Isaac Asimov - Agent Fundacji

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Agent Fundacji» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Agent Fundacji: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Agent Fundacji»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pięćset lat od założenia jej przez Hariego Seldona Pierwsza Fundacja jest największą potęgą w Galaktyce. Narządzonym twardą ręką przez burmistrz Branno monolicie pojawia się jednak rysa. Golan Trevize, członek Rady Wykonawczej na Terminusie, głosi pogląd, że zniszczona rzekomo Druga Fundacja nadal decyduje o losie Pierwszej. Tymczasem mentalista Stor Gendibal, jeden z trantorskich Mówców, podejrzewa istnienie organizacji kontrolującej z ukrycia obie Fundacje. Zarówno Trevize, jak i Gendibal wyruszają w przestrzeń, by dowieść swoich racji. Do ostatecznej rozgrywki, której stawką jest przyszłość Galaktyki, dochodzi w pobliżu rodzinnej planety Muła, tyle że do ścierających się sił dołącza jeszcze jedna…
Otrzymała nagrodę Hugo w 1983.
Nominowana do nagrody Nebula w 1982.

Agent Fundacji — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Agent Fundacji», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

53.

Quintesetz utkwił wzrok w blacie biurka. Ręką gładził machinalnie swe krótkie, kędzierzawe włosy. W końcu podniósł wzrok, spojrzał na Trevizego i zacisnął usta. Wyglądało na to, że postanowił nic nie mówić.

Trevize uniósł brwi i czekał, aż w końcu Quintesetz rzekł zduszonym głosem:

— Istotnie robi się późno… zaczyna smierzchać.

Do tej pory mówił językiem ogólnogalaktycznym, ale teraz zaczął używać dziwnie zniekształconych słów, jak gdyby dialekt sayshellski wziął górę nad jego klasycznym wykształceniem. — Smierzchać, S.Q.?

— Już prawie wieczór.

Trevize kiwnął głową. — Jestem roztargniony. I głodny. Może zjadłby pan z nami kolację, S.Q.? My płacimy. Może moglibyśmy jeszcze porozmawiać… O Gai.

Quintesetz podniósł się ciężko z fotela. Był wyższy od Pelorata i Trevizego, ale jednocześnie starszy i grubszy i mimo wysokiego wzrostu, wcale nie wyglądał na silnego. Wydawał się bardziej znużony niż w chwili, kiedy weszli.

Zamrugał oczami i powiedział:

— Zapominam o zasadach gościnności. Jesteście obcoświatowcami i nie wypada, żebym to ja był panów gościem. Zapraszam do siebie. Mieszkam tu obok, w miasteczku uniwersyteckim i jeśli macie, panowie, chęć kontynuować naszą rozmowę, to możemy porozmawiać u mnie w swobodniejszej atmosferze. Żałuję tylko (wydawał się nieco zażenowany), że nie mogę panów podjąć wystawną kolacją. Oboje z żoną jesteśmy wegetarianami, a więc jeśli gustujecie w mięsie, to z góry przepraszam.

— J.P. i ja — powiedział Trevize — z ochotą zapomnimy, że jesteśmy mięsożerni. Mam nadzieję, że rozmowa z panem będzie dla nas prawdziwą ucztą.

— Jeśli nasze sayshellskie przyprawy przypadły panom do gustu, to zapewniam, nie będziecie żałować, że przyjęliście moje zaproszenie, bez względu na to, czy rozmowa okaże się dla was ciekawa — rzekł Quintesetz. — Oboje z żoną wkładamy wiele inwencji w urozmaicenie naszej kuchni.

— Z góry cieszę się na te egzotyczne dania, którymi nas pan podejmie, S.Q. — powiedział chłodno Trevize, ale Pelorat wydawał się nieco zdenerwowany taką perspektywą.

Quintesetz ruszył do wyjścia. Wyszli za nim z gabinetu i poszli korytarzem, który zdawał się nie mieć końca. Quintesetz od czasu do czasu pozdrawiał mijanych studentów i kolegów, ale nie próbował przedstawić nikomu swoich towarzyszy. Trevize czuł się nieco speszony spojrzeniami, które rzucano na jego pas. Akurat był to jeden z popielatych. Spokojny, stonowany kolor nie był najwidoczniej modny w kręgach akademickich.

W końcu przeszli przez jakieś drzwi i znaleźli się na zewnątrz. Było już rzeczywiście ciemno i nieco chłodno. Szli alejką, po której obu stronach rosła raczę] mizerna trawa. W oddali rysowały się potężne kontury drzew.

Pelorat zatrzymał się nagle. Stał zwrócony tyłem do jarzącego się światłami gmachu, który przed chwilą opuścili i do rzędów latarń, ciągnących się wzdłuż alejek. Głowę zadarł do góry.

— Jakie to piękne! — powiedział. — Jest taki znany wiersz jednego z naszych lepszych poetów, który mówi o „roziskrzonym niebie nad Sayshell”.

Trevize spojrzał na niebo i rzekł cicho:

— Jesteśmy z Terminusa, S.Q., i mój przyjaciel nie widział nigdy innego nieba niż nad naszą planetą. Z Terminusa widać tylko parę gwiazd, a i to słabo, a cała Galaktyka oglądana stamtąd wygląda jak niewyraźna mgiełka. Gdyby przyszło panu żyć na Terminusie, to doceniłby pan widok, jaki stąd macie.

