Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Lublin, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Versus, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przebudzenie kamiennego boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie kamiennego boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakim sposobem współczesny nam amerykański naukowiec znalazł się w zupełnie innym świecie, innym momencie wieczności?
Czy jest to Ziemia?
Skąd wzięły się istoty o niesamowitych kształtach?
Czy żyją jeszcze jacyś ludzie?
Czy jest jedynym człowiekiem na Ziemi?
Czy odrodzi się cywilizacja?
Czy znasz odpowiedź?

Przebudzenie kamiennego boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie kamiennego boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bomba eksplodowała, zanim uderzyła w wodę. Zwierzęta zanurkowały, większość z nich wypłynęła od razu, a jeden wynurzył się z drugiej strony tratwy Ulissesa. Zakotłował wodę w jeziorze, zalewając po kostki ludzi na tratwie, parsknął i ponownie zanurkował; tym razem wyszedł pod ostatnią z tratw, która się wywróciła. Kilku Wagaronditów z krzykiem wpadło do wody, wraz z częścią zapasów i bomb. Wtedy potwór zanurkował jeszcze raz, a gdy powtórnie wypłynął, w powietrzu wybuchła druga bomba Ulissesa.

Ludzie-leopardy krzyczeli pełni żądzy walki, lecz z pierwszym wybuchem zamarli. Zaprzestali także wiosłowania i nie kwapili się go podjąć, mimo że ich wodzowie wydawali komendy. A wina zdążyła podać kilka następnych bomb, a najlepsi miotacze zapalili swoje ładunki. Cztery bomby eksplodowały jednocześnie, jedna wylądowała w pobliżu wielkich hiposzczurów. Trzy upadły blisko dwóch wojennych kanu, lecz eksplozje jedynie przestraszyły Khrauszmiddumów. Zmieniwszy kurs, zaczęli uciekać, chcąc prawdopodobnie pozostać poza zasięgiem bomb, ale na tyle blisko, by rzucić dzidą.

Wtedy do akcji wkroczyli łucznicy; kilku wioślarzy oraz jeden z wodzów padli od strzał. W tej samej chwili trzej łucznicy Ulissesa zostali przebici włóczniami, rzuconymi z brzegu.

Jak z katapulty wynurzył się z wody hiposzczur i ogromnymi przednimi łapami uniósł bok wojennej kanu. Obrócił ją, a cały ładunek z krzykiem wpadł do wody.

Dookoła rozgorzała kipiel. Ulisses zobaczył, jak jeden z beznogich krokodyli przetacza się na powierzchni z nogą człowieka-leoparda w krótkich szczękach. Gady żerowały także wśród jego własnych ludzi, których zrzucił z tratwy hiposzczur.

Tyle się działo, że Ulisses nie mógł nad wszystkim zapanować. Skoncentrował się na brzegach, skąd groziło największe niebezpieczeństwo. Przeciwnicy dawali się zauważyć tylko wtedy, gdy rzucali oszczepami spomiędzy prześwitów w gąszczu. Ulisses kazał łucznikom skierować ogień na gęstą, zieloną ścianę na brzegu. Później przyciągnął uwagę wodzów z innych tratw i im także polecił strzelać w gęstwinę. Wodzowie przekazali rozkazy, jak tylko wyciągnięto wojowników z wody.

Trzecią wojenną kanu, tą, która pojawiła się przy ujściu, komenderował wódz, odważny aż do granic głupoty. Stał na dziobie łodzi, potrząsając włócznią i zachęcał swoich wioślarzy do większego wysiłku. Najwidoczniej miał zamiar staranować pierwszą tratwę lub najechać na nią i wtargnąć na pokład.

Wufowie trafili go strzałą w udo i ranili sześciu wioślarzy, ale on ukląkł za wężowymi głowami i ponaglał swoich ludzi. Kanu szła naprzód trochę wolniej, jednak zbyt szybko, jak dla Ulissesa. Zapalił bombę i cisnął w tej samej chwili, w której kilku wioślarzy odłożyło wiosła i wstało, by rzucić włócznie. Kanu cięła wodę na tym samym kursie co tratwa. Nic już nie mogło jej zatrzymać.

Bomba Ulissesa wysadziła przednią część łodzi wraz z wojownikami. Woda wtargnęła do środka i zalała resztę kadłuba, który zanurzył się ukośnie i momentalnie zniknął tuż przed tratwą.

Ładunek eksplodował tak blisko, że ogłuszył i oślepił wszystkich na tratwie. Ulisses ze łzawiącymi oczyma, dostrzegł co się działo w chwilę później. Na wodzie unosiła się załoga roztrzaskanej skorupy; ogłuszeni lub martwi zaczęli się pogrążać w wodzie, gdzie dobrały się do nich uzębione paszczęki.

