Robert Silverberg - Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Barbarzyńcy, sukinsyny! — krzyknął. — Łotry! Zwierzęta!

Skok do 1398 roku. Obejrzeliśmy Anadolu Hisari, znajdującą się po azjatyckiej stronie Bosforu fortecę sułtana Bajazyta. Letnie słońce świeciło nam w oczy, nie widzieliśmy jej zbyt dobrze, więc skoczyliśmy o kilka miesięcy, do jesieni, żeby lepiej ją obejrzeć. Ostrożnie przekazywaliśmy sobie małą lornetkę. Nagle przed nami pojawili się dwaj starzy mnisi, zobaczyli lornetkę, nim zdołałem ją ukryć, i bardzo się nią zainteresowali.

— To urządzenie pomaga lepiej widzieć — wyjaśniłem, po czym błyskawicznie się stamtąd wynieśliśmy.

Lato 1422 roku. Z zainteresowaniem obserwowaliśmy atak, jaki przypuściły na miejskie mury armie sułtana Murada II. Turków było mniej więcej dwadzieścia tysięcy. Spalili pola i wioski wokół Konstantynopola, wyrżnęli ich mieszkańców, zniszczyli winnice, wyrywali drzewa oliwne, a teraz próbowali nawet wedrzeć się do miasta. Pod mury podsunęli machiny oblężnicze, walili w bramy taranami, mieli do dyspozycji gigantyczne katapulty, całą ciężką artylerię swej epoki. Zaprowadziłem moich ludzi niemal na pierwszą linię; miałem nadzieję, że dobrze się bawią. Standardową pozwalającą na to techniką było przebieranie turystów za pielgrzymów. Pielgrzymom wolno było udać się wszędzie, nawet na linię frontu. Rozdałem krzyże i ikony, pouczyłem wszystkich, jak wyglądać nabożnie, i poprowadziłem ich, śpiewających i recytujących modlitwy. Oczywiście w tak krótkim czasie nie sposób było nauczyć ich autentycznych bizantyńskich hymnów, więc kazałem im śpiewać cokolwiek, pod warunkiem że brzmi to wystarczająco poważnie, religijnie. Budowlaniec z Ohio z żoną, córką i zięciem zawodzili „Gwiaździsty Sztandar”, powtarzając raz za razem pierwszą zwrotkę, psychiatra i jego przyjaciółka śpiewali arie Verdiego i Pucciniego. Obrońcy przerywali walkę, by nas pozdrowić. Odmachiwaliśmy im, czyniąc w powietrzu znak krzyża.

— A co będzie, jeśli nas zabiją? — zainteresował się zięć.

— Nie mają szans. W każdym razie nikt nie zginie permanentnie. Jeśli kogoś trafi jakaś zabłąkana strzała, wezwę po prostu Patrol Czasowy. Wyciągnie nas stąd pięć minut wcześniej.

Obrzucił mnie nic nie rozumiejącym spojrzeniem.

— … Celeste Aida, forma dmina…

— … soproudly we hailed…

Bizantyńczycy walczyli jak szaleni i jakoś udawało się im utrzymać Turków za murami. Polewali ich wrzącym olejem, podpalali ogniem greckim, obcinali każdą wychylającą się nad blanki głowę, wytrzymywali szaleńczy ogień artylerii. Mimo ich bohaterstwa nie było w zasadzie wątpliwości, że miasto musi paść przed wieczorem.

Cienie robiły się coraz dłuższe.

— Patrzcie — powiedziałem i niemal w tej samej chwili w kilkunastu miejscach pod murami zapłonął ogień. Turcy palili własne maszyny oblężnicze. Wycofywali się!

— Dlaczego? — pytali jeden przez drugiego moi podopieczni. Jeszcze godzina i zdobyliby miasto.

— Bizantyńscy historycy pisali później, że stał się cud — wyjaśniłem. — Na murach objawiła się Najświętsza Maria Panna w fioletowym płaszczu, otoczona nieziemskim światłem. Przerażeni Turcy odstąpili od oblężenia.

— Gdzie? — zdenerwował się zięć. — Nie widziałem żadnego cudu. Nie widziałem żadnej panny.

— Może powinniśmy cofnąć się o pół godziny i sprawdzić zaproponowała niepewnie jego żona.

Zlitowałem się nad nimi i wyjaśniłem, że żadna święta dziewica nie pojawiła się na murach. Po prostu posłaniec przyniósł sułtanowi Muradowi informację o powstaniu w Azji Mniejszej; obawiając się, że po zdobyciu miasta mógłby zostać w nim odcięty i oblężony, sułtan wstrzymał działania wojenne i udał się na wschód, na wojnę z buntownikami. Moi budowlańcy sprawiali wrażenie głęboko rozczarowanych — mam wrażenie, że szczerze pragnęli zobaczyć Dziewicę Maryję.

— Widzieliśmy ją podczas wycieczki w zeszłym roku — pocieszył się zięć.

— To co innego. Tamta była prawdziwa, a nie żaden cud — zaprotestowała jego żona.

Nastawiłem timery i skoczyliśmy z prądem.

Piąty kwietnia 1453 roku. Świt. Wschodu słońca oczekiwaliśmy na miejskich wałach.

