— Nie marnujmy czasu na podobne dywagacje — stwierdziła Tarsedth. — Hipnozapisy proponuje się tylko osobom naprawdę inteligentnym, o stabilnej emocjonalności, które mają szansę awansować na starszego lekarza albo i wyżej. Ze względu na krytyczną ocenę Cresk-Sara pewnie nigdy nie znajdziemy się w tym gronie?
Lioren nie odpowiedział. W Szpitalu działy się o wiele bardziej osobliwe rzeczy. Nie tak dawno odkrył, że obecna asystentka szefa patologii, Murchison, trafiła tu jako stażystka pielęgniarstwa. Istniała jednak zasada, aby nie rozmawiać z samymi zainteresowanymi o perspektywach ich awansów. Ani o tym, czy nadają się do przyjmowania hipnozapisów.
Te zaś były niezbędne z prostego powodu: Szpital został pomyślany jako placówka lecząca wszystkie znane formy inteligentnego życia, których było tak wiele, że żadna nie mogła zgromadzić nawet ułamka wiedzy niezbędnej do opieki nad każdym z potencjalnych pacjentów. Zasady sztuki operowania miały uniwersalny charakter i można było opanować je w ciągu długich lat nauki i praktyki, jednak informacje o fizjologii musiały zostać dodane z pomocą taśm edukacyjnych, sporządzonych jako zapisy umysłów wielkich autorytetów medycznych poszczególnych ras.
W ten sposób Melfianin mający leczyć Kelgianina otrzymywał hipnozapis typu DBLF i nosił go aż do zakończenia kuracji, kiedy to wymazywano z jego pamięci niepotrzebne już dane. Wyjątki czyniono dla starszych lekarzy, którzy dowiedli już swego profesjonalizmu, takich jak Seldal albo Diagnostycy.
Diagnostycy byli grupą wyjątkowych istot, o odporności, która pozwalała im nosić jednocześnie sześć, siedem albo nawet i dziesięć zapisów jednocześnie. Dzięki temu zajmowali się nowatorskimi badaniami, a poza tym praktykowali swój zasadniczy zawód i nauczali.
Pewną trudność stwarzał fakt, że zapisy nie obejmowały wyłącznie zawodowych danych, ale i całą pamięć oraz zapis osobowości dawcy. W ten sposób Diagnostycy, a czasem i starsi lekarze, godzili się dobrowolnie na zaszczepienie im szczególnej postaci schizofrenii. Dawca mógł być przecież osobnikiem agresywnym albo ogólnie nieprzyjemnym w obejściu, co było dość częste w przypadku geniuszy, łącznie z nerwicami i fobiami. Podczas wykonywania obowiązków służbowych nikomu to zwykle nie wadziło, jako że obie strony łączył ten sam cel — udzielić pomocy pacjentowi, poza tym jednak bywało różnie. Najgorsze zaś skutki ujawniały się we śnie.
Lioren pamiętał z paru własnych doświadczeń z hipnozapisami, jak straszne potrafią być obce zmory senne, szczególnie jeśli trafiały się wśród nich fantazje seksualne. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, jak destruktywny wpływ mogłyby mieć podobne zjawiska na umysł kruchego ptakowatego, który poczułby się nagle pancernym Melfianinem.
Śledząc uważnie poczynania Seldala, przypomniał sobie coś, co często powtarzano w Szpitalu: każdego, kto jest dość zrównoważony, aby zostać Diagnostykiem, należy uznać za szaleńca. Podobno autorem tego powiedzenia był sam O’Mara.
— To naprawdę fascynujące — powiedział, wracając do zasadniczego tematu. — Ani śladu wahania czy namysłu, czy niepewnych gestów, które spotyka się u lekarzy operujących z hipnotaśmą. Czy z innymi rasami też tak bywa?
— Z całym szacunkiem, Lioren — odezwał się Hudlarianin. — Czy przy takim tempie pracy miałbyś szansę dostrzec choć jeden niezgrabny ruch? Obserwowaliśmy kiedyś, jak przeprowadzał gastrektomię u człowieka i coś jeszcze, co Tarsedth z pewnością wyjaśni lepiej, bo dla mnie tamten mechanizm rozrodczy jest mało zrozumiały.
