Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, Издательство: Mizar, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Miasto i gwiazdy
- Автор:
- Издательство:Mizar
- Жанр:
- Год:1993
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Miasto i gwiazdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto i gwiazdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Miasto i gwiazdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto i gwiazdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kolumna, której wnętrzem zjechali na dół, wydawała się zbyt wysmukła, aby podtrzymywać ciążące na niej tony skały; prawdę mówiąc nie wyglądała wcale na integralną część sali, a sprawiała wrażenie wprowadzonej tu później. Khedron, idąc za spojrzeniem Alvina, doszedł do tego samego wniosku.
— Ta kolumna — powiedział urywanym głosem, jak gdyby z trudnością dobierał słowa — została chyba zbudowana po to, aby ukryć szyb, którym tu przybyliśmy. Nie mogła przecież służyć tłumom, jakie musiały się tędy przewijać, gdy Diaspar było jeszcze otwarte na świat. Ruch odbywał się prawdopodobnie tymi tam tunelami; przypuszczam, że domyślasz się, czym one są?
Alvin omiótł wzrokiem ściany sali oddalone o ponad sto jardów. Dziurawiły je w regularnych odstępach wielkie tunele — było ich dwanaście. Rozchodziły się promieniście we wszystkich kierunkach, dokładnie tak samo, jak ruchome drogi w mieście. Zauważył, że wznoszą się łagodnie pod górę, i nagle rozpoznał znajomą szarą nawierzchnię. Były to korzenie wielkich dróg; dziwny materiał, który je ożywiał, był tu zakrzepnięty. Podczas zakładania Parku zasypano centrum ruchomych dróg, ale nigdy go nie zniszczono.
Alvin ruszył w kierunku najbliższych tuneli. Uszedł zaledwie kilka kroków, gdy zorientował się, że podłoże pod jego stopami zmienia swą postać. Stawało się przezroczyste. Jeszcze kilka kroków i wydało mu się, że stoi w powietrzu bez widocznego punktu podparcia. Zatrzymał się i spojrzał w otwierającą się pod nim otchłań. — Khedronie! — zawołał. — Chodź tutaj!
Khedron dołączył do Alvina i razem wpatrywali się w cud roztaczający się pod ich stopami. Ledwie widoczna, na nieokreślonej głębokości, rozpościerała się tam ogromna mapa — wielka pajęczyna linii zbiegających się w jednym punkcie — pod centralnym szybem. Przez chwilę patrzyli w milczeniu, potem Khedron spytał cicho:
— Czy wiesz, co to jest?
— Sądzę, że wiem — odparł Alvin. — To jest mapa całego systemu komunikacyjnego, a te małe kółeczka muszą oznaczać inne miasta Ziemi. Dostrzegam obok nich nazwy, ale są zbyt wyblakłe, aby je odczytać.
— Musiały być kiedyś w jakiś sposób podświetlane — powiedział w zamyśleniu Khedron. Przyglądał się widniejącym pod jego stopami liniom, śledząc wzrokiem ich bieg w kierunku ścian sali.
— Chyba tak! — wykrzyknął nagle. — Czy zauważyłeś, że wszystkie te linie rozchodzą się promieniście i prowadzą do małych tuneli?
Alvin dopiero teraz zauważył, że oprócz wielkich łuków tuneli, w których niknęły ruchome drogi, w ścianach widnieją również wloty mniejszych tuneli prowadzących na zewnątrz sali — tuneli, które opadały w dół, zamiast wznosić się w górę.
Khedron ciągnął dalej nie czekając na odpowiedź:
— Trudno byłoby obmyślić prostszy system. Ludzie zjeżdżają na dół ruchomymi drogami, wybierają miejsce, do którego chcą się udać, a następnie idą wzdłuż odpowiedniej linii na mapie.
— I co się z nimi potem dzieje? — spytał Alvin. Khedron milczał. Jego oczy starały się rozwiązać tajemnicę opadających tuneli. Było ich trzydzieści albo czterdzieści i wszystkie wyglądały dokładnie tak samo. Tylko nazwy na mapie umożliwiały ich odróżnienie, a te nazwy były teraz nie do odczytania.
Alvin zostawił zadumanego Khedrona i obszedł dookoła centralną kolumnę. Wtem do uszu Khedrona doszedł jego głos, przytłumiony nieco i zniekształcony echem odbitym od ścian sali. — O co chodzi?! — zawołał Khedron nie podnosząc głowy, ponieważ bliski był już odczytania jednej z niewyraźnych grup liter, ale w głosie Alvina brzmiała tak ponaglająca nuta, że porzucił swoje zajęcie i poszedł w jego kierunku.
