Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ja cię wsadziłem do łóżka — przyznał się ojciec poszkodowanego. — Powinieneś w nim zostać.

— Akurat!

Zaszeleściły zielska.

— Spisz? — spytała szeptem Mira.

— Nie.

— A ja chyba zasnęłam… — dziewczyna była zachrypnięta i po każdym słowie musiała robić krótką przerwę.

— Ja też spałem — skłamał Łukasz. — Popatrz. Już dzień.

Mira uniosła głowę i zaczęła się rozglądać.

Chłopiec zrzucił z siebie chwasty. Podniósł się, postał parę sekund, po czym kolana się pod nim ugięły i usiadł na powrót.

— Co robisz?

— Nic, nic — Łukasz odczekał jakiś czas, a następnie ponowił próbę.

Chwilę balansował, kiwając się do przodu i do tyłu jak taka drewniana laleczka, która nie może upaść, ale w końcu złapał równowagę. Odetchnął głęboko i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie.

— Dokąd idziesz?

— Nic, nic.

— Wracaj.

— Już wracam — Łukasz zatoczył małe kółeczko i znalazł się znowu obok dziewczyny.

— Po co chodziłeś?

W ciemności nie było widać śladów łez na twarzy Miry. Dawno przestała płakać. Gdyby nie brzmienie jej głosu i te martwe pauzy między słowami, można by pomyśleć, że po dobrze przespanej nocy obudziła się we własnym łóżku i tylko jest jeszcze zbyt rozleniwiona, by od razu zacząć nowy dzień z energią i entuzjazmem.

— Mieliśmy krzyczeć — przypomniała.

Łukasz czuł się osłabiony i otępiały. Nic go nie bolało, ale na pewno nie dlatego, że nie istniały powody, dla których coś miałoby go boleć. Po prostu ból przestał docierać do jego świadomości. Jednak jak na kogoś, kto tyle wycierpiał, i on zachował zadziwiający zasób sił.

— Będziemy krzyczeć — powiedział. — Niech przyjdzie, kto chce.

— Zaczynamy?

Zaczerpnęli powietrza.

— Heeej! Tuuutaaaj! — gdzieś w głębi rumowiska dał o sobie znać jakiś pęknięty dzwon.

— Mi — ra! Łu — kasz! Mi — ra! Łu — kasz! — skandował chłopiec.

— Nie mogę — wydyszała dziewczyna i na chwilę umilkła.

— Mi — ra! Łukasz…

— Dlaczego wołasz nas? A nie kogoś innego?

Teraz chłopiec musiał zrobić przerwę. Kiedy mógł się już odezwać, wyjaśnił: — Przecież tam szukają nas. Miry i Łukasza. Rozumiesz? — nadął się ponownie, ale nagle wstrzymał oddech.

— Rozumiem…

— Tsss… liii… — chłopiec ze świstem wypuścił z płuc powietrze.

— Co?! O! — Mira, przed sekundą zbyt wyczerpana, by mogła wzywać pomocy, zerwała się na równe nogi i podbiegła do najbliższej szpary w ścianie, za którą był placyk ze srebrnym bąkiem. Łukasz stał już obok niej. Wyjście zniknęło, ale szpary pozostały.

Chłopiec zobaczył spory kawałek pustego poletka pomiędzy potarganą cembrowiną studni a rąbkiem gładkiego spodka.

— Niech i mnie pomalują na zielono i niech tak już zostanę, jeśli to nie wrzeszczało gdzieś tutaj — powiedział ktoś bardzo blisko. Łukasz znowu poczuł w swojej dłoni dłoń Miry. Jej wąskie palce były zimne jak sopelki lodu.

— Zielona małpa, biała małpa, ci ziółta małpa, co za różnica — odrzekł filozoficznie ktoś znajdujący się jeszcze bliżej.

Łukasz zmartwiał. Alauda! Głos Alaudy! Kosmici!

Niby wreszcie spełniało się jego pragnienie. Pozna przybyszów z gwiazd! W końcu! Po tylu głupich przygodach, które ciągle przeszkadzały mu myśleć o tym, że oni są tutaj, w Górku, na wyciągnięcie ręki. Niby mógł sobie z satysfakcją powiedzieć, że dzięki jego pomysłowi Mira jest ocalona. Nie umrze z głodu, zimna i pragnienia. W samą porę zaczęli krzyczeć. Ktoś usłyszał.

Ale z drugiej strony…

Zaraz ich ujrzy. Potem pewnie będzie musiał odpowiadać na pytania. Na mnóstwo pytań dotyczących jego samego. Miry, ludzi i w ogóle Ziemi. A potem…

Otóż właśnie.

