Robert Silverberg - Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zauważcie, jak łatwo obronili się Bizantyńczycy — mówiłem. — Aleksy stracił cierpliwość i wysłał do walki swych najlepszych żołnie rży. Rycerze, nie umiejący jeszcze walczyć wspólnie, uciekli. W Wielką Niedzielę Godfryd i Baldwin ustąpili wreszcie i złożyli przysięgę. Teraz wszystko jest już dobrze. Cesarz wyda na cześć krzyżowców ucztę, a potem szybko przetransportuje ich przez Bosfor. Wie, że za kilka dni pojawi się druga armia — armia Boemunda i Tankreda.

Na dźwięk tych imion Marge Hefferin wydała z siebie chrapliwe westchnienie, które doprawdy powinno mnie ostrzec, że dzieje się coś niedobrego.

Skoczyliśmy do dziesiątego kwietnia, by obserwować drugą falę krzyżowców. Pod murami miasta znów obozowało wielotysięczne wojsko. Rycerze przechadzali się dumnie w zbrojach i płaszczach, a kiedy zaczynali się nudzić, żartobliwie płatali się mieczami i rozwalali sobie łby maczugami.

— Który z nich to Boemund? — spytała Marge Hefferin.

Rozejrzałem się.

— Tam jest — powiedziałem, wskazując palcem.

— Oooooch!

Rzeczywiście, Boemund robił wrażenie. Miał dobre dwa metry wzrostu; jak na swoje czasy był prawdziwym gigantem. Szerokie ramiona. Potężna pierś. Krótko przycięte włosy, przedziwnie biała cera, niedbały krok. Ponury, twardy, niebezpieczny facet.

Boemund był też sprytniejszy od wszystkich krzyżowców razem wziętych. Zamiast kłócić się z Aleksym, natychmiast złożył przysięgę. Przysięgi były dla niego tylko słowami, a po co żreć się o słowa, kiedy można mieczem wyrąbać sobie w Azji księstwo? Niemal natychmiast dostał więc pozwolenie wejścia do Konstantynopola. Zabrałem moich podopiecznych pod bramę, żeby mogli bliżej mu się przyjrzeć. I to był błąd.

Krzyżowcy wkroczyli do miasta dumnie. Szli po sześciu w rzędzie, pieszo.

Pojawił się Boemund. Marge Hefferin wyrwała się z grupy. Rozerwała tunikę, pokazując światu wielkie białe cycki. Sądzę, że uznała je za coś w rodzaju reklamy swej osoby. Ruszyła biegiem w kierunku ukochanego rycerza, wrzeszcząc piskliwie:

— Boemundzie, Boemundzie, kocham cię! Kocham cię, zawsze cię kochałam! Weź mnie! Uczyń mnie swą niewolnicą, kochany mój!

Boemund gapił się na nią z niedowierzaniem. Sądzę, że po prostu niepomiernie zdumiał go widok wielkiej, gołej, wrzeszczącej baby, biegnącej w jego kierunku. Marge nie miała jednak szansy podejść do niego bliżej niż na pięć metrów. Jeden z idących przed nim rycerzy zdecydował, że to z pewnością próba zamachu, wbił sztylet wprost pomiędzy wielkie cyce turystki, powstrzymując jej szaleńczą szarżę. Marge zatoczyła się w tył, skrzywiła. Spomiędzy jej rozwartych warg ciekła krew. Padała już, kiedy inny rycerz zamachnął się mieczem i praktycznie przeciął ją na pół. Na chodnik wylały się dymiące wnętrzności.

Zamieszanie trwało może piętnaście sekund. Nie zdążyłem nawet drgnąć. Stałem jak wmurowany w ziemię myśląc tylko o jednym — że tak oto kończy się prawdopodobnie moja kurierska kariera. Utrata turysty to najgorsza rzecz, jaka może spotkać któregoś z nas, z wyjątkiem tylko przestępstwa czasowego.

Musiałem działać szybko.

— Nie wolno wam choćby krokiem ruszyć się z tego miejsca. To rozkaz! — warknąłem.

Miałem prawo oczekiwać ich całkowitego posłuszeństwa. Moi podopieczni stali w ciasnej grupce, rozhisteryzowani. Tulili się do siebie, szlochali, rzygali i drżeli jak galareta. Szok przytrzyma ich na miejscu przez kilka minut — miałem więcej czasu, niż potrzebowałem.

Ustawiłem timer na dwie minuty pod prąd. Skoczyłem i oto stałem za samym sobą. Zauważyłem przede wszystkim wielkie odstające uszy, ale nimi się nie zajmowałem. Patrzyłem, jak w perspektywie ulicy pojawia się Boemund. Turystów miałem po obu swych stronach; Marge, wspięta na palce, by lepiej widzieć swego idola, już rozrywała tunikę.

