Trevize spojrzał na niego z przerażeniem.
— Chcesz powiedzieć, że masz zamiar włączyć mózg ludzki do swojego? Czyżby mózg ludzki tak już stracił swój jednostkowy charakter, że możesz skonstruować dwumózgową Gaję?
— Tak, proszę pana. Nie zapewni mi to nieśmiertelności, ale może da jeszcze tyle życia, bym mógł ustanowić Galaxię.
— I po to mnie tu sprowadziłeś? Chcesz, żeby moja niezależność od trzech praw i zdolność trafnego wydawania sądów stały się twymi, i to za cenę utraty mojej indywidualności? … Nic z tego!
— Powiedział pan chwilę temu, że utworzenie Galaxii jest niezbędne dla dobra ludzkości…
— Nawet jeśli tak jest, to utworzenie Galaxii nie szybko nastąpi, a ja przez całe swoje życie pozostanę niezależną jednostką. Z drugiej strony, gdyby Galaxia została utworzona szybko, to utrata indywidualności stałaby się zjawiskiem na skalę galaktyczną i moja osobista utrata byłaby tylko drobną cząstką niewyobrażalnie dużej całości. Jednakże nigdy nie zgodzę się poświęcić swojej niezależności, jeśli reszta ludzi zachowa swoją.
— A więc jest tak, jak myślałem — powiedział Daneel. — Pana mózg nie połączyłby się dobrze z moim, a poza tym może się bardziej przydać, jeśli zachowa niezależność sądu.
— A zatem zmieniłeś zdanie? Powiedziałeś, że sprowadziłeś mnie tutaj w celu połączenia mózgów. — Tak, i udało mi się to tylko dzięki maksymalnej mobilizacji moich bardzo już wątłych sił. Mimo to, kiedy powiedziałem, że sprowadziłem was tutaj, miałem na myśli nie tylko pana, lecz was wszystkich.
Pelorat wyprostował się sztywno na swoim krześle.
— Tak? — spytał. — Wobec tego powiedz mi, Daneel, czy połączony z twoim mózg ludzki miałby dostęp do wszystkich twoich wspomnień, z całych dwudziestu tysięcy lat, poczynając od czasów legendarnych?
— Oczywiście, proszę pana. Pelorat zaczerpnął głęboko tchu.
— Badanie ich starczyłoby na całe życie, a za to chętnie oddam swoją niezależność. Wyświadcz mi tę łaskę i pozwól, żebym połączył swój mózg z twoim.
— A Bliss? Co z nią? — spytał Trevize.
Pelorat zawahał się chwilę.
— Bliss to zrozumie — powiedział. — W końcu, po pewnym czasie, będzie jej lepiej beze mnie.
Daneel pokręcił głową.
— Pana propozycja, profesorze Pelorat, jest dla mnie zaszczytem, ale nie mogę jej przyjąć. Pana mózg jest już stary i, nawet po połączeniu z moim, nie przetrzymałby dłużej niż dwadzieścia, trzydzieści lat. Potrzebuję czegoś innego… Proszę spojrzeć! Wskazał ręką i powiedział: — Zawołałem ją z powrotem.
Bliss powracała w radosnym nastroju, podskakując lekko.
Pelorat poderwał się gwałtownie na nogi.
— Bliss! — krzyknął. — O nie!
— Proszę się nie niepokoić, profesorze — powiedział Daneel. — Nie mogę użyć do tego celu Bliss. Połączyłoby mnie to z Gają, a jak już wcześniej wyjaśniłem, muszę być niezależny od Gai.
— Ale kto w takim razie… — zaczął Pelorat.
Trevize, spoglądając na szczupłą postać biegnącą za Bliss powiedział:
— On cały czas chciał Fallom, Janov.
Bliss wróciła wyraźnie szczęśliwa.
— Nie mogłyśmy wyjść poza granice tej posiadłości — powiedziała — ale to wszystko bardzo przypomina mi Solarię. Fallom jest oczywiście przekonana, że to Solaria. Spytałam ją, czy nie uważa, że Daneel wygląda inaczej niż Jemby — w końcu Jemby zbudowany był z metalu — na co odpowiedziała mi: „Niezupełnie”. Nie wiem, co chciała przez to powiedzieć.
Spojrzała na Fallom, która w pewnej odległości od nich grała Daneelowi coś na flecie. Daneel z poważną miną kiwał głową do taktu. Docierał do nich cichy, ale wyraźny dźwięk miłej melodii.
— Wiedzieliście, że zabrała ze sobą flet, kiedy wychodziliśmy ze statku? — spytała Bliss. — Zdaje mi się, że nie szybko uda nam się oderwać ją od Daneela.
