Mimo iż ta swoista odmiana ewolucji drogą doboru naturalnego premiowała krwiożerczość i brak skrupułów, umożliwiała ona również niekiedy przetrwanie i wspięcie się na wyższy szczebel osobnikom zdolnym. Stettin, obecny władca Kalgana, był wystarczająco zdolny i samodzielny. Dla pewnych osób nawet zbyt samodzielny.
Zbyt samodzielny dla Pierwszego Ministra, który z taką samą, absolutnie doskonałą bezstronnością służył zarówno poprzedniemu, jak i obecnemu władcy, i który — gdyby tego dożył — służyłby równie wiernie następnemu panu.
Zbyt samodzielny dla lady Callii, która była kimś więcej niż przyjaciółką, lecz mniej niż żoną Stettina.
Tego wieczoru cała trójka znajdowała się w prywatnych apartamentach Stettina. Pierwszy Obywatel, potężny mężczyzna w lśniącym mundurze admirała, który sobie szczególnie upodobał, siedział z chmurną miną na zwykłym, twardym krześle, w pozycji równie sztywnej jak tworzywo, z którego wykonano ów mebel. Pierwszy Minister, Lev Meirus, stał przed nim z doskonale obojętnym wyrazem twarzy, gładząc długimi; nerwowymi palcami głęboką bruzdę ciągnącą się od haczykowatego nosa, przez zapadnięty policzek, niemal aż po koniec ozdobionego siwą bródką oblicza. Lady Callia ułożyła się z gracją na pokrytej gęstym futrem piankowej kanapie. Miała lekko nadąsaną minę, gdyż Stettin nie zwracał na nią uwagi.
— Panie — mówił Meirus, używając jedynego tytułu odpowiedniego dla władcy, który mianował się Pierwszym Obywatelem — nie dostrzegasz tego, że historia charakteryzuje się pewną ciągłością wydarzeń. Twe życie pełne było zaskakujących zakrętów, toteż skłonny jesteś uważać, że historia cywilizacji jest równie podatna na nagłe zmiany. Tak jednak nie jest.
— Muł dowiódł, że jest.
— Owszem, ale kto może się z nim równać? Nie zapominaj, panie, że on nie był zwykłym człowiekiem. I nawet jemu nie wszystko się powiodło.
— Misiu — jęknęła nagle żałośnie lady Callia i natychmiast skurczyła się pod wściekłym spojrzeniem Pierwszego Obywatela.
— Nie przeszkadzaj, Callia — rzekł szorstko Stettin. — Meirus, mam już dość bezczynności. Męczy mnie to. Mój poprzednik poświęcił całe życie na to, żeby uczynić z floty bezbłędnie działający mechanizm. Nie ma sobie równej w całej Galaktyce. I co z tego? Umarł, nie wykorzystawszy ani razu tej maszyny. I teraz ja mam robić to samo? Ja — admirał tej floty? Czy dużo trzeba czasu, żeby ta wspaniała maszyna zardzewiała? Na razie ciągnie krocie ze skarbca i nic nie daje w zamian. Oficerowie rwą się do działania, marzą o panowaniu nad przestrzenią, a załogi śnią o łupach. Cały Kalgan pragnie odrodzenia Imperium i sławy. Nie rozumiesz tego?
To tylko słowa, panie. Rozumiem je. Panowanie nad przestrzenią, łupy, sława — to wszystko jest bardzo przyjemne, kiedy się już to ma, ale osiągnięcie tego jest bardzo ryzykowne i zawsze nieprzyjemne. Sukcesy mogą się kiedyś skończyć. A historia dowodzi, że zaatakowanie ,Fundacji nigdy jeszcze nie było mądrym posunięciem. Nawet dla Muła lepiej by było, gdyby się od tego powstrzymał…
W błękitnych, naiwnych oczach lady Callii pojawiły się łzy. Ostatnio Misio prawie jej nie zauważał, a kiedy wreszcie przyrzekł, że spędzi z nią wieczór, wtargnął tu ten wstrętny, siwy chudzielec, który zawsze zdawał się patrzeć przez nią zamiast na nią. I Misio nie wyrzucił go. Nie śmiała się odezwać, przestraszyło ją nawet łkanie, które mimo wysiłków wyrwało się jej z piersi.
Misio mówił teraz w sposób, którego nie cierpiała — twardym, nieustępliwym głosem.
