Ale nie rodzimy się z nim gotowym do użycia. Trwająca milion lat atrofia to nie byle jaka przeszkoda. Musimy kształcić ten zmysł, ćwiczyć, tak jak ćwiczy się mięśnie. Ty się z nim urodziłeś.
Tyle można było wyliczyć. Mogliśmy także obliczyć i przewidzieć konsekwencje dysponowania takim zmysłem wśród ludzi, którzy go nie posiadają. Widzący w królestwie ślepych… Obliczyliśmy, w jakim stopniu może kierować tobą megalomania i myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani. Ale nie byliśmy przygotowani na dwie rzeczy.
Po pierwsze, nie spodziewaliśmy się, że ten zmysł masz wykształcony w tak wielkim stopniu. My możemy nawiązać kontakt emocjonalny tylko z osobą, która znajduje się w polu naszego widzenia, przez co jesteśmy bardziej bezbronni wobec ataku z użyciem siły fizycznej, niż mogłoby ci się to wydawać. Tak ogromną rolę gra w. tym wzrok. Z tobą jest inaczej. Wiadomo z całą pewnością, że sprawowałeś kontrolę nad ludźmi, a co więcej — pozostawałeś w ścisłym kontakcie emocjonalnym z nimi nawet wtedy, kiedy byli poza zasięgiem twojego wzroku i słuchu. Odkryliśmy to zbyt późno.
Po drugie, nie wiedzieliśmy nic o twoich defektach fizycznych, szczególnie o tym, który jest tak istotny dla ciebie, że przybrałeś pseudonim „Muł”. Nie przewidzieliśmy, że jesteś nie tylko mutantem, ale w dodatku bezpłodnym mutantem, skutkiem czego nie uwzględniliśmy dodatkowego czynnika powodującego zniekształcenie psychiki, a mianowicie kompleksu niższości. Dopuszczaliśmy tylko megalomanię, tymczasem okazało się, że mamy do czynienia również z ostrą paranoją na tle psychopatycznym.
Ja sam ponoszę odpowiedzialność za przeoczenie tych czynników, bo byłem przywódcą Drugiej Fundacji, kiedy zająłeś Kałgan. Zrozumieliśmy wszystko, kiedy zniszczyłeś Pierwszą Fundację, ale było już za późno i przez ten błąd zginęły miliony ludzi na Tazendzie.
— A teraz wszystko naprawisz, tak? — Muł wykrzywił cienkie wargi w szyderczym grymasie. Jego umysł pulsował nienawiścią. — Co zrobisz? Przydasz mi ciała? Napełnisz mnie męskim wigorem? Usuń z mojej przeszłości długie lata dzieciństwa spędzone w obcym otoczeniu. Przykro ci? Z powodu moich cierpień? Z powodu mojego nieszczęścia? Absolutnie nie żałuję tego, co zrobiłem. Miałem taką potrzebę. Jeśli Galaktyka nie zatroszczyła się ani trochę o mnie, kiedy tego potrzebowałem, to niech się teraz broni jak potrafi. — Oczywiście, twoje uczucia — rzekł Pierwszy Mówca — zrodziły się z tego, co przeszedłeś w dzieciństwie, i dlatego nie można ich potępiać. Trzeba je po prostu zmienić. Zniszczenie Tazendy było nieuniknione. Mogliśmy tylko wybierać między nią a o wiele poważniejszym zniszczeniem, które dotknęłoby całą Galaktykę i którego skutki trwałyby stulecia. Zrobiliśmy, co mogliśmy przy naszych ograniczonych możliwościach. Przesiedliliśmy z Tazendy tyle osób, ile zdołaliśmy. Tych, którzy zostali, rozmieściliśmy po całej planecie, nie dopuszczając do tworzenia się większych skupisk ludności. Niestety, nasze przeciwdziałania były z konieczności niewystarczające. Wiele milionów musiało zostać i zginąć… Nie żałujesz tego?
— Ani trochę. Tak, jak nie żal mi tych stu tysięcy, które najpóźniej za sześć godzin zginą tu, na Rossemie.
— Na Rossemie? — spytał pośpiesznie Pierwszy Mówca.
Obrócił się w stronę Channisa, który zmusił swe ciało do przyjęcia półsiedzącej pozycji. Natężył swą wolę. Channis czuł toczącą się gdzieś nad nim walkę dwu jaźni. W pewnym momencie więzy krępujące jego umysł opadły i z ust poczęły dobywać się gorączkowe słowa:
— Kompletnie zawiodłem. Wydusił to ze mnie dziesięć minut przed pana przyjściem. Nie mogłem wytrzymać jego nacisku i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. On wie, że to nie Tazenda jest Drugą Fundacją. Wie, że to Rossem.
