Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Lublin, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Versus, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przebudzenie kamiennego boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie kamiennego boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakim sposobem współczesny nam amerykański naukowiec znalazł się w zupełnie innym świecie, innym momencie wieczności?
Czy jest to Ziemia?
Skąd wzięły się istoty o niesamowitych kształtach?
Czy żyją jeszcze jacyś ludzie?
Czy jest jedynym człowiekiem na Ziemi?
Czy odrodzi się cywilizacja?
Czy znasz odpowiedź?

Przebudzenie kamiennego boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie kamiennego boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Prawdopodobnie mieli też rozkaz szpiegować najeźdźców i zdradzą wyprawę w najdogodniejszym momencie; a przynajmniej Ulisses musiał mieć na względzie taką możliwość.

Przez kilka minut kroczył tam i z powrotem, aż zdecydował, że pozwoli im towarzyszyć jeszcze przez kilka dni. Drzewo było środowiskiem, którego nikt z nich nie znał, z wyjątkiem dwójki ludzi-nietoperzy. Wyprawa potrzebowała jak najwięcej wskazówek. Chociaż Drzewo nie posiadało wiele otwartej przestrzeni, było jednak jej dosyć, dla tych dwojga. Będą mogli latać naprzód na zwiady. Jedyny szkopuł w tym co się stanie, gdy polecą uprzedzić kogoś, że zbliża się Ulisses ze swoją wyprawą?

Musi ryzykować.

Wrócił do stosu zapasów i wybrał to, co mogłoby się im przydać. Wspinaczka po tym drzewie będzie w dużej mierze podobna do pokonywania gór; mogą zabrać tylko najniezbędniejsze rzeczy. Ciężkie działka i rakiety wydawały się teraz niezbyt użyteczne. Wahał się przez kilka minut, aż zdecydował się ich pozbyć. Zatrzymał jednak sporo bomb.

Nie chciał, aby ludzie-nietoperze wrócili tutaj i zabrali rakiety; opróżnił je więc i zapalił proch. Powstałe eksplozje wstrząsnęły Drzewem na mile. Minęły długie godziny zanim małpy i ptaki przestały skrzeczeć i świergotać.

Upewniwszy się, że wszystko jest należycie popakowane w tobołki i powiązane rzemieniami, dał znak, aby podążyli za nim. Ruszył w górę strumienia, przeskakując z bruzdy w bruzdę, jak gdyby przechodził strumień po kamieniach. Cieszył się, że zabrał cztery dodatkowe pary mokasynów. Ta porowata kora mogła zetrzeć najtwardszą skórę w mgnieniu oka. Inni mieli podeszwy stóp twarde jak żelazo. Dwoje ludzi-nietoperzy trzeba było jednak nieść. Słabe, pałąkowate nogi nie mogły im należycie służyć. Kiedy podsłuchał narzekania tragarzy, postanowił, że nietoperze nie powinny być ciężarem dla jego ludzi. Kazał im lecieć naprzód i czekać na resztę. Użył jednak wytłumaczenia, że potrzebni mu są zwiadowcy. Na tym terenie zastawić pułapkę było przerażająco łatwo.

Reszta popołudnia minęła im na mozoleniu się w górę strumienia. Rów, biegnący wzdłuż grzbietu gałęzi, miał około pięćdziesięciu stóp szerokości i dziesięciu stóp głębokości pośrodku. Woda, spadająca pod kątem czterdziestu pięciu stopni, była zbyt silna, by można tam brodzić; ale Ghlikh powiedział, że wyżej, gdzie gałąź jest pozioma, nurt jest wolny, zaś kąpiel możliwa. Żyją tam ryby, żaby, owady i rośliny, i oczywiście stworzenia, które je zjadają. Opodal pojawiają się zwierzęta polujące i na te drapieżniki.

Na pół godziny przed zmierzchem doszli do poziomej części. Tutaj odpoczęli, a Ulisses zbadał sytuację. Panował półmrok, lecz gdy słońce przesunie się dokładnie ponad głowę, znajdą się w zupełnym cieniu. Ponad nimi piętrzyły się gałęzie, tak samo duże lub jeszcze większe; pokrywała je roślinność, także drzewa. Co więcej, przestrzenie między gałęziami, w płaszczyznach poziomych i pionowych, zarośnięte były plątaniną lian i pnączy, które wyglądały wystarczająco mocno, by zatrzymać stado słoni.

Ta kurtyna lian i kwiatów kryła dziwne, muszlowate twory, w których żyły zwierzęta podobne do ryjówek. To najwidoczniej one zrobiły sobie gniazda ze śliny, która po wysuszeniu stała się sztywna jak karton. Ghlikh poradził, by się do nich nie zbliżać, do tych małych bestii, gdyż ich ugryzienie jest bolesne i trujące.

Istniały jeszcze inne niebezpieczeństwa, które opisał Ulissesowi. A przynajmniej twierdził, że ujął wszystko.

Ulisses starał się nie pokazać po sobie przerażenia. Ale Awina i inni, którzy usłyszeli Ghlikha zdawali się przygnębieni. Tego wieczoru stanowili ciche towarzystwo, gdy gotowali mięso nad małym, „bezdymnym” ogniskiem. Ulisses nie próbował ich rozweselić; potrzebował spokoju.

