство: ISKRY, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Proxima: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Proxima»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Proxima — Wyprawa Ziemian na Astrobolidzie wystartowała w 2404 roku i po 131 latach podróży (częściowo w hibernacji), dotarła do układu Proxima Centauri. Badając pełną żywych istot Temę, zamrożone miasta Urpy czy gazowe olbrzymy przeżywają wiele przygód i odkrywają ślady zaawansowanej cywilizacji technicznej. Wykorzystując jej zdobycze ruszają w dalszą podróż do Alfa Centauri

Proxima — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Proxima», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Okrągłe salki są na ogół puste, nie licząc drobnych przedmiotów, odłamków muru i resztek zbutwiałych tkanin. Dopiero dziś na trzydziestym czwartym piętrze odkryliśmy trzy pomieszczenia, w których znaleźliśmy znaczną liczbę większych przedmiotów nie przymocowanych do podłóg.

Już pobieżne oględziny zdają się sugerować, że są to sprzęty domowe. Co prawda trudno odgadnąć ich przeznaczenie i sposób używania. Weźmy jako przykład sprzęt wysokości 60 centymetrów, który nazwałam stolikiem. Na trzech nogach wspiera się tu płaski blat w kształcie półksiężyca, ponad nim drugi, nieco mniejszy. Igor mówi jednak, że tak samo dobrze może to być etażerka, krzesło lub instrument perkusyjny. To ostatnie przypuszczenie wydaje się zresztą mało prawdopodobne, gdyż wkrótce znaleźliśmy w innych pokojach cztery takie same sprzęty. Przecież to chyba nie składnica instrumentów… W każdym razie usiłuję bronić swej „hipotezy stolika”. Cóż z tego, że jest on mały i niski — rozmiary wszystkich znalezionych w tych salkach przedmiotów nie są wielkie. Znacznie bardziej dziwi mnie, iż dotąd nie znaleźliśmy sprzętu, który mógłby służyć jakimś istotom „ludzkim” do wypoczynku. Czyżby Urpianie w ogóle nie sypiali? Wydaje się to niemożliwe. Raczej zbyt antropomorfizujemy ich tryb życia. Niewykluczone zresztą, że wśród niektórych bardzo poważnie zniszczonych przez czas przedmiotów znajdują się i takie sprzęty. Duży procent tlenu i pary wodnej oraz kwasowość środowiska bardzo sprzyjają rozkładowi mniej trwałych materiałów. Wiele śladów sprzętów znajdujemy w postaci szkieletów wykonanych z metali i plastyków. Krótko mówiąc — jeszcze za wcześnie na wnioski.

Podobnie przedstawia się sytuacja z przedmiotami znalezionymi na niższych piętrach. Nieduży trójząb, osadzony na odlanej z masy plastycznej płaskiej „rączce”, mógłby od biedy służyć nam, ludziom, jako widelec. Do czego go używali Urpianie? Raczej chyba nie do jedzenia, bo w trzonku, jak wykazało prześwietlenie, biegnie wtopiony w plastyk spiralny drucik. Znaleźliśmy przeszło dziesięć takich „widelców”.

Albo inny przedmiot: dwie identyczne wygięte rureczki, znalezione w dwóch różnych pokojach, na dwóch różnych piętrach. Czy nie mogły służyć na przykład do picia napojów? Kto to wie? Zbyt mało jest czasu na dokładne badania, a liczba znalezisk wciąż rośnie. Niemal codziennie przynosimy na statek kilkadziesiąt nowych przedmiotów, nie licząc setek zdjęć.

Wracając do „widelca” — zastanawialiśmy się nawet, czy nie jest on czymś w rodzaju klucza otwierającego zamknięte drzwi. Bo najwięcej kłopotu mamy z drzwiami. Do tej chwili nie potrafimy ich otwierać, a nierzadko i odnaleźć. Na szczęście większość pomieszczeń stoi otworem.

Muszę zaznaczyć, że owalne płyty z „cekinami”, które spotkaliśmy na dolnych piętrach, nie są bynajmniej drzwiami, lecz — jak wynika z prześwietleń — czymś w rodzaju tablic rozdzielczych. Na pierwsze prawdziwe drzwi natknęliśmy się dopiero o cztery piętra wyżej. Są to otwory różnej wielkości, przeważnie nieduże i niskie, zamykane dwiema ruchomymi, zachodzącymi na siebie płytami, z gładkiego, jakby wypolerowanego plastyku. Niektóre drzwi znaleźliśmy otwarte lub uchylone, przy czym płyty rozsuwają się na kształt dwóch kotar. Inne są zamknięte i, niestety, na razie tak pozostaną, gdyż unikamy, jak możemy, niszczenia czegokolwiek. Znaleźliśmy ponadto wiele otworów zupełnie pozbawionych płyt zamykających bądź wykazujących ślady dawnych miękkich zasłon.

