Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Lublin, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Versus, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przebudzenie kamiennego boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie kamiennego boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakim sposobem współczesny nam amerykański naukowiec znalazł się w zupełnie innym świecie, innym momencie wieczności?
Czy jest to Ziemia?
Skąd wzięły się istoty o niesamowitych kształtach?
Czy żyją jeszcze jacyś ludzie?
Czy jest jedynym człowiekiem na Ziemi?
Czy odrodzi się cywilizacja?
Czy znasz odpowiedź?

Przebudzenie kamiennego boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie kamiennego boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z pewnością tworzyli dziwną i kolorową grupę. Już wtedy doszedł do wniosku, że wszystkie trzy plemiona to koty, i że mają wspólnego przodka. Podobieństwo Wagaronditów i Alkunquibów do szopów było powierzchowne.

Pochód wił się równinami, zatrzymując się przed zmrokiem lub jeszcze wcześniej w pobliżu zbiornika wodnego lub potoku. Zabijali dużo zwierzyny i wszyscy jedli do syta. Dzień po dniu ogromny masyw na południu stawał się nieznacznie większy, aż nagle począł rosnąć raptownie. Raz zbliżyła się do nich mała wyprawa wojenna Kurieiaumów, równa liczbie najeźdźców. Co więcej, wydawali się zdziwieni faktem, że ci ludzie jechali na koniach. Trzymali się w należytej odległości, próbując dorównać prędkością, jednak drugiego dnia odpadli. Lecz po dwóch dniach stanęła przed nimi armia prawie tysiąca Kurieiaumów, ubranych w pióra i koraliki. Ulissesa to nie zaskoczyło. Dhulkhukh wypatrzył ich już dzień wcześniej.

Ulisses zatrzymał karawanę i przyjrzał się im. Dorównywali mu wzrostem, lecz byli chudzi jak psy myśliwskie. Sierść mieli rudawą, a uszy bardziej skierowane do przodu. Choć twarze ich były ludzkie, tak jak Wufów, to zęby przypominały raczej zęby mięsożernych. Z pewnością nie pochodzili od kotów. Było w nich coś psiego. Wydzielali psi zapach i pocili się językami.

Kdanguwing, wódz Alkunquibów, odezwał się do Ulissesa:

— Panie, zaatakujemy ich?

Pozostali wodzowie rzucili mu groźne spojrzenia za to, że ośmielił się zabrać głos. Ulisses powstrzymał go gestem dłoni i przyjrzał się wrogowi uważniej. Ogromne wojenne bębny dudniły, a oni jakby przytupywali w tańcu, gdy wodzowie przemawiali do nich. Tworzyli półkole, które miało otoczyć karawanę.

Wydał rozkazy i drużyna wojenna utworzyła klin z nim na czele, a z wozami w środku. Była to formacja, do której zbliżenie się zajmie niezdyscyplinowanym dzikim sporo czasu.

Większość jego wojowników uzbrojona była w łuki i strzały, lecz część posiadała działka. Ci ostatni jednak, dla osiągnięcia należytego skutku musieli zsiąść z koni, jako że obsługujący działko nie mógł sam odpalić rakiety. Ich wagony posiadały platformy, na których ustawiono lufy, na obrotowych kolumnach.

Ulisses wydał rozkaz i formacja ruszyła truchtem w kierunku psowatych. To, że ta liczbowo mniejsza siła śmiała zaatakować na cudzych terenach, sparaliżowało psowatych na kilka minut, ale w końcu, zmuszeni przez wodzów, pobiegli w kierunku żołnierzy Ulissesa. Im bardziej zbliżali się do jeźdźców, tym ich szeregi stawały się mniej zorganizowane. Gdy obie grupy spotkały się, psowate opanował totalny chaos. Każdy człowiek, a raczej człowiek-pies atakował na własną rękę.

Ulisses zatrzymał kawalerię, działowi zsiedli z koni, a łucznicy oddali salwę. Potem nastąpiło jeszcze sześć serii; każda pod komendą sierżantów, którzy obserwowali sygnały Ulissesa. Wspaniale się spisali. Ćwiczenia opłaciły się, dwie setki Kurieiaumów padły od strzał.

Kiedy załamała się ich szarża i zaczęli uciekać, eksplodowały wśród nich rakiety. Chociaż głowice niosły odłamki skalne, głównym efektem była panika, porzucali broń i uciekali. Kawaleria zbliżyła się powoli i stanęła, a inni zbierali strzały oraz odcinali uszy zabitym i rannym na trofea.

Dwie godziny później ludzie-psy, zaatakowali ponownie. Tym razem znowu zostali wycięci w pień.

Był to wielki dzień dla kotów, które zwykle przegrywały w spotkaniach z psowatymi, i to na swoich terenach. Chcieli zemsty, pragnęli spalić wioski, zmasakrować kobiety i dzieci, ale Ulisses tego zabronił.

Po dwóch dniach czarny masyw z przodu zrobił się ciemnozielony. Później ujrzeli go w wielu barwach i odcieniach. Wśród zieleni pojawiły się szare smugi, pogrubiały do przeogromnych pni konarów i korzeni.

