Arkadij Strugacki - Alfa Eridana

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Alfa Eridana» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1962, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Alfa Eridana: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Alfa Eridana»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alfa Eridana — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Alfa Eridana», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To wspomnienie z odległego dzieciństwa przesunęło się przed oczyma Nowaka, kiedy „rakietka” powtórnie zaczęła na nich pikować. Musiał wytężyć całą wolę, aby się skupić. „Nie przeoczyć odpowiedniej chwili… Nie pośpieszyć się”. Teraz już nie rozmyślał, lecz obliczał z zimną krwią i niezawodnie jak automat. „Rakietka” znajdowała się w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od skał, zaraz powinno się zacząć elektromagnetyczne hamowanie. Świadomość Nowaka skoncentrowała się w jednym nie wymówionym nakazie mózgu: „promienie!”

…System zakłócający odpowiedział od razu. Na spotkanie „rakietki” rzucił się potężny chaos fal radiowych. Przez ułamek sekundy „rakietka” utraciła zdolność kierowania — i z olbrzymią szybkością wbiła się w głazy. Bezdźwięcznie zadygotał skalisty grunt. W ukośnych promieniach zachodzącej Najbliższej zamigotały i rozprysły się na wszystkie strony odłamki „rakietki”. Mieszając się z lawiną kamieni, spadały „w dół”, w stronę równika.

Nowak zerwał się tak gwałtownie, iż omal nie stracił równowagi.

— Szybciej! — krzyknął do Sandro. — Nim zapadnie ciemność, musimy znaleźć choć parę odłamków.

Tę szybko mijającą noc Nowak i Reed spędzili w laboratorium rakiety zwiadowczej. Nowak badał pod mikroskopem powierzchnię znalezionych odłamków, wodził po niej ostrzem elektrycznej czułki, notował wyniki oscylografów. Z początku pomagał mu Sandro, przeprowadzając próbną analizę chemiczną materii „rakietki”, lecz potem, zmorzony zmęczeniem, usnął w miękkim fotelu.

Antoni ciągle jeszcze spoglądał przez mikroskop na nierówne błyszczące wzory, domyślając się i zarazem odczuwając lęk przed sformułowaniem swego domysłu. Brązowe sześciokątne komórki, splecione w przedziwną mozaikę; iskrzące się warstewki białego metalu, poprzerywane kręte żyłki — druciki, żółte przezroczyste kryształki…

Kiedy Najbliższa znowu wzbiła się w czarne niebo, Nowak podniósł zaognione, przekrwione od wytężonego wpatrywania się oczy na drzemiącego Reeda i ostrożnie trącił go w ramię.

— Czy wiesz, Sandro, że zabiliśmy żywą istotę? I to znacznie wyżej zorganizowaną niż my, ludzie.

— Co? — Sandro szeroko rozwarł oczy. — Czyżby w „rakietce”…?

— Nie, nie w „rakietce”, lecz jak powinniśmy się byli domyślić wcześniej, właśnie „rakietki” to żywe istoty. I prawdopodobnie innych istot na tej planecie nie ma…

Po szybie iluminatora żwawo, niby świetliki, pełzły gwiazdy. Skały lśniły, spiętrzając się w pobliżu bieguna w górzystą ścianę. Tuż nad nimi wyleciała zza horyzontu „rakietka” i pomknęła „w dół” spadzistymi wielokilometrowymi susami.

— Jak to „zabiliśmy”? — cicho i niepewnie mruknął, spoglądając w bok, Sandro. — Przecież ja nie wiedziałem, że to zrobisz…

Nowak popatrzył na niego ze zdziwieniem, lecz nic nie powiedział.

III

…Ziemia wyglądała tak, jak zazwyczaj widzą ją powracający z ekspedycji astronauci: duża kula Spowita w błękitną mgłę atmosfery, poprzez którą niewyraźnie rysują się zielone i pstre plamy kontynentów i wysp pośród sinoszarej tafli oceanu; białe czapy lodu na biegunach i jakby ich przedłużenie, białe plamki chmur. Kontury lądów rozszerzają się, rozbijają na mnóstwo linii, stają się namacalnie wyraziste. Oto już horyzont przybrał kształt czarny o chwiejnych, mglistych brzegach. W dole gwałtownie przemykają masywy lasów, pocięte błękitnymi pasmami kanałów i cienkimi szarymi liniami dróg; skupiska maleńkich jak zabawki budowli, duże żółte kwadraty pól pszenicznych, kończący się stromymi skałami brzeg i — morze, morze bezkresne, mieniące się modrozielonymi falami roziskrzonej w słońcu wody.

