Zagłuszarki milczały na razie, jako że emitowany przez nie hałas utrudniałby znacznie rozmowę, a nie działo się nic, co mogłoby wyzwolić fatalny sygnał.
— Przyjacielu Khone — powiedział Prilicla, wysyłając ku uzdrowicielowi fale życzliwości i sympatii. — Przybyliśmy ci pomóc. Wyjdź do nas, proszę.
Znowu odczekali kilka długich chwil. Bez odzewu.
— Naydrad… — zaczął Wainright.
— Już — sapnęła Kelgianka.
Mały pojazd z kamerami, mikrofonami, zespołem biosensorów i imponującym zestawem manipulatorów potoczył się po nierównym terenie w kierunku wejścia. Odsunął kotarę z włókien jakiejś rośliny i wjechał do środka. Obraz z jego kamer był widoczny na ekranie noszy.
Cha pomyślała, że dla kogoś nieobeznanego z techniką już sam widok sondy mógł być ciężkim przeżyciem, ale potem przypomniała sobie, że Khone wie przecież o podobnych sprawach tyle samo co Conway.
Dom okazał się pusty.
— Być może przyjaciel Khone wymagał specjalnej opieki i położył się w szpitalu — rzekł z niepokojem Prilicla. — Nie wyczuwam jednak jego emocjonalnej radiacji, co oznacza, że jest albo nieprzytomny, albo znajduje się gdzieś bardzo daleko. W pierwszym przypadku może pilnie wymagać pomocy, nie marnujmy więc czasu na przeszukiwanie każdego pokoju z osobna za pomocą sondy. Szybciej będzie, jeśli sam się tym zajmę. — Rozwinął skrzydła. — Odsuńcie się, proszę, aby wasze myśli nie zagłuszały słabego sygnału nieprzytomnego pacjenta.
— Czekaj! — odezwał się porucznik. — Jeśli go znajdziesz i obudzisz nagle, ujrzy nad sobą dziwne stworzenie…
— Masz rację, przyjacielu Wainright. Może się wystraszyć i zaalarmować pozostałych. Proszę włączyć zagłuszarki.
Cha odsunęła się szybko razem z resztą zespołu. Wszyscy poprawili słuchawki w hełmach, aby mimo hałasu móc się porozumiewać. Po chwili z głośników runęła kakofonia gwizdów, krzyków i jęków, a Cha zaczęła się zastanawiać, jak głęboka może być utrata przytomności Gogleskanina. Ten hałas obudziłby bowiem umarłego.
W przypadku Khone’a okazał się nie mniej skuteczny.
— Czuję go! — zawołał Prilicla, a podniecenie całej gromadki aż zachwiało nim w powietrzu. — Przyjaciółko Naydrad, wyślij sondę. Pacjent znajduje się dokładnie pode mną, ale nie chcę ryzykować, że wystraszę go nagłym nalotem. Szybko, jest bardzo słaby i obolały.
Dysponując szczegółowym namiarem, Kelgianka bez trudu doprowadziła pojazd do pomieszczenia zajmowanego przez Gogleskanina. Prilicla dołączył do pozostałych, aby spojrzeć na ekran, który wyświetlał również wskazania czujników.
Ujrzeli wnętrze maleńkiej izolatki i Khone’a leżącego pod niską ścianką, która oddzielała tu zwykle lekarza od pacjenta. Obok widać było mały stolik, a na nim wypolerowane na wysoki połysk wysięgniki z rozwieraczami, szpatułkami i innymi jeszcze końcówkami służącymi do nieinwazyjnych badań. Przy nich stały pojemniki z lekami i całkiem martwy skaner pozostawiony przez Conwaya. Kilka instrumentów wylądowało na podłodze, jakby Khone pociągnął je za sobą, upadając w trakcie badania chorego. Możliwe, że to właśnie ten chory był autorem wiadomości, która trafiła ostatecznie do Wainrighta.
— Jestem Prilicla, przyjacielu Khone — powiedział empata poprzez głośnik sondy. — Nie bój się…
Wainright jęknął, przypominając Prilicli, że poza chwilą prezentacji Gogleskanie nie zwykli zwracać się do nikogo bezpośrednio. Byłoby to dla nich zbyt stresujące.
— To urządzenie nie spowoduje bólu, nie wyrządzi krzywdy — podjął Prilicla. — Służy do przeniesienia pacjenta tam, gdzie będzie można udzielić mu pomocy. Właśnie przystępuje do działania…
Cha ujrzała na ekranie, jak pojazd rozkłada dwie szerokie płyty i wsuwa je pod bezwładne ciało chorego.