Na brzegu ludzie-leopardy nadal zbierali obfite żniwo. Ulisses odpalił jeszcze jedną bombę i rzucił. Spadła do wody, eksplodując tuż po upadku. Wielka fontanna zalała brzeg, ale nie mogła nikomu zaszkodzić. Jednak posiała panikę wśród oszczepników. Gdy ustał ogień, Ulisses kazał skierować tratwy do brzegu. Pozostanie na jeziorze było zbyt niebezpieczne. W wodzie kotłowało się od beznogich krokodyli, nie wiedział skąd się one wszystkie brały. Poza tym ludzi atakowały jeszcze hiposzczury.

Pozostałe dwie łodzie, wypełnione już nieżywymi lub umierającymi leopardami, dryfowały z prądem. Strzały godziły śmiertelnie. Dzięki odwadze, a także dyscyplinie jego ludzi utrzymali skuteczną linię obrony.

Teraz wszyscy skierowali uwagę w stronę listowia i jęków wydawanych przez ukrytych rannych. Gdy tratwy uderzyły o brzeg, Ulisses i jego ludzie wyskoczyli dźwigając kołczany i torby i pokonali szybko kilka jardów, dzielących ich od dżungli. Tutaj zatrzymali się, aby ustawić szyki.

Ulisses wysłał kilku mężczyzn z powrotem na tratwy, z rozkazem sprowadzenia ich wzdłuż brzegów do przeciwległego krańca jeziora. Policzył ludzi; dwudziestu nie żyło. Została ich setka, w tym dziesięciu rannych. A podróż dopiero się zaczęła.

Pomaszerowali brzegiem, nie napotykając żadnych trudności. Na krańcu jeziora złapali dryfujące tratwy, wsiedli na nie ponownie i podjęli podróż w dół strumienia. Odtąd koryto zaczęło się zwężać, a prąd nabierał prędkości. Po pewnym czasie nachylenie gałęzi musiało się zwiększyć, gdyż posuwali się piętnaście mil na godzinę.

Ulisses zapytał Ghlikha, czy bezpiecznie jest kontynuować podróż na tratwach. Nietoperz zapewnił go, że tak; przez następne dziesięć mil. Potem powinni przybić do brzegu, ponieważ dalej rzeczka zamienia się w wodospad, ciągnący się przez następne trzy mile.

Ulisses podziękował mu, mimo że nie lubił nawet rozmawiać z tą parą ludzi-nietoperzy. Podczas bitwy drżeli ze strachu za plecami łuczników, trzymając się nawzajem w ramionach. Ulisses uznał, że nie ma prawa spodziewać się, iż wezmą udział w walce. To nie była ich wojna. Jednak nie mógł pozbyć się podejrzeń, że Ghlikh na pewno dojrzał zasadzkę. Leciał nisko nad rzeką i musiał widzieć łódź wojenną Khrauszmiddumów. Lecz skoro wprowadził ich do pułapki, to dlaczego został z nimi? Groziło mu takie samo niebezpieczeństwo, jak pozostałym.

Tratwy nadal płynęły z tą samą prędkością. Po pewnym czasie usłyszeli odległy huk wodospadu. Ulisses pozwolił, by pędziły jeszcze przez trzy minuty i rzucił rozkaz opuszczenia ich. Według instrukcji, wojownicy stojący na brzegu tratwy skakali pierwsi. Dwóch z nich wpadło do wody, gdy tratwy uderzyły o brzeg. Jeden człowiek znalazł się między brzegiem a tratwą i został zmiażdżony; drugiego porwał prąd.

Ci, którzy pozostali na tratwie, rzucili na brzeg wszystkie zapasy, z wyjątkiem bomb. Ulisses nie ufał stabilności prochu w nagłym zetknięciu się z ziemią. Bomby rzucono w ręce tych, którzy stali na brzegu.

On przedostał się ostatni. Przyglądał się, jak sześć tratw obija się o porośnięte mchem brzegi. Dalej koryto skręcało i tratwy schowały się w gęstwinie liści. Kilka mil dalej wyprawa dotarła do wodospadów. Rzeka z furią przedzierała się wąskim korytem, aż wygięła się łukiem ponad pniem drzewa i spadła w otchłań. Ulisses obliczył, że do ziemi jest osiem tysięcy stóp, co czyniło ten wodospad wyższym od najwyższego z jego czasów — Wodospadu Angel w Wenezueli.

Wyprawa przeniosła się na inną gałąź, którą płynął tylko mały strumień, szeroki na dziesięć stóp, a głęboki na trzy. Poruszali się brzegiem, choć gdyby brodzili korytem, mogliby iść szybciej. Jednak wodę zamieszkiwały przepięknie kolorowe, bardzo jadowite węże oraz beznogie krokodyle. Ulisses postanowił nazywać je snoligosterami, tak, jak podobne do nich zwierzę z legend o Paulu Bunyanie.

Przed zmrokiem dokonali jeszcze jednego przejścia kompleksem lian. Posuwali się wzdłuż gałęzi, aż Ghlikh dojrzał ogromną dziurę w złączu konara z pniem.

— W Drzewie jest wiele takich dziur, całkiem dużych — powiedział — zazwyczaj tam, gdzie z pnia wyrasta gałąź.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x