— Ten pokój został przygotowany dla szczególnego pacjenta — powiedział Timmins. — Chodzi o Gogleskanina, typ fizjologiczny FOKT. To przyjaciel Diagnostyka Conwaya. Jego problem jest w pewien sposób wyjątkowy, chociaż dotyczy całego gatunku. Poczytasz sobie o tym później. Obecnie spodziewa się dziecka i powinien zostać na ten czas otoczony troskliwą opieką. Diagnostyk Conway tak ustawił swój plan pracy na kilka najbliższych tygodni, aby móc udać się osobiście na Goglesk, zabrać pacjenta i wrócić z nim do Szpitala na długo przed rozwiązaniem.
— Rozumiem — powiedziała Cha.
— Twoim zadaniem będzie przygotowanie mniejszego, ale analogicznego pomieszczenia na Rhabwarze. Magazyn wyda ci potrzebne materiały razem z instrukcją montażu. Może to trochę zbyt trudne dla ciebie, ale spróbuj. Nawet jeśli ci się nie uda, będzie dość czasu, aby ktoś inny dokończył pracę. Weźmiesz się do tego?
— Oczywiście.
— Dobrze. Obejrzyj dokładnie ten pokój. Zwróć szczególną uwagę na dopasowanie wszystkich elementów przezroczystej przegrody. Manipulatorami się nie przejmuj, statek ma własne. Pasy na łóżku będą wymagały testu, ale nie próbuj niczego bez członka personelu medycznego, który co jakiś czas do ciebie zajrzy. Ponieważ kabina będzie wykorzystywana tylko podczas podróży, zamiast paneli zastosujemy drewnopodobną tapetę naklejoną na ściany i grodź. To oszczędzi nam wiele pracy, a poza tym kapitan Fletcher nie pozwoliłby na wiercenie dziur w swoim statku. Gdy uznasz, że wiesz już, co i jak zrobić, pobierz materiały i zawieź je na Rhabwara. Zobaczymy się tam przed końcem zmiany.
— Ale czemu ma służyć ta przezroczysta ściana i na co są zdalnie sterowane manipulatory? — spytała Cha, zanim porucznik wyszedł. — FOKT nie jest chyba szczególnie wielką czy niebezpieczną formą życia.
— Odpowiedzi na to pytanie poszukaj na taśmie. Udanej pracy.
Następne dni nie dały Sommaradvance szczególnych powodów do satysfakcji, chociaż potem wspominała je nie najgorzej. Z początku rysunki w instrukcji montażu powodowały nieustanny ból głowy, później jednak poszło już łatwiej i wizyty Timminsa stały się rzadsze. Trzy razy odwiedziła ją też siostra Naydrad, Kelgianka należąca do załogi statku. Tarsedth uświadomił Cha, że Naydrad jest ekspertem od technik ratunkowych.
Sommaradvanka odnosiła się do niej uprzejmie, ale bez uniżoności, Naydrad zaś, jak wszyscy Kelgianie była niezmiennie nietaktowna. Była też jednak zadowolona z wykonywanej przez Cha pracy i odpowiadała na wszystkie pytania, nawet te banalne albo niezbyt mądre.
— Nie rozumiem, czemu właściwie ma służyć ta przezroczysta przegroda — powiedziała Cha w trakcie jednej z wizyt. — Porucznik twierdzi, że powstała ze względów psychologicznych i że pacjent poczuje się dzięki temu bezpieczniej. Ale jaką ochronę może mu zapewnić przezroczysta ściana z oknem? Czy FOKT potrzebuje nie tylko położnej, ale i maga?
— Maga? — zdziwiła się Kelgianka. — Ach, musisz być tą stażystką, o której wszyscy mówią. Tą, która uważa O’Marę za czarownika. Prywatnie skłonna jestem się z tobą zgodzić. Khone potrzebuje maga, ale nie sam. Cały jego gatunek czeka na pomoc. On zgłosił się jako ochotnik. Nie wiem, czy uznać to za przypadek wielkiej odwagi z jego strony czy czystej głupoty.
— Nie rozumiem. Mogę prosić o wyjaśnienie?
— Nie. Nie mam czasu na wyjaśnienia, szczególnie gdy chodzi o technika, który chce tylko zaspokoić ciekawość. Albo który ma ochotę sobie pogadać, zamiast pracować. Zresztą ciesz się, że za nic w tym przypadku nie odpowiadasz. To niełatwa sprawa. Niemniej możesz skorzystać z taśmy o FOKT — ach — powiedziała Naydrad, wskazując półkę i odtwarzacz w drugiej części pomieszczenia. — Nagranie trwa nieco ponad dwie godziny. Tylko nie wynoś go ze statku.
