Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Farmer - Przebudzenie kamiennego boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Lublin, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Versus, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przebudzenie kamiennego boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie kamiennego boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakim sposobem współczesny nam amerykański naukowiec znalazł się w zupełnie innym świecie, innym momencie wieczności?
Czy jest to Ziemia?
Skąd wzięły się istoty o niesamowitych kształtach?
Czy żyją jeszcze jacyś ludzie?
Czy jest jedynym człowiekiem na Ziemi?
Czy odrodzi się cywilizacja?
Czy znasz odpowiedź?

Przebudzenie kamiennego boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie kamiennego boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przykucnął przed nim Ghlikh.

— Dostałem od Wuggrudów proszek. Wsypałem go wam do wody. Wszystkim. Działa powoli i łagodnie, ale jest bardzo silny.

Rzeczywiście był łagodny. Woda wydawała się czysta, nie bolała go głowa, ani nie miał zgagi.

Rozejrzał się. Awina siedziała obok niego, też ze związanymi rękami. Wściekał się na samą myśl, że coś jej mogli zrobić.

Już miał zamiar zapytać Ghlikha, dlaczego zabito tamtych dziesięciu, ale powstrzymał się. Jeden z Wuggrudów pochylił się nad Alkunquibem i jednym skręcającym ruchem swoich wielkich rąk oderwał mu nogę. Zaczął rozszarpywać ciało, urywając duże kawały; jadł, głośno mlaszcząc, przeżuwając i łykając.

Ulissesowi zebrało się na wymioty. Żałował, że nie mógł tego zrobić. Awina odwróciła głowę. Ghlikh i Ghuakh stali w kącie i nie wywarło to na nich większego wrażenia.

Ludożerców — to jest dla nich najlepsze określenie — było w pieczarze dziesięciu i każdy kogoś rozszarpywał. Potem odrzucali kości i ścierali wierzchem dłoni krew z ust i brody. Nie zjedzone cząstki pozostawiali na piersiach. Ich wódz rozkrzyczał się głośno na Ghlikha, który coś mu powiedział, wskazując Ulissesa. Wódz wytknął brudny, zakrwawiony kciuk w kierunku Ulissesa. Jeden z olbrzymów podszedł do niego i postawił na nogi, unosząc go za kark. Palce olbrzyma wbiły mu się tak mocno w szyję, że omal z żył nie wytrysnęła krew. Gigant znalazł się za nim i popychał go końcem włóczni w kierunku wejścia do tunelu.

Ulisses próbował dać Awinie znak głową, że jeszcze nie wszystko stracone, ale nadal trzymała głowę odwróconą. Wszedł do tunelu, gdzie pobrzmiewało tylko szuranie gigantycznych stóp i trzask pochodni. Tunel skręcał łagodnie w prawo, prostował się, prowadził w lewo, i ponownie prosto, aż nagle znaleźli się w ogromnej pieczarze, w samym sercu pnia.

Do ścian, dookoła, przymocowane były pochodnie. Dym unosił się do spowitego w ciemnościach sklepienia i znikał prawdopodobnie w porach pnia. Czuć się dało także nieznaczny ruch powietrza, skierowany do sufitu. Dominował fetor, zapach odpadków i ekskrementów był tak silny, że wydawał się ciałem stałym. Utknął mu w gardle i groził uduszeniem.

Przebywało tu, w całym pomieszczeniu, około dziesięciu kobiet i trzydzieścioro dzieci i młodzieży. Dorosłe kobiety były prawie tak samo duże jak mężczyźni; lecz znacznie tłustsze. Miały ogromne i obwisłe piersi, biodra, uda i brzuchy. Widząc mięso w rękach olbrzyma, wydały z siebie okrzyk. Samce rzuciły im poszarpane resztki, a kobiety i dzieci zaczęły jeść.

Pomieszczenie dzieliło się na dwie części. Mniejsza znajdowała się na drugim końcu, w wysokiej niszy, gdzie w ścianie umocowany był pionowo dyskowaty przedmiot. Dostęp do niego umożliwiały wycięte w drzewie stopnie. Ulisses wspiął się po nich, kiedy ostry drewniany koniec włóczni wbił mu się w plecy. Za nim szedł Ghlikh i wódz.

Dysk był właściwie membraną, naciągniętą na pęd żywego drzewa w kształcie obręczy. Obok leżały dwie pałeczki o lekko zaokrąglonych końcach. Ghlikh podniósł je i zaczai stukać w membranę. Ulisses słuchał i liczył. Uderzenia tworzyły rodzaj kodu, tego był pewien. Być może prymitywny Morse.

Ghlikh skończył. Membrana zawibrowała, jej powierzchnia zmieniła kształt i dobiegły dźwięki. Pulsacje. Kropki i kreski.

Ghlikh stał z przechyloną na bok głową, strzygąc wielkimi uszami. Gdy membrana przestała wibrować, ponownie zastukał. Po chwili przerwał, aby przysłuchać się dalszym pulsacjom o nierównej długości. Ulisses rozróżniał całe struktury, części: kropka-kropka-kreska-kropka, kreska, kreska-kropka-kreska-kropka i tak dalej, ale oczywiście nie miał pojęcia o ich znaczeniu.

