Robert Silverberg - Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Najpierw usłyszeliśmy kroki.

— Cesarz idzie nawą — wyjaśniłem.

Kroki ucichły nagle. Usłyszeliśmy głos Justyniana — pierwsze słowa, które wypowiedział wewnątrz tego arcydzieła architektury wszystkich epok. Donośne i niewątpliwie gniewne słowa.

— Tylko popatrz, głupcze! — wrzasnął cesarz. — Znajdź mi bękarta, który zostawił rusztowanie, o tam, pod kopułą. Przed mszą chcę widzieć jego jaja w alabastrowej wazie, na moim stole! I kichnął w cesarskim gniewie.

— Pojawienie się podróży w czasie — wyjaśniłem mej szóstce turystów — spowodowało konieczność rewizji autentyczności co celniejszych anegdot, które przetrwały wieki. W świetle dostępnych nam faktów nikt ich nigdy nie wypowiedział.

32.

Tej nocy, gdy moi turyści smacznie sobie spali, opuściłem ich, by przeprowadzić nieco prywatnych badań historycznych.

Przepisy oczywiście tego zabraniają. Kurier ma nie odstępować swych podopiecznych; przecież zawsze może pojawić się jakieś nieoczekiwane niebezpieczeństwo. Klienci nie wiedzą nawet, jak operuje się timerami, więc wyłącznie kurier może uratować ich z poważnych kłopotów.

Mimo to skoczyłem sześćset lat z prądem korzystając z tego, że moi zmęczeni podopieczni wreszcie się pospali. Skoczyłem do epoki mego świetnego przodka Nicefora Dukasa. Co było oczywiście dowodem sporej bezczelności, jeśli weźmiemy pod uwagę, że prowadziłem właśnie pierwsze solo.

W rzeczywistości nie ryzykowałem jednak aż tak wiele.

Metaxas wyjaśnił mi, jak bezpiecznie przeprowadzać tego rodzaju skoki na bok. Należy ustawić timer bardzo dokładnie, tak by nieobecność w czasie odwiedzanym przez turystów trwała minutę lub mniej. Skakałem z dwudziestego siódmego grudnia 537, z godziny dwudziestej trzeciej czterdzieści pięć. Mogłem popłynąć z prądem lub pod prąd, spędzić tam godziny, dni, tygodnie lub miesiące, zrobić, co miałem do zrobienia, i we właściwym czasie wrócić do dwudziestego siódmego grudnia 537, jedenasta czterdzieści sześć. Z punktu widzenia śpiących podopiecznych nie byłoby mnie zaledwie minutę. Wysoce niewłaściwe byłoby wrócić za szesnaście dwunasta, czyli minutę przed wyruszeniem, w jednym pokoju znalazłoby się bowiem mnie dwóch, co spowodowałoby powstanie paradoksu duplikacji, będącego szczególnym przypadkiem paradoksu kumulacji i spowodowałoby w najlepszym razie napomnienie Patrolu Czasowego. Nie, konieczne było zachowanie maksymalnej możliwej precyzji.

Innym problemem jest wyznaczenie dokładnego punktu, z którego się skacze. Gospoda, w której mieszkaliśmy w 537 roku, niemal na pewno nie istniała w roku 1175, do którego się udawałem. Skoki na ślepo nie są wskazane — można zmaterializować się w miejscu, najostrożniej mówiąc, niewygodnym, na przykład w lochach zbudowanego później więzienia. Jedynym prawdziwie bezpiecznym sposobem jest wyjść na ulicę i skakać najpierw stamtąd, a potem tam. Wymaga to jednak nieobecności dłuższej niż sześćdziesiąt sekund, jeśli wziąć pod uwagę czas konieczny do zejścia na parter, znalezienia cichego, spokojnego, odpowiedniego do wykonania skoku miejsca i tak dalej. A jeśli przypadkiem pojawi się właśnie facet z Patrolu, dokonujący rutynowego przeglądu, rozpozna cię i spyta, gdzie, do cholery, są klienci… no cóż, wtedy zaczynają się kłopoty.

Mimo to skoczyłem z prądem i wyszedłem cało z tej przygody.

Nigdy przedtem nie byłem w 1175 roku. Prawdopodobnie to ostatni naprawdę dobry rok w historii Bizancjum. Wręcz czuło się atmosferę nadciągających kłopotów. Nawet chmury sprawiały wrażenie złowrogich. Powietrze przepełniał zapach zbliżającego się nieszczęścia.

Subiektywne, nic niewarte obserwacje. Śmieci. Zdolność swobodnego pływania w strumieniu czasu wykrzywia perspektywę i zamazuje barwy zdarzeń. Ja wiedziałem, co czeka tych ludzi, oni tego nie wiedzieli. Bizancjum roku 1175 było pogodne, optymistyczne; reszta to tylko dzieło mej nadwrażliwej wyobraźni.

