Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą

Здесь есть возможность читать онлайн «Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas jest najprostszą rzeczą: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas jest najprostszą rzeczą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najpierw w świetle reflektorów spostrzegli tuż nad szosą niezwykły ruch. Po chwili, na tle rozjaśnionego blaskiem księżyca nieba rozpoznali lecące postacie ludzkie. Właściwie nie leciały, bo nie miały skrzydeł, lecz unosiły się w powietrzu, poruszając z lekkością i gracją, jaką mają tylko ptaki. Na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie stada ciem ciągnących do światła lub jakichś drapieżnych nocnych ptaków, które nagle spadają z nieba na ziemię. Po chwili jednak, gdy minęło osłupienie i górę wziął rozsądek, Blaine domyślił się, kim są owe postacie. Byli to lewitujący ludzie.

Czas jest najprostszą rzeczą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas jest najprostszą rzeczą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Shep, żartujesz sobie ze mnie!

— Finn nie odważy się pokazać tego, co myśli, że posiada.

— A co on takiego posiada?

— Coś, co zrobiłoby z niego głupca. Mówię ci raz jeszcze, że nie odważy się zademonstrować tego. Jutro rano Lambert Finn będzie najbardziej przerażonym i upokorzonym człowiekiem, jakiego znał świat.

— Nie mogę tego napisać — sapnął Collins. — Słowo honoru, że nie.

— Jutro w południe będą o tym pisać wszyscy — rzekł dobitnie Blaine. — Jeśli ty zrobisz to dzisiaj, zdążysz jeszcze zamieścić korespondencję w porannym wydaniu. Zadziwisz świat, obiecuję ci.

— To naprawdę rzetelna informacja? Jesteś…

— Twoja rzecz — obojętnie wzruszył ramionami Blaine. — Możesz ją wykorzystać. Otwiera się przed tobą największa szansa, jaką kiedykolwiek miałeś w życiu. A teraz muszę już zmykać.

— Dziękuję, Shep — Collins zawahał się. — Straszne dzięki.

Blaine ruszył przed siebie, pozostawiając nieruchomego Collinsa na środku hallu. Minął windę i zaczął wspinać się po schodach.

Na drugim piętrze zatrzymał się i rozejrzał w obie strony korytarza. W jego perspektywie, po lewej stronie, dojrzał siedzącego na krześle goryla, o którym wspominał Collins.

Zdecydowanym krokiem ruszył w jego stronę. Gdy mijał strażnika, ten podniósł się szybko z krzesła i zagrodził dalszą drogę, kładąc pieść wielkości bochna chleba na klatce piersiowej Blaine'a.

— Chwileczkę, proszę pana — rzucił grubym głosem.

— Muszę się pilnie widzieć z Finnem.

— On nikogo nie chce widzieć.

— To może przekazałby mu pan wiadomość ode mnie?

— Teraz nie. Może potem. Za godzinę, dwie.

— Proszę mu powiedzieć, że przychodzę od Stone'a.

— Ależ Stone…

— Proszę mu tylko to powiedzieć — z naciskiem przerwał Blaine.

Strażnik wahał się przez sekundę. W końcu opuścił rękę.

— Proszę tu zaczekać — powiedział. — Wejdę i spytam. Tylko bez żadnych głupich sztuczek, okay?

— Okay, zaczekam — zapewnił go pośpiesznie Blaine.

Stał cierpliwie pod drzwiami oczekując na powrót strażnika i zastanawiał się jak długo jeszcze przyjdzie mu tutaj tkwić. W pustym, mrocznym korytarzu ogarnął go nagle strach i wątpliwości; może nie powinien jednak spotykać się z Finnem, może lepiej natychmiast opuścić to miejsce?

Wrócił strażnik i nie było już czasu na rozterki.

— Niech pan stoi spokojnie. Muszę pana sprawdzić.

Wprawnym ruchem przejechał dłońmi wzdłuż ciała Blaine'a, szukając najwidoczniej ukrytego noża lub rewolweru. Pokiwał z zadowoleniem głową.

— Jest pan czysty Może pan wejść. Będę czekał tu, pod drzwiami — dodał z lekką pogróżką w głosie.

— Rozumiem — odparł Blaine przekraczając próg numeru.

Pokój stanowił skrzyżowanie sypialni i living — roomu.

Pośrodku znajdowało się duże biurko, za którym stał wysoki, szczupły mężczyzna ubrany w czarny garnitur z białą szarfą pod szyją. Na jego pociągłej, kościstej — nieco końskiej twarzy malował się wyraz doskonale maskowanego lęku i napięcia.

Blaine wolnym krokiem zbliżył się do biurka, stając dokładnie vis — a — vis mężczyzny.

— Pan jest Finnem — odezwał się półgłosem.

— Lambert Finn — odpad tamten głębokim, dźwięcznym barytonem zawodowego mówcy, człowieka, który nigdy nie przestaje być mówcą, nawet w chwilach odpoczynku. Blaine wyjął z kieszeni swe pokrwawione, pokaleczone dłonie i położył je na blacie biurka. Dostrzegł z satysfakcją lękliwe spojrzenie Finna rzucone w ich stronę.

