Kurt Vonnegut - Kocia kołyska

Здесь есть возможность читать онлайн «Kurt Vonnegut - Kocia kołyska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2004, ISBN: 2004, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kocia kołyska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kocia kołyska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść, w której fakt zastępuje miejsce fikcji, a fikcja staje się faktem. Narrator zamierza napisać książkę o wybuchu pierwszej bomby atomowej i życiu jej twórcy, doktora Feliksa Hoenikera. Tymczasem trafia na wyimaginowaną wyspę San Lorenzo, skąd obserwuje rzeczywistą zagładę Ameryki, która miała być tematem jego powieści.
Wariacje Vonneguta na temat ludzkiej pomysłowości i zamiłowania do zabaw i gier (doktor Hoeniker stworzył swoją bombę dla zabawy) obrazują kondycję naszej cywilizacji, w której ludzie wolą uciekać w fantazję i kłamstwa, zawierzyć choćby najbardziej nieprawdopodobnej religii niż zmagać się z rzeczywistością i prawdą.
Nominowana do nagrody Hugo w 1964.

Kocia kołyska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kocia kołyska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie przez telefon, nie przez telefon. Proszę przyjść do mnie. Natychmiast! Bardzo proszę!

— Dobrze.

— Ja nie żartuję. To jest rzeczywiście ogromnie ważne dla pana. Najważniejsza rzecz w pańskim życiu. Odłożył słuchawkę.

— O co chodziło? — spytał Castle.

— Nie mam najmniejszego pojęcia. Frank Hoenikker chce się ze mną natychmiast widzieć.

— Niech się pan nie spieszy. Spokojnie. Frank to kretyn.

— On mówi, że to bardzo ważne.

— Skąd on może wiedzieć, co jest bardzo ważne? Potrafiłbym wystrugać lepszego człowieka z banana.

— Mniejsza o to, niech pan kończy swoją opowieść.

— Na czym stanąłem?

— Dżuma. Na tym, jak buldożer uwiązł w trupach.

— Aha. Tak więc podczas jednej z takich bezsennych nocy zostałem z ojcem. Staraliśmy się znaleźć jakiegoś żywego pacjenta, którego można by leczyć, ale w łóżku, za łóżkiem znajdowaliśmy same trupy.

I wtedy ojciec zaczął się śmiać!

Nie mógł przestać. Wyszedł na dwór z ręczną latarką. Chichotał bez przerwy, a promień światła z jego latarki tańczył po trupach ułożonych w stosy. Położył dłoń na mojej głowie i wie pan, co mi wtedy powiedział ten wspaniały człowiek?

— Nie.

— Synu — powiedział do mnie ojciec — pewnego dnia wszystko to będzie twoje.

74. KOCIA KOŁYSKA

Pojechałem do Franka jedyną na San Lorenzo taksówką.

Mijaliśmy po drodze sceny przeraźliwej nędzy. Wspinaliśmy się na zbocze Góry McCabe’a. Było coraz chłodniej i otoczyła nas mgła.

Frank mieszkał w dawnej willi Nestora Aamonsa, ojca Mony, projektanta Domu Nadziei i Miłosierdzia w Dżungli.

Willa, również zaprojektowana przez Aamonsa, stała nad wodospadem, a jej daleko wysunięty na wspornikach taras nurzał się w bryzgach wody. Była to bardzo lekka przemyślna konstrukcja ze stalowych słupów i belek. Przestrzenie między belkami były otwarte, wypełnione miejscowym kamieniem lub zasłonięte płótnem żaglowym.

Ten dom nie tyle służył za schronienie, co obwieszczał, że ktoś tutaj puścił wodze fantazji.

Zostałem uprzejmie powitany przez służącego, który powiedział mi, że Franka jeszcze nie ma. Jest spodziewany lada chwila. Frank powiedział, że mam czuć się jak u siebie w domu, zostać na kolacji i nocować. Służący, który przedstawił mi się jako Stanley, był pierwszym pulchnym mieszkańcem San Lorenzo, jakiego widziałem.

Stanley pokazał mi mój pokój. Prowadził mnie przez wnętrze domu, po schodach z surowego kamienia, obramowanych w nieregularnych odstępach stalowymi prostokątami. Moje łoże stanowił materac z porowatej gumy, położony na kamiennej ławie wykutej w litej skale. Ściany mojego pokoju były z płótna. Stanley pokazał mi, jak mogę w zależności od chęci podnosić je lub opuszczać.

Spytałem Stanleya, czy oprócz nas ktoś jeszcze jest w domu, i dowiedziałem się, że tylko Newt. Stanley powiedział, że Newt jest na tarasie i maluje obraz, Angela natomiast pojechała zwiedzać Dom Nadziei i Miłosierdzia w Dżungli.

Wyszedłem na przyprawiający o zawrót głowy taras rozpięty nad wodospadem i zastałem Newta uśpionego w żółtym leżaku.

Obraz, nad którym pracował, stał na sztalugach obok aluminiowej poręczy. Ramę obrazu stanowił zasnuty mgłą widok nieba, morza i doliny.

Sam obraz był mały, czarny i kostropaty.