— Nie zgadzam się — odpowiedział Alaudzie pierwszy głos. — Z białymi małpami łączą mnie zażyłe stosunki od dziecka. Z żółtą zaprzyjaźniłem się niebacznie parę lat temu. Czarne i czerwone znam bardzo pobieżnie, ale budziły zawsze moją sympatię. Natomiast zielonej małpy nie życzę sobie ani we śnie, ani na lawie, a już na pewno nie wtedy, kiedy popatrzę do lustra.

Chłopiec słuchał z zapartym tchem Oni u siebie także mają małpy Co z tego wynika? Raczej niewiele. Znacznie bardziej frapujące jest to, że Alauda mówi naszym językiem jak obcy, a ten drugi paple tak płynnie i swobodnie, jakby się urodził przy tej samej ulicy co Łukasz.

W tym momencie szpara ściemniała. Dał się zauważyć jakiś ruch.

Ułamek sekundy później, dokładnie na wprost odrobinę już załzawionego z wysiłku oka chłopca, łypnęło inne oko. Wielkie, błyszczące, nieopisanie straszne.

— Nie! — wrzasnęło to drugie oko, znikając jak zdmuchnięte. Za ciężką przegrodą rozległ się przytłumiony łomot padającego ciała.

— Nie! — rozbrzmiało wewnątrz pułapki.

— Tsss… — syknęła Mira.

— Parę centymetrów dalej, a wybiłbyś głową dziurę w spodku — rzekł z wyrzutem niewidoczny Alauda — I w cim wówcias pokazałbym się ludziom?

— Jakbyś zobaczył to co ja — posiadacz pierwszego głosu zbierał się z wysiłkiem — to wybiłbyś dziurę w niebie. Tam jest duch z jednym, paskudnym okiem.

— Ziaden duch nie ryciałby „nie!”, nawet na twój widok — zaprzeczył łagodnie Alauda. — Duchy są odporne na wsielakie okropności, bo stale mają z nimi do ćinienia.

— Zaraz odechce ci się śmiać — rzekł pierwszy — Tam naprawdę ktoś jest. Właśnie tam, gdzie mamy kalejdoskop i robota. Czekaj no… patrz — ton głosu mówiącego uległ raptownej zmianie. — Ktoś zagrodził przejście! Wiem! To muszą być te dzieci, których szukają! Akurat tutaj! Hej tam?! — zakończył wołaniem.

Łukasz ostrożnie wrócił do szpary. Zobaczył wysokiego mężczyznę w dżinsach i… granatowei marynarce, który pochylał się nad zawalonym wejściem do groty, tak że nie było widać jego twarzy Ale w ręce trzymał ogromną, czarną brodę. Szpieg. Szpieg kosmitów. Jednak kosmitów Teraz nie ma już wątpliwości.

Czy jest jednym z nich, czy człowiekiem, który zdradził ludzi i Ziemię? Człowiekiem — zawyrokował Łukasz. Dlatego nawet pomiędzy sobą rozmawiają po polsku. Nie nauczyli go swojej mowy…

— Popatrz, wrócił! — nie wytrzymała Mira, która w tym samym momencie dostrzegła powiewającą brodę. — Popatrz!

— Tsss…

— Żadne „tsss”, tylko odezwijcie się w końcu! — krzyknęło w odpowiedzi zza ściany — Widziałem oko, a teraz słyszę przecież, że pod okiem znajduje się gęba! Mamrocze, sapie, syczy i woła,nie!”. Mira i Łukasz!” Tak?

— Tak! — powiedziała z determinacją dziewczyna.

— No, wreszcie! — odetchnął zdrajca. — Wyjaśnijcie mi łaskawie, dlaczego zawaliliście wejście? Jak mamy was teraz wyciągnąć? Stamtąd nie ma innej drogi.

— Tsss — powtórzył z rozpędu Łukasz, po czym przypomniał sobie, że już za późno na zabawę w chowanego. A skoro tak, to należy od razu przedstawić się kosmitom z jak najlepszej strony. Napełnił płuca powietrzem i zawołał. — Weszliśmy tu przypadkiem! Wcale nie chcieliśmy was podpatrywać! Nie zawalaliśmy przejścia. Samo się zawaliło.

— Zlecieliśmy z góry — uzupełniła Mira — Potem spadła płyta i nie mogliśmy już wyjść. Jeśli nas spróbujecie porwać, to będziemy wrzeszczeć Przybiegną ludzie i zobaczycie, co wam zrobią! — zakończyła groźnie

— Sam wiem, co nam zrobią — burknął ponuro fałszywy brodacz, ale widać drgnęło w nim sumienie, bo nagle zapytał: — Nic wam się nie stało? Jesteście cali? Tylko nie łżyjcie, bo naprawdę porwiemy was z Ziemi i zostawimy na Księżycu Tam będziecie sobie mogli wrzeszczeć do końca świata.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x