— Może nic, ale jest coś dziwnego w tej sprawie. Dlaczego pana żonę denerwuje sama ta nazwa? Dlaczego pan sam się denerwuje? Niektórzy mówią o tym zupełnie spokojnie. Powiedziano nam dzisiaj, że Gaja to właśnie Ziemia i że przeniosła się w nadprzestrzeń z powodu zbrodni i głupoty ludzi.
Przez twarz Quintesetza przemknął grymas bólu. — Kto wam naopowiadał takich głupstw?
— Pewna osoba, którą spotkaliśmy na uniwersytecie.
— To zwykły przesąd.
— A więc nie ma to nic wspólnego z waszym głównym dogmatem i legendami na temat Ucieczki?
— Oczywiście, że nie. To zwykła bajka, która krąży wśród niewykształconych ludzi.
— Jest pan tego pewien? — spytał chłodno Trevize.
Quintesetz poprawił się w fotelu i zapatrzył się w stojący przed nim talerz z resztkami jedzenia. — Chodźmy do salonu — powiedział po chwili. — Moja żona nie sprzątnie ze stołu, jeśli będziemy tu siedzieli i rozmawiali o… tym.
— Jest pan pewien, że to zwykła bajka? — ponowił swe pytanie Trevize, kiedy siedli już w salonie, przy oknie wybrzuszającym się do góry, które pozwalało rozkoszować się cudownym widokiem nieba nad Sayshell. Światła w pokoju przygasły, aby nie przeszkadzać w kontemplacji tego widoku i ciemna twarz Quintesetza roztopiła się w mroku.
— A pan nie jest tego pewien? — odpowiedział pytaniem Quintesetz. — Może uważa pan, że jakiś świat może, ot tak, przejść sobie w nadprzestrzeń? Musi pan zrozumieć, że przeciętny człowiek ma bardzo słabe pojęcie o tym, czym jest nadprzestrzeń.
— Prawda jest taka — rzekł Trevize — że ja sam mam bardzo słabe pojęcie o tym, czym jest nadprzestrzeń, mimo iż podróżowałem przez nią setki razy.
— No więc powiem wam, jak jest naprawdę. Zapewniam was, że Ziemia — gdziekolwiek jest — nie leży w granicach Związku Sayshellskiego, a świat, o którym pan mówi, nie jest Ziemią.
— Ale nawet jeśli nie wie pan, S.Q., gdzie jest Ziemia, to powinien pan wiedzieć, gdzie jest świat, o którym mówię. Znajduje się on na pewno w granicach Związku Sayshellskiego. Tyle wiemy na pewno, prawda, Janov?
Pelorat, który spokojnie przysłuchiwał się rozmowie, drgnął i powiedział:
— Jeśli o to chodzi, Golan, to wiem, gdzie — ona leży.
Trevize odwrócił się i spojrzał na niego.
— Od kiedy?
— Od niedawna, Golan. Dowiedziałem się o tym dzisiejszego wieczoru. W drodze z uczelni do domu pokazał nam pan, S.Q., Pięć Sióstr. Zwrócił pan też naszą uwagę na ciemniejszą gwiazdę w środku pięcioboku. Jestem pewien, że to właśnie jest Gaja.
Quintesetz zawahał się chwilę. Z jego twarzy nie można było nic wyczytać, gdyż była skryta w mroku. Wreszcie odezwał się:
— No cóż, tak właśnie twierdzą nasi astronomowie… w prywatnych rozmowach. To planeta, która krąży wokół tej gwiazdy.
Trevize przyglądał się w zamyśleniu Peloratowi, ale twarz profesora była absolutnie nieruchoma. Po chwili odwrócił się do Quintesetza. — Niech pan nam opowie o tej gwieździe. Zna pan jej współrzędne?
— Ja? Nie — zaprzeczył pospiesznie. — Nie mam tu współrzędnych żadnej gwiazdy. Możecie je dostać na naszym wydziale astronomii, choć myślę, że nie bez kłopotów. Podróże na tę gwiazdę są zakazane.
— Dlaczego? Przecież znajduje się w granicach waszego związku, prawda?
— Spacjograficznie — tak, ale politycznie — nie.
Trevize czekał, aż Quintesetz powie coś jeszcze.
Profesor jednak milczał, więc Trevize podniósł się. — Profesorze Quintesetz — powiedział urzędowym tonem — nie jestem policjantem, dyplomatą, żołnierzem ani bandytą. Nie przyszedłem tu po to, żeby siłą wyciągnąć z pana odpowiednie informacje. Będę jednak, niestety, musiał zwrócić się w tej sprawie do naszego ambasadora. Na pewno zdaje pan sobie sprawę, że nie wypytuję o to z własnej ciekawości. Wymaga tego interes Fundacji i nie chcę, żeby miał z tego powodu wyniknąć międzygwiezdny incydent. Myślę, że nie chciałby tego również Związek Sayshellski.
