Ursula Le Guin - Świat Rocannona

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Świat Rocannona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świat Rocannona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świat Rocannona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rocanon, kosmiczny etnograf prowadzący badania na zacofanej planecie, staje w obronie tubylców, których zaatakował galaktyczny wróg. Naukowa misja przekształca się w awanturniczą wyprawę, podczas której bohater odkrywa w sobie tajemniczy dar, znany jedynie Najstarszym.

Świat Rocannona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świat Rocannona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Myślę, że to właśnie jest twoje królestwo-powiedział mu poprzedniego wieczora, kiedy omawiali trasę na następny dzień; a Mogien, rozglądając się po rozległym, mroźnym pejzażu szczytów i przepaści, skał, śniegu i szarego nieba, odparł z książęcą pewnością siebie:

— Tak, to jest moje królestwo.

Wołał teraz, a Rocannon usiłował zachęcić swego wiatrogona do lotu, wypatrując spomiędzy oszronionych rzęs jakiejś przerwy w bezkresnym chaosie. Dostrzegł ją, wyrwę, dziurę w dachu planety; skaliste zbocze urywało się nagle, a w dole rozciągała się biała pustka — przełęcz. Po drugiej stronie omiatane wichrem szczyty ginęły w gęstniejących kłębach śniegu. Rocannon znajdował się dostatecznie blisko, żeby widzieć beztroską twarz Mogiena i słyszeć jego krzyk, wibrujący, przenikliwy, wojenny okrzyk zwycięstwa. Trzymał się z tyłu za Mogienem lecąc pośród białych chmur nad białą doliną. Wokół nich tańczyły płatki śniegu; tutaj, w swoim królestwie, w miejscu swoich narodzin, śnieg nie spadał na ziemię, tylko wirował bez końca w migotliwym tańcu. Przeciążony, na wpół zagłodzony wiatrogon dyszał jękliwie za każdym uderzeniem wielkich, pasiastych skrzydeł. Mogien zwolnił, żeby nie zgubili go w tej zamieci, ale wciąż parł do przodu, a oni lecieli za nim.

Za mglistą, wirującą zasłoną śniegu zajaśniał słaby poblask, odległe, złotawe lśnienie. Ogromne pola czystego, nieskazitelnego śniegu połyskiwały bladym złotem. Naraz wiatrogony wleciały w obszar czystego powietrza. Ziemia umknęła im spod nóg. Daleko w dole, wyraźnie widoczne mimo odległości, leżały doliny, jeziora, połyskliwy jęzor lodowca, zielone połacie lasu. Wierzchowiec Rocannona zachwiał się i runął jak kamień w dół z uniesionymi skrzydłami. Yahan krzyknął z przerażenia, a Rocannon zamknął oczy i mocno chwycił się siodła.

Skrzydła uderzyły i załopotały, uderzyły ponownie; upadek przerodził się w długi, szybujący ześlizg, coraz wolniejszy, aż wreszcie ruch ustał. Wiatrogon drżąc przycupnął w skalistej dolinie. Nie opodal ogromny wierzchowiec Mogiena próbował położyć się na ziemi. Mogien ze śmiechem zeskoczył z jego grzbietu i zawołał:

— Już po wszystkim, udało się! — Podszedł do nich, jego ciemna, wyrazista twarz jaśniała triumfem. — Teraz moje królestwo rozciąga się po obu stronach gór, Rokananie!… Tutaj możemy rozbić obóz na noc. Jutro wiatrogony będą mogły zapolować tam w dole, wśród drzew, a my zaczniemy schodzić na piechotę. Chodź, Yahanie.

Yahan, skurczony na siodle, nie mógł się poruszyć. Mogien wziął go na ręce i pomógł mu położyć się w osłoniętym miejscu pod sterczącym głazem. Osłona była potrzebna, gdyż wiał zimny, przenikliwy wiatr, a popołudniowe słońce dawało równie mało ciepła co Wielka Gwiazda, błyszcząca jak okruch kryształu na południowym zachodzie. Podczas gdy Rocannon zdejmował uprząż z wiatrogonów, angyarski książę zajmował się jego służącym, próbując go rozgrzać. Nie było z czego zrobić ogniska — wciąż jeszcze znajdowali się wysoko ponad granicą lasów.

Rocannon zdjął swój kombinezon i mimo słabych, trwożliwych protestów Yahana ubrał weń chłopca, a sam zawinął się w futra. Ludzie i wiatrogony, stłoczeni razem dla ciepła, podzielili między siebie resztki wody i chleba Fiia. Noc zbliżała się od podnóży gór. Na niebie pojawiły się gwiazdy, uwolnione przez ciemność, a dwa największe księżyce świeciły niemal w zasięgu ręki.

Późną nocą Rocannon ocknął się z płytkiego snu. W świetle gwiazd świat był cichy i nieruchomy. Yahan ściskał jego ramię i szeptał coś gorączkowo, potrząsał nim i szeptał. Rocannon spojrzał tam, gdzie pokazywał Yahan, i na najbliższym głazie zobaczył jakiś cień, wyłom pośród gwiazd.