— Też coś! — wtrąciła się Kelgianka. — Mało zrozumiałe są wasze praktyki. Ile razy Hudlarianka urodzi potomka, zaraz zmienia płeć na męską…
— Być może przy tych pacjentach nie wystarcza krótkie przechowywanie hipnozapisów, ale tak czy inaczej Seldal znakomicie sobie z nimi radzi — ciągnął Hudlarianin. — W ciągu ostatnich sześciu tygodni zaangażował się mocno w tralthańską chirurgię i twierdzi, że to jest prawie tak ciekawe jak operowanie Nallajimów.
— Szczególnie gdy chodzi o operowanie samic jego gatunku! — warknęła Kelgianka. — Czy wiesz, że przez te trzy lata, gdy tu pracuje, jego gniazdo odwiedziły chyba wszystkie LSVO z całego Szpitala? Zupełnie nie rozumiem, co one w nim widzą.
— Przepraszam, ale nie jestem pewny, czy dobrze zrozumiałem — powiedział Lioren, starając się ukryć podniecenie spowodowane zdobyciem tak potencjalnie cennej informacji. — Czy rzeczywiście Seldal dyskutował o hipnozapisach ze stażystami?
— Trochę — odparł Hudlarianin, zanim Kelgianka znowu się odezwała. — Chodziło raczej o kwestię jego osobistych preferencji niż problemy z tym związane. Seldal jest bardzo towarzyski jak na starszego lekarza. Zwykle sam zachęca do zadawania pytań po operacji. Dziś rano po prostu nie było na to czasu. Tak czy owak, sprawa jego życia płciowego to zupełnie inny temat — dodał, zerkając znacząco na Tarsedth. — Zresztą w ostatnich tygodniach znacznie się uspokoił. Chociaż z drugiej strony muszę przyznać, że również wśród mojej rasy szczególne zainteresowanie osobników żeńskich mężczyznami, którzy są podobnie nieśmiali jak Seldal, nie jest czymś niezwykłym. Takie istoty okazują się zwykle wrażliwe, cierpliwe i prawdziwie zainteresowane sprawami partnera.
Ponownie spojrzał na Liorena.
— Parafrazując powiedzenie jednego z naszych klasowych kolegów, czułe serce to klucz do zdobycia szlachetnej kobiety.
— Mówi o Hadleyu — wyjaśniła Tarsedth. — To stażysta z Ziemi. Podobno wszedł raz do tunelu eksploatacyjnego z…
Tej plotki Lioren nie znał, może dlatego, że nikt nie sporządził na ten temat stosownej notatki. Dość było smakowitszych skandali tamtego dnia. Potem opowiedziała mu jeszcze o kilku sprawach, jednak o tym jego wydział już wiedział, nawet jeśli w wersjach mniej barwnych niż te przedstawiane przez Kelgiankę. Musiał potem sporo się napocić, aby skierować rozmowę z powrotem na tematy związane z Seldalem.
Do końca spotkania usłyszał o nim jeszcze sporo ciekawostek, których nie znalazłby w jego aktach. Mógł więc uznać wieczór za owocny. Co więcej, mimo narastającego poczucia winy całkiem dobrze się bawił.
Następny dzień był tak pracowity, że jego żołądek w pewnej chwili zaczął dawać poważne znaki, iż brakuje mu zajęcia. Akurat wtedy Braithwaite podszedł do biurka Liorena, oparł dłonie na blacie i pochylił się, aby cicho spytać:
— Od rana wypowiedziałeś może cztery słowa. Co się dzieje?
Lioren wyprostował się, zirytowany tak bliską obecnością drugiej istoty, która wcześniej parę razy skrytykowała jego gadatliwość. Wprawdzie Braithwaite chciał na pewno pomóc, jednak Lioren wolałby, aby jego bezpośredni przełożony zachowywał się bardziej konsekwentnie. Czasem bardziej odpowiadało mu podejście O’Mary, który zawsze był opryskliwy.
Pracująca przy sąsiednim biurku Cha pochyliła się nad ekranem i udała, że niczego nie słyszy. Z jakiegoś powodu podchodziła ostatnio z pewnym rozbawieniem do tego, czym się zajmował, jednak tym razem miało być inaczej.
— Milczę, ponieważ staram się wykonać jak najszybciej rutynowe zadania i zyskać więcej czasu dla Seldala — odparł Lioren. — Nic się nie stało, odczuwam tylko zniechęcenie wywołane brakiem widocznych postępów.
Braithwaite zdjął ręce z blatu i wyprostował się.
— A co ostatnio udało się ustalić? — spytał z uśmiechem.
Lioren ułożył dwie środkowe kończyny w geście zniecierpliwienia.
Читать дальше