— Stop! — zawołali równocześnie Prilicla i Khone. Dwa okrzyki zabrzmiały jak jeden. Empata momentalnie wyczuł zaniepokojenie chorego i cały aż się zatrząsł.
— Przepraszam, przyjacielu Khone… — zaczął, ale zaraz przypomniał sobie właściwą formę. — Pacjentowi należą się przeprosiny za sprawioną mu przykrość. Maszyna będzie od teraz jeszcze ostrożniejsza. Jednak czy pacjent, który jest też uzdrawiaczem, mógłby powiedzieć, gdzie mieści się główne ognisko bólu i co może być jego przyczyną?
— Tak i nie — szepnął Khone, który musiał chyba dojść nieco do siebie, gdyż empata już nie drżał. — Ból promieniuje z kanału rodnego. Wystąpiły pewien bezwład i obniżenie czucia w dolnych kończynach. Podobnie, chociaż słabiej, dotknięte bezwładem zostały górne kończyny i tułów. Tętno jest przyspieszone, występują trudności z oddychaniem. Możliwe, że chodzi o poród, który został przerwany, chociaż nie wiadomo, co mogło być tego przyczyną, ponieważ skaner jest już od jakiegoś czasu nieczynny, a pacjent nie ma dość zwinnych palców, aby samemu zmienić baterie.
— Sonda ma własny skaner — powiedział uspokajająco Prilicla. — Wszystko, co wykryje, zostanie przekazane obecnym tu lekarzom. Zdoła również wymienić baterie w drugim skanerze, aby pacjent mógł wesprzeć lekarzy swoim gogleskańskim doświadczeniem.
Empata znowu zadrżał, ale Cha Thrat wydało się, że tym razem powodem były własne emocje Prilicli i jego troska o Khone’a.
— Skaner został już uruchomiony i zbliża się do ciała pacjenta, ale go nie dotknie.
— To zasługuje na podziękowanie.
Patrząc na przekroje ciała Khone’a, Cha była coraz bardziej zła na siebie, że nie zna się na gogleskańskiej fizjologii, chociaż w sumie nie miało to wielkiego znaczenia, gdyż Prilicla, Murchison czy Naydrad nie byli w tej materii o wiele mądrzejsi od niej, a jedyna osoba mogąca pomóc Khone’owi znajdowała się w odległości wielu lat świetlnych. Zresztą zapewne nawet obecność Diagnostyka Conwaya nie rozwiązałaby problemu.
— Pacjent sam widzi teraz, że płód jest olbrzymi i niewłaściwie ułożony — powiedział Prilicla. — Uciska ponadto jedną z wiązek nerwowych i pogarsza ukrwienie okolicznych mięśni, które nie mogą przez to wypchnąć go dalej. Czy pacjent zgodzi się, że poród nie dojdzie do skutku bez natychmiastowej interwencji chirurgicznej?
— Nie! — zawołał słabo Khone, zapominając o zwyczajowych formach. — Nie możecie mnie dotknąć!
— Ale twój… — Prilicla znowu się zawahał. — Tutaj są tylko przyjaciele gotowi nieść pomoc. Rozumieją psychologiczne niuanse sprawy. W razie konieczności można polecić sondzie, aby podała pacjentowi narkozę, w trakcie której nie będzie czuł, że ktoś go dotyka.
— Nie — powtórzył Gogleskanin. — Pacjent musi być przytomny zaraz po porodzie. Rodzic ma wobec dziecka pewne obowiązki, które nie mogą czekać. Czy można rozkazać mechanizmowi, aby przeprowadził operację? Jego dotyk byłby dla pacjenta mniej stresujący. Prilicla zadrżał, przygotowując się do wysiłku, jakim było dla niego udzielenie odmownej odpowiedzi.
— Niestety nie. Te manipulatory nie nadają się do tak delikatnej pracy. Jeśli można zauważyć, pacjent jest mocno osłabiony i przy braku pomocy wkrótce straci przytomność.
Khone milczał chwilę.
— Pacjent jest w pełni świadomy faktu, że obcy lekarze są jego przyjaciółmi — powiedział z wyczuwalną nutą desperacji. — Ale w mrocznych zakamarkach jego umysłu nadal czai się lęk przed bliskością śmiertelnie niebezpiecznych potworów, która to bliskość nieodwołalnie wyzwoli okrzyk wzywający do połączenia.
— Okrzyk nie będzie słyszalny — rzekł Prilicla i wyjaśnił działanie zagłuszarek.
Читать дальше