Ursula Le Guin - Świat Rocannona

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Świat Rocannona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świat Rocannona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świat Rocannona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rocanon, kosmiczny etnograf prowadzący badania na zacofanej planecie, staje w obronie tubylców, których zaatakował galaktyczny wróg. Naukowa misja przekształca się w awanturniczą wyprawę, podczas której bohater odkrywa w sobie tajemniczy dar, znany jedynie Najstarszym.

Świat Rocannona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świat Rocannona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czy znajdziemy jakieś przełęcze? — zapytał Mogien, a mali ludzie uśmiechnęli się i zapewnili:

— Oczywiście, oczywiście.

— A czy wiecie, co jest dalej, za przełęczami?

— Przełęcze są bardzo wysokie, bardzo zimne — odpowiedzieli uprzejmie Fiia.

Podróżni spędzili w wiosce dwie noce dla odpoczynku i wyruszyli obładowani chlebem oraz suszonym mięsem na drogę — darami Fiia, którzy cieszyli się mogąc kogoś obdarować. Po dwóch dniach lotu dotarli do następnej wioski małych ludzi, gdzie znowu powitano ich tak przyjaźnie, jakby nie była to wizyta obcych, ale powrót długo oczekiwanych przyjaciół. Kiedy wiatrogony wylądowały, zbliżyła się do nich grupa mężczyzn i kobiet, pozdrawiając Rocannona, który pierwszy zeskoczył na ziemię:

— Witaj, Olhorze!

To go zaskoczyło, a potem, kiedy przypomniał sobie, że słowo to oznaczało „Wędrowca”, którym niewątpliwie był, poczuł się jeszcze bardziej zmieszany. Przecież to imię nadał mu mały Kyo.

W jakiś czas później, kiedy mieli za sobą następny dzień długiego, spokojnego lotu, Rocannon zapytał Kyo:

— Kyo, czy pomiędzy sobą nie używacie własnych imion?

— Moi ludzie nazywali mnie „pasterzem” albo „młodszym bratem”, albo „szybkobiegaczem”. Byłem szybki w wyścigach.

— Ale to są przydomki, przezwiska… jak Olhor czy Kiemher. Wy, Fiia, jesteście mistrzami w nadawaniu imion. Witacie każdego jego własnym przezwiskiem — Władca Gwiazd, Pan Miecza, Słonecznowłosy, Mistrz Słów — chyba to od Was Angyarowie nauczyli się kochać takie nazwy. Sami jednak nie używacie imion.

— Władca Gwiazd, daleko podróżujący, srebrnowłosy, pan klejnotu… — powiedział Kyo z uśmiechem. — Które z nich jest imieniem?

— Srebrnowłosy? Czy ja posiwiałem…? Nie jestem pewien, czym jest imię. Moje imię, które otrzymałem przy urodzeniu, to Gaveral Rocannon. Te słowa nie opisują niczego, a jednak oznaczają mnie. A kiedy widzę nowy gatunek drzewa, pytam ciebie — albo Mogiena czy Yahana, ponieważ ty rzadko odpowiadasz — jak się nazywa. Jestem niespokojny, dopóki nie poznam jego imienia.

— Cóż, to jest po prostu drzewo; tak samo, jak ja jestem Fianem, a ty… kim jesteś?

— Ale istnieją różnice, Kyo! W każdej wiosce, do której przybywamy, pytam, jak nazywają się te góry na zachodzie, te szczyty, w których cieniu ci ludzie spędzają całe życie, od narodzin aż do śmierci, a oni odpowiadają: „To są góry, Olhorze”.

— Bo to prawda — odparł Kyo.

— Ale są przecież inne góry! Jest niższe pasmo na wschodzie, biegnące wzdłuż tej samej doliny! Jak odróżniacie jedne góry od drugich, jednych ludzi od drugich, skoro nie macie imion?

Mały Fian ścisnąwszy kolanami boki wierzchowca, zapatrzył się na wierzchołki gór płonące na zachodzie w ostatnich blaskach słońca. Po chwili Rocannon zrozumiał, że Kyo nie powie już nic więcej.

Wiatry były coraz cieplejsze, a długie dni jeszcze dłuższe w miarę, jak mijała ciepła pora, a oni posuwali się coraz dalej na południe. Ponieważ wiatrogony dźwigały podwójny ciężar, nie popędzali ich, zatrzymując się często na dzień lub dwa, żeby zapolować i pozwolić zapolować zwierzętom; na koniec ujrzeli wreszcie miejsce, gdzie łańcuch górski zakręcał na wschód, żeby połączyć się z drugim, nadbrzeżnym pasmem gór i zagrodzić im drogę. Zieloność docierała aż do podnóża rozległych stromizn i tam zanikała. Znacznie wyżej widać było plamy zieleni i brązu — alpejskie doliny; nad nimi ciągnęły się szare skały i piargi; a najwyżej, w pół drogi do nieba, wznosiły się dumne, jaśniejące bielą szczyty.