Przesunąłem się i stanąłem wprost za jej plecami.

Gdy tylko zrobiła krok przed siebie, wyciągnąłem ręce, lewą złapałem ją za tyłek, prawą za cycek.

— Zostań, gdzie jesteś, albo pożałujesz — szepnąłem.

Wyrywała mi się, wiła jak szalona. Wbiłem palce głęboko w jej tłusty zad i nie popuściłem. Obróciła się, zobaczyła, że to ja zaatakowałem ją tak bezceremonialnie i — sparaliżowana zdumieniem wpatrzyła się w stojącego obok drugiego mnie. Ochota do walki odeszła jej jak ręką odjął. Wyszeptałem jeszcze jedno ostrzeżenie, minęło kilka sekund, Boemund minął nas i już było po wszystkim.

Puściłem ją, nastawiłem timer na sześćdziesiąt sekund i skoczyłem z prądem.

Swych turystów opuściłem na mniej niż minutę. Prawdę mówiąc, spodziewałem się, że zastanę ich dławiących się i rzygających na rozpłatanego trupa Marge Hefferin, ale montaż czasu udał mi się bezbłędnie. Na ulicy nie było żadnego trupa. Maszerujący żołnierze nie deptali po flakach. Marge stała z grupą, potrząsając głową jak ktoś obudzony ze snu. Machinalnie masowała sobie tyłek. Tunikę miała rozchyloną; widziałem odciski mych palców na miękkiej kuli jej prawej piersi.

Czy ktoś z nich podejrzewał, co się w ogóle stało? Nie, nie. Nie pozostał im nawet okruch pamięci po tym, co zaszło. Moi turyści nie doświadczyli paradoksu przemieszczenia, ponieważ nie wykonali skoku w skoku wraz ze mną, więc tylko ja znałem fakty, które im wywietrzały z głowy, tylko ja z całą jasnością zdawałem sobie sprawę z zajścia pewnego krwawego zdarzenia, które stało się teraz nie zdarzeniem.

— Z prądem! — wrzasnąłem. Skoczyliśmy w rok 1098.

Ulica była pusta, cicha. Krzyżowcy już dawno wynieśli się z miasta i teraz pracowicie oblegali Antiochię. Był zmierzch upalnego letniego dnia, naszego nieoczekiwanego przybycia nie widział nikt.

Marge była jedyną poza mną osobą, która zdawała sobie sprawę, że zdarzyło się coś dziwnego. Pozostali turyści nie mieli o niczym pojęcia, ona jednak wiedziała, że za jej plecami zmaterializował się drugi Jud Elliott i przeszkodził jej w wybiegnięciu na ulicę.

— Coś ty, do cholery, zamierzała zrobić? — spytałem ją. — Miałaś właśnie wyskoczyć na ulicę i rzucić się w ramiona Boemunda, prawda?

— Nic na to nie poradzę. To był nagły odruch. Zawsze kochałam Boemunda, wiesz? Był moim bohaterem, moim bogiem… przeczytałam wszystko, co ktokolwiek o nim napisał… i kiedy pojawił się tuż przede mną…

— Pozwól, że opowiem ci, jak to wyglądało naprawdę — zdałem jej bardzo dokładną relację, jak została zabita, a także jak zmontowałem przeszłość i jak zepchnąłem fakt jej śmierci do linii równoległej. — Chcę, żebyś wiedziała — dodałem jeszcze — że ożywiłem cię tylko po to, by nie stracić pracy. Kiepsko wygląda w aktach kuriera fakt, że nie potrafi upilnować swych ludzi. Gdyby nie to, zostałabyś tam, na ulicy, wypatroszona ze szczętem. Czy nie powtarzałem z milion razy, że nie wolno nam ujawniać się pod żadnym pozorem!?

Potem kazałem jej zapomnieć o tym, że wie, iż zmieniłem przebieg zdarzeń, by ocalić jej życie.

— Następnym razem, jeśli nie posłuchasz mojego polecenia — zakończyłem — to… — miałem zamiar powiedzieć, że wsadzę jej głowę w tyłek i zrobię z niej wstęgę Moebiusa, ale w ostatniej chwili uświadomiłem sobie, że kurier nie powinien odzywać się do klientów w ten sposób niezależnie od stopnia prowokacji — … to unieważnię ci wycieczkę i natychmiast cofnę cię do naszej teraźniejszości, rozumiesz?

— Nigdy już nie zrobię niczego podobnego — wyszeptała Marge. — Przysięgam. Wiesz, teraz mam wrażenie, że prawie to widzę. Czuję wchodzący w ciało sztylet…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Maski czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x