— Myślisz według starych schematów. Fundacja przewyższa nas obszarem i liczbą ludności, ale jej poszczególne części są ze sobą luźno powiązane i rozpadną się od jednego ciosu. Tylko inercją trzyma je w kupie, a ja jestem wystarczająco silny, żeby poradzić sobie z inercją. Przesłania ci spojrzenie pamięć o odległych czasach, kiedy tylko Fundacja dysponowała energią jądrową. Udało im się uniknąć potężnego uderzenia, na które zdobyło się pod koniec swoich dni rozkładające się Imperium, a potem za jedynych przeciwników mieli już tylko wojowniczych, ale ograniczonych i skłóconych ze sobą królików, którzy atomowym statkom Fundacji mogli przeciwstawić tylko sypiące się wraki.
Ale Muł, mój drogi, zmienił ten stan rzeczy. Wiedzę, której Fundacja zazdrośnie strzegła dla siebie, upowszechnił w całej Galaktyce i skończył się ich monopol ha naukę. Teraz nie jesteśmy od nich gorsi.
— A Druga Fundacja? — spytał chłodno Meirus.
— Druga Fundacja? — powtórzył równie zimno Stettin. — Może znasz ich zamiary, co? Potrzebowali dziesięciu lat, żeby powstrzymać Muła, jeśli — w co niektórzy wątpią — zrobili to istotnie. Nie wiesz o tym, że znakomita większość psychologów i socjologów w Fundacji jest zdania, że Muł zupełnie zniweczył Plan Seldona? Jeśli Plan upadł, to powstała próżnia, którą równie dobrze mogę ja wypełnić.
— Za mało wiemy na ten temat, żeby ryzykować taką grę.
— My może wiemy za mało, ale mamy tu akurat gościa z Fundacji. Nie wiedziałeś p tym? Niejaki Homir Munn, który, z tego co wiem, pisze artykuły o Mule i który jest dokładnie tego zdania, że Plan Seldona upadł.
Pierwszy Minister pokiwał głową.
— Słyszałem o nim, a przynajmniej o tym, co pisze. Czego on tu szuka?
— Prosi o zezwolenie na wstęp do pałacu Muła.
— Ach tak? Najmądrzej byłoby mu odmówić.
Nie jest dobrze postępować wbrew przesądom, w które wierzy cała planeta.
— Zastanowię się nad tym i porozmawiamy jeszcze raz.
Meirus złożył głęboki ukłon i wyszedł. Lady Callia spytała płaczliwym głosem:
— Gniewasz się na mnie, Misiu?
Stettin odwrócił się do niej ze złością.
— Ile razy ci mówiłem, żebyś nie używała tego idiotycznego imienia w obecności innych osób?
— Dawniej lubiłeś, kiedy cię tak nazywałam.
— Ale już nie lubię i żeby się to nigdy więcej nie powtórzyło!
Patrzył na nią posępnie. Dziwił się sam sobie, że jeszcze ją toleruje. Była łagodnym, głupiutkim stworzeniem, miała przyjemne ciało i darzyła go bojaźliwą miłością, która przyjemnie urozmaicała surowe życie żołnierza. Ale ta miłość zaczynała już być uciążliwa. Marzyła o małżeństwie, o tym, że zostanie pierwszą damą w państwie! Zabawne!
Wszystko było w porządku, dopóki był tylko admirałem, ale teraz, jako zdobywca i Pierwszy Admirał, miał większe ambicje. Potrzebował potomków, którzy mogliby zjednoczyć jego przyszłe państwo, potrzebne mu było to, czego nie miał i nie mógł mieć Muł, czego brak spowodował, że nowe imperium nie przetrwało swego założyciela. Jemu, Stettinowi, potrzebna była kobieta pochodząca z któregoś z wielkich historycznych rodów Fundacji, kobieta, z którą mógłby założyć dynastię.
Pomyślał, że właściwie mógłby się pozbyć Callii już teraz. Nie byłoby z tym żadnego kłopotu. Trochę by pojęczała… Odegnał tę myśl. Miała jednak pewne zalety i doceniał je od czasu do czasu.
Callia poweselała. Podniosła się jednym płynnym ruchem i ulegle przytuliła do niego.
— Nie będziesz na mnie krzyczał, prawda?
— Nie — pogładził ją bezwiednie. — Posiedź chwilę cicho, dobrze? Muszę pomyśleć.
— O tym człowieku z Fundacji?
— Tak.
— Misiu… — w jej głosie była prośba.
— Co?
— Misiu, mówiłeś, że ten człowiek jest z jakąś dziewczynką. Pamiętasz? Czy mogłabym się z nią zobaczyć, kiedy przyjdzie? Ja nigdy…
Читать дальше