Membranę można było porównać do membrany usznej lub diafragmy w telefonie. Za nią może się znajdować końcówka długiego, roślinnego nerwokabla; a na drugim końcu, Bóg tylko wie gdzie, kryje się istota, która nadaje i odbiera sygnały przy innej membranie.

Ulisses zastanawiał się, dlaczego sprowadzili go tutaj. Zrozumiał w minutę później, kiedy Ghlikh zaczął zadawać mu pytania.

— Jak zamierzasz podbić Wurutanę?

Ulisses nie odpowiedział, a gdy Ghlikh zwrócił się do wodza, który ryknął coś do olbrzyma, Ulisses podskoczył, kiedy ugodziła go włócznia. Powstrzymał sią od krzyku, zagryzając wargi. Naprawdę^ nie udzielanie odpowiedzi nie miało większego sensu. Musiał coś wymyślić na temat Wurutany.

— Nie mam najmniejszego pojęcia, jak podbić Wurutanę — odezwał się. — Przyszedłem tu, aby dowiedzieć się, kim jest Wurutana.

Ghlikh dodał z uśmiechem:

— Zapomniałeś, że wybierałeś się na południowe wybrzeże, aby sprawdzić, czy żyje tam twoja rasa.

Postukał w membranę, a potem wysłuchał odpowiedzi.

— Wurutana postanowił, aby zabrać cię do miasta moich ludzi. Wuggrudowie będą cię tam eskortować.

Przemówił do wodza, który zdawał się protestować. Jednak mały Ghlikh przemawiał stanowczo, a nawet potrząsnął pięścią i krzyknął na niego. Olbrzym ponuro zgodził się i Ulissesa wyprowadzono z pieczary. Gdy tylko znaleźli się w tunelu, łatwiej mu przyszło oddychać. Zapytał:

— Ghlikh, co z Awiną? Co z moimi ludźmi?

— Och, pójdą i posłużą jako zapasy żywności dla Wuggrudów, oczywiście.

Powiedział coś do olbrzyma, który zaniósł się śmiechem.

— Wyruszymy do świcie. Nie wszyscy twoi ludzie zostaną zabici. To znaczy, nie od razu. Zabierzemy paru i zarżniemy w razie potrzeby.

Ulisses zawahał się. Chciał prosić, by Awina szła z nimi. Myśl, że może musiałby patrzeć, jak roztrzaskują jej czaszkę, rozrywają jej ciało i pożerają, przyprawiła go o mdłości. Łatwiej by mu było, gdyby została tutaj i oszczędzono by mu tego widoku. Jednak zawsze istniała możliwość ucieczki, wprawdzie teraz wydawała się minimalna. Jeżeli zostawi ją tutaj, to nie ma żadnej szansy. Z nim może przeżyć.

Lecz Ghlikh nienawidził go, mógł postąpić dokładnie odwrotnie, niż pragnął Ulisses. Prosząc go o zabranie Awiny, sprawiłby, że zostałaby tutaj. Albo, co gorsza, Ghlikh, znając uczucia Ulissesa do niej, mógłby rozkazać zabić ją na jego oczach.

Musi to wykorzystać. Nie mógł jej tak zostawić.

— Ghlikh — rozpoczął. — Zdaje się, że masz tu duży autorytet, jako reprezentant Wurutany, kimkolwiek on jest. Czy możesz załatwić, by zabrano z nami Awinę?

Ghlikh uśmiechnął się i nic nie mówił przez dłuższy czas. Tuż przed dojściem do końca tunelu rzucił:

— Zobaczymy.

Chciał męczyć Ulissesa, trzymając go w niepewności. Niech tak będzie. Ulisses może czekać. Nic więcej nie mógł zrobić.

Kiedy wrócili do pomieszczenia o kolistym sklepieniu, Ghlikh rozkazał, by posadzono Ulissesa obok Awiny. Mówiąc to, krzywił się w uśmiechu. Ulisses dobrze wiedział, że rozkoszuje się myślą o ich rozmowie w obliczu śmierci.

Gdy tylko znalazł się przy niej, powiedział cicho:

— Przy pierwszej okazji wyciągnij mi z kieszeni nóż.

Widział, jak po drugiej stronie sali Ghlikh rozmawia ze swoją żoną, która spojrzała na nich i uśmiechnęła się złośliwie.

— Przysunę się — powiedział — i będę udawać, że mówię do ciebie. Wsadź mi rękę do kieszeni, weź nóż i otwórz go. Wiesz jak. Potem przetnij więzy.

Udało mu się przysunąć i przytulił się do niej, otwierał usta tak, aby wyglądało, że szepcze. Czuć było od niej pot i strach; cała drżała.

— Nawet jeśli nas nie zobaczą i uwolnię ci ręce, to co możemy zrobić przeciwko nim? — wskazała głową olbrzymów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie kamiennego boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie kamiennego boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x