Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, Издательство: Mizar, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Miasto i gwiazdy
- Автор:
- Издательство:Mizar
- Жанр:
- Год:1993
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Miasto i gwiazdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto i gwiazdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Miasto i gwiazdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto i gwiazdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, ściany tunelu umknęły na boki. Maszyna, rozwijając wciąż wielką prędkość, mijała wielką, pustą halę, daleko większą od sali ruchomych dróg.
Wyglądając z zachwytem przez przezroczystą burtę swego pojazdu, Alvin dostrzegał pod sobą pajęczynę prętów prowadzących, prętów, które przecinały się w wielu miejscach i krzyżowały, aby potem niknąć w labiryncie tuneli po obu stronach hali. Z góry, ze sklepionej łukowato kopuły sufitu, spływała powódź jaskrawego niebieskiego światła. W blasku tym odróżniał sylwetki wielkich maszyn. Światło było tak jasne, że raziło oczy, i Alvin domyślił się, że nie było to miejsce przeznaczone dla człowieka. W chwilę później jego pojazd minął w wielkim pędzie rząd cylindrów spoczywających w bezruchu nad swymi szynami prowadzącymi. Były dużo większe od tego, w którym podróżował, i Alvin doszedł do wniosku, że musiały służyć do transportu towarów. Wokół nich tłoczyły się niewiadomego przeznaczenia wieloprzegubowe mechanizmy, wszystkie ciche i nieruchome.
Prawie tak szybko, jak się pojawiła, ogromna hala zniknęła za pędzącym pojazdem. Przejazd przez nią odcisnął się w umyśle Alvina piętnem grozy; po raz pierwszy zrozumiał znaczenie wielkiej pociemniałej mapy z podziemi Diaspar. Świat krył w sobie więcej dziwów, niż kiedykolwiek odważył się marzyć.
Zerknął znowu na wyświetlacz. Wskazanie nie zmieniło się. Przejazd przez ogromną halę nie trwał nawet minuty. Maszyna znów przyspieszyła; chociaż wrażenie ruchu było nikłe, ściany tunelu po obu bokach umykały w tył z niewyobrażalną prędkością.
Wydawało mu się, że upłynął wiek, zanim znowu nastąpiła nieokreślona zmiana wibracji. Wyświetlacz wskazywał teraz:
LYS l MINUTA i ta minuta była najdłuższa w życiu Alvina. Maszyna zwalniała coraz bardziej, aż wreszcie zatrzymała się.
Długi cylinder wysunął się bezgłośnie z tunelu i wpadł do sali, która mogłaby być bliźniaczką tej spod Diaspar. Alvin był w pierwszej chwili zbyt podniecony, aby skupić na czymś wzrok; drzwi stały już dłuższy czas otworem, gdy zdał sobie sprawę, że może wysiąść z pojazdu.Opuszczając spiesznie maszynę, po raz ostatni rzucił okiem na wyświetlacz. Widniejący na nim komunikat uspokoił go:
DIASPAR 35 MINUT
Przystępując do poszukiwania drogi wyjścia z sali, Alvin natrafił na pierwsze oznaki świadczące o tym, iż trafił do różnej od jego cywilizacji. Droga na powierzchnię wiodła tutaj niskim, szerokim tunelem, wejście do której widniało w jednej ze ścian sali. W górę tunelu pięło się pasmo schodów. Schody spotykało się w Diaspar niezwykle rzadko; tam gdzie występowała różnica poziomów, architekci miasta wprowadzali rampy lub pochyłe korytarze. Przetrwało to z czasów, gdy większość robotów poruszała się na kołach i schody stanowiły dla nich przeszkodę nie do przebycia.
Pasmo schodów było bardzo krótkie i kończyło się przed drzwiami, które otworzyły się automatycznie, gdy tylko Alvin się do nich zbliżył. Chłopiec wszedł do małej klatki, podobnej do tej, która zwiozła go w podziemia pod Grobowcem Yarlana Zeya, i nie zdziwił się zbytnio, kiedy po upływie kilku minut drzwi otworzyły się ponownie, a za nimi ukazał się sklepiony, pochyły korytarz, wznoszący się ku widniejącej na jego końcu bramie. Nie czuł żadnego ruchu, wiedział jednak, że musiał się wznieść kilkaset stóp, by tu dotrzeć. Pobiegł korytarzem w kierunku zalanego słońcem otworu zapominając zupełnie o strachu.
Znalazł się na szczycie niewysokiego wzgórza i przez chwilę wydawało mu się, że jest nadal w centralnym parku Diaspar. Ale jeśli nawet był to park, to nie sposób było objąć umysłem jego ogromu. Miasta, które spodziewał się ujrzeć, nie było nigdzie widać. Jak okiem sięgnąć, ciągnęły się tu lasy i porośnięte trawą równiny.