— Miasto zostało odcięte od świata — wyjaśniłem. — Na europejskim brzegu Bosforu sułtan Mehmed Zwycięzca wybudował fortecę Rumeli Hisari. Turcy rozpoczynają natarcie. Chodźcie. Patrzcie, słuchajcie.

Wstało słońce. Wyjrzeliśmy zza krawędzi murów. Rozległ się ogłuszający ryk.

— Po przeciwnej stronie Złotego Rogu znajduje się obóz turecki — wyjaśniłem. — Turków jest dwieście tysięcy, a na wodach Bosforu mają czterysta dziewięćdziesiąt trzy statki. Bizancjum broni osiem tysięcy żołnierzy dysponujących piętnastoma statkami. Chrześcijańska Europa nie udzieliła chrześcijańskiemu cesarstwu żadnej pomocy, jeśli nie liczyć siedmiuset genueńskich najemników i żeglarzy, którymi dowodzi Giovanni Giustiniani. — Przerwałem czekając, by ktoś zorientował się w znaczeniu nazwiska ostatniego obrońcy cesarstwa bizantyńskiego. Giustiniani… Justynian… Nikt się nie zorientował. — Miasto rzucone zostało wilkom na pożarcie — kontynuowałem. — Słyszycie wrzaski atakujących?

Złoty Róg zagradzał słynny łańcuch, zakotwiczony po obu brzegach — wielkie ociosane kłody spięte żelaznymi hakami, mające chronić port przed wrogą flotą. W 1204 roku nie spełnił swego zadania. Potem został wzmocniony.

Skoczyliśmy pod prąd do dziewiątego kwietnia, by obserwować podchodzących pod mury Turków. Skoczyliśmy do dwunastego kwietnia, by zobaczyć, jak włącza się do akcji wielkie tureckie działo, Armata Królewska. Skonstruował ją chrześcijanin renegat, zwany Urbanem Węgrem. Ciągnęło ją sto par wołów, lufa miała blisko metr średnicy, pociskami były osiemsetkilogramowe kawały granitu. Dostrzegliśmy język ognia, dym, po czym w powietrze, powoli jak we śnie, wzięcia! stromo gigantyczny kawał skały, zatoczył łuk i spadł na mur. Kurz okrył wszystko, od huku długo jeszcze dzwoniło nam w uszach.

— Armata Królewska strzela tylko siedem razy dziennie — wyjaśniłem. — Ładowanie jej zabiera sporo czasu. A teraz…

Skoczyliśmy o tydzień z prądem. Turcy zgromadzili się wokół działa, gotowego do akcji. Odpalili je, rozległ się huk, błysnął przerażający płomień i armata wybuchła; odłamki lufy rzeźbiły szerokie korytarze w tłumie żołnierzy. Ziemię zasłały martwe ciała. Obrońcy na murach krzyczeli radośnie.

— Wśród zabitych jest też Urban Węgier — powiedziałem. Turcy wkrótce wybudują jednak nowe działo.

Tego wieczora nastąpił szturm. Śpiewając „America the Beautiful” i arie z „Oleiła” obserwowaliśmy, jak bohatersko odpierają go genueńczycy Giustinianiego. Nad naszymi głowami świszczały strzały, niektórzy Bizantyńczycy strzelali z topornych, niecelnych karabinów.

Ostatnią obronę Konstantynopola pokazałem turystom tak wspaniale, że do łez wzruszyła mnie własna błyskotliwość. Widzieli bitwy morskie, widzieli walkę wręcz na murach, widzieli modły odprawiane w Hagia Sophii. Pokazałem im, jak Turcy pod osłoną mroku po drewnianych balach przetoczyli statki z Bosforu na Złoty Róg, omijając przeszkodę ze słynnego łańcucha, pokazałem im przerażenie Bizantyńczyków, gdy rankiem dwudziestego trzeciego kwietnia stwierdzili, że w ich porcie stoją siedemdziesiąt dwa nieprzyjacielskie okręty, pokazałem im, jak atak odparty został przez genueńczyków.

Przeskakiwaliśmy kolejne dni oblężenia. Widzieliśmy, jak obrońcy, choć zza wewnętrznych fortyfikacji, walczą dzielnie, jak rośnie ich duch i jak duch upada w napastnikach. Dwudziestego ósmego maja poszliśmy nocą do Hagia Sophii, by wziąć udział w ostatnim odbywającym się w tym kościele chrześcijańskim nabożeństwie. Oprócz nas byli tam cesarz Konstantyn XI wraz ze swym dworem, żebracy i złodzieje, kupcy, alfonsi, rzymscy katolicy z Genui i Wenecji, żołnierze i marynarze, książęta i prałaci, a także mnóstwo przebranych za pielgrzymów gości z przyszłości; moim zdaniem tych ostatnich było więcej niż mieszkańców miasta. Słuchaliśmy bicia dzwonów, słuchaliśmy żałosnego Kyrie, padliśmy na kolana, ludzie — nawet niektórzy turyści — płakali nad losem Bizancjum, a potem nabożeństwo skończyło się, świece pogasły i nie widać już było lśniących mozaik i fresków.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Maski czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x