Arthur Clarke - Kroki w nieznane - 1976

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Kroki w nieznane - 1976» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1976, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kroki w nieznane - 1976: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroki w nieznane - 1976»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kroki w nieznane - 1976 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroki w nieznane - 1976», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak powiedział? śe na Księżycu?…

— Dokładnie tak — potwierdził Kuncew. — Tylko że Księżyc do tego czasu się zmieni, powiedział, i pojawią się tam pewnie morza, atmosfera, zbudują uzdrowisko. „Jeszcze w tym kurorcie poodpoczywamy”, powiedział.

— To znaczy, że się już teraz niczemu nie dziwicie?

— Czemu nie? — odparł Kuncew. — Dziwimy się, tyle że w rozsądnych granicach. Osobiście wierzę Sklarowi; jeśli mówi, że coś będzie, to będzie… Ale ja wam tu zabierani czas, a wy się pewnie spieszycie. Pomóc wam w czymś?

— Nie, dzięki — powiedział Sandler. — Roboty mamy nie więcej niż na pół godziny.

— Mógłbym popatrzeć, jak to będziecie robić? — Jasne — zgodził się Sandler.

Powoli skierowali się do wyjścia. Nagle — nieoczekiwanie dla samego siebie — Złoto w zwrócił się do Kuncewa: — Opowiedz nam po drodze, jak wam to szło, na Aldebaranie?

— Dlaczego na Aldebaranie?!

— No, mam na myśli tę gwiazdę, na którą lecieliście…

Wyszli na korytarz o szklanej podłodze.

— Program był zupełnie luźny — powiedział Kuncew. — Trasa przebiegała przez setki słońc, oblecieliśmy cały zespół gwiazd.

Złotow drgnął.

— Nie, no oczywiście nie całą Galaktykę — uściślił Kuncew. — Tylko Cmentarzysko Neutronowe.

— Cmentarzysko? — zdziwił się Sandler.

Kuncew uśmiechnął się.

— Nazwa brzmi złowieszczo, ale ten rejon w istocie robi takie wrażenie. Kiedyś była tam gromada kulista, ale potem to wszystko eksplodowało.

— Eksplodowało? — powtórzył znów Sandler. — Rozumiem, że może wybuchnąć gwiazda, ale cała gromada?!

— To wszystko jest ze sobą powiązane w jeden łańcuch — powiedział Kuncew. — To miało miejsce miliardy lat temu. Najpierw zaczęło się od supernowej, poziom promieniowania gwałtownie wzrastał, naruszona została stabilność sąsiednich gwiazd. No i rozpoczęła się reakcja łańcuchowa. Bardzo szybko wszystkie gwiazdy przekształciły się w supernowe pozostawiając po sobie mnóstwo pulsarów, czy jak kto woli — gwiazd neutronowych… — Interesujące! Ale dlaczego ja o tym nigdzie nie czytałem?

— Nie wiem — powiedział Kuncew. — Kiedy odlatywaliśmy, słyszał o tym każdy uczeń. To jasne, pierwsza ekspedycja gwiezdna!

— Pierwsza?

— Oczywiście.

— Zaraz, chwileczkę — wtrącił się Złotow. — Nie rozumiem. Mówi pan, że pierwsza ekspedycja międzygwiezdna — a mimo to postawili przed wami takie skomplikowane zadanie, jak oblecenie setki gwiazd? Nawet teraz nie organizuje się takich lotów!

— No, wtedy był to dowód słabości, nie siły — przyznał Kuncew. — Inaczej nie można było lecieć. I, na przykład, jakaś Alfa Centauri była dla nas nieosiągalnym marzeniem. Przecież szliśmy karambolem… Spojrzał na osłupiałe twarze.

— Tak — westchnął. — Postęp jest jednak nieubłagany. Widać wszystko zapomnieliście, przechodząc,na nowe silniki. Karambol też przestał być aktualny. Ale, jeśli was to tylko interesuje, to mogę wam palnąć cały wykład.

— Oczywiście że interesuje — powiedział Sandler. — Opowiadaj!

— Wiecie co to bilard? To świetnie. Karambolem nazywa się tam złożone uderzenie, przy którym bila, zanim zderzy się z kulą-tarczą, uderza wcześniej w jedną lub kilka kuł pośrednich. My posługujemy się tym terminem na określenie lotów z grawitacyjnym rozpędzaniem i zakręcaniem.

Czasem nazywa się to „manewrem perturbacyjnym”, ale moim zdaniem „karambol” to lepsze określenie. Pierwsze takie rejsy realizowano jeszcze w XX wieku, kiedy to oblecenie Wenus albo Jowisza, w drodze ku innym planetom, pozwalało na nabranie dodatkowej prędkości i zaoszczędzenie paliwa. Potem koncepcja ta została na jakiś czas zarzucona i zyskała na znaczeniu dopiero podczas pierwszych lotów ku gwiazdom. Faktem jest, że przeznaczenie karambolu również się wtedy zmieniło. Wcześniej stosowano go w zasadzie tylko do zwiększania prędkości statku, teraz natomiast wykorzystuje się go do zmiany kierunku…

Z uwagą przysłuchiwali się drugiemu pilotowi. Kuncew zrobił krótką przerwę, a potem znów podjął w lektorskim tempie: — Wyobraźcie sobie gwiazdolot, poruszający się z dala od wszelkich centrów grawitacji.

