— N-nie — zająknęła się. — Nic… nic ważnego. To tylko wiadomość od… od Bretta Carpentera. Tego, z którym Jackson gra w tenisa. O meczu.
— Ale powiedziałaś, że to „nagłe wezwanie”.
— Ja… ja chyba po prostu chciałam porozmawiać trochę z Jacksonem. Czuję się trochę samotna.
Twarz Cazie zmiękła.
— Oczywiście, Tessie. Każę Jacksonowi zadzwonić natychmiast, kiedy skończy się to spotkanie. A sama dziś wieczór przyjdę cię odwiedzić. Obiecuję.
— Dobrze. Dziękuję.
— A teraz odpoczywaj jak grzeczna dziewczynka i zdrowiej. — Rozłączyła się.
— Thomas — zakomenderowała Theresa. — Program selekcyjny do wiadomości z ostatnich dwudziestu czterech godzin. Wszystko na temat Azylu.
Ale wcale nie było potrzeba programu selekcjonującego. Ekran wypełniły bieżące wydania wiadomości, a Theresa obejrzała holograficzny obraz wysadzonego Azylu, wysłuchała zaszokowanego prezentera, zobaczyła symulowaną trajektorię lotu bomby, a nawet wysłuchała gniewnego oświadczenia prezydenta Garrisona na temat nuklearnych terrorystów, którzy jak dotąd się nie ujawnili.
— Powtórzyć — rzuciła Theresa do Thomasa, mimo że głos ledwie wyrwał się ze ściśniętego gardła, a poparzoną skórę szczypały słone łzy. Wiadomość została powtórzona.
A więc wszyscy już nie żyją. Miranda Sharifi zginęła w La Solana razem ze wszystkimi tymi dziwnymi i nie przypominającymi ludzi Superbezsennymi, którzy tak skrajnie odmienili całą ludzkość. Jennifer Sharifi zginęła w Azylu razem ze swymi błyskotliwymi i potężnymi współziomkami, którzy opanowali większość światowych finansów. Jak to zrobili, Theresa nigdy nie będzie w stanie pojąć. Leisha Camden zginęła siedem lat temu na bagnach Georgii. Wszyscy nie żyją. Wszyscy ci ludzie, których genomodyfikowano, tak żeby nigdy nie musieli spać — wszyscy ci, którzy, jak kiedyś powiedział Jackson, mieli być następnym krokiem w ewolucji. Wszyscy nie żyją.
Ale Lizzie Francy i jej dziecko żyją. W więzieniu enklawy Wschodniego Manhattanu. „Proszę powiedzieć doktorowi! I Vicki! Niech przyjdą mnie…”
Theresa nigdy nie zdoła tego zrobić. Jest za słaba, zbyt przestraszona.
„Proszę powiedzieć doktorowi Aranowowi i Vicki Turner, żeby natychmiast przyjechali mnie stąd zabrać, to bardzo ważne!” Mogłoby jej się udać, gdyby stała się Cazie. Theresa przymknęła powieki. Łzy przestały płynąć. Jackson nie miał pojęcia — nikt nie miał pojęcia — jak często w ciągu ostatniego miesiąca Theresa stawała się Cazie. Leżała w łóżku, cała obolała, nawet mimo środków uśmierzających, z wysiłkiem brnęła przez program rehabilitacyjny, zmuszała się, by myśleć o wybuchu w La Solana bez paniki i pojawiającego się po niej ataku — i przez cały czas ćwiczyła bycie Cazie. Ćwiczyła, jak być kimś, kto się nie boi, kto jest w stanie zdecydować, co ma robić i kiedy.
Teraz stanie się Cazie.
Powoli wyrównywała oddech. Ręce przestały drżeć. A co ważniejsze, odczuwała tę różnicę również w głowie. To prawie tak, jakby zmieniała kanał w sieci informacyjnej. Czuła, że coś jest inaczej w jej mózgu. Czy to możliwe? Ale tak właśnie czuła.
Theresa przerzuciła nogi przez krawędź łóżka i sięgnęła po kule. Robopielęgniarka natychmiast zbliżyła się do łóżka.
— Czy nie potrzebuje pani pomocy, pani Aranow? A może wolałaby pani, żebym podała naczynie?
— Nie. Proszę się wyłączyć — odparła Theresa, a ta jej część, która wciąż była Theresa — zawsze była taka jej część, tylko że kiedy za dużo o niej myślała, traciła tę, która nią nie była — usłyszała w jej głosie ton zdecydowania. Ton Cazie. We wciąż jeszcze zachrypniętym głosie Theresy.
Tylko o tym nie myśl.