…Lo Wej i Patrick Loy mknęli już ulicami Astrogrodu — obok kopuł i stumetrowych masztów Stacji Radionawigacyjnej, koło lśniących plastykiem i szkłem domów mieszkalnych, obok gigantycznych hangarów, gdzie montowano nowe rakiety. Wszędzie było pełno ludzi. Jedni pracowali w hangarach, drudzy szli ulicami, inni grali w piłkę na placach w parku, kąpali się w dużych basenach. Wszyscy byli piękni: rośli, ubrani z prostotą, wspaniale zbudowani, o twarzach wesołych lub skupionych. To piękno twarzy, ciał i ruchów nie było przypadkowym darem przyrody, szczodrej dla jednych i nielitościwej dla drugich — było ono rezultatem dostatniego, higienicznego trybu życia, natchnionego pracą i twórczością wielu pokoleń… Brzegiem ulicy, objąwszy się, szły dziewczęta i śpiewały. Pod rozłożystym ciemnolistnym dębem zapamiętale grzebały się w piasku dzieci.

Za miastem zobaczyli skały, ukryte przedtem za domami. Lo i Patrick— pędzili na lotnisko, ku wylotowi pięćsetkilo — metrowego działa elektromagnetycznego, wymierzonego w Kosmos. Wznieśli się na dużą wysokość i teraz widzieli już w całości lśniącą metaliczną nić ciągnącą się prosto od Astrogrodu do najwyższego wierzchołka Himalajów — Czomolungmy. Oto z gardzieli działa w rozrzedzoną ciemnoniebieską przestrzeń wyleciał srebrzystą strzałą sznur towaro wych rakiet.

Ekran zgasł — film się skończył. Lo Wej i Patrick Loy sie dzieli w zaciemnionej kabinie astrolotu, nie odzywając się ani słowem, by nie spłoszyć wrażenia wywołanego widokiem Ziemi. W pełnej napięcia pracy, pod naciskiem nieustannego potoku niezwykłych wrażeń astronauci mało myśleli o Ziemi. Świadomie starali się o niej zapomnieć. Ale teraz, gdy ich wezwała, poczuli tęsknotę… Nie, żadna klimatyzacja nie zastąpi cierpkiego zapachu smolistego igliwia i nagrzanych słońcem traw, ani miliardy kosmicznych kilometrów przebytych z szybkością zbliżoną do prędkości światła nie zastąpią ulicy, po której można spacerować i po prostu uśmiechać się do przechodniów; najmądrzej obmyślone piękno przyrządów i maszyn nigdy nie wyprze z ludzkiego serca rozrzutnej, ale gwałtownej i groźnej urody Ziemi…

— A jak tam mój synek? — cicho powiedział Patrick. — Kiedy powrócą, będzie już zupełnie dorosły.

— Nie mówmy o tym — odrzekł Lo, zły na siebie i towarzyszy. — Jak myślisz, wystarczy to dla nich?

— Chyba tak… — Patrick westchnął i powstał.

— Ciekawe, dlaczego kapitan nie pozwolił nam wskazać gwiezdnych współrzędnych układu słonecznego. Wszystko w porządku, Lo, możesz nadawać.

To, co podczas przeglądu zajęło pół godziny, w teletransmisji przyśpieszonej trwało zaledwie dwie minuty. Wielokierunkowe dwubiegunowe anteny „Fotonu–2” wysyłały fale elektromagnetyczne na wszystkie strony planety. Lo Wej na podstawie wielu obserwacji wiedział, o ile szybciej płynie czas dla istot Dziwnej Planety: aby uchwycić ich wizjo — informację, trzeba było zastosować ekrany zwalniające błyski obrazów na ułamki sekundy. Lo kilka razy powtórzył transmisję filmu, potem przełączył wszystkie wizjofony na odbiór i czekał.

W radiokabinie panowała cisza i mrok. Osiem teleekranów migotało słabo z powodu zakłóceń. Na ścianie świeciły się dwie tarcze: zegar ziemski, który uwzględniając poprawki wynikające z parodoksu zegarowego odmierzał czas ziemi, i zegar astrolotu. Obecnie ich wskazówki ukazywały ten sam czas… Upłynęło dziesięć minut, a na ekranach nie było widać żadnych obrazów. Nagle podłoga kabiny lekko drgnęła, jak gdyby zapadając się pod nogami. Lo Wej spojrzał na zegarek: no tak, to elektromagnetyczna katapulta „Fotonu–2” przyjęła na pokład rakietę zwiadowczą z Nowa — kiem i Reedem.

…Na ekranie wiszącym z brzegu po lewej stronie zabłysnął i zniknął mglisty obraz. Lo Wej przyjął pełną napięcia i uwagi postawę i włączył aparat rejestrujący. Obraz znowu zamigotał, tym razem był wyraźniejszy: dwóch ludzi w skafandrach, którzy przywarli do skał, wisząca w przestrzeni nad nimi „rakietka”. „Aha, to oni przekazują nam wiadomość o» rakietce«, która się roztrzaskała”. Ekran pociemniał. Przeczekawszy chwilę Lo Wej wyłączył aparat rejestrujący.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Alfa Eridana»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Alfa Eridana» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Alfa Eridana»

Обсуждение, отзывы о книге «Alfa Eridana» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x