Kurt Vonnegut - Kocia kołyska

Здесь есть возможность читать онлайн «Kurt Vonnegut - Kocia kołyska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2004, ISBN: 2004, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kocia kołyska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kocia kołyska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść, w której fakt zastępuje miejsce fikcji, a fikcja staje się faktem. Narrator zamierza napisać książkę o wybuchu pierwszej bomby atomowej i życiu jej twórcy, doktora Feliksa Hoenikera. Tymczasem trafia na wyimaginowaną wyspę San Lorenzo, skąd obserwuje rzeczywistą zagładę Ameryki, która miała być tematem jego powieści.
Wariacje Vonneguta na temat ludzkiej pomysłowości i zamiłowania do zabaw i gier (doktor Hoeniker stworzył swoją bombę dla zabawy) obrazują kondycję naszej cywilizacji, w której ludzie wolą uciekać w fantazję i kłamstwa, zawierzyć choćby najbardziej nieprawdopodobnej religii niż zmagać się z rzeczywistością i prawdą.
Nominowana do nagrody Hugo w 1964.

Kocia kołyska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kocia kołyska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pokój pomalowany był na biało, ale “Papa” tak płonął z bólu, że ściany wydawały się skąpane w jaskrawej czerwieni.

“Papa” leżał obnażony do pasa i jego lśniący od potu brzuch skręcany bólem drżał niczym żagiel w łopocie.

Na szyi miał łańcuch z wisiorkiem w kształcie łuski karabinowej. Sądziłem, że to jakiś amulet, ale myliłem się. Wisiorek zawierał kawałeczek lodu-9.

“Papa” prawie nie mógł mówić. Zęby mu szczękały, oddech był spazmatyczny.

Jego odrzucona do tyłu głowa spoczywała na rufie łódki.

W pobliżu łóżka stał ksylofon Mony. Widocznie poprzedniego wieczoru starała się złagodzić cierpienia “Papy” muzyką.

— Papa? — szepnął Frank.

— Do widzenia — syknął “Papa”. Jego niewidzące oczy wychodziły z orbit.

— Przyprowadziłem przyjaciela.

— Do widzenia.

— On zostanie prezydentem San Lorenzo, nadaje się na to stanowisko znacznie bardziej niż ja.

— Lód! — zaskomlił “Papa”.

— Ciągle prosi o lód — powiedział von Koenigswald — a kiedy mu przynosimy, to nie chce.

“Papa” przewrócił oczami. Rozluźnił mięśnie karku i uniósł nieco głowę. Ale za chwilę znów wygiął się w łuk. — Nie ma znaczenia, kto będzie prezydentem… — Nie skończył zdania.

— Prezydentem San Lorenzo? — podpowiedziałem mu.

— San Lorenzo — przytaknął i zdobył się na krzywy uśmiech. — Powodzenia! — zaskrzypiał.

— Dziękuję.

— Nie ma znaczenia! Bokonon. Złap Bokonona.

Chciałem pokazać, że rozumiem, o co chodzi. Pamiętałem, że ku uciesze ludu Bokonon miał być wiecznie ścigany i nigdy nie mógł być schwytany.

— Złapię go — obiecałem.

— Powiedz mu…

Pochyliłem się, aby usłyszeć, co “Papa” chce przekazać Bokononowi.

— Powiedz mu, że żałuję, że go nie zabiłem — powiedział “Papa”.

— Powiem.

— Ty go zabij.

— Tak jest.

“Papa” na tyle odzyskał panowanie nad głosem, że potrafił nadać mu brzmienie rozkazujące.

— Mówię poważnie!

Nie odpowiedziałem. Nie miałem ochoty nikogo zabijać.

— On uczy ludzi łgarstw. Zabij go i naucz ludzi prawdy.

— Tak jest.

— Ty i Hoenikker, wy dwaj dajcie ludziom naukę.

— Tak jest — obiecałem — zrobimy to.

— Nauka to czary, które naprawdę działają. Umilkł, rozluźnił się i zamknął oczy, a po chwili szepnął:

— Ostatni obrządek.

Von Koenigswald zawołał doktora Vox Humanę. Pastor wyjął z pudła na kapelusze swoją naszpikowaną środkami uspokajającymi kurę i przygotował się do odprawienia ostatnich obrządków według własnej wersji chrześcijaństwa.

“Papa” otworzył jedno oko.

— Nie ty — warknął na doktora Humanę. — Wynoś się!

— Jak to? — spytał doktor Humana.

— Jestem prawowiernym bokononistą — powiedział “Papa” świszczącym szeptem. — Zabierzcie stąd tego śmierdzącego chrześcijanina.

98. OSTATNI OBRZĄDEK

Tak więc udało mi się być świadkiem ostatniego obrządku bokononistów.

Próbowaliśmy znaleźć wśród żołnierzy i służby kogoś, kto by przyznał, że zna obrządek, i chciał odprawić go z “Papą”. Nie zgłosił się nikt, co nie było zaskoczeniem wobec bliskości haka i lochów.

