Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Lublin, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Versus, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przebudzenie kamiennego boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie kamiennego boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakim sposobem współczesny nam amerykański naukowiec znalazł się w zupełnie innym świecie, innym momencie wieczności?
Czy jest to Ziemia?
Skąd wzięły się istoty o niesamowitych kształtach?
Czy żyją jeszcze jacyś ludzie?
Czy jest jedynym człowiekiem na Ziemi?
Czy odrodzi się cywilizacja?
Czy znasz odpowiedź?

Przebudzenie kamiennego boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie kamiennego boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zastanawiał się, co się z nim działo. Czy ktoś go ukradł? A może wraz z postumentem umieszczono go najpierw gdzie indziej, a potem tutaj przeniesiono? Czy w drodze oddzielono go od postumentu? Kto wie, co się wydarzyło? To działo się tak dawno temu, że na zawsze pozostanie tajemnicą.

Wyprostował się i Zhishbroom poszedł do przodu. Przeszli wiele korytarzy, aż w końcu Neshgaj stanął przed pustą ścianą. Wymówił jedno słowo i ściana zaczęła topnieć i rozmazywać się, aż powstało przejście. Ulisses podążył za olbrzymem do małego pomieszczenia, ukształtowanego jak wnętrze piłki. Ściany pokrywała srebrzysta, połyskująca substancja, pośrodku pokoju zawieszony jakby w powietrzu znajdował się srebrny dysk. Zhishbroom wziął Ulissesa za rękę i podprowadził go do dysku. Przedmiot wisiał przed nim, odbijając jego twarz.

Nie odzwierciedlał jednak postaci Zhishbrooma, który stał za Ulissesem.

— Ja nic nie mogę przeczytać w Księdze — smutno wyznał Neshgaj.

Po chwili dodał:

— Zawołaj, kiedy skończysz. Drzwi się otworzą. Zaprowadzę cię wtedy do Kuushmurzha, powiesz mu, co przeczytałeś.

Ulisses nie słyszał, jak Neshgaj odszedł. Nadal wpatrywał się w swoje odbicie, aż zniknęło, a raczej wyparowało. Jego ciało, warstwa po warstwie ginęło, stanęły przed nim same kości, one też zniknęły, osunęły się w nicość. Pozostał sam dysk.

Zrobił krok do przodu.

Pojawiały się przed nim rozmaite kształty, spowite jakby w niewidzialnej mgle, która topniała od słońca, przychodzącego razem z nim.

Szedł naprzód, z wyciągniętą ręką, lecz niczego nie mógł dotknąć. Przeszedł przez wielkie drzewo, pokonał ciemność i wyszedł na drugą stronę. Kobieta, piękna brązowa kobieta, ubrana jedynie w kolczyki w uszach i nosie, pierścionki i koraliki, z połową ciała pomalowaną we wzory, przeszła przez niego. Poruszała się szybko, jakby na przyspieszonym filmie.

Przez chwilę wydawało się, że ktoś jeszcze zwiększył prędkość filmu. Potem zwolnił i Ulisses stał teraz przed innym, gigantycznym drzewem w świetle księżyca. Księżyc w pełni był tym samym, który znał sprzed skamienienia. Drzewo trzykrotnie przerastało największą kalifornijską sekwoję. Jego podstawa kryła kilka wejść, z których padało delikatne światło. Przez park pełen studni przeszedł młodzieniec, mniej więcej szesnastoletni, przyozdobiony był wstążkami i frędzlami w gęstych włosach, wokół uszu, palców rąk i nóg i innych części ciała; chłopiec wszedł do drzewa. Ulisses pospieszył za nim, schodami w górę. Nie rozumiał, jak mógł nimi iść, jednocześnie nie dotykając schodów, ani jak jego ręka mogła przejść przez młodzieńca, kiedy spróbował go dotknąć.

Chłopiec mieszkał we wnętrzu drzewa, z dwunastoma innymi. Mieszkania, a raczej cele w drzewie, posiadały nieliczne ozdoby i sprzęty. Stało tam łoże z czegoś mchopodobnego, stoły-nie więcej niż sześć cali nad podłogą, mały piec, trochę garnków, patelni i zastawa stołowa. W rogu znajdowała się skrzynka, pomalowana przez jakiegoś malarza amatora. Mieściła jedzenie i płyny. To było wszystko.

Opuścił drzewo i powędrował parkiem, który zaczął niknąć. Miał poczucie mijania czasu. Długiego czasu. Nadal trwała noc. Księżyc się zmieniał. Najwyraźniej teraz posiadał atmosferę i morza, ale jeszcze nie wyglądał na w pełni ukształtowaną planetę. Drzewa, znacznie większe niż sekwoje, rosły na całym terenie, który Ulisses przemierzał, niczym duch. Miały przeolbrzymie pnie i masywne gałęzie, rozłożone promieniście, z których wyrastały w dół pionowe podpory, by zaryć się ostatecznie w ziemi. Były to znacznie pomniejszone wersje znanego mu Drzewa. Tworzyły małe miasta, które dostarczały mieszkańcom wszelkiego potrzebnego pożywienia, oprócz mięsa.