Cha Traht zajęła się pracą, chociaż co rusz musiała zwalczać pokusę, aby sięgnąć po taśmę. W pewnej chwili w drzwiach pojawiła się głowa inżyniera, który pracował na mostku.
— Czas na lunch — powiedział. — Idę do stołówki. A ty?
— Nie, ja nie. Mam tu coś do zrobienia.
— To już drugi raz w ostatnich trzech dniach, jak opuszczasz przerwę na lunch — zauważył Ziemianin. — Czyżby Sommaradvanie wyznawali kult pracoholizmu? Nie jesteś głodna? A może nie cierpisz szpitalnego jedzenia?
— Nie, tak i to bardzo, czasami — odparła Cha.
— Mam kilka kanapek. Na pewno nie są trujące i nadają się dla tlenodysznych. Jeśli nie będziesz się im za bardzo przyglądać, prawdopodobnie zdołasz utrzymać je w żołądku. Chcesz?
— Chętnie — powiedziała z wdzięcznością Cha Thrat. Ucieszyła się, że nie narażając żołądka na dalsze przykrości, będzie mogła wykorzystać przerwę na obejrzenie taśmy.
Od ekranu oderwał ją dopiero natarczywy dźwięk syreny alarmowej. Zdała sobie sprawę, że problemy Goglesk wciągnęły ją na znacznie dłużej niż standardowy czas przerwy i że statek raptownie wypełnił się ludźmi.
Ujrzała trzech Ziemian w zielonych mundurach Korpusu kierujących się na mostek. Kilka minut później na pokładzie medycznym pojawił się Danalta pod postacią zielonej kuli oraz kobieta w białym stroju z insygniami patologii. Cha Thrat domyśliła się, że musi to być patolog Murchison. Za nimi nadciągnęli Naydrad i Prilicla, przy czym Kelgianka maszerowała po pokładzie, a Cinrussańczyk po suficie. Siostra podeszła wprost do odtwarzacza i go wyłączyła. Po chwili w pomieszczeniu zjawili się dwaj kolejni ludzie.
Jednym z nich był Timmins, drugi zaś nosił mundur z insygniami majora i wyglądał na kogoś nawykłego do rozkazywania. Według wszelkiego prawdopodobieństwa miała okazję ujrzeć władcę statku, kapitana Fletchera. Jednak to porucznik odezwał się pierwszy.
— Ile jeszcze czasu potrzebujesz na ukończenie pracy?
— Cały dzisiejszy dzień i większość nocy — odparła Cha.
Fletcher pokręcił głową.
— Mogę ściągnąć więcej ludzi, sir — rzekł Timmins. — Trzeba będzie ich wprowadzić w zakres prac, co zabierze trochę czasu, ale jestem pewien, że skończą wtedy w cztery, może trzy godziny.
Władca statku znowu pokręcił głową.
— No to nie mamy wyboru. — Po raz pierwszy spojrzał na Cha. — Porucznik powiedział mi, że może pani samodzielnie ukończyć pracę i przetestować wszystkie zamontowane tu urządzenia. Zgadza się?
— Tak.
— Ma pani coś przeciwko temu, aby zająć się tym podczas trzydniowej podróży na Goglesk?
— Nie — odparła z przekonaniem Cha. Ziemianin popatrzył na Priliclę, który dowodził medyczną obsadą jednostki. Nie musiał go o nic głośno pytać.
— Nie wyczuwam u nikogo sprzeciwu, aby ta istota nam towarzyszyła, przyjacielu Fletcher. Szczególnie że chodzi o wyjątkową sytuację.
— Skoro tak, to za piętnaście minut startujemy — oznajmił major i wyszedł.
Timmins chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, być może ostrzec ją przed czymś, coś doradzić albo tylko wesprzeć dobrym słowem, lecz ostatecznie uniósł jedynie zaciśniętą pięść z wyprostowanym ku górze kciukiem i zaraz wyszedł. Cha Thrat nie znała tego gestu. A potem usłyszała, jak jej przełożony przechodzi po trapie, i mimo że otaczały ją aż cztery istoty, każda innego gatunku, poczuła się nagle bardzo samotna.
— Nie martw się, Cha — zaćwierkał Prilicla. — Jesteś wśród przyjaciół.
— Ale mamy problem — stwierdziła Naydrad. — Żadna z leżanek antyprzeciążeniowych nie będzie pasować do twojej dziwacznej sylwetki. Połóż się może lepiej na noszach, a ja jakoś cię przypaszę.
Читать дальше