Proszę teraz spojrzeć na drugi rysunek, przedstawiający znalezisko archeologiczne.
Trzydzieści takich dziwnych przedmiotów ze złota znaleziono w Wietnamie i jeden — z brązu — we Francji. Uczeni nie znają ich przeznaczenia. Niektórzy z nich mówią, że jest to amulet astrologiczny, inni domyślają się w nim przyrządu niezbędnego przy astronomicznych obliczeniach kalendarzowych. Gonczarow, Makarow i Morozow są innego zdania. Uważają mianowicie, że jest to wizerunek ich własnego modelu Ziemi. Ale czy ten model mógł być znany w starożytności?
Analogie bywają zawodne, przypomnijmy sobie jednak, że słowo „atom” pochodzi z epoki antycznej i było znane na długo przedtem, zanim zyskało swój dzisiejszy sens fizyczny. System heliocentryczny, zgodnie z którym środkiem Wszechświata jest Słońce, a nie Ziemia, powstał na 19 wieków przed Kopernikiem. Hipoteza ta, wysunięta przez starogreckiego astronoma Arystarcha z Samosu, nie została przyjęta przez współczesnych, bowiem wydała się im zbyt obrazoburcza, zbyt „zwariowana”. Zatriumfował geocentryczny system Ptolemeusza, wedle którego centrum świata miała być Ziemia. Zresztą nawet ten pogląd kosmogoniczny wymagał od swego twórcy wielkiej wyobraźni, gdyż mówił o kulistości Ziemi, która w owych czasach niemal powszechnie była uważana za płaską.
Trudno wnioskować, w jaki sposób Platon doszedł do wyobrażenia Ziemi jako podobnej do piłki zszytej z 12 kawałków skóry. Za jego czasów nikt nie miał pojęcia ani o podmorskich śródoceanicznych grzbietach górskich ani o anomaliach magnetycznych, ani wreszcie o tym, w jaki sposób rozkładają się strumienie promieniowania słonecznego czy bogactwa kopalne. A jednak…
Kiedy Gonczarow, Makarow i Morozow zapoznali się z mapą ornitologiczną, okazało się, że ich system pokrywa się również z najważniejszymi światowymi rejonami zimowania ptaków, a zachowanie skrzydlatej braci, jej przeloty mogły być przedmiotem obserwacji już w czasach najdawniejszych.
Gdy mowa o okresie lodowcowym, który zakończył się przed 10 lub 15 tysiącami lat, specjaliści wspominają zwykle „schroniska życia”. Naprzykład na obszarze ZSRR wykryto trzy takie regiony, w których wszystko, co żywe, chroniło się i przetrwało śmiertelne zagrożenie niesione przez atakujące lody. Owe tereny również znajdują się w węzłach siatki. Informacje o takich regionach także mogły dotrzeć do antycznych filozofów natury wraz z podaniami sięgającymi czasów, gdy ludzie jeszcze bytowali w jaskiniach.
Gonczarow, Makarow i Morozow przedstawiali swą hipotezę na posiedzeniach różnych towarzystw naukowych. Jak zazwyczaj w podobnych wypadkach bywa, w trakcie dyskusji wypowiadano pod ich adresem wiele słów krytyki, czasem bardzo ostrej, lecz generalnie przychylnej. Dyskusja trwa nadal i jest to dyskusja prowadzona całkiem serio, bez cienia dobrotliwej pobłażliwości dla niedawnych „naukowych nowicjuszy”. Zresztą wszelkie oficjalne opinie podkreślają zgodnie wielką erudycję autorów hipotezy w najrozmaitszych dziedzinach wiedzy, wielką fachowość historyka sztuki, elektronika i budowlanego, którzy podjęli się rozwiązywania tak wielostronnego i niezmiernie trudnego zadania naukowego.
Naturalnie sami autorzy nie sądzą, że już wyczerpali temat i nadal pracują nad swą hipotezą, uważnie wsłuchują się w słowa krytyki, gromadzą nowe informacje. Kto wie, rnoże dzięki temu zdobędą jeszcze bardziej przekonywające dowody swej słuszności, jak to już nieraz zdarzało się z twórcami najbardziej nawet „zwariowanych pomysłów”?
Przełożył z rosyjskiego Tadeusz Gosk
Oddając sprawiedliwość dr. Woolleyowi, chciałbym przypomnieć, że owa krytyka z roku 1936 zawierała — prawdopodobnie pierwszą — sugestię, iż rakiety mogą wnieść wkład do wiedzy astronomicznej poprzez dokonywanie obserwacji w promieniach ultrafioletowych poza pochłaniającym ekranem atmosfery ziemskiej. Dzięki orbitalnym obserwatoriom astronomicznym oraz ich następcom idea ta została w pełni zrealizowana.
Wpływ Cherwella — szkodliwy czy nie — był przedmiotem żywej dyskusji od momentu opublikowania pracy Sir Charlesa Snowa Nauka a rząd.