Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierwszy Ziemianin: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierwszy Ziemianin»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza słoneczna zeszła już za leżące nad widnokręgiem pasemko wieczornych chmur. Dzień miał się ku końcowi. Mój ostatni dzień na Ziemi… bez względu na to, czy Stanza i jego towarzysz doprowadzą mnie szczęśliwie na orbitę Plutona, czy też tropiący ich mściciele z gwiazd zdążą udaremnić wykonanie planu, którego celem miało być przesunięcie zwrotnicy na torze wszechświata. W tym drugim przypadku będzie to mój ostatni dzień nie tylko na Ziemi…

Pierwszy Ziemianin — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierwszy Ziemianin», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyłączyłem odbiornik. Jakie to wszystko ważne. Jak nic z tego nie dotyczy osobiście mnie. Albo tego starego konserwatora. Ale może zainteresowałoby panią doktor?…

Poszedłem na górę, rozebrałem się i zasnąłem. W końcu nie darmo tak długo uczono mnie zasypiać na zamówienie.

Rozdział II

Niebo tego ranka było bezchmurne, zresztą już wczoraj mój domo-wy robot zapewniał, że pogoda nie zmieni się przez najbliższe trzy tygodnie. Kiedy wyszedłem z łazienki, na stole stało śniadanie. Grzanki z dwoma grubymi plastrami goletu, nad którymi unosił się apetyczny dymek, wysoka szklanka pełna musującego witu i mały przezroczysty termos z kawą. Natomiast za stołem siedział najspokojniej mężczyzna, spowity w długą, niebieską pelerynę, pod którą miał zielonkawą bluzę z wysokim golfem. Jego twarz była nie tyle opalona, ile po prostu ciemna, w dodatku ocieniona długim daszkiem sztywnej, owalnej czapki. W pierwszej chwili pomyślałem, że to ktoś z zarządu Aitheropolu przyszedł z grzecznościową wizytą, by przy okazji spytać, czy nie mam jakichś dodatkowych życzeń, których spełnienie uszczupliłoby stan mojego konta na rzecz miejscowej administracji, ale nieznajomy od razu wyprowadził mnie z błędu. Wstał i nie zdejmując czapki ani też nie kwapiąc się z podaniem dłoni, powiedział:

— Jestem Robert Stanza. Dla przyjaciół Bob. Wspominam o tym, bo sądzę, że niebawem będziemy sobie mówić po imieniu. Lin Ha-gert, prawda?

Wariat albo jakiś miejscowy dziwak. Może na etacie, jako nadprogramowa atrakcja dla samotnych urlopowiczów? Ale jak to się stało, że robot wpuścił go do środka? I skąd ten typ znał moje nazwisko?

— Dla przyjaciół — odpowiedziałem wpadając w jego ton. — W innym wypadku nie Lin, a raczej Lindsay, Czy ma pan zamiar mnie zabić, czy tylko wyrzucić z tego pięknego domku?

Uśmiechnął się. Jego twarz rozciągnęła się przy tym jak źle dopasowana maska.

— To prawda, że przyszedłem pana stąd zabrać — rzekł odrobinę zbyt miękkim, głębokim głosem. — Ale dopiero po śniadaniu. Proszę, niech się pan nie krępuje — przeniósł spojrzenie na zastawiony stół, — O zabijaniu nie ma, rzecz jasna, mowy. Powiedziałbym nawet, że chodzi o coś wręcz przeciwnego — spoważniał nagle. Dobry humor opuścił i mnie. Odwróciłem się. żeby zawołać robota.

— Tutejszy automat.jest chwilowo w konserwacji — usłyszałem głos nieznajomego, zanim zdążyłem otworzyć usta. — Ale Jeśli pan czegoś potrzebuje, to proszę mi tylko powiedzieć. Umiem zastępować roboty.

Przyjrzałem mu się. Nie żartował. Pochylił lekko głowę i patrzył na mnie, jakby czekając, czy każę mu posprzątać dom, czy też zająć się strzyżeniem krzewów w ogrodzie.

Usiadłem i położyłem ręce na stole.

— Jeśli naprawdę chce mi pan zastąpić robota — powiedziałem — to proszę sprawić, żebym mógł zjeść śniadanie bez świadków. Jestem tu na urlopie i nie chciałbym się denerwować.

— Służę uprzejmie — odrzekł, wstając. Odwrócił się i odszedł. Usłyszałem jego lekkie kroki na schodach. Chwilę później na dole stuknęły drzwi.

Skończyłem jeść, sam wrzuciłem brudne naczynia do promiennika, bo robota rzeczywiście nie mogłem się dowołać, po czym powałęsa-łem się chwilę po domu. Wreszcie wziąłem z półki nad tapczanem pierwszą z brzegu książkę, rzuciłem okiem na nazwisko autora, które nic mi nie powiedziało, i zszedłem na dół. Miałem zamiar posiedzieć na tarasie i poczytać. Ciekaw byłem tych „wybranych nowości wydawniczych”. Ostatni raz książkę, to znaczy powieść, a nie podręcznik, miałem w rękach przeszło sześć lat — temu.