Z wysiłkiem wyplątała się z nocnej koszuli i włożyła sukienkę, zwisającą luźno na jej wychudzonym ciele. Buty, żakiet. W holu kątem oka ujrzała swoje odbicie w lustrze.
Nie. O Boże, nie… Ta łysa głowa to ona? Zapadnięte oczy, poparzona, pokryta strupami skóra, obciągająca czaszkę… to ona? Znów polały się łzy.
Nie. Cazie by nie płakała. Cazie by wiedziała, że to tylko chwilowe, że cały czas zdrowieje, przecież tak mówi Jackson… Cazie włożyłaby kapelusz. Theresa sięgnęła po jeden z kapeluszy Jacksona i wcisnęła sobie głęboko na uszy.
— Więzienie we Wschodnim Manhattanie, proszę poszukać współrzędnych — nakazała robotaksówce, którą wezwał dla niej budynek, i próbowała się przy tym nastroszyć jak Cazie. Musiała czekać na robotaksówkę niemal piętnaście minut. Ale przez cały ten czas udało jej się dalej być Cazie.
— Tak, pani Aranow — odpowiedziała robotaksówka. Theresa zasłoniła okna, żeby nie widzieć w szybach swojego odbicia.
Robotaksówka wysadziła ją przed budynkiem przy wschodniej ścianie pola enklawy. Kilkoro spieszących chodnikiem ludzi na jej widok przystanęło i zaczęło się gapić. Nie zwróciła na nich uwagi. Z wysoko uniesionym podbródkiem i mocno splecionymi dłońmi powiedziała do siatkówkowego skanera w opuszczonym atrium holu:
— Jestem Theresa Aranow. Przyszłam się zobaczyć z … z więźniem. Z Lizzie Francy. Albo z kimś, kto ma teraz służbę.
— Nie ma pani w rejestrze prawników, pani Aranow — odpowiedział jej budynek. — Nie jest też pani bliską krewną zatrzymanej.
— Nie, ja… Czy mogłabym rozmawiać z człowiekiem?
— Przykro mi, ale właśnie mamy stan podwyższonej gotowości. Cały personel Ochrony Pattersona jest zajęty gdzieś indziej. Czy zechce pani poczekać?
Stan podwyższonej gotowości. No jasne. Atak na Azyl — ludzie muszą się bać, że następna bomba spadnie na Nowy Jork. Gdyby nie zasłoniła okien w taksówce, widziałaby pewnie sznury pojazdów opuszczających enklawę drogą powietrzną. Nic dziwnego, że tak długo musiała czekać na robotaksówkę. Może ci ludzie przed budynkiem byli tylko przestraszeni, a nie zaszokowani jej wyglądem. Ta myśl dodała jej odwagi.
— Nie chcę czekać — oznajmiła. — Chcę zabrać stąd Lizzie Francy. Co mam w tym celu zrobić?
— Czy życzy pani sobie uzyskać dostęp do Akt Publicznych?
— Tak. — Czy życzyła sobie? A czemu nie?
— Oto Akta Publiczne — odezwał się inny system. — Jak mogę pani pomóc?
— Chcę… chcę, żeby Lizzie Francy mogła pójść do domu. Ze mną.
— Francy, Elizabeth, obywatelski numer identyfikacyjny CLM-03-9645-957 — wyrecytował system. — Zatrzymana o szesnastej czterdzieści pięć osiemnastego maja 2121 roku, przy ulicy Dziewięćdziesiątej Szóstej Wschodniej przez robota Ochrony Pattersona, numer seryjny 45296, posiadającego oficjalną licencję na działalność w obrębie kopuły enklawy. Umieszczona w areszcie tymczasowym enklawy, w kwaterze głównej agencji Ochrona Pattersona, przez sierżant Karen Ellen Foster. Podstawa zatrzymania: włamanie i wtargnięcie o podłożu kryminalnym. Bieżący stan prawny: wyłącznie wewnętrzna sprawa enklawy, w NDP nie notowana. Obecny stan zatrzymanej: przebywa w areszcie śledczym, czuwa, nie podała nazwiska adwokata.
Theresa powtórzyła uparcie, bo nie wiedziała, co innego mogłaby zrobić:
— Chcę zabrać ją do domu.
— Zatrzymanej nie aresztowano z ramienia Nowojorskiego Departamentu Policji. Ochrona Pattersona nie ma prawa przedłużać aresztu tymczasowego bez powiadomienia NDP. W przypadku obywatelki Elizabeth Francy, numer identyfikacjijny CLM-03-9645-957, powiadomienie takie nie zostało wypełnione. Jednakże aresztowana nie ma prawa pozostawać w obrębie enklawy Wschodniego Manhattanu, chyba że uzyska poręczenie któregoś z jej stałych mieszkańców.
Читать дальше