Dzieło Newta składało się z zadrapań na czarnym, kleistym podkładzie. Zadrapania układały się w coś na kształt pajęczyny i przyszło mi do głowy, że mogą to być lepkie sieci naszych daremnych wysiłków, rozwieszone w bezksiężycową noc do wyschnięcia.

Nie budziłem karzełka, który był twórcą tej ohydy. Zapaliłem papierosa, wsłuchując się w odgłosy wodospadu.

Obudził małego Newta wybuch gdzieś daleko w dole. Jego odgłos odbił się od ścian doliny i uleciał do nieba. Było to działo na stołecznym bulwarze, jak mi wyjaśnił kamerdyner Franka. Strzelano z niego codziennie o piątej.

Mały Newt poruszył się w swoim leżaku.

Na wpół przebudzony przejechał umazanymi farbą rękami po twarzy, pozostawiając czarne ślady. Potem przetarł oczy i umazał się jeszcze bardziej.

— Dzień dobry — powiedział do mnie zaspanym głosem.

— Dzień dobry. Podziwiałem właśnie pański obraz.

— Czy poznał pan, co on przedstawia?

— Myślę, że każdy może go odczytać po swojemu.

— To jest kocia kołyska.

— Ach, tak — powiedziałem. Bardzo dobrze, — Te zadrapania to sznurek, tak?

— Jedna z najstarszych gier na świecie. Znana nawet wśród Eskimosów.

— Co pan powie?

— Od czterech tysięcy lat albo dłużej dorośli splatają zawiłe pętle ze sznurków przed nosami swoich dzieci.

Newt siedział nadal skulony w leżaku. Wyciągnął przed siebie upaćkane dłonie, jakby miał na nich rozpiętą kocią kołyskę.

— Nic dziwnego, że dzieci wyrastają potem na wariatów. Kocia kołyska to tylko kilka iksów ze sznurka pomiędzy czyimiś palcami i dzieciak patrzy, i patrzy na te iksy…

— I co?

— I nic. Nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski.

75. PROSZĘ POZDROWIĆ ODE MNIE ALBERTA SCHWEITZERA

W tym momencie weszła Angela Hoenikker Conners, tykowata siostra Newta, oraz Julian Castle, ojciec Filipa, założyciel Domu Nadziei i Miłosierdzia w Dżungli. Ubrany był w workowaty garnitur z białego płótna i krawat z tasiemki. Miał niechlujne wąsy. Był łysy i kościsty. I był świętym, jak sądzę.

Przedstawił się Newtowi i mnie. Aura świętości rozwiała się, kiedy zaczął mówić kątem ust, jak bohaterowie gangsterskich filmów.

— Jeśli się nie mylę, jest pan uczniem Alberta Schweitzera? — zagadnąłem go.

— Tylko na odległość — odpowiedział z uśmiechem zwyrodnialca. — Nigdy nie widziałem tego dżentelmena.

— On zapewne wie o pańskiej działalności, tak jak pan wie o nim.

— Może tak, a może nie. Czy pan widział się z nim kiedyś?

— Nie.

— A czy spodziewa się pan go zobaczyć?

— To zupełnie możliwe.

— Więc jeśli w czasie którejś ze swoich podróży spotka pan przypadkiem doktora Schweitzera, może mu pan powiedzieć, że on nie jest dla mnie wzorem — powiedział Julian Castle, zapalając grube cygaro.

Kiedy cygaro rozpaliło się już na dobre, skierował jego rozżarzony koniec w moją stronę.

— Może mu pan powiedzieć, że on nie jest dla mnie wzorem, ale może mu pan też powiedzieć, że dzięki niemu wzorem dla mnie stał się Jezus.

— Myślę, że ta wiadomość sprawi mu przyjemność.

— Guzik mnie to obchodzi. To jest sprawa pomiędzy Jezusem i mną.

76. JULIAN CASTLE ZGADZA SIĘ Z NEWTEM, ŻE WSZYSTKO JEST BEZ SENSU

Julian Castle i Angela podeszli do obrazu Newta. Castle zrobił z palców lunetę i zmrużywszy oko lustrował dzieło Newta.

— Co pan o tym sądzi? — spytałem go.

— To jest coś czarnego. Co to ma być — piekło?

— Obraz przedstawia to, co na nim widać — powiedział Newt.

— W takim razie to jest piekło — warknął Castle.

— Przed chwilą dowiedziałem się, że to jest kocia kołyska — wtrąciłem.

— Informacja z pierwszej ręki jest zawsze cenna — powiedział Castle.

— Mnie się to specjalnie nie podoba — poskarżyła się Angela. — Dla mnie to jest brzydkie, ale nie znam się na nowoczesnej sztuce. Chciałabym, żeby Newt przeszedł jakieś kursy, żeby wiedzieć na pewno, czy to, co robi, ma jakąś wartość.

— Jest pan samoukiem? — spytał Julian Castle Newta.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kocia kołyska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kocia kołyska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kurt Vonnegut - Galápagos
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Le berceau du chat
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Abattoir 5
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Hocus Pocus
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Syreny z Tytana
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Rzeźnia numer pięć
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Slaughterhouse-Five
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut Jr.
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
Отзывы о книге «Kocia kołyska»

Обсуждение, отзывы о книге «Kocia kołyska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x