— Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie. Powiedziałaś, że dla pieniędzy. Niech więc będzie, że dla pieniędzy.
— No dobrze, przyznaję, jestem wstrętna.
— O mój Boże — zdziwił się Vickers — kłócimy się jak stare małżeństwo.
— Tu dotknąłeś kolejnego problemu. Dlaczego nigdy się nie ożeniłeś, Jay? To przecież najlepszy dowód twojego egoizmu. Założę się, że nigdy nawet nie pomyślałeś o małżeństwie.
— Raz pomyślałem — zauważył Vickers. — Dawno temu. — No dobrze, połóż tu główkę i popłacz sobie. Założę się, że to była smutna historia. To stąd biorą się owe rozdzierające sceny miłosne, które można znaleźć w twoich książkach.
— Ann, chyba za dużo pijesz.
— Jeśli za dużo piję, to wyłącznie z twojego powodu. Ty przecież powiedziałeś: „Dziękuję bardzo za propozycję, ale nie skorzystam.”
— Miałem przeczucie, że coś jest nie tak — tłumaczył Vickers.
— To z tobą coś jest nie tak — stwierdziła Ann, dopijając swojego drinka. — Nie mów mi, że z powodu przeczucia odrzuciłeś najlepszą propozycję, jaką ci kiedykolwiek złożono. Za każdym razem, kiedy ktoś brzęczy taką kupą forsy w mojej obecności, nie pozwalam, aby przeczucie stanęło mi na drodze.
— W to akurat wierzę — zgodził się Vickers.
— No trudno — westchnęła Ann. — Płać za drinki i wynośmy się stąd. Wsiadaj do autobusu i niech moje oczy cię więcej nie oglądają.
Na środku wielkiej witryny sklepowej widniała ogromna tablica z napisem:
DOMY NA ZAMÓWIENIE 500
DOLARÓW ZA POKÓJ
W ZAMIAN SKUPUJEMY KORZYSTNIE
STARE DOMY
Na wystawie prezentował się okazale model pięcio- lub sześciopokojowego domu otoczonego pięknie rozplanowanym trawnikiem i ogrodem. W ogrodzie znajdował się zegar słoneczny i garaż z kopułą, na której umieszczono obracający się wiatrowskaz w kształcie kogucika. Na równo przystrzyżonej trawie stały dwa białe krzesła ogrodowe i okrągły stół, a na podjeździe do garażu parkował nowiutki i błyszczący lakierem samochód.
Ann ścisnęła Vickersa za ramię. — Wejdźmy do środka.
— To chyba to, o czym mówił Crawford — pomyślał na głos Vickers.
— Masz jeszcze mnóstwo czasu do odjazdu autobusu stwierdziła Ann.
— No dobrze, wejdźmy, a jak już się zajmiesz tym domem, może wreszcie przestaniesz się mnie czepiać.
— Gdyby to było możliwe, uwięziłabym cię tam, a potem za ciebie wyszła.
— Zmieniając moje życie w piekło.
— Cóż, pewnie, że tak — powiedziała słodko Ann. — Inaczej po co miałabym cię poślubiać?
Weszli do środka, a drzwi zamknęły się za nimi samoczynnie. Hałas ulicy został na zewnątrz, a oni szli po grubym zielonym dywanie imitującym trawę.
Zauważył ich sprzedawca i zbliżył się do nich.
— Właśnie przechodziliśmy — zaczęła Ann — i pomyśleliśmy sobie, że wpadniemy. To coś na wystawie wygląda na całkiem miły domek i…
— Bo to jest miły domek — zapewnił ją sprzedawca a w dodatku posiada dużo nowatorskich rozwiązań.
— Czy to prawda, co napisano na witrynie? — spytał Vickers. — Pięćset dolarów za pokój?
— Każdy mnie o to pyta. Ludzie czytają wywieszkę, ale nie wierzą, więc jak tylko wchodzą do sklepu, od razu pytają mnie, czy to prawda, że sprzedajemy domy po pięćset dolarów za pokój.
— No i co? — dopytywał się Vickers.
— Och, ależ oczywiście — odparł sprzedawca. — Dom z pięcioma pokojami kosztuje dwa i pół tysiąca dolarów, a dom z dziesięcioma pokojami pięć tysięcy dolarów. Oczywiście na początku większość ludzi nie jest zainteresowanych domami z dziesięcioma pokojami.
— Jak to na początku?