— A jaki to interes? — spytał niepewnie Quintesetz.
— Tego nie mogę panu powiedzieć. Jeśli natomiast pan nie może mi powiedzieć nic o Gai, to przekażę tę sprawę swojemu rządowi, a w tej sytuacji może to mieć przykre następstwa dla Sayshell. Sayshell zachował swą suwerenność i niezależność od Federacji i nie mam nic przeciw takiemu stanowi rzeczy. Nie mam żadnego powodu, aby życzyć źle pana ojczyźnie i wolałbym nie zwracać się z tą sprawą do ambasadora. Zresztą, szczerze mówiąc, narażę w ten sposób na szwank swoją własną karierę, gdyż otrzymałem ścisłe instrukcje, aby uzyskać potrzebne nam informacje bez wplątywania w to rządu. Proszę mi wobec tego powiedzieć, czy jest jakiś szczególny powód, dla którego nie może pan rozmawiać ze mną o Gai? Czy zostałby pan uwięziony albo ukarany w inny sposób, gdyby pan mi coś na ten temat powiedział? Czy powie mi pan wprost, że nie mam innego wyboru jak tylko zwrócić się do ambasadora?
— Nie, nie — rzekł niezwykle zmieszany Quintesetz. — Nic nie wiem o żadnych rządowych sprawach. My po prostu nie rozmawiamy o tym świecie.
— Przesąd?
— Hmm, tak! Przesąd! Na Niebo nad Sayshell, czy ja jestem lepszy vniż ten głupek, który naplótł wam, że Gaja znajduje się w nadprzestrzeni… albo niż moja żona, która boi się zostać w pokoju, gdzie ktoś wymienił nazwę Gai, i która może nawet uciekła z domu, bojąc się, że trafi ją…
— Piorun?
— Cios z nieba. I ja, nawet ja, wzdragam się wymówić to słowo! Gaja, Gaja! Te sylaby nie ranią! Nic mi się nie stało! A mimo to czuję wewnętrzny opór, gdy mam je wymówić… Ale, proszę, uwierzcie mi, że naprawdę nie znam współrzędnych gwiazdy Gai. Mówię szczerze. Spróbuję pomóc wam je uzyskać, ale musicie wiedzieć, że u nas unikamy tego słowa. Trzymamy ręce i myśli z dala od Gai. Mogę wam powiedzieć to, co wiadomo o tym świecie — co naprawdę wiadomo, a nie co się przypuszcza — ale wątpię, żebyście dowiedzieli się czegoś więcej na którymkolwiek ze światów naszego Związku.
— Wiemy, że Gaja została założona w pradawnych czasach, niektórzy utrzymują nawet, że jest najstarszym światem w tym sektorze Galaktyki, ale nie ma co do tego pewności. Patriotyzm każe nam uważać, że najstarszym światem jest Sayshell, strach — że Gaja. Jedynym rozsądnym wyjaśnieniem, które pozwala pogodzić ze sobą te dwa stanowiska, jest przyjęcie, że Gaja to Ziemia, ponieważ wiadomo, że Sayshell założyli przybysze z Ziemi.
Większość historyków uważa, ale po cichu, że Gaja została założona niezależnie od Sayshell. Sądzą oni, że ani Gaja nie jest kolonią założoną przez żaden świat należący do naszego Związku, ani że żadnej z planet, które należą do Związku, nie zasiedlili osadnicy przybyli z Gai. Nie ma zgody co do chronologii, to znaczy, czy Gaja została założona przed czy po Sayshell.
— To, co pan nam dotąd powiedział — rzekł Trevize — jest bez znaczenia, gdyż każde z alternatywnych wyjaśnień ma zwolenników.
Quintesetz skinął ponuro głową. — Tak by się wydawało. Dosyć późno zdaliśmy sobie sprawę z istnienia Gai. W początkowym okresie naszych dziejów byliśmy zajęci tworzeniem Związku, potem walką z Imperium Galaktycznym, a jeszcze potem próbami znalezienia się w roli jednej z jego prowincji i ograniczenia władzy wicekróla.
Dopiero w czasach, kiedy Imperium poważnie już osłabło, jeden z wicekrólów, który w owym czasie znacznie uniezależnił się od imperatora, zdał sobie sprawę z faktu istnienia Gai i z tego, że zdawała się ona być niezależna od Sayshell i nawet od samego Imperium. Po prostu odizolowała się, ona od reszty Galaktyki i utrzymywała swoje istnienie w tajemnicy, tak że dokładnie nic nie było o niej wiadomo, w każdym razie nie więcej niż dzisiaj. Otóż ten wicekról postanowił ją podbić. Nie znamy szczegółów tego, co się zdarzyło, ale jego wyprawa zakończyła się klęską. Powróciło zaledwie kilka statków. Oczywiście w tamtych czasach statki nie były dobre i nie były dobrze prowadzone.
Читать дальше