Wurutana to drzewo; najpotężniejsze jakie kiedykolwiek istniało. Ulisses przypomniał sobie o Igdrasil, drzewie wszechświata ze skandynawskich mitów. To tutaj mogłoby się z nim równać. Jeśli wierzyć opisom Ghlikha i Ghuakh, jest to drzewo świata. Podobne do figowego, w wielu miejscach wysokie na dziesięć tysięcy stóp, a rozciąga się na tysiące mil kwadratowych. Gałęzie rosną poziomo, aż w końcu opadają i zagłębiają się w ziemi, by wyrosły z nich nowe pnie i gałęzie. Ta masa stanowi jedną całość. Gdzieś, w tej ogromnej ośmiornicy, nadal żyje pierwszy pień.

Zbliżywszy się do gałęzi, do miejsca w którym zatapiała się w glebie, zamarli w przestrachu. Potem objechali dookoła szarą kolumnę, o porowatej korze i ocenili średnicę na pięćset jardów. Kora była mocno popękana i zorana, wyglądała jak skorodowane zbocze.

Wszyscy milczeli. Wurutana był wszechogarniający jak morze, trzęsienia ziemi, powódź, huragan, cyklon lub spadający wielki meteoryt.

— Patrz! Na Drzewie rosną inne drzewa! — krzyknęła Awina.

W licznych, głębokich rysach zbierał się piach, a wiatr lub ptaki przynosiły nasiona. W szczelinach drzewa zapuszczały korzenie, niektóre z nich sięgały stu stóp.

Ulisses zajrzał w mrok u podstawy Drzewa. Roślinność na górze była tak gęsta, iż do dna docierało bardzo niewiele słońca. Ghlikh powiedział, że łatwiej jest podróżować na górnych tarasach niż pod spodem. Z Drzewa ściekało tyle wody, że na ziemi zrobiły się rozległe mokradła. Były tam także ruchome piaski i trujące rośliny, które nie potrzebowały słońca, a jadowite węże też nie dbały o światło. W ciągu kilku dni karawana zniknęłaby wśród błota i trzęsawisk.

Ulisses nie ufał nietoperzowi, ale temu mógł dać wiarę. Wilgotny, niezdrowy odór bił od korzeni. Czuć było rozkład i coś czyhającego pod wodą, co wessałoby każdego, kto trafiłby tam nierozważnie.

Powiódł wzrokiem wzdłuż najbliższej gałęzi. Kilka mil dalej schodziła na dół pod kątem czterdziestu pięciu stopni z tego zielonego i wielokolorowego kłębowiska.

— Podjedziemy do następnej — powiedział — i rozejrzymy się.

Oczywiście będą musieli pozostawić konie. Szkoda, że to nie były udomowione kozy. Widział te zwierzęta, jak przeskakiwały z bruzdy w korze na następną. Miały pomarańczową sierść, podwójnie skręcone rogi i małą, czarną bródkę.

Żyły tam także inne zwierzęta. Czarne małpy, o żółtych twarzach, z ogonem zwiniętym w pierścionek. Pawianowata małpa z zielonymi pośladkami i szkarłatnym futrem. Mała sarenka z guzowatymi rogami. Zwierzę w typie ostronosa. Coś chrząkającego podobnie do świni. I ptaki, ptaki, ptaki!

Przejechali pół mili, zanim dotarli do następnej gałęzi, czy też korzenia, zagłębiającej się w ziemi. Po niej kanałem, głębokim rowem, spływała do zatoczki woda. Jak mówił Ghlikh na wierzchniej stronie gałęzi zawsze było wiele źródeł, potoków, a nawet małych rzek. Teraz Ulisses uwierzył własnym oczom. Jakąż potężną pompą było to Drzewo! Musiało sięgać korzeniami głęboko w ziemię, przenikało kamienie i wysysało wodę ze skał, otwierało podziemne zbiorniki. Mogło nawet wyssać ocean i zamienić morską wodę w słodką, eliminując sól. Potem wypompowywało ją w różnych miejscach, aż popłynęły źródła, potoki i rzeczki.

— To jest dobre miejsce — powiedział i rozkazał — rozkulbaczyć konie i puścić je wolno.

— Tyle dobrego mięsa — zawołała Awina.

— Wiem, ale nie chcę ich zabijać. Służyły nam. Mają prawo żyć.

— Zostaną pożarte, zanim minie tydzień — poburkiwała Awina, ale wykonała rozkaz.

Podczas rozładunku Ulisses obserwował ludzi-nietoperzy. Siedzieli obok siebie, w cieniu wystającej kory i rozmawiali po cichu. Pozwolono im iść aż dotąd, gdyż byli użyteczni jako zwiadowcy i mówili tak dużo, że dostarczali informacji nawet wtedy, gdy próbowali je ukryć. Ostrzegli wyprawę przed ludźmi-psami; poza tym dali Ulissesowi tyle danych, że mógł ułożyć sobie z nich fragmentaryczne obrazy z miejsc, które są przed nim.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x