Hiram Patterson.
Trzy dni intensywnej pracy w Wormworks zajęło Davidowi połączenie oprogramowania śledzącego FBI z działającym tunelem podprzestrzennym.
Potem poszedł do apartamentu Bobby’ego. Szukał długo, aż w końcu znalazł przyczepiony do poduszki pojedynczy włos z głowy brata. W innym laboratorium Hirama przeprowadził sekwencjonowanie DNA.
Pierwszym obrazem, wyraźnym i czystym na ekranie, był sam włos, leżący spokojnie na poduszce. David zaczął go śledzić wstecz w czasie. Opracował sposób efektywnego i szybkiego cofania punktu widzenia w przeszłość — w rzeczywistości tworzył się wtedy ciąg nowych tuneli wzdłuż linii istnienia molekuł DNA z włosa.
Przyspieszył; dni i noce rozmyły się w szarości. Włos i poduszka nie zmieniały się pośrodku ekranu.
Potem nastąpił jakiś ruch.
Cofnął, wyostrzył obraz i pozwolił, by przesuwał się w normalnym tempie.
Działo się to trzy lata temu. Zobaczył Bobby’ego, Kate i Mary. Rozmawiali gorączkowo. Mary była na wpół ukryta pod intkamem. Uświadomił sobie, że przygotowywali się do zniknięcia. Już teraz, w tym punkcie, cała trójka opuściła świat, w którym żyli David i Heather.
Test dobiegł końca. Program działał. Teraz mógł śledzić DNA do przodu, coraz bliżej teraźniejszości, aż zlokalizuje Bobby’ego i pozostałych… Ale może lepiej zostawić to agentowi Mavensowi?
Miał już wyłączyć WormCam, kiedy pod wpływem nagłego kaprysu ustawił obraz tak, że w centrum ekranu znalazła się twarz Bobby’ego, jakby zawisła przed nim niewidzialna kamera — tuż przed oczami, w których odbijało się jego młode życie.
A potem David zaczął się cofać.
Utrzymał szybkie tempo przez kluczowe momenty niedawnego życia Bobby’ego: w sądzie z Kate, w Wormworks z Davidem, kłótnia z ojcem, płacz w ramionach Kate, zdobywanie wirtualnej cytadeli Billyboba Meeksa.
Potem David zwiększył jeszcze szybkość przewijania, wciąż utrzymując twarz brata w centrum ekranu. Widział, jak Bobby je, śmieje się, śpi, bawi, kocha. Migoczące światło nocy i dni zlało się w tle w jednolitą szarość, nieistotne obramowanie twarzy. Różne miny zmieniały się tak szybko, że rysy uległy wygładzeniu — oblicze Bobby’ego wydawało się spokojne, jak pogrążone we śnie, z półprzymkniętymi oczami. Blask lata przychodził i odpływał jak fala. Od czasu do czasu, z nagłością, która Davida zaskakiwała, zmieniała się fryzura Bobby’ego: z krótkich włosów do długich, z jasnych do naturalnie ciemnych, a nawet do wojskowego jeża.
W miarę upływu lat twarz Bobby’ego traciła zmarszczki, które pojawiły się z wiekiem wokół oczu i warg; nabrała młodzieńczej gładkości. Z początku niedostrzegalnie, a potem coraz szybciej ta młodniejąca twarz stawała się bardziej delikatna, mniejsza, jakby uproszczona. Trochę migoczące, wpółotwarte oczy były bardziej okrągłe i niewinne, a kształty za nim — cienie dorosłych i widoki obcych, nierozpoznawalnych miejsc — o wiele większe.
David zatrzymał obraz kilka dni po narodzinach Bobby’ego. Patrzyła na niego okrągła twarz bez wyrazu, a błękitne oczy były wielkie i puste jak okna.
Lecz z tyłu David nie zobaczył szpitalnej sali, której się spodziewał. Bobby leżał pod ostrymi jarzeniówkami, wśród lśniących ścian, skomplikowanego sprzętu, kosztownej aparatury i techników w zielonych fartuchach.
Wyglądało to na laboratorium.
Niepewnie przesunął obraz do przodu.
Ktoś trzymał małego Bobby’ego w powietrzu: dłonie w rękawicach podtrzymywały dziecko pod pachami. Z wyćwiczoną płynnością David przesunął punkt widzenia. Spodziewał się, że zobaczy młodą Heather albo nawet Hirama.