Złożył wędkę i wziąwszy kawałek sarniny na przynętę, poszedł na ryby. Złapał żółwia bez skorupy, którego zamierzał wyrzucić, ale postanowił, że spróbuje go na śniadanie. Za drugim zarzuceniem trafiła mu się mała ryba. Po około pięciu minutach połknęła haczyk następna, długości półtorej stopy. Miała mocne przednie płetwy i czułki po bokach. Kiedy w końcu się poddała, odkrył, że może oddychać także powietrzem. Wydawała rechoczące dźwięki i próbowała podrapać go pazurami na końcach płetw. Wsadził ją do kosza, gdzie nadal tak głośno rechotała, że ją wypuścił. Złapie ją albo jej brata rano na śniadanie.

Problem noclegu rozwiązano łatwo, chociaż nie po jego myśli. Było tutaj wystarczająco dużo małych szczelin, więc wszyscy wojownicy mogli się schować, ale z drugiej strony nie będą spali blisko siebie i wróg mógłby się zbliżyć i załatwić ich jednego po drugim, nie zauważony.

Nie mógł na to nic poradzić, jedynie podwoić straże. Drugą zmianę wziął sam. Potem położył się w szczelinie obok Awiny. Zamknął oczy, lecz zaraz je otworzył. Ciągłe pohukiwanie, krzyki, jęki, rechot, wycie, brzdąkania i piski czyniły sen niemożliwym, targały mu nerwy. Kładł się i siadał, i znowu kładł, wiercił się i szeptał do Awiny, gdy nagle ktoś chwycił go za ramię. Nadeszła jego kolej warty.

Wzeszedł księżyc, lecz jego światło nie przebijało się do roślinnej jaskini. Promienie oświetlały jasno równiny, odległe o kilka mil, gdzie w tej chwili Ulisses pragnął być.

Poranek zastał ich z oczyma tak czerwonymi, jak wschodzące słońce. Ulisses napił się trochę wody ze strumienia i pełen zapału poszedł łowić ryby. Złapał pięć płazów, trzy pstrągowa te ryby, jeszcze dwie żaby i jednego żółwia. Dał je Awinie i ona wraz z kilkoma Wufami ugotowała je.

Ulisses rozmawiał wesoło, chociaż nie głośno i kiedy wszyscy zjedli ryby (bardzo im smakowały), poczuli się znacznie lepiej. Jednak gdy zarzucili pakunki na plecy, okazało się, że nadal są zmęczeni. Przechodząc przez nieliczne miejsca, do których sięgało słońce, zagłębiali się w cieniu długich, ciągnących się odcinków, pod baldachimy z gałęzi; milkli. Napotykali miejsca, gdzie roślinność była tak gęsta, że ludzie-nietoperze nie mogli lecieć i trzeba było ich nieść na plecach.

Drugiego dnia byli w lepszej kondycji. Zaznajomili się już z odgłosami nocy i więcej spali. Wszyscy jedli do syta. Nadal łapali ryby, a jeden z Wagaronditów ustrzelił szkarłatnego wielkiego dzika o potrójnych zakręconych kłach. Upiekli go i zjedli. Rosło tam też wiele drzew i krzewów z jagodami, orzechami i innymi owocami. Ghlikh powiedział, że żadne z nich nie są trujące, więc Ulisses kazał mu i jego żonie spróbować, a oni z ponurym uśmiechem posłuchali.

Trzeciego dnia za radą Ghlikha poszli w górę pnia. Według niego, kiedy wdrapią się na wyższe tarasy, będzie im łatwiej iść. Ulisses pomyślał, że takie latające stworzenia jak ludzie-nietoperze będą mogły ich łatwiej wypatrzeć, ale posłuchał jeszcze tym razem.

Oczywiście już przedtem wyprawa była zmuszona podróżować po pniach. Łatwo było się przedostać z jednej gałęzi na drugą, jeśli łączyły je liany i inne rośliny. Zazwyczaj była to jedyna możliwość, ale od czasu do czasu, aby dostać się na inną gałąź, musieli wspinać się dookoła pnia. Było to powolne, ale rozsądne i bezpieczne, jeżeli nikt nie spojrzał na dół. Kora przypominała porowate zbocze i wspinaczka była tak łatwa, jak wchodzenie kominem, pozbawionym czwartego boku. Ulisses pokonywał wysokości nie najgorzej, chociaż dłonie i plecy miał podrapane i zakrwawione. Mniejsza waga, i futro nie-ludzi dawały im przewagę.

Dysząc ciężko, Ulisses w końcu wciągnął się na ostatni występ i już siedział na gałęzi. Zaczął się wspinać wczesnym rankiem, kiedy było prawie ciemno. Poniżej panowała właściwie noc; głębie wyglądały jak ponura otchłań. Rozległo się za nimi wycie leoparda, dochodziło z daleka. Tysiąc stóp niżej pohukiwało stado małp. Obliczył, że znajdują się przynajmniej osiem tysięcy stóp ponad ziemią. Jednak nie był to szczyt drzewa. Pień wznosił się jeszcze przynajmniej dwieście stóp.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x