Istniały jeszcze drzewa zawierające eksperymentalne laboratoria. Kryły koty i psy o znacznie powiększonych mózgowiach, niż u zwierząt z jego czasów. Były też małpy, które zgubiły większość włosów i ogon, chodziły wyprostowane. I jeszcze wiele innych zwierząt, najwidoczniej mutantów genetycznych.

Nagle świat zaczął jeszcze szybciej wirować i Ulisses, nie wiedząc jak, znalazł się na Księżycu. Brązowa Ziemia wisiała blisko horyzontu. Mimo masy chmur rozpoznał wschodni kraniec Azji.

Księżycowy krajobraz był czysty i łagodny. Rosły wielkie drzewa i wiele jaskrawych roślin; wśród nich żyły ptaki i małe zwierzęta. Na wschodzie pojawił się nieśmiało świt. Słońce wzeszło raptownie i oświetliło zachodni stok góry — niegdyś, jak przypuszczał, ściany krateru, który wygładziła erozja, wiatr i wody. A może zmieniały je na wpół boskie siły istot, które dały Księżycowi atmosferę i oceany i przeobraziły kamienne pokłady w ciemną, bogatą glebę.

Boskie istoty musiały także przyspieszyć obroty Księżyca, gdyż Słońce wznosiło się szybko i zaszło w przybliżeniu po dwunastu godzinach. Wtedy pomknął przez parkową krainę, którą porastały drzewa, zamieszkałe przez ludzi i liczne, najróżniejsze, myślące gatunki. Wszystkie nieludzkie istoty, z wyjątkiem jednej, pochodziły od ziemskich zwierząt.

Wyjątek stanowiło wysokie, długonogie, różowawe stworzenie, o kręconych włosach, od szyi w górę, pod pachami, w okolicy ogona i z tyłu nóg. Twarz miało by ludzką, gdyby nie mięsista narośl, jak u złotokreta, zdobiąca czubek jego zadartego nosa. Zwierząt tych zobaczył wiele, najwidoczniej były gośćmi z jakiejś odległej gwiazdy. Jeżeli miały statek kosmiczny, to nie znajdował się w zasięgu jego wzroku.

Ulisses ciągle szybował, jak duch ponad powierzchnią księżyca, aż niewidocznie i lekko jak zefir wleciał do laboratorium ukrytego w drzewie. Tutaj zobaczył ludzi i nieludzi obserwujących eksperyment. Wewnątrz przezroczystego, plastykowego sześcianu tkwiła nieruchoma postać. Na niej skupiały się wielokolorowe promienie, skierowane z urządzenia, niczym karabin laserowy. Laser wylewał z siebie energię, która penetrowała ściany sześcianu i rozbijała się o nieruchomą postać.

Rozpoznał ją. To był on sam.

Najprawdopodobniej naukowcy starali się pobudzić naturalny ruch jego atomów.

Wiedział, jaki odniosą efekt.

Ale co robił na księżycu? Czy pożyczono go naukowcom z powodu, którego nigdy nie pozna? Skoro tak, to przetransportowano go z powrotem na Ziemię, chociaż to mogło zdarzyć się tysiąc lat później.

Tak samo raptownie jak opuścił Ziemię, na nią powrócił. Wszystko, nie tylko przestrzeń, uległo przemianom, minęło też wiele czasu.

Ziemia była spustoszona. Okrążały ją wściekłe wiatry. Polarne czapy stopniały, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów oraz miażdżące masy morskie zmieniły ląd, który jeszcze pozostał.

Jak wyjaśnić to, co się stało? Co spowodowało tą całkowitą masakrę? Może powodem były wielkie, świetliste łzy, pokrywające poparzoną Ziemię, które przedarły się przez dym. Nie, nikt tego nie mógł wytłumaczyć. Dymy zniknęły, a powietrze zrobiło się znowu czyste, ciszę mąciły tylko potężne burze piaskowe. Pokazały się teraz małe grupki istot rozumnych i zwierząt, które kryły się pod ziemią. Siali ziarno i uprawiali kawałki gruntu. Sadzili drzewka, które przetrwały pod ziemią.

Łzy znowu się pojawiły, unosiły się chwilę ponad koloniami. Tylko jedna spośród kilku podjęła działanie. Wysłała kilka wiązek energii, które spaliły małe drzewo, zamieszkałe przez czterdziestu ocalałych „homo sapiens”.

Inne stworzenia rozumne: ludzie-koty, ludzie-psy, ludzie-leopardy, ludzie-niedźwiedzie i ludzie-słonie nie ponieśli strat. Najwidoczniej ktoś, kto zesłał łzy — chyba że one same były niezależne — chciał zniszczyć tylko homo sapiens.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x