Odpowiedziało jej głuche milczenie, więc Bliss spojrzała na obu mężczyzn z niepokojem.
— Co się stało?
Trevize wskazał ręką na Pelorata. „Niech on to wyjaśni” zdawał się mówić ten gest.
Pelorat odchrząknął i powiedział:
— Prawdę mówiąc, Bliss, myślę, że Fallom zostanie z Daneelem już na stałe.
— Tak? — Bliss zmarszczyła się i zrobiła ruch, jakby chciała podejść do Daneela, ale Pelorat złapał ją za ramię. Powiedział:
— Bliss, kochana, nic nie poradzisz. On jest potężniejszy nawet od Gai, a poza tym, jeśli Galaxia ma się stać faktem, Fallom musi z nim zostać. Zaraz ci to wyjaśnię… Golan, proszę cię, popraw mnie, jeśli się w czymś pomylę.
Bliss słuchała wyjaśnienia w milczeniu, ale jej twarz wyrażała prawie rozpacz.
— Sama widzisz, jak to wygląda — powiedział Trevize, starając się przemówić jej do rozsądku. To dziecko jest Przestrzeńcem, a Daneel został zaprojektowany i skonstruowany przez Przestrzeńców. Fallom została wychowana przez robota i żyjąc w posiadłości równie pustej jak ta, nie znała nikogo oprócz robotów. Ma zdolność przetwarzania energii, której będzie potrzebował Daneel i będzie żyła trzysta, czterysta lat, co może wystarczy dla stworzenia Galaxii.
Bliss miała czerwone policzki i wilgotne oczy. Powiedziała:
— Podejrzewam, że ten robot celowo wytyczył nam taką trasę na Ziemię, abyśmy znaleźli się na Solarii i zabrali stamtąd dla niego jakieś dziecko.
Trevize wzruszył ramionami.
— Może po prostu skorzystał z nadarzającej się okazji. Nie sądzę, aby w tej chwili był na tyle silny, by z takiej odległości kierować nami jak kukiełkami.
— Nie. To było celowe. Postarał się, żebym się tak silnie przywiązała do tego dziecka, by je zabrać ze sobą zamiast zostawić na pewną śmierć na Solarii, żebym broniła je nawet przed tobą, kiedy okazywałeś niechęć i niezadowolenie z faktu, że ona jest z nami.
— Może postępowałaś po prostu zgodnie ze wskazaniami gajańskiej etyki, a Daneel wzmocnił tylko trochę twoje postanowienie. Daj spokój, Bliss, nic tu nie zyskasz. Załóżmy, że mogłabyś zabrać Fallom ze sobą. Czy gdzie indziej byłaby tak szczęśliwa jak tu’1 Gdzie byś ją zabrała? Na Solarię, gdzie natychmiast, bez żadnych skrupułów zabito by ją; na jakiś gęsto zaludniony świat, gdzie czułaby się źle i w końcu umarła; na Gaię, gdzie usychałaby z tęsknoty za Jembym; w nie kończącą się podróż przez Galaktykę, gdzie każdy świat, koło którego byśmy przelatywali, wydawałby się jej Solarią? I czy znalazłabyś kogoś na jej miejsce, kto trzymałby Daneela przy życiu, dopóki nie zostanie utworzona Galaxia?
Bliss milczała ze smutkiem.
Pelorat wyciągnął do niej nieśmiało rękę.
— Bliss — powiedział — zaproponowałem Daneelowi, że połączę swój mózg z jego mózgiem, ale nie zgodził się, mówiąc, że jestem za stary. Wolałbym, żeby się zgodził, gdybyś mogła dzięki temu odzyskać Fallom.
Bliss ujęła jego dłoń i pocałowała ją.
— Dziękuję ci, Pel, ale byłaby to zbyt wysoka cena, nawet za Fallom. — Zaczerpnęła głęboko powietrza i spróbowała się uśmiechnąć. — Może kiedy wrócimy na Gaję, znajdzie się w globalnym organizmie miejsce na moje dziecko… Umieszczę „Fallom” w sylabach jego imienia.
Daneel, jak gdyby uświadomiwszy sobie, że sprawa została załatwiona, ruszył w ich kierunku, z Fallom podskakującą u jego boku. Fallom po paru krokach puściła się biegiem i znalazła się przy nich pierwsza. Powiedziała do Bliss:
— Dziękuję ci, Bliss, że przywiozłaś mnie z powrotem do Jemby’ego i że opiekowałaś się mną na statku. Zawsze będę cię pamiętać. — Potem rzuciła się jej w objęcia.
Читать дальше