Pośród wysokich wzgórz trafili na wioskę Fiia. Wiatr od gór dmuchał zimnem przez plecione dachy, rozwiewał błękitny dym pośród długich wieczornych cieni. Jak zwykle zostali powitani wdzięcznie i radośnie. Dostali wodę, mięso i świeże zioła w drewnianych misach, podczas gdy czyszczono ich zakurzone ubrania, a gromadka dzieci, ruchliwych jak żywe srebro, karmiła i pieściła dwa wiatrogony. Po kolacji cztery dziewczęta z wioski zatańczyły dla nich. Ten taniec bez muzyki był tak szybki i lekki, że tancerki wyglądały jak bezcielesne zjawy, jak przelotna, nieuchwytna gra świateł i cieni. Rocannon z uśmiechem zadowolenia spojrzał na Kyo, który jak zwykle siedział u jego boku. Mały Fian poważnie odwzajemnił jego spojrzenie i powiedział:

— Ja tu zostanę, Olhorze.

Rocannon powstrzymał cisnący mu się na usta okrzyk zaskoczenia i przez jakiś czas przyglądał się tancerkom, tkającym w blasku ognia zmienny, niematerialny wzór tańca. Z ciszy przędły swoją muzykę, aż w myśli patrzącego z wolna wkradało się jakieś niesamowite uczucie. Na drewnianych ścianach migotały odblaski ognia:

— Przepowiedziane było, że Wędrowiec będzie sobie wybierał towarzyszy. Na jakiś czas.

Sam nie wiedział, czy to on się odezwał, czy Kyo, czy też te słowa podsunęła mu pamięć. Słyszał je we własnych myślach i w myślach Kyo. Tancerki rozbiegły się, ich cienie mignęły pospiesznie na ścianach, rozpuszczone włosy jednej z nich zabłysły na moment w świetle. Taniec bez muzyki był skończony, tancerki, które nie miały innych imion niż światło i cień, znieruchomiały. Wzór, który on i Kyo tkali między sobą, dobiegł końca, pozostawiając po sobie ciszę.

VIII

Pomiędzy silnie bijącymi skrzydłami swego wiatrogona Rocannon dojrzał skaliste zbocze, chaos głazów sterczących z przodu i z tyłu, w górę i w dół. Wiatrogon, mozolnie pnący się ku przełęczy, niemal zamiatał ziemię lewym skrzydłem. Rocannon założył pasy na uda, ponieważ niespodziewany podmuch wiatru mógł wytrącić wierzchowca z równowagi, oraz kombinezon dla ochrony przed zimnem. Za nim siedział Yahan, zawinięty we wszystkie płaszcze i futra, jakie obaj mieli, a mimo to tak przemarznięty, że przywiązał sobie ręce do siodła obawiając się, iż nie zdoła się utrzymać. Mogien, który na mniej obciążonym wiatrogonie wysunął się znacznie do przodu, znosił chłód i wysokość o wiele lepiej. Walkę, jaką wypowiedzieli górom, przyjmował z dziką radością.

Piętnaście dni wcześniej opuścili ostatnią wioskę Fiia, pożegnali się z Kyo i wyruszyli ku najszerszej — jak im się wydawało — przełęczy. Fiia nie udzielili im żadnych wskazówek; na każdą wzmiankę o podróży przez góry milkli i odwracali wzrok.

Początkowo nie napotkali żadnych trudności, ale kiedy dotarli wyżej, wiatrogony zaczęły się szybko męczyć. Rozrzedzone powietrze nie zapewniało im dostatecznej ilości tlenu. Jeszcze wyżej trafili na mróz i zmienną, zdradliwą pogodę, typową dla dużych wysokości. W ciągu ostatnich trzech dni przebyli najwyżej piętnaście kilometrów, z czego większość w złym kierunku. Ludzie głodowali, żeby zapewnić wiatrogonom dodatkowe porcje suszonego mięsa; tego ranka Rocannon oddał im wszystko, co zostało w torbie, ponieważ gdyby dzisiaj nie przedostali się przez przełęcz, musieliby zawrócić do lasów, polować i odpoczywać, a potem zaczynać wszystko od początku. Zdawało im się, że są na dobrej drodze ku przełęczy, ale spoza gór na wschodzie wiał przeraźliwie ostry wiatr, a niebo przesłoniły ciężkie, białe chmury. Mogien nadal prowadził, a Rocannon zmuszał swojego wierzchowca, żeby podążał jego śladem; ponieważ w tej nie kończącej się, okrutnej wędrówce przez góry Mogien był jego przewodnikiem. Rocannon nie pamiętał już, dlaczego chciał jechać na południe, pamiętał tylko, że nie wolno mu się zatrzymać, że musi jechać dalej. Ale bez pomocy Mogiena nie mógł tego dokonać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świat Rocannona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świat Rocannona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Świat Rocannona»

Обсуждение, отзывы о книге «Świat Rocannona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x