— Zapewniam pana — odparł poważnie Quintesetz — że w pełni doceniamy ten widok. Jest on taki nie tyle dlatego, że żyjemy w niezbyt zagęszczonej części Galaktyki, ile dlatego, że gwiazdy są tu rozmieszczone tak równomiernie. Nie sądzę, żeby znalazł pan inne miejsce w Galaktyce, gdzie gwiazdy pierwszej wielkości znajdowałyby się w tak regularnych odstępach na niebie. A przy tym nie ma ich tak dużo. Oglądałem niebo z powierzchni światów znajdujących się na zewnętrznej krawędzi kulistych skupisk. Widać stamtąd zbyt wiele jasnych gwiazd, przez co niebo nocą nie jest tak czarne jak tutaj i nie wygląda tak wspaniale.

— Całkowicie zgadzam się z panem — powiedział Trevize.

— Ciekaw jestem — rzekł Quintesetz — czy zauważył pan ten prawie regularny pięciobok utworzony z gwiazd o niemal takiej samej jasności. Nazywamy go Pięcioma Siostrami. O tam, dokładnie ponad tym rzędem drzew. Widzi je pan?

— Tak — powiedział Trevize. — Wspaniały widok.

— Uważane są one u nas za symbol szczęścia w miłości i nie ma listu miłosnego, który nie kończyłby się ułożonym z kropek pięciobokiem. Znaczy to, że osoba pisząca list pragnie zbliżenia z tą, do której pisze. Każda z tych pięciu gwiazd symbolizuje inne stadium miłości i poeci prześcigają się, żeby dać jak najbardziej podniecający opis kolejnych stadiów. Kiedy byłem młody, sam próbowałem klecić wiersze na ten temat i nie podejrzewałem nawet, że przyjdzie kiedyś taki czas, że będę mówił zupełnie obojętnie o Pięciu Siostrach. Cóż, przypuszczam, że każdego to czeka… Widzi pan tę ciemniejszą gwiazdę znajdującą się prawie w samym środku pięcioboku?

— Tak.

— Tę natomiast uważa się za symbol niespełnionej miłości. Legenda głosi, że kiedyś była ona tak jasna, jak pozostałe, ale ściemniała z żalu — powiedział Quintesetz i szybko ruszył dalej.

54.

Trevize musiał przyznać, że kolacja była pyszna. Było mnóstwo potraw, przyprawionych i przybranych subtelnie i z prawdziwym talentem.

— Te wszystkie jarzyny, które, nawiasem mówiąc, były wyborne, znane i jadane są w całej Galaktyce, prawda, S.Q.?

— Tak, oczywiście.

— Przypuszczam jednak, że są tu także jakieś endemiczne formy życia.

— Oczywiście. Kiedy przybyli pierwsi osadnicy, planeta Sayshell miała atmosferę tlenową, a więc musiało na niej istnieć życie. I niech mi pan wierzy, że zachowaliśmy wiele organizmów. Mamy całkiem duże parki narodowe, w których przetrwała w stanic niezmienionym zarówno stara flora, jak i fauna Sayshell.

— Więc jesteście w tym względzie lepsi od nas — powiedział ze smutkiem Pelorat. — Kiedy na Terminusie zjawili się pierwsi ludzie, istniało tam dosyć ubogie życie i myślę, że niestety przez długi czas nie podejmowano żadnych zorganizowanych działań, aby uchronić od zagłady organizmy morskie, które przecież produkowały tlen, dzięki czemu Terminus stał się planetą, na której można było żyć. Teraz na Terminusie mamy faunę i florę pochodzenia galaktycznego.

— Sayshell — rzekł Quintesetz z lekką nutą dumy — z dawien dawna chlubi się szacunkiem, jakim darzy wszelkie życie.

Właśnie w tym momencie Trevize zdecydował się skierować rozmowę na interesujący go temat.

— Zdaje mi się, S.Q., że kiedy wychodziliśmy z pana gabinetu, miał pan zamiar ugościć nas kolacją, a potem opowiedzieć nam o Gai.

Żona Quintesetza, pulchna kobieta o ciemnej karnacji skóry, która przyjęła ich bardzo życzliwie, choć prawie nie odzywała się podczas kolacji, spojrzała na nich teraz osłupiałym wzrokiem, a potem wstała i bez słowa wyszła z pokoju.

— Moja żona — powiedział z zakłopotaniem Quintesetz — jest zdecydowaną konserwatystką i obawiam się, że denerwuje się na samą wzmiankę o tym świecie. Proszę jej wybaczyć. Ale dlaczego tak to was interesuje?

— Zdaje mi się, że jest to bardzo istotne dla pracy J.P.

— Ale dlaczego pytacie o to właśnie mnie? Rozmawiamy o Ziemi, o robotach, o założeniu Sayshell… Co to wszystko ma wspólnego z tym, o co teraz, pytacie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Agent Fundacji»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Agent Fundacji» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Agent Fundacji»

Обсуждение, отзывы о книге «Agent Fundacji» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x