Był wielki i dziwnie niewyraźny, podobnie jak tamten cień, który widzieli na równinie daleko stąd. Na lewo od niego świecił słabo malejący księżyc Heliki. Kiedy mu się przyglądali, przez ciemny kształt zaczęły stopniowo prześwitywać gwiazdy. Po chwili nie było już cienia, tylko mroczne, przejrzyste powietrze.

— To tylko gra świateł, Yahanie — szepnął Rocannon. — Połóż się, masz gorączkę.

— Nie — odezwał się za jego plecami cichy głos Mogiena. — To nie było złudzenie, Rokananie. To była moja śmierć. Yahan usiadł, trzęsąc się w gorączce.

— Nie, panie! nie twoja; to niemożliwe! Widziałem to przedtem, na równinach, kiedy cię z nami nie było-i Olhor też!

Przywołując na pomoc resztki opanowania i zdrowego rozsądku Rocannon przemówił autorytatywnym tonem: — Nie gadaj głupstw!

Mogien nie zwrócił na niego uwagi.

— Ja też widziałem ją na równinach, gdzie mnie szukała. Dwa razy widziałem ją na wzgórzach, zanim znaleźliśmy przełęcz. Jeśli to nie moja śmierć, to czyja? Twoja, Yahanie? Czyż ty jesteś księciem, Angya? Czy masz dwa miecze?

Yahan, wstrząśnięty i przerażony, próbował go powstrzymać, ale Mogien mówił dalej:

— To nie jest śmierć Rokanana, ponieważ on przez cały czas, trzyma się swojej drogi. Człowiek może umrzeć w każdym miejscu, ale swoją własną śmierć, swoją prawdziwą śmierć książę spotyka jedynie w swoim królestwie. Ona czeka na niego tam, gdzie może go spotkać, na polu walki, w domu lub na końcu drogi. To jest moje królestwo. Z tych gór wyszli moi ludzie. Teraz tu wróciłem. Mój drugi miecz został złamany w walce. Ale posłuchaj, moja śmierci: jestem Mogien, dziedzic Hallan — czy mnie poznajesz?

Mroźny, ostry wiatr powiał od gór. Dookoła wznosiły się skały, w górze świeciły gwiazdy. Jeden z wiatrogonów wzdrygnął się i zawarczał.

— Milcz — powiedział Rocannon. — To wszystko głupstwa. Kładź się i śpij…

Ale sam długo nie mógł zasnąć, a za każdym razem, kiedy podnosił głowę, widział, jak Mogien siedzi przy potężnym boku swego wiatrogona, czujny i milczący, wpatrując się w noc.

O świcie wypuścili wiatrogony na polowanie w niżej położonych lasach, a sami zaczęli schodzić na piechotę. Nadal znajdowali się wysoko ponad granicą lasów. Na szczycie pogoda się utrzymywała, ale za to już po godzinie marszu przekonali się, że Yahan nie daje sobie rady. Zejście nie było trudne; mimo to Yahan, wyczerpany i chory, nie mógł dotrzymać im kroku, a tym bardziej wspinać się i czołgać, co czasami było konieczne. Jeden dzień wypoczynku w kombinezonie Rocannona pomógłby mu odzyskać siły: ale to oznaczało jeszcze jedną noc spędzoną w górach, bez ognia, bez żadnego schronienia, prawie bez żywności. Mogien rozważył to ryzyko, z pozoru nawet się nie zastanawiając, i zaproponował, żeby Rocannon zaczekał z Yahanem w jakimś słonecznym, osłoniętym zakątku, podczas gdy on znajdzie zejście dostatecznie łatwe, żeby mogli znieść Yahana na dół, albo przynajmniej jakieś schronienie przed śniegiem.

Kiedy odszedł, Yahan, leżący dotąd w odrętwieniu, poprosił o wodę. Flaszka była pusta. Rocannon kazał mu leżeć spokojnie i wspiął się po pochyłym zboczu na skalną półkę, sterczącą jakieś piętnaście metrów wyżej, gdzie dostrzegł nieco zbitego, topniejącego śniegu. Wspinaczka okazała się trudniejsza, niż przypuszczał. Leżał na skale z sercem walącym w piersi, chciwie łapiąc w usta czyste, rozrzedzone powietrze.

W uszach miał szum, który początkowo wziął za szum własnej krwi; potem obok swej ręki zobaczył płynącą wodę. Usiadł. Maleńki strumyczek parując opływał zaspę twardego, zlodowaciałego śniegu. Rozejrzał się za jego źródłem i pod przewieszoną skałą dostrzegł czarny otwór: wejście do jaskini. Jaskinia byłaby dla nich najlepszą kryjówką, stwierdziła racjonalna część jego umysłu — ale w tej samej chwili owładnęło nim uczucie irracjonalnej paniki. Siedział nieruchomo, sparaliżowany przez najokropniejszy strach, jakiego kiedykolwiek doświadczył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świat Rocannona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świat Rocannona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Świat Rocannona»

Обсуждение, отзывы о книге «Świat Rocannona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x