Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierwszy Ziemianin: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierwszy Ziemianin»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza słoneczna zeszła już za leżące nad widnokręgiem pasemko wieczornych chmur. Dzień miał się ku końcowi. Mój ostatni dzień na Ziemi… bez względu na to, czy Stanza i jego towarzysz doprowadzą mnie szczęśliwie na orbitę Plutona, czy też tropiący ich mściciele z gwiazd zdążą udaremnić wykonanie planu, którego celem miało być przesunięcie zwrotnicy na torze wszechświata. W tym drugim przypadku będzie to mój ostatni dzień nie tylko na Ziemi…

Pierwszy Ziemianin — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierwszy Ziemianin», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pojazd ruszył. Momentalnie ściany tunelu zbiegły się i zniknęły, pozostawiając jedynie skaczące pasma czerwonego światła. Chwilami wydawało mi się, że przelatujemy przez jakieś hale czy rozjazdy, światło przygasało i rozbłyskiwało znowu, ale nie udało mi się dostrzec ani tym bardziej zapamiętać niczego konkretnego. Zresztą cała podróż nie trwała dłużej niż dwie, trzy minuty. Pojazd z niskim, zamierającym gwizdem zaczął gwałtownie zwalniać, aż stanął.

Ujrzałem wysoką, prostą ścianę pozbawioną jakichkolwiek otworów czy wypukłości poza dwiema okrągłymi płytkami na wysokości ludzkiej głowy. Obejrzałem się. Ściana zamykała ogromną salę, jakby bezkresną, ponieważ jej perspektywa ginęła w gęstniejącym z odległością mroku. Dno hali przecinały setki prostych bądź powyginanych szerokich rynien, krzyżujących się i rozbiegających we wszystkich kierunkach. Kształtem i rozmiarami te rynny odpowiadały dokładnie dolnym wgłębieniom korytarzy, tak że pojazdy jak ten, który przywiózł nas w to miejsce, mogły się w nich poruszać zupełnie swobodnie.

— Jesteśmy u celu — powiedział Stanza. Wysiadł i stanął przodem do ściany na wprost owych dwóch ma- łych płytek. Lita powierzchnia natychmiast pękła, ukazując zarys szerokich, prostokątnych drzwi, których skrzydła cicho rozstąpiły się na boki.

— Proszę — usłyszałem.

Wyprostowałem się i nie patrząc na osobnika w pelerynie przeszedłem obok niego. Zaraz za wejściem stanąłem. Byłem w pomieszczeniu co najmniej równie wielkim jak ten jakiś dworzec, stanowiący metę pierwszego etapu naszej podziemnej drogi. Przedć mną, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się ustawione skośnie względem drzwi niesłychanie długie pulpity z owalnymi, świecącymi ekranami i mnóstwem kontrolnych monitorów. Nieliczne stanowiska dyspozycyjne tkwiły pośrodku białych, podkowiastych stołów, wyposażonych w barwną klawiaturę. W sali nie brak też było zwyczajnych stolików i foteli, a na lewo, pod boczną ścianą ujrzałem szeroki tapczan. Obok tego ostatniego, stała lampa, oświetlająca proste biurko i nieco odsunięte od niego wygodne krzesło. Ten kącik, śmiesznie mały w porównaniu z ogromem mrocznego wnętrza, do którego przecież należał, wyglądał niedorzecznie swojsko i przytulnie. Zu-”pełnie jakby ktoś, kto go zajmował, wyszedł tylko na chwilę załatwić jakąś drobną sprawę, tak że nawet nie opłacało mu się gasić światła. Kilka metrów przed biurkiem ciemniała duża, martwa płyta zwykłego odbiornika holowizyjnego.

— To tylko centrala energetyczna — odezwał się Stanza, jakby odpowiadając na moje nieme pytanie. — Zwiedzenie całości dawnego ośrodka zajęłoby panu kilka dni. Doprawdy, szkoda na to czasu. Bardzo, dużo dzieł rąk i umysłów ludzi z dawnych epok zasługuje na wieczny podziw. W wielu zabytkach, dziś niby martwych, jak na przykład w posągach bogów, w których od wieków nikt już nie wierzy, przetrwał mimo to pewien urzekający majestat. Niestety, istnieje też sporo pomników, które muszą budzić zupełnie inne uczucia. W tym, na co pan tutaj patrzy, nie ma nic wielkiego ani wzniosłego, pomimo ogromu myśli i wiedzy, jaki niegdyś wło-żopo w budowę i urządzenie tego podziemnego giganta. Żaden normalny człowiek nie będzie przecież wzdychał z zachwytu, zwiedzając na przykład średniowieczną salę tortur, choćby nie uszła jego uwagi znakomita jak na owe czasy funkcjonalność, a nawet i doskonałość kształtów katowskich narzędzi. Tu, gdzie jesteśmy, wszystko służyło zabijaniu ludzi i zagrażało już nie tylko rozwojowi, lecz zgoła istnieniu ziemskiej cywilizacji.Interesował się pan przecież historią, więc na pewno wiele razy rozmyślał pan o tych niezliczonych dziejowych depresjach, o hekatombach całych narodów, wreszcie o tak niedawnym przecież kryzysie cywilizacyjnym, rozwiązanym w gruncie rzeczy dość szczęśliwie jedynie dzięki temu, że do dwudziestu jeden subcywilizacji istniejących na tej planecie ludzie dodali jeszcze jedną: kosmiczną i dopiero na jej terenie doszli w końcu do porozumienia. Ale mogło się zdarzyć inaczej… — Wszystko to mówił z jakąś szczególną intonacją, cały czas patrząc mi badawczo w oczy, jakby chciał się przekonać,-czy jego słowa robią na mnie pożądane wrażenie.