Cztery godziny temu, posuwając się głównymi schodami, dotarliśmy z Igorem na czterdziestym drugim piętrze do dużych, zamkniętych drzwi. Dotychczas nie spotkaliśmy drzwi, które zamykałyby schody lub korytarz. Badanie wykazało, że za drzwiami znajduje się powietrze o podobnym składzie. Aby nie tracić czasu na szukanie innego przejścia, postanowiliśmy otworzyć drzwi za pomocą laserowego „noża”. Skrupułów nie mieliśmy, bo i tak wszystko wskazuje, że nikt tu nie był od piętnastu wieków. Urpiańskie drzwi poddały się laserowi jak masło. Za drzwiami ciągnie się poziomy korytarz, potem znów schody. Żadnych szczególnych różnic między piętrami nie ma. Jutro ruszamy dalej w górę.

11 maja

Zagadkowa sprawa. Czyżby jednak te podziemia były zamieszkane? Ale przez kogo?

Rano odkryliśmy na czterdziestym pierwszym piętrze, w pobliżu drzwi wczoraj otworzonych, wąską salkę pełną jakiejś miękkiej waty o różnych odcieniach. Wzięliśmy kilka próbek, ale Igor położył je w niszy przy schodach i zapomniał zabrać. Po południu znów idziemy w górę. Niespodziewanie znajdujemy naszą watę. Kawałki jej leżą rozrzucone na większej przestrzeni, od niszy do rozciętych drzwi i dalej, poza nie. W niszy waty ani śladu.

Zaczęliśmy się zastanawiać, czy przyczyną nie mógł tu być jakiś gwałtowniejszy przeciąg, ale Igor przypomniał sobie, że przycisnął watę ciężką płytką metalową, znalezioną w jednym z pomieszczeń. Płytka leżała w niszy, ą pod nią kilka pasemek waty. Poniżej, na żłobkowanej powierzchni schodów, leżały dalsze strzępki, jakby ktoś wyszarpywał watę spod płytki.

Wszystkie odnalezione strzępki nie obejmują nawet piątej części przygotowanych próbek. Może jednak istnieją tutaj jakieś zwierzęta? W ziemskich ciemnych jaskiniach spotykamy również pewną faunę. A jeśli są tu zwierzęta, to chyba wyżej znajdziemy i Urpian. Przecież oni muszą gdzieś być. Ta wielka, potężna cywilizacja nie mogła przecież ponieść klęski w walce z siłami przyrody…

12 maja

Światło! Rośliny! Zwierzęta! Żywy świat!

A jednak miasto to żyje. Tylko dolne piętra są opustoszałe i wymarłe. Szłam długim korytarzem czterdziestego szóstego piętra, gdy spostrzegłam w dali światło. W pierwszej chwili wydawało mi się ono otworem prowadzącym na zewnątrz; tak znakomicie przypominało pochmurny ziemski dzień. Oczywiście zrozumiałam, że to tylko złudzenie — przecież od powierzchni globu dzieli nas jeszcze blisko 1600 metrów.

Blask bił z boku, jakby zza zakrętu lub rozsuniętych drzwi. Gdy podeszłam bliżej, przekonałam się, że było to nieco węższe odgałęzienie korytarza. Znów ogarnęło mnie nieodparte wrażenie, że nie jestem w podziemiu. Zamiast sufitu korytarza ciągnął się w górze długi pas niebieskawoseledynowego, nieco zamglonego nieba. Gdzie ja widziałam podobne niebo?

Wezwałam Igora przez radio, ale mi nie odpowiadał. Widocznie był zbyt daleko (w mieście tym występuje w wysokim stopniu zanik fal elektromagnetycznych). Wahałam się chwilę, czy wejść w ów oświetlony korytarz, czy też najpierw odnaleźć Igora. Ciekawość zwyciężyła. Rozglądając się na wszystkie strony, ściskając w dłoni laserowy nóż ruszyłam w głąb pomieszczeń tonących w blasku.

„Niebo” było oczywiście złudzeniem, ale wystarczyło spojrzeć z bliska na sufit, aby przekonać się, że nie on wysyła ów niebieskawoseledynowy blask. System oświetlenia był tu bowiem zupełnie inny niż w Celestii, Astrobo-lidzie, czy w wybudowanych przez nas ostatnio pawilonach, gdzie pobudzona jest do świecenia cała powierzchnia sufitu lub fragmenty ścian. Tu jaśniała „atmosferyczną” poświatą cienka warstwa powietrza pod powierzchnią sufitu, nieco zmieniając barwę dopiero przy samych ścianach. Prawdopodobnie jest to ciche wyładowanie elektryczne w gazie lub pobudzenie go do świecenia strumieniem jakiegoś promieniowania, którego źródła ukryte są w ścianach. Trzeba będzie zbadać to później dokładnie.

Przeszłam owym korytarzem około 50 metrów, mijając z prawej strony dwoje zamkniętych drzwi. Naraz przede mną wyskoczyło zza niewidocznego zakrętu jakieś czarne zwierzątko wielkości królika, przypominające na pierwszy rzut oka ogromnego karalucha.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Proxima»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Proxima» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Proxima»

Обсуждение, отзывы о книге «Proxima» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x