Znowu poczuł krępujące go więzy. Pierwszy Mówca zmarszczył czoło.
— Rozumiem. Co teraz chcesz zrobić?
— Naprawdę się o to pytasz? Tak trudno jest ci wyciągnąć oczywisty wniosek? Przez cały ten czas, kiedy prawiłeś mi tu kazanie o naturze kontaktu emocjonalnego, przez cały ten czas, kiedy rzucałeś we mnie takimi słowami jak megalomania i paranoja, ja działałem. Skontaktowałem się z moją flotą i wydałem rozkazy. Za sześć godzin, jeśli z jakiegoś powodu nie cofnę rozkazów, zbombardują cały Rossem, z wyjątkiem tej jednej wsi i stumilowego obszaru wokół niej. Wykonają dobrą robotę, a potem tu wylądują.
Masz sześć godzin, a przez sześć godzin nie zdołasz zapanować nad moim umysłem ani ocalić reszty Rossema.
Muł rozłożył ręce i znowu się roześmiał. Wydawało się, że Pierwszy Mówca z trudem próbuje się odnaleźć w tym nowym stanie rzeczy.
— A jaka alternatywa? — spytał wreszcie.
— A dlaczego zawsze musi być jakaś alternatywa? Nic mi nie da żadna alternatywa. Mam się martwić o życie tych tutaj, na Rossemie? Może gdybyście pozwolili wylądować moim statkom i wszyscy — na całym Rossemie — poddali swe uczucia mojej kontroli i władzy, to byłbym skłonny odwołać rozkaz zbombardowania planety. Może opłaciłoby się zyskać władzę nad tyloma ludźmi o tak wysokiej inteligencji. Ale z drugiej strony wymagałoby to ode mnie dużego wysiłku i być może okazałoby się w sumie wcale niewarte zachodu, tak że nie mam specjalnej ochoty na taki układ. No i co na to powiesz? Masz jakąś broń przeciw mojej woli, która jest co najmniej tak silna jak twoja? A może macie jakąś broń przeciwko moim statkom które są potężniejsze niż się wam kiedykolwiek śniło?
— Co mam? — powtórzył wolno Pierwszy Mówca. — Ha, nic — oprócz odrobiny wiedzy, wiedzy, której ty nawet teraz nie posiadasz.
— Mów szybko — zaśmiał się Muł. — I wymyśl coś. Bo choćbyś nie wiem jak się wywijał, z tego się nie wywiniesz.
— Biedny mutancie — rzekł Pierwszy Mówca — nie mam się z czego wywijać. Pomyśl sam — dlaczego wysłaliśmy na Kalgan w charakterze przynęty Baila Channisa?? Baila Channisa, który choć młody i odważny, jest w porównaniu z tobą prawie tak samo słaby jak ten twój śpiący tu oficer, Han Pritcher. Zastanów się, dlaczego nie poleciałem tam ja albo ktoś inny z przywódców Drugiej Fundacji, ktoś, kto mógłby się z tobą. mierzyć?
— Pewnie dlatego — odpowiedział nadzwyczaj pewny siebie Muł — że nie byliście tak głupi, żeby to zrobić, bo żaden z was nie może się ze mną równać.
— Prawdziwy powód jest bardziej logiczny. Wiedziałeś, że Channis jest z Drugiej Fundacji. , Nie potrafił tego ukryć przed tobą. Wiedziałeś też, że jesteś od niego silniejszy, więc nie bałeś się podjąć z nim gry i poleciałeś za nim, po to, żeby go później przechytrzyć. Gdybym to ja zjawił się na Kalganie, kazałbyś mnie od razu zabić, bo ja byłbym dla ciebie naprawdę niebezpieczny, a gdybym ukrył, kim jestem, żeby uniknąć śmierci, nigdy by nie udało mi się nakłonić ciebie do udania się ze mną w przestrzeń. Mógł cię wywabić z Kalgana tylko ktoś słabszy od ciebie. A gdybyś pozostał na Kalganie, chroniony swą armią, sprzętem bojowym i własną siłą psychiczną, to Druga Fundacja nie mogłaby ci wyrządzić najmniejszej szkody, nawet gdyby wytężyła wszystkie siły.
— Siła psychiczna jest nadal ze mną, nędzny krętaczu, a armia i sprzęt bojowy są niedaleko stąd — rzekł Muł.
— Istotnie, ale nie jesteśmy na Kalganie. Jesteśmy w Królestwie Tazendy, którą logicznie i przekonywająco… bardzo logicznie… przedstawiono ci jako Drugą Fundację. Trzeba było to tak przedstawić; Pierwszy Obywatelu, bo jesteś mądrym człowiekiem i tylko logiczne rozumowanie trafia ci do przekonania.
Читать дальше