W tej sytuacji doktor von Koenigswald oświadczył, że on spróbuje zrobić, co trzeba. Nigdy dotychczas nie odprawiał obrządku, ale setki razy widział, jak robił to Julian Castle.

— Czy jest pan bokononistą? — spytałem.

— Zgadzam się z podstawową ideą bokononizmu. Zgadzam się, że wszystkie religie, z bokononizmem włącznie, to stek kłamstw.

— Czy jako człowiek nauki nie odczuwa pan oporów przed braniem udziału w podobnej ceremonii?

— Jestem bardzo złym uczonym. Zrobię wszystko, żeby ulżyć człowiekowi, nawet jeśli będzie to nienaukowe. Żaden prawdziwy uczony godny tej nazwy nie przyznałby się do czegoś takiego.

Po tych słowach wszedł do złotej łódki “Papy” i usiadł na rufie. Było tam tak ciasno, że musiał trzymać złocony ster pod pachą.

Zdjął sandały, które nosił na bose stopy. Potem odwinął kołdrę obnażając nogi “Papy”. I wtedy przytknął podeszwy do stóp umierającego, przyjmując klasyczną pozycję boko-maru.

99. BUK STFOSZIL GLINA

— Buk stfoszil glina — zaintonował doktor von Koenigswald.

— Bóg stfoszil glina — zawtórował mu “Papa” Monzano.

“Bóg stworzył glinę” — powiedział w ten sposób każdy z nich w swoim własnym dialekcie. W dalszym ciągu litanii rezygnuję z prób odtworzenia specyfiki ich wymowy.

— Bóg poczuł się samotny — powiedział von Koenigswald.

— Bóg poczuł się samotny.

— I Bóg rozkazał części gliny wstać.

— I Bóg rozkazał części gliny wstać.

— Zobacz, co zrobiłem — powiedział Bóg — góry, morze, niebo i gwiazdy.

— Zobacz, co zrobiłem — powiedział Bóg — góry, morze, niebo i gwiazdy.

— I ja byłem tą gliną, która powstała i rozejrzała się dokoła.

— I ja byłem tą gliną, która powstała i rozejrzała się dokoła.

— Miałem szczęście, miała szczęście ta glina.

— Miałem szczęście, miała szczęście ta glina — policzki “Papy” były mokre od łez.

— Ja, glina, powstałem i zobaczyłem, jak pięknie Bóg to wszystko zrobił.

— Ja, glina, powstałem i zobaczyłem, jak pięknie Bóg to wszystko zrobił.

— Piękna robota, Panie Boże!

— Piękna robota, Panie Boże! — powiedział “Papa” z przekonaniem.

— Nikt inny nie potrafiłby tego zrobić tak dobrze. W każdym razie ja nie.

— Nikt inny nie potrafiłby tego zrobić tak dobrze. W każdym razie ja nie.

— Czuję się bardzo mały w porównaniu z Tobą.

— Czuję się bardzo mały w porównaniu z Tobą.

— Czuję się nieco ważniejszy tylko wtedy, kiedy myślę o tej reszcie gliny, która nie może powstać i rozejrzeć się dokoła.

— Czuję się nieco ważniejszy tylko wtedy, kiedy myślę o tej reszcie gliny, która nie może powstać i rozejrzeć się dokoła.

— Dostałem tak dużo, a reszta gliny tak mało.

— Dostałem tak dużo, a reszta gliny tak mało.

— Sienkuje sa to fyrusznienie! — zawołał von Koenigswald.

— Sienkuje sa to fyrusznienie! — wykrztusił “Papa”.

Miało to znaczyć: “Dziękuję za to wyróżnienie!”

— Teraz glina kładzie się z powrotem i idzie spać.

— Teraz glina kładzie się z powrotem i idzie spać.

— Cóż za piękne wspomnienia!

— Cóż za piękne wspomnienia!

— Jakże interesujące okazy chodzącej gliny udało mi się spotkać!

— Jakże interesujące okazy chodzącej gliny udało mi się spotkać!

— Podobało mi się wszystko, co widziałem.

— Podobało mi się wszystko, co widziałem.

— Dobranoc.

— Dobranoc.

— Idę teraz do nieba.

— Idę teraz do nieba.

— Z niecierpliwością czekam na chwilę…

— Z niecierpliwością czekam na chwilę…

— W której dowiem się wreszcie, co było moim wampeterem…

— W której dowiem się wreszcie, co było moim wampeterem…

— I kto należał do mojego karassu…

— I kto należał do mojego karassu…

— I co dobrego nasz karass zrobił dla Ciebie.

— I co dobrego nasz karass zrobił dla Ciebie.

— Amen.

— Amen.

100. FRANK STACZA SIĘ DO LOCHÓW

Ale “Papa” nie umarł i nie poszedł do nieba; w każdym razie jeszcze nie wtedy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kocia kołyska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kocia kołyska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kurt Vonnegut - Galápagos
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Le berceau du chat
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Abattoir 5
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Hocus Pocus
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Syreny z Tytana
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Rzeźnia numer pięć
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Slaughterhouse-Five
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut Jr.
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
Отзывы о книге «Kocia kołyska»

Обсуждение, отзывы о книге «Kocia kołyska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x