Robert Silverberg - Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Witaj, panie — powiedział. — Metaxas wysłał mnie po ciebie, panie.

— Ale przecież… nie mógł… — wykrztusiłem i czym prędzej się zamknąłem. Najwyraźniej mógł i nawet się mnie spodziewał. W jakiś sposób udało mi się spowodować paradoks nieciągłości.

Pojechaliśmy na zachód. Woźnica głową wskazał mi ciągnące się kilometrami winnice po lewej i ciągnące się kilometrami sady figowe po prawej.

— Wszystko to należy do Metaxasa — powiedział dumnie. — Byłeś tu kiedyś, panie?

— Nie, nigdy — przyznałem.

— Mój pan jest wielkim panem. Jest przyjacielem ubogich i sojusznikiem bogaczy. Wszyscy go szanują. W zeszłym miesiącu naszym gościem był sam cesarz Aleksy.

Poczułem się trochę nieswojo. Metaxas wykroił sobie egzystencję — to nasze dziś — dziesięć wieków pod prądem i to było już wystarczająco złe, co więc Patrol Czasowy miałby do powiedzenia o tym, że fraternizuje się z cesarzem? Niewątpliwie udziela mu rad, niewątpliwie, dzięki swej wiedzy, zmienia przyszłe zdarzenia; odciska swój ślad w matrycy przeszłości przez sam fakt bycia jego sojusznikiem. Bezczelniejszego faceta święta ziemia nie nosiła!

Figi i winogrona ustąpiły miejsca łanom zbóż.

— Te pola także należą do Metaxasa — oznajmił woźnica.

A ja wyobrażałem sobie, że Metaxas mieszka w niewielkiej, wygodnej willi na jakimś hektarze czy dwóch, ma ogród od frontu i może ogródek warzywny z tylu domu. Zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, że jest właścicielem ziemskim na taką skalę!

Minęliśmy pola, na których pasły się stada bydła. Minęliśmy młyn poruszany przez woły. Minęliśmy staw, niewątpliwie pełen ryb, i wreszcie dotarliśmy do wysadzanej cyprysami dróżki odchodzącej od bocznej drogi. Wjechaliśmy w nią, przed nami pojawiła się wspaniała willa, a przy wejściu do niej stał kto? Oczywiście sam Metaxas, Metaxas we własnej osobie, ubrany w strój odpowiedni dla doradcy cesarzy.

— Jud! — krzyknął. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. — Mój przyjacielu! Mój bracie! Jud, opowiedzieli mi o prowadzonej przez ciebie wycieczce. Wspaniała robota! Czy turyści skończyli ci już dziękować?

— Skąd wiesz?

— Od Kolettisa i Pappasa. Są tu. Wchodź, wchodź! Wina dla mojego przyjaciela! Przynieście mu ubranie! Wchodź, Jud! No, wchodź!

35.

Willa zbudowana była w stylu klasycznym, miała atrium i perystyl oraz wielki wewnętrzny dziedziniec, kolumnowe krużganki, mozaiki na podłogach, freski na ścianach, wielki pokój przyjęć w absydzie, staw na dziedzińcu, bibliotekę wypełnioną zwojami, jadalnię, w której przy wielkim okrągłym intarsjowanym stole zasiąść mogło do wieczerzy ze czterdziestu gości, lapidarium i wykładaną marmurem łazienkę. Niewolnicy Metaxasa zapędzili mnie do tej właśnie łazienki; sam Metaxas zdążył tylko krzyknąć, że zobaczymy się później.

Potraktowano mnie po królewsku.

Trzy ciemnowłose niewolnice — dowiedziałem się później, że pochodziły z Persji — przygotowały mnie do kąpieli. Nagie — z wyjątkiem kawałka materiału osłaniającego łono — rozebrały mnie do golasa, już bez żadnych kawałków, po czym chichocząc aż podskakiwały im piersi, do połysku natarły mnie olejkami i mydłem. Łaźnia parowa, gorąca kąpiel, zimna kąpiel — moja skóra dostała wszystko, o czym marzyła, i więcej. Kiedy skończyłem, bardzo delikatnie mnie wytarły. Dostałem tunikę piękniejszą od wszystkiego, co kiedykolwiek miałem na sobie. Kiedy mnie w nią ubrały, znikły w jakimś podziemnym przejściu, pozostawiając po sobie obraz zgrabnych nagich tyłeczków. Lokaj w średnim wieku odprowadził mnie do atrium, w którym już czekał Metaxas obstawiony dzbanami wina.

— Podoba ci się? — spytał.

— Mam wrażenie, że śnię.

— Bo i śnisz. Śnisz mój sen. Widziałeś gospodarstwo? Zboże, oliwki, bydło, figi… mam wszystko! Dzierżawcy pracują na mnie. Co roku z zysków dokupuję nowy kawałek ziemi.

— Nieprawdopodobne. A jeszcze bardziej nieprawdopodobne, że ci na to pozwolono.

— Jestem nietykalny — stwierdził skromnie Metaxas. — Zarobiłem sobie na tę nietykalność. Patrol Czasowy wie, że nie sposób mnie ukarać.