Kiedy wreszcie napotka gwiazdę, to oblatuje ją po hiperboli, zmieniając swój kurs o pewien kąt.

Trasę statku można tak zaplanować, by statek po wykonaniu kilku kolejnych zwrotów powrócił do miejsca startu. W porównaniu ze schematem klasycznym — kiedy to statek hamuje przed gwiazdą— celem, a potem znów się musi rozpędzać — przy zamkniętym karambolu można zaoszczędzić kupę energii i materii. Zauważcie, jakie mamy tu przestronne pomieszczenia…

— Przepraszam, że przerywam — powiedział Sandler. — Ale niezupełnie rozumiem, w jaki sposób gwiazda może zmienić kierunek statku, jeśli posiada on tak dużą prędkość… — Słuszna uwaga — przyznał Kuncew. — Dostatecznie silne pola grawitacyjne występują tylko w pobliżu pulsarów i czarnych dziur. Takim standardowym punktem zwrotu jest właśnie gwiazda neutronowa. Można ją łatwo zidentyfikować na podstawie jej promieniowania radiowego — zwłaszcza w Cmentarzysku Neutronowym. Jest ich tam pełno, podczas gdy czarnej dziury praktycznie nie sposób odkryć. Zdarzyło się to nam tylko jeden raz.

— To znaczy, że cały wasz lot odbył się bez lądowania?

— Jakie znowu lądowanie — żachnął się Kuncew. — Przelot obok gwiazdy trwa mgnienie oka!

Zwykle przez kilka dni oglądaliśmy potem nakręcone filmy; wszystkie zresztą są na ogół do siebie podobne. Chociaż, oczywiście, zdarzają się i niespodzianki… — A oto nasz drommer — przerwał mu Sandler. — Podoba ci się?

Złotow wskoczył na stopień i otwarł drzwi kabiny.

— Interesująca zabawka — przyznał Kuncew. — Jak to działa?

— Właź tutaj — powiedział Złotow. — Kabina jest wprawdzie obliczona na dwie osoby, ale jakoś się pomieścimy. No, rozgość się…

Usadził Kuncewa w fotelu, a sam przycupnął obok, na pokrywie silnika. Sandler zajął swoje miejsce.

— Naciskam ten oto guzik — powiedział — i wasz statek jest już gotowy do przerzutu. Jeśli teraz nacisnę ten, to znajdziemy się na Księżycu.

— A jak to wszystko działa?

Sandler speszył się.

— Nie wiem. Naciska się guzik… To wszystko.

— Tak… Postępu nie sposób zatrzymać — przyznał raz jeszcze Kuncew. — Nam by się taka zabawka przydała. Nawiązalibyśmy masę kontaktów.

— Z kim?

— No, odkryliśmy kupę cywilizacji — powiedział Kuncew. — Dobra, więc naciskaj ten twój guzik.

— Ej, słuchaj no — odparł Sandler. — Niczego nie nacisnę, dopóki wszystkiego nam nie opowiesz.

— Interesuje was to? — zdziwił się tamten. — No dobra, to słuchajcie. To się zdarzyło właśnie podczas badania czarnej dziury, o której wam wspomniałem. Prawdopodobnie wiecie, co to takiego? Czy może zmieniła się przez ten czas terminologia?

— Nie, wiemy, wiemy — powiedział Sandler. — To taka masywna gwiazda, niepohamowanie zapadająca się pod wpływem własnego pola grawitacyjnego. Teraz częściej nazywa się ją „kolapsarem”.

— No dobra — przytaknął Kuncew — Tak więc, gdybyście tam zaczęli opadać, to po kilku godzinach nic by z was nie zostało. Faktem jest jednak, że kolaps grawitacyjny zmienia upływ czasu… Dla obserwatora, pozostającego poza jego granicami, takie opadanie trwałoby wiecznie.

Jest to bardzo ważna okoliczność. Ale kiedy któregoś dnia w sali zgasło światło, nie pamiętałem o tym. Podobnie jak inni, nie spodziewałem się po przeglądzie, filmu żadnej niespodzianki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kroki w nieznane - 1976»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroki w nieznane - 1976» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Robert Sheckley - Kroki w nieznane. Tom 4
Robert Sheckley
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Henryk Gajewski - Kroki w nieznane - 1971
Henryk Gajewski
Arthur Clarke - Kraj djetinjstva
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kraj detinjstva
Arthur Clarke
Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970
Дмитрий Биленкин
Отзывы о книге «Kroki w nieznane - 1976»

Обсуждение, отзывы о книге «Kroki w nieznane - 1976» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x