Daleko w dole widniała druga połowa wielkiej mapy. Jej blada pajęczyna rozchodziła się promieniście we wszystkie strony. Tym razem jednak rysunek nie był tak zamglony, jak ten po drugiej stronie centralnej kolumny. Jedna, i tylko jedna z linii była jasno podświetlona. Wydawało się, że nie ma żadnego połączenia z resztą systemu i niczym jarząca się strzała wskazywała na jeden z opadających w dół tuneli. W pobliżu końca linia ta przecinała złote kółko, przy którym płonęło jasnym światłem słowo LYS. To było wszystko.
Przez długą chwilę Alvin z Khedronem stali w bezruchu wpatrując się w ten milczący symbol. Dla Khedrona było to wyzwanie, którego, wiedział to z góry, nigdy nie podejmie i dlatego wolałby teraz znaleźć się z powrotem w mieście. Ale dla Alvina oznaczało to spełnienie wszystkich jego marzeń. Chociaż nazwa LYS nic mu nie mówiła, wypowiedział ją na głos, smakując w ustach jej brzmienie. Krew tętniła mu w żyłach, a na policzki wystąpił gorączkowy rumieniec. Rozglądał się po wielkiej sali próbując sobie wyobrazić, jak wyglądała w starożytnych czasach, kiedy nie było już komunikacji powietrznej, ale miasta Ziemi nadal się ze sobą kontaktowały. Myślał o niezliczonych milionach lat, w ciągu których ruch tutaj powoli zamierał i gasły, jedno po drugim, światełka na wielkiej mapie, aż w końcu pozostało tylko jedno. Zastanawiał się, jak długo płonęło wśród pociemniałych korytarzy, aby pokierować krokami, które nigdy nie nadejdą, zanim Yarlan Zey nie zaplombował ruchomych dróg i nie odciął Diaspar od reszty świata.
A było to tysiąc milionów lat temu. Już wtedy Lys musiało stracić kontakt z Diaspar. Było chyba niemożliwe, aby przetrwało; może ta mapa nic teraz nie oznacza.
Z zadumy wyrwał go Khedron. Wyglądał na zdenerwowanego i roztrzęsionego. Nie przypominał zupełnie tej śmiałej, pewnej siebie osoby, jaką był zawsze na górze, w mieście. — Wydaje mi się, że nie powinniśmy iść dalej — powiedział. — To może być niebezpieczne, o ile… o ile nie będziemy lepiej przygotowani.
Propozycja była rozsądna, ale Alvin wyczuł w głosie Khedrona ukrytą nutkę strachu. Gdyby nie to, poszedłby może za radą Błazna, ale świadomość własnego męstwa połączona z pogardą dla bojaźliwości Khedrona popchnęła Alvina naprzód. Jak można się było cofać teraz, gdy cel mógł być już tużtuż.
— Pójdę tym tunelem — oświadczył z uporem, jak gdyby oczekiwał, że Khedron będzie próbował go powstrzymać. — Chcę zobaczyć, dokąd prowadzi. — Ruszył śmiało naprzód i Błazen, po chwili wahania, podążył za nim. Drogowskazem była im płonąca pod stopami strzała światła.
Wkroczywszy do tunelu poczuli znajomy ciąg pola perystaltycznego i już po chwili zjeżdżali łagodnie w dół. Podróż trwała zaledwie minutę; pole uwolniło ich ze swych objęć w końcu długiej wąskiej sali w kształcie półcylindra. W jej drugim, odległym końcu widniały w ścianie dwa biegnące w nieskończoność, mdło oświetlone tunele.
Otoczenie, w którym się znaleźli, rozpoznaliby bez trudu członkowie każdej cywilizacji, jaka istniała na Ziemi od czasów Zarania, ale dla Alvina i Khedrona był to zupełnie obcy świat. Przeznaczenie długiej maszyny o opływowych kształtach, wycelowanej jak pocisk w odległy tunel, było oczywiste, ale w niczym nie umniejszało tego wrażenia obcości, jakie ich ogarniało. Górna część maszyny wykonana była z przezroczystego materiału i zaglądając do środka, Alvin widział rzędy luksusowych foteli. Nie dostrzegał śladu jakiegokolwiek wejścia. Cała maszyna unosiła się na stopę ponad pojedynczym metalowym prętem biegnącym w dal i znikającym w jednym z tuneli. Kilka jardów dalej biegł drugi taki pręt prowadzący do drugiego tunelu, ale nad nim nie unosiła się żadna maszyna. Alvin był przekonany, tak jakby ktoś mu o tym powiedział, że ta druga maszyna spoczywa w podobnej do tej sali gdzieś tam, pod nieznanym, odległym Lys. Khedron zaczął mówić, szybko wyrzucając z siebie słowa:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Miasto i gwiazdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto i gwiazdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Miasto i gwiazdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.