— Zdają sobie sprawę z tego, że tu jesteś?

— Sądzę, że tak. Ale trzymają się ode mnie z daleka. Dbam, by nie spowodować znaczących zmian w historii. Nie jestem złoczyńcą, po prostu lubię żyć wygodnie.

— Lecz przecież zmieniasz historię. W prawdziwym 1105 roku ziemię tę musiał posiadać ktoś inny.

— To jest prawdziwy 1105 rok.

— Mam na myśli ten prawdziwy, sprzed odkrycia efektu Benchleya. Wszedłeś do rejestrów ziemskich i… na Boga, przecież ten woźnica nazywał cię Metaxas! Czy używasz tu tego nazwiska?

— Owszem. Temistokles Metaxas. Czemu nie? To dobre greckie nazwisko.

— Tak, ale… słuchaj, przecież musi się ono pojawić w dokumentach, rejestrach podatkowych, wszędzie. Z pewnością zmieniłeś zawartość bizantyńskich archiwów, a sporo z nich przetrwało do naszych czasów. Znalazłeś się tam, gdzie cię przedtem nie było. Co…

— Nie ma żadnego niebezpieczeństwa — uspokoił mnie Metaxas. — Jak długo nie odbiorę tu nikomu życia lub nie stworzę życia, jak długo nie zmienię ustalonego już ciągu wydarzeń, wszystko gra. Wiesz, żeby dokonać prawdziwej zmiany, trzeba się mocno napracować, trzeba dokonać czegoś wielkiego, na przykład zabić władcę. Przez sam fakt, że tu jestem, wprowadzam drobne zmiany, których efekt zanika w ciągu kolejnych stuleci nie powodując żadnych zmian z prądem. Rozumiesz?

Wzruszyłem ramionami.

— Jedno mi tylko wytłumacz. Jakim cudem wiedziałeś, że przybywam?

— To proste — wyjaśnił ze śmiechem. — Skoczyłem dwa dni z prądem i zobaczyłem, że już jesteś. Sprawdziłem, kiedy się pojawiłeś, i wysłałem po ciebie Mikołaja. Oszczędziłem ci długiego spaceru, nie?

Jasne! Po prostu nie myślałem czterowymiarowo. Metaxas musiał oczywiście z przyzwyczajenia sprawdzać najbliższą przyszłość. W tej epoce doprawdy trudno było przewidzieć wszystkie zdarzenia.

— Chodź, dołączymy do towarzystwa.

Towarzystwo wylegiwało się na kanapach obok znajdującego się na dziedzińcu stawu. Niewolnice w przezroczystych szatach wkładały gościom w usta kawałki pieczonego mięsa. Dostrzegłem dwóch kurierów, Kolettisa i Pappasa, obu cieszących się przerwą między grupami. Pappas ze swymi obwisłymi wąsami wyglądał smutno nawet podszczypując twardy tyłeczek perskiej piękności, lecz Kolettis, tłusty i hałaśliwy, był w świetnej formie — śpiewał, śmiał się, cieszył życiem. Trzeci mężczyzna, którego nie znałem, stał przyglądając się pływającym w stawku rybkom. Choć odziany w pasujące do epoki szaty, miał twarz, po której od razu rozpoznałem człowieka współczesnego. Nie myliłem się.

— To dyplomowany uczony Paul Speer — wyjaśnił mi po angielsku Metaxas. — Złożył mi wizytę. Doktorze Speer, to Jud Elliott, kurier.

Przywitaliśmy się formalnie, dotykając swych dłoni. Speer miał jakieś pięćdziesiąt lat, był tak chudy, że aż wyglądał na wycieńczonego, a także blady i niewysoki. Twarz miał kościstą, oczy rozbiegane.

— Bardzo mi miło — powiedział.

— A to Eudoksja — dokończył prezentacji Metaxas.

Eudoksję, oczywiście, dostrzegłem natychmiast, gdy tylko wszedłem na dziedziniec. Była to szczupła dziewczyna o kasztanowatych włosach i jasnej cerze, kontrastującej z ciemnymi oczami. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Nosiła biżuterię nie pozostawiającą najmniejszych wątpliwości co do tego, że nie jest niewolnicą, ubrana była jednak prowokująco nawet jak na bizantyńskie zwyczaje, w strój składający się w zasadzie wyłącznie z dwóch kawałków delikatnego, przezroczystego materiału. Od czasu do czasu dotykał on ciała ujawniając małe twarde piersi, chłopięce pośladki, płytki pępek, a nawet zarys włosów łonowych. Wolę kobiety ciemne, o bujnych kształtach, lecz mimo to Eudoksja zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Wydawała się napięta niczym zwinięta sprężyna, pełna z trudem utrzymywanej na wodzy, gwałtownej energii. Przyglądała mi się przez chwilę, śmiało, wręcz bezczelnie, po czym wyraziła mi swe uznanie opierając dłonie na pośladkach i wyginając się w tył. Ruch ten spowodował, że jej nagość uwidoczniła się znacznie bardziej szczegółowo. Uśmiechnęła się. Jej oczy zabłysły kusząco.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Maski czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x