— A pan nazywa się Shepherd Blaine. Wiem o panu wszystko.

— Czy również to, że zamierzam pana zabić któregoś pięknego dnia?

— Tak, to również — skinął potakująco głową Finn. — Domyślam się tego.

— Ale jeszcze nie dzisiaj. Chcę bowiem zobaczyć jutro pańską twarz. Chcę się przekonać, czy wszystko będzie tak, jak pan sobie to planuje.

— I przyszedł pan tu po to, żeby mi o tym powiedzieć?

— Nie tylko. Ale w tym szczególnym momencie nie jestem w stanie myśleć o czymś innym. Nie mogę chwilowo wyjaśnić powodu, dla którego się do pana pofatygowałem.

— Może dobijemy targu.

— Nie to miałem na myśli. Pan nie ma mi zresztą nic do zaoferowania.

— Z pewnością, panie Blaine. Ale pan posiada coś, czego ja potrzebuję. Coś, za co szczodrze zapłacę.

Blaine spoglądał na niego kamiennym nieruchomym wzrokiem. Milczał.

— Pan potrafi obchodzić się z maszyną gwiezdną — mówił Finn. — Z takim typem maszyny gwiezdnej, jaka jest w moim posiadaniu. Pan potrafi ją nastroić i wprawić w ruch. Pan połączy wszystkie wtyki z wyjściami w funkcjonalną całość. Pan może również dużo opowiedzieć. Będzie pan doskonałym świadectwem.

— Pan już miał mnie raz w swoich rękach — roześmiał się Blaine całkowicie zmieniając temat. — Lecz wymknąłem się z sideł.

— Myśli pan zapewne o tym głupkowatym, biadolącym lekarzu — z nutką okrucieństwa w głosie warknął Finn. — On myślał tylko o tym, by nie zaszkodzić jakąś awanturą reputacji jego szpitala.

— Powinien więc pan sobie lepiej dobierać ludzi.

— A pan nie odpowiedział na moją propozycję — warknął Finn.

— Bym pracował dla pana? — Blaine śmiał się. — To będzie drogo kosztowało. To będzie cholernie kosztowało.

— Jestem na to przygotowany. Panu potrzebne są pieniądze. Jest pan goły jak święty turecki, a Fishhook siedzi już panu na karku.

— Godzinę temu jego agenci pojmali mnie i chcieli zabić — lekkim tonem odpad Blaine.

— A panu udało się uciec — pokiwał z politowaniem głową Finn. — Może się to panu powieść i następnym razem. I jeszcze raz. I jeszcze. Ale Fishhook nigdy nie zrezygnuje z pana. W obecnej sytuacji nie ma pan najmniejszych szans.

— Ja nie mam szans? A ktoś inny? Pan, na przykład?

— Mam konkretnie pana na mysi — odparł celując palcem w Blaine'a. — Zna pan Harriet Quimby?

— Bardzo dobrze.

— Ona jest szpiegiem Fishhooka.

— Pan oszalał! — wykrzyknął, tracąc panowanie nad sobą, Blaine.

— Proszę posłuchać, a sądzę, że zgodzi się pan ze mną — odparł tonem perswazji Finn.

Stali milcząc, przedzieleni blatem biurka i spoglądali sobie bacznie w oczy. Panowała posępna, przytłaczająca cisza.

W głowie Blaine'a zakołatała natrętna myśl: czemu go nie zabić? Teraz, właśnie teraz.

Tak łatwo zamordować Finna. Finn jest typem człowieka, do którego instynktownie czuje się odrazę i pogardę. Wystarczy tylko pomyśleć o nim, pomyśleć o fali nienawiści i szaleństwa, która za sprawą tego człowieka zalała świat. Wystarczyło przypomnieć sobie ciało człowieka wirujące lekko na gałęzi ponad szosą, do połowy zakryte listowiem, przypomnieć sobie obóz wśród górskiego pustkowia, prymitywny daszek chroniący przed deszczem. I ryby walające się w kurzu obok wywróconej przy ognisku patelni. I ruina przydrożnej farmy ze sterczącym wysoko w niebie kikutem komina, spalonej w odruchu nienawiści i nietolerancji.

Blaine uniósł dłonie, lecz natychmiast opuścił je ponownie na biurko.

W zamian zrobił coś, co było absolutnie niezależne od jego woli. Zrobił to odruchowo, bezmyślnie, bez wahania. A w trakcie tej czynności wiedział już, że to nie on dokonuje tego, lecz ktoś zupełnie inny, skrywający się w jego czaszce.

Bo on tego nie mógł zrobić. Nawet by mu to nie przyszło do głowy. Żadna istota ludzka nie dokonałaby tego, nie wpadłaby na ten iście szatański pomysł.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Clifford Simak - Spacebred Generations
Clifford Simak
Clifford Simak - Shadow Of Life
Clifford Simak
Clifford Simak - The Ghost of a Model T
Clifford Simak
Clifford Simak - Skirmish
Clifford Simak
Clifford Simak - Reunion On Ganymede
Clifford Simak
Clifford Simak - Halta
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
Clifford Simak - A Heritage of Stars
Clifford Simak
Отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x