Cesarstwem rządził Manuel I Komnen, dobry władca u zmierzchu długiego i wspaniałego życia. Niemniej miał doczekać nieszczęścia. Cesarze z dynastii Komnenów przez cały XII wiek starali się odbić Azję Mniejszą z rąk Turków, którzy zdobyli ją stulecie wcześniej. Wiedziałem, że za rok z prądem Manuel utraci ją całą w jeden dzień, w bitwie pod Myriocefalon. Po tej klęsce Bizancjum nie miało się już podnieść. Manuel jednak tego nie wiedział. Nikt tu tego nie wiedział… oprócz mnie.

Poszedłem w stronę Złotego Rogu. Północna część miasta była teraz najważniejsza, jego ciężar przeniósł się z regionu Hagia Sophia-Hipodrom-Augusteum do dzielnicy Blachernai, znajdującej się w szpicy między murami. Pod koniec XI wieku Aleksy I przeniósł tu swój dwór z rozpadającego się Wielkiego Pałacu. Jego wnuk, Manuel, rządził stąd w chwale i tu, nad brzegiem Złotego Rogu, arystokratyczne rody pobudowały sobie pałace. Jeden z najwspanialszych należał do Nicefora Dukasa, mojego prapra… i tak dalej dziadka.

Niemal do południa chodziłem dookoła pałacu, napawając się jego wspaniałością. Około południa zobaczyłem samego Nicefora, wyjeżdżającego rydwanem na przejażdżkę — majestatyczną postać o utrefionej czarnej brodzie w strojnych biało-złotych szatach. Na jego piersi wisiał łańcuch z krzyżem, złoconym, wysadzanym szlachetnymi kamieniami, palce skrzyły się od pierścieni. Jego wyjazd obserwował tłum. Nicefor z wdziękiem rozrzucał wśród ciżby monety. Udało mi się złapać jedną z nich, niewiele wartego bezana Aleksego I, praktycznie nie złotego, lecz cynowego. Komnenowie drastycznie zmniejszyli wartość waluty, ale mimo wszystko Dukasom musiało się dobrze powodzić, skoro byli skłonni rzucać nawet małe kawałki złota tłumowi przypadkowych widzów.

Do dziś mam tę wytartą monetę. Jest dla mnie spadkiem, otrzymanym poprzez pokolenia.

Rydwan Nicefora odjechał w kierunku pałacu. Stojący obok mnie obrzydliwy staruch westchnął, przeżegnał się kilkakrotnie.

— Niech Bóg błogosławi błogosławionego Nicefora — powiedział cicho. — To taki wspaniały człowiek.

Starzec nie miał nosa i lewej ręki. Łagodni Bizantyńczycy tej schyłkowej epoki utratą członków karali wiele pomniejszych przestępstw. Uczynili krok w stronę humanitaryzmu — Kodeks Justyniana karał za nie śmiercią. Lepiej stracić oko, język lub nos niż życie.

— Dwadzieścia lat spędziłem w służbie Nicefora Dukasa — zawodził dalej starzec. — 1 były to najpiękniejsze lata mego życia.

— Dlaczego odszedłeś? — spytałem.

Podstawił mi kikut pod oczy.

— Złapali mnie na kradzieży książek. Byłem skrybą. Tak bardzo pragnąłem zachować dla siebie niektóre z przepisywanych ksiąg! Nicefor ma ich tak wiele, nie zauważyłby straty kilku. Niestety złapali mnie, straciłem dłoń, a wraz z dłonią pracę. Było to dziesięć lat temu.

— A nos?

— Sześć lat temu zima była wyjątkowo ciężka. Ukradłem baryłkę ryb. Jestem kiepskim złodziejem, zawsze mnie łapią.

— To z czego żyjesz?

Uśmiechnął się w odpowiedzi.

— Z żebractwa. Wspomóżcie, panie, nomizmą nieszczęśliwego starca.

Zajrzałem do sakiewki. Pech zrządził, że miałem tylko wczesne srebrne monety z V i VI wieku, dawno już wycofane z obiegu. Gdyby starzec zapragnął wydać którąś z nich, z pewnością aresztowano by go pod zarzutem obrabowania jakiegoś bogatego kolekcjonera i pewnie straciłby drugą dłoń. Wcisnąłem mu więc do jedynej ręki pięknego złotego bezana z początku XI wieku. Spojrzał na niego zdumiony.

— Szlachetny panie, jestem twój! — krzyknął. — Jestem cały twój!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Maski czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x