— No, tak — powiedziałem z przekąsem — banalne prawdy nie przestają być, jak wiadomo, prawdami. Ale chyba nie po to pan mnie tutaj przywiózł, żebyśmy, wymieniwszy zdawkowe uwagi na temat przeszłości Ziemi, rozstali się i odeszli, każdy do swoich zajęć. Więc może lepiej będzie, jeśli zechce pan przejść do rzeczy. Nadal na przykład nie mam pojęcia, do czego to mianowicie mogę wam być aż tak bardzo potrzebny? Wydawać by się mogło, że — świetnie radzicie sobie tutaj bez pomocy obcych, wrażliwych, inteligentnych, wszechstronnie wykształconych… i tak dalej.

— Przecież zaczyna pan się już domyślać… Pokręciłem głową.

— Może. A może nie. W każdym razie…

— Wolałby się pan mylić — uzupełnił. — Zgadłem, prawda? Otóż nie musiałem zgadywać. A pan się nie myli… Pomyślałem chwilę, po czym przyjrzałem mu się uważnie.

—”Istotnie, wszystko na to wskazuje — przyznałem. — Ale rzecz nie w tym, że wolałbym się mylić. Po prostu nie mogę uwierzyć w słuszność własnych wniosków i podświadomie szukam innego rozwiązania. Pewnie pan się dziwi, że tak spokojnie rozważam to przypuszczenie, bo na razie mimo wszystko chcę mówić jedynie o przypuszczeniach. No cóż, myślę, że zawodowy demonolog w czasach, o których pan przed chwilą wspominał, kiedy owe jakże funkcjonalne sale tortur tętniły, jeśli można to tak określić, życiem, także nie przestraszyłby się zbytnio na widok diabła z rogami i ogonem. A ja jestem zawodowym astronautą i w końcu trudno ode mnie wymagać, bym wpadał w panikę na widok istoty z innego układu słonecznego. Drobna różnica polega jedynie na tym, że diabły nigdy nie przekroczyły progu ludzkich wyobrażeń, natomiast, co muszę niestety przyznać, pana istnienie wydaje mi się całkowicie realne. Dobrze, załóżmy, że się nie mylę. W takim wypadku muszę od razu uprzedzić, że o ile zapewne powitałbym pana życzliwie, a nawet serdecznie, gdybyśmy się spotkali gdzieś w Galaktyce, po wylądowaniu wyprawy „P — G” na pańskiej planecie, o tyle wasza obecność tutaj, ho sam pan stwierdził, że jest was więcej, stanowi dla mnie niemiłe zaskoczenie. Sądzę, że to określenie dobrze oddaje uczucie, jakiego w tej chwili doznaję. No, cóż. Przekonałem się, że wie pan o ludziach dostatecznie dużo, żeby nie zwabiać do swojego „ośrodka” jednego skromnego osobnika dla przeprowadzenia na nim wiwisekcji lub sprawdzenia, jak też długo potrafi wyżyć bez jedzenia. Zakładam, że reprezentuje pan społeczność dostatecznie przyzwoitą, że skoro już tutaj jestem, dowiem się, skąd przybywacie i po co, a wreszcie czego naprawdę ode mnie chcecie. To na razie tyle — zakończyłem z nie całkiem nawet wymuszonym uśmiechem.

— Nie oczekiwałem od pana wybuchu entuzjazmu — odezwał się miękko po chwili — ale chwileczkę… — zrobił krok do przodu i zastygł w wyczekującej postawie. Zza któregoś z kolei pulpitu wyłonił się robot, podobny trochę do wielkiej żółtej mrówki z przednią częścią tułowia odchyloną ku górze. Taszczył on ogromny fotel, obity złotawą tkaniną. Kiedy złożył swój ciężar obok tapczanu i wrócił tam, skąd przyszedł, Stanza dał mi znak, żebym podążył za nim. Szybkim krokiem przebył odległość mniej więcej trzydziestu metrów, dzielącą wejście od „kącika mieszkalnego”. Następnie zajął miejsce w odsuniętym od biurka krześle, a mnie wskazał oczami świeżo dostarczony fotel. Jeszcze raz uśmiechnąłem się do uprzejmego osobnika w pelerynie, podszedłem i usiadłem nie w fotelu, lecz na tapczanie, na wprost niego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierwszy Ziemianin»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierwszy Ziemianin» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x