— Rozumie pan, my to nazywamy rosnącym domem tłumaczył sprzedawca. — Kupuje pan na przykład dom z pięcioma pokojami i po pewnym czasie orientuje się pan, że potrzebny jest panu jeszcze jeden pokój. W tym momencie przyjeżdżamy, przebudowujemy dom i dodajemy szósty pokój.
— Czy to nie jest dość kosztowne? — zdziwiła się Ann. — Ależ skąd — zapewnił ją sprzedawca. — Płaci pani tylko pięćset dolarów za dodatkowy pokój. Cena jest standardowa i nie podwyższamy jej o żadne dodatkowe narzuty.
— Ten dom zbudowany jest z prefabrykatów, prawda? dopytywała się Ann.
— Myślę, że można tak powiedzieć, chociaż nie jest to zbyt precyzyjne określenie. Mówiąc „prefabrykowany” ma pani zapewne na myśli dom, który został już wstępnie zaprojektowany i wystarczy go tylko zmontować; montaż trwa tydzień albo dziesięć dni, a i tak ma pani dopiero same ściany, bez kotłowni, kominka, niczego.
— Zaraz, zaraz, wracając do tego dodatkowego pokoju wtrącił się Vickers. — Powiedział pan, że kiedy chce się dodatkowy pokój, można po was zadzwonić, a wy przyjedziecie i w pewnym sensie przykleicie go.
Sprzedawca nieznacznie zesztywniał.
— Niezupełnie, sir. My niczego nie przyklejamy. My rzebudowujemy pański dom. Po każdej przeróbce pański dom jest doskonale rozplanowany i praktyczny, zaprojektowany zgodnie z najnowszymi koncepcjami naukowymi i estetycznymi dotyczącymi projektowania w budownictwie. W niektórych przypadkach dostawienie dodatkowego pokoju pociąga za sobą całkowitą przebudowę domu i na przykład zmianę rozmieszczenia pokoi. Oczywiście, jeśli chce pan zupełnie zmienić wygląd swojego domu, o wiele sensowniej byłoby zamienić go na nowy. Za taką usługę pobieramy opłatę w wysokości jednego procenta kosztu początkowego rocznie plus, oczywiście, wartość ewentualnych dodatkowych pokoi.
Spojrzał na nich i spytał:
— Mają państwo chyba dom?
— Małą chałupkę w dolinie — odparł Vickers. — Nie jest to pałac.
— Jak pan sądzi, ile jest warta ta „chałupka”?
— Tysiąc pięćset, może dwa tysiące, ale raczej wątpię.
— Dalibyśmy panu za nią około dwudziestu tysięcy — rzekł sprzedawca. — To trzeba by dokładniej określić. Nasze wyceny są jednak bardzo korzystne dla klientów.
— Niech pan posłucha — powiedział Vickers — mnie wystarczy dom z pięcioma, sześcioma pokojami. To by było jakieś dwa i pół albo trzy tysiące.
— Nic nie szkodzi — uśmiechnął się sprzedawca. — Różnicę zapłacilibyśmy w gotówce.
— To przecież bez sensu!
— Ależ oczywiście, że to ma sens. Chętnie płacimy o wiele wyższą cenę po to, by wprowadzić na rynek nasz produkt. W pana przypadku zapłacilibyśmy panu różnicę, rozebrali stary dom i postawili na jego miejscu nowy. To całkiem proste.
Ann zwróciła się do Vickersa:
— No, dalej, powiedz temu panu, że nie zamierzasz zamieniać swojej ohydnej, starej chałupy. Jak na mój gust ta oferta jest zdecydowanie zbyt korzystna, żebyś chciał z niej skorzystać. — Nie rozumiem — potrząsnął głową sprzedawca.
— To taki osobisty żart — wytłumaczył Vickers.
— Ach… no tak, powiedziałem państwu również, że ten dom posiada dużo nowatorskich rozwiązań.
— Rzeczywiście, proszę nam o nich opowiedzieć — zachęciła go Ann.
— Z przyjemnością. Na przykład dom wyposażony jest w baterię słoneczną. Wiedzą państwo, co to jest bateria słoneczna? Vickers skinął głową.
— Bateria, która gromadzi energię pochodzącą z promieniowania słonecznego.
— Oczywiście — zgodził się sprzedawca. — Bateria ta jest jednak nieco bardziej wydajna niż zwykła bateria słoneczna. Nie tylko ogrzewa dom zimą, ale w czasie całego roku dostarcza energię elektryczną. W ten sposób nie muszą państwo zdawać się na publiczne źródło zasilania. Chciałbym dodać, że bateria gromadzi ogromną ilość energii. Większą, niż kiedykolwiek będziecie państwo w stanie zużyć.
Читать дальше