Alvin przeniósł wzrok na horyzont; tam, ponad drzewami, otaczając wielkim łukiem cały ten świat, wznosiło się kamienne pasmo, przy którym najpotężniejsze giganty Diaspar wyglądałyby jak karzełki. Odległość była tak wielka, że nie dało się rozróżnić szczegółów, ale w tych zarysach tkwiło coś, co zaintrygowało Alvina. Jego oczy przywykły wreszcie do skali tego kolosalnego krajobrazu i wiedział już, że te dalekie ściany nie zostały wzniesione przez człowieka.
Czas nie zniszczył wszystkiego; Ziemia nosiła jeszcze na sobie góry, z których mogła być dumna.
Przez dłuższy jeszcze czas stał Alvin u wylotu tunelu, przyzwyczajając się z wolna do świata, w którym się znalazł. Był na wpół oszołomiony wstrząsem, jaki wywarł na nim widok tych niezmierzonych przestrzeni. Odległy pierścień gór mógł opasać tuzin miast tak wielkich jak Diaspar. Nie dostrzegał jednak śladów życia ludzkiego. Ale droga, która prowadziła zboczem wzgórza w dół, wyglądała na dobrze utrzymaną; nie miał lepszego wyboru, jak zdać się na nią.
U stóp wzgórza droga znikała między wielkimi drzewami, które niemal przesłaniały słońce. Gdy Alvin wszedł w ich cień, przywitała go dziwna mieszanina zapachów i dźwięków. Szelest wiatru wśród liści znał już wcześniej, ale oprócz niego rozbrzmiewało tam tysiące innych odgłosów, które niczego mu nie przypominały. Jego oczy zaatakowały nieznane barwy, w nozdrza uderzyły wonie zapomniane na równi z historią jego rasy. Ciepło, bogactwo zapachów i kolorów, niewidzialna obecność milionów żywych stworzeń poraziły go z niemal fizyczną gwałtownością.
Na jezioro natknął się bez żadnego ostrzeżenia. Drzewa po prawej nagle się urwały i ujrzał przed sobą wielkie rozlewisko wody, poznaczone kleksami wysepek. Nigdy w życiu Alvin nie widział tyle wody naraz; w porównaniu największe baseny w Diaspar były niewiele większe od kałuży. Podszedł powoli do brzegu jeziora, zaczerpnął ciepłej wody w złożone w muszelkę dłonie i pozwolił przeciekać jej przez palce.
Wtem z podwodnych trzcin wyprysnęła srebrzysta ryba. Była pierwszą nieludzką istotą, jaką spotkał w swym życiu Alvin. To dziwne, ale jej kształty coś mu przypominały. Unosząc się tak w bladozielonej wodzie, wyglądała jak ucieleśnienie szybkości i siły. W tym żywym ciele zawarte były smukłe linie wielkich statków, które panowały niegdyś nad przestworzami. Ewolucja i nauka doszły do tego samego, jednak dzieło Natury przetrwało dłużej. Alvin zrzucił z siebie w końcu czar jeziora i ruszył dalej. Las znowu go otoczył, ale tylko na chwilę, bo droga kończyła się na skraju wielkiej polany szerokiej na pół mili i dwa razy tak długiej — i Alvin zrozumiał, dlaczego wcześniej nie dostrzegł śladów bytności człowieka.
Polana zapełniona była niskimi, jednopiętrowymi budynkami pomalowanymi na jasne odcienie, które nawet w pełnym blasku dnia nie raziły oczu. Większość miała proste kształty, ale kilka wyróżniało się przemyślnym stylem architektonicznym, podkreślanym rzeźbionymi kolumienkami i podmurówkami ze zdobnych we wzory kamieni.
Idąc wolno w kierunku ludzkich siedzib, Alvin starał się pojąć to nowe otoczenie. Wszystko było tutaj obce; inne było nawet powietrze pulsujące tętnem nieznanego życia. Między chatami z niewymuszoną gracją krzątali się wysocy, złotowłosi ludzie. Byli najwyraźniej z innej gliny niż mieszkańcy Diaspar.
Nie zwracali na Alvina najmniejszej uwagi i było to dziwne, gdyż ubiorem różnił się od nich całkowicie. Ze względu na niezmienność temperatury strój był w Diaspar elementem czysto dekoracyjnym i przyjmował często bardzo wyszukane formy. Tutaj ubranie wydawało się spełniać rolę funkcjonalną i służyło raczej do noszenia niż na pokaz. Składało się przeważnie z jednego kawałka materiału udrapowanego wokół ciała.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Miasto i gwiazdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto i gwiazdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Miasto i gwiazdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.