Nic z tego. Uśmiechnięta twarz, wyrastająca przed nim jak księżyc, należała do człowieka w średnim wieku, siwiejącego, pomarszczonego, smagłego, wyraźnie Japończyka z pochodzenia.
Tę twarz David znał dobrze. I nagle zrozumiał okoliczności narodzin Bobby’ego, a także wiele innych spraw.
Przez długi czas przyglądał się obrazowi i myślał, co powinien zrobić.
Mae wiedziała, może lepiej niż ktokolwiek z żyjących, że nie trzeba nikogo zranić fizycznie, żeby go skrzywdzić.
Sama nie była bezpośrednio zamieszana w straszliwą zbrodnię, która zniszczyła jej rodzinę. Nie było jej wtedy w mieście, nie widziała nawet plamki krwi. Lecz teraz pozostali nie żyli i to ona musiała nieść w sobie ten ból — całkiem sama, przez resztę życia.
Więc aby uderzyć Hirama tak, żeby cierpiał jak ona, musiała zranić tego, kogo Hiram kochał najbardziej. Nie musiała długo szukać, by odkryć, kto to taki: Bobby Patterson, złoty chłopak, jego syn.
Oczywiście trzeba to zrobić w taki sposób, żeby Hiram wiedział, że ostatecznie to on jest odpowiedzialny — tak jak Mae. W ten sposób ból będzie największy.
Powoli, w mrocznej pustce umysłu kreśliła swe plany.
Była ostrożna. Nie miała zamiaru podążyć za mężem i córką do celi, gdzie czeka igła. Wiedziała, że gdy tylko zostanie popełnione przestępstwo, władze wykorzystają WormCam, by przeskanować jej życie. Będą szukać motywu i dowodów, że planowała zbrodnię.
Nie wolno jej o tym zapominać. To tak, jakby była na scenie: każde jej działanie było obserwowane, rejestrowane i analizowane przez fachowych obserwatorów z przyszłości, ukrytych tuż za kręgiem światła i notujących wszystko, co robi.
Nie mogła ukryć swoich działań. Musiała się postarać, żeby to wyglądało jak zbrodnia w afekcie.
Musiała nawet udawać, że nie pamięta o przyszłych obserwacjach. Gdyby uznali, że gra swoją rolę, nikogo by nie przekonała. Dlatego nadal wykonywała te same osobiste, intymne czynności: puszczała bąki, dłubała w nosie, masturbowała się, próbowała nie zdradzać świadomości obserwacji, w każdym razie nie bardziej niż ktokolwiek inny w tej epoce szklanych ścian.
Musiała też zbierać informacje. Ale to można było ukryć dość łatwo. W końcu Hiram i Bobby byli najsłynniejszymi ludźmi na planecie. Mogła udawać nie obsesyjną podglądaczkę, lecz samotną wdowę, szukającą pociechy w programach o życiu sławnych ludzi.
Po jakimś czasie uznała, że znalazła sposób, by do nich sięgnąć.
Oznaczało to nowy zawód. Ale w tym również nie było nic dziwnego. Panował wiek paranoi i czujności, a osobista ochrona stała się powszechną i kwitnącą dziedziną usług, interesującą karierą dla wielu osób. Zaczęła trenować, by wzmocnić ciało i wyćwiczyć umysł. Brała różne zlecenia, pilnowała ludzi i ich własności — początkowo bez związku z Hiramem i jego imperium.
Niczego nie zapisywała i nie mówiła głośno. Kiedy z wolna zmieniała trajektorię swego życia, starała się dopilnować, by każdy niewielki krok wydawał się naturalny, powodowany wewnętrzną logiką. Jakby przypadkiem dryfowała w stronę Hirama i Bobby’ego.
Przez cały czas obserwowała Bobby’ego, raz za razem, przez całą jego złotą młodość, jego lata wejścia w wiek męski. Był monstrum Hirama, ale był też pięknym stworzeniem.
W końcu nabrała przekonania, że go zna.
Zamierzała go zniszczyć. Ale kiedy spędzała z nim długie godziny, wbrew jej woli wkradał się do jej serca i wypełniał ziejącą tam pustkę.
Bobby i Kate, szukający Mary, ostrożnie przesuwali się wzdłuż Oxford Street.
Trzy lata temu, wkrótce po wprowadzeniu obojga do komórki Uchodźców, Mary zniknęła z ich życia. Nie było w tym nic niezwykłego. Luźna, rozrzucona po całym świecie siatka Uchodźców dzieliła się na autonomiczne komórki jak dawne grupy terrorystyczne.
Читать дальше