Czekał na mnie, oparty o kolumienkę na wprost szeroko otwartych drzwi. Gdyby zamiast przyklepanej czapki włożył na głowę ozdobny pieróg, wyglądałby w tej swojej zbyt długiej, powłóczystej pelerynie jak średniowieczny admirał.

— Czy teraz możemy porozmawiać? — spytał, obrzucając mnie smutnym spojrzeniem. Wzruszyłem ramionami,

— Złe mnie pan zrozumiał — powiedziałem, — Ja chciałem być sam nie tylko przy stole. O co chodzi? — skapitulowałem nagle.

— Myślałem, że skwapliwie skorzysta z okazanej mu tak niespodziewanie zachęty, ale on milczał jeszcze dłuższą chwilę, przyglądając mi się z powagą. W końcu jednak westchnął, wykonał nieokreślony gest ręką i zrobił krok w-moją stronę, odrywając się od kolumienki, która służyła mu za oparcie.

— Przede wszystkim powinienem pana przeprosić za wtargnięcie tutaj, i to akurat w porze śniadania, oraz unieruchomienie robota, bo to ja zrobiłem, ale…

— Niech pan sobie wyobrazi, że to zdołałem już sam odgadnąć — zakpiłem. — Teraz interesuje mnie tylko, po co zadał pan suie tyle trudu i czego jeszcze zamierza pan tutaj dokonać?

— …ale — podjął, jakby nie dotarło do jego świadomości, że coś powiedziałem — sprawa, która mnie tutaj sprowadza, jest zbyt poważna, by zaczynać ją od konwenansów. Prawdę powiedziawszy w ogóle nie wiedziałem, jak zacząć i stąd to moje teatralne zachowanie…

— Jeśli jednak nareszcie spłynęło-na pana olśnienie — przerwałem znowu — to może naprawdę zechce pań przystąpić do rzeczy. W ten sposób pozostanie mi nieco nadziei, że odzyskam władzę nad moim robotem i nie spędzę całego dnia w pana towarzystwie, które jest dla mnie, delikatnie mówiąc, kłopotliwe. Wspomniałem już, zdaje się, że właśnie zacząłem urlop…

— Z którym nie wie pan, co zrobić — wpadł mi w słowo. Jego głos zabrzmiał raźniej. Odzyskał pewność siebie.

— Co? Skąd pan… cóż to za bzdury!

— Żadne bzdury — powiedział spokojnie. — Czy mogę wejść? — nie czekając na odpowiedź przeszedł obok mnie i-usiadł w fotelu. Jego wzrok padł na książkę, którą trzymałem w opuszczonej ręce.

— Na to w każdym razie naprawdę szkoda czasu — zauważył. — Choć ja, naturalnie, nie znam się na literaturze. Ale mam proporcję, która pana jako astronautę, bionika, uczestnika lotu,P — G”, a także po prostu jako człowieka myślącego, dysponującego sumą własnych refleksji dotyczących pańskiego świata, powinna zainteresować daleko bardziej niż wszystkie modne bestsellery razem wzięte.

— Dziękuję za komplement — rzuciłem sucho. — Odwróciłem się, oparłem barkiem o framugę drzwi i utkwiłem wzrok w jego twarzy, tak całkowicie pozbawionej wyrazu, jakby ten człowiek rzeczywiście nosił maskę. Nie potrafiłbym nawet bodaj w przybliżeniu określić jego wieku, nie mówiąc już o bardziej subtelnych spostrzeżeniach, jakich zwykle dostarcza wyraz oczu kogoś, z kim rozmawiamy, jego uśmiech, mimika, ruchy warg, rysunek zmarszczek czy choćby sposób wsłuchiwania się w słowa partnera. — ,Myślącym” nazywamy cały nasz gatunek — ciągnąłem — choć pewne fakty z teraźniejszości i nieprzebrana ich masa w przeszłości pozwalałyby wątpić w słuszność tego określenia. Niemniej muszę przyznać, że czuję się mile połechtany. Wie pan o mnie niemal tyle, ile powinien wiedzieć mój agent ubezpieczeniowy. Znowu obdarzył mnie tym swoim przylepionym uśmieszkiem.

— To, co pan przed chwilą powiedział o trudnej drodze homo sapiens do ciągle jeszcze nie osiągniętej dynamicznej stabilizacji, która jest nie stanem, lecz ruchem każdej społeczności, i to ruchem w pożądanym kierunku, potwierdza trafność moich wniosków i mojego… wyboru. Pan żartował, oczywiście, ale ten żart był bardzo symptomatyczny. Ktoś inny nie mówiłby w ten sposób z nieznajomym. A jeśli chodzi o wiadomości, to znam każdy, najdrobniejszy fakt z pańskiego życia. Nie twierdzę, że wiem o panu wszystko, bo zapewne niemało subtelności natury emocjonalnej pozostanie zawsze poza zasięgiem mojego umysłu… i nie tylko mojego, lecz pańskiego także. Zgódźmy się zatem, że wiemy o panu c o najmniej tyle, ile pan sam. Śledziliśmy każdy pana krok od momentu, w którym znalazł się pan na liście załogi „P — G”, a równolegle, w pierwszym etapie, odtwarzaliśmy pańską przeszłość. Proszę mi wierzyć, że zrobiliśmy to precyzyjnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierwszy Ziemianin»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierwszy Ziemianin» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x