Robert Sheckley - Nieśmiertelność na zamówienie

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Nieśmiertelność na zamówienie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nieśmiertelność na zamówienie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nieśmiertelność na zamówienie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Młody Amerykanin, Thomas Blaine, ginie w wypadku samochodowym. Ku swemu zdziwieniu budzi się w nowym ciele sto pięćdziesiąt lat później. Został porwany przez jedną z największych korporacji XXII, która chce go wykorzystaćdo celów reklamowych. Świat XXII wieku jest światem budek ulicznych dla samobójców, rozmów telefonicznych z duchami, urzędowych polowań na ludzkie ciała i system — ale tylko dla bogatych — zaprogramowanej reinkarnacji. Blaine musi wybrać swój sposób na życie, pamiętając, iż przez cały czas prześladuje go tajemnicze zombi…

Nieśmiertelność na zamówienie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nieśmiertelność na zamówienie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poszli do mieszkania Blaine’a. Alice Kranch usiadła na brzegu kanapy. Poczęstował ją papierosem.

— Jak to się zaczęło — zamyśliła się. — Frank tak nazywał się mój mąż. Frank Kranch nigdy nie był zadowolony. Czy rozumie pan, o co mi chodzi? Miał dobrą pracę jako myśliwy, ale nigdy nie potrafił się cieszyć z tego, co ma.

— Był myśliwym?

— Tak. Walczył włócznią.

Blaine ponownie zastanowił się nad tym, dlaczego wziął udział w polowaniu. Sam tego chciał, czy zażyczyło sobie tego jego ciało? Zaczął się obawiać, że problem, który wydawał się gładko rozwiązany, ponownie zaistniał.

— Ale nigdy nie potrafił się cieszyć z tego, co ma powtórzyła. — Spotykając się z bogaczami, którzy znudzeni życiem bawią się nawet śmiercią, nie mógł znieść myśli, że pewnego dnia umrze jak jakieś zwierzę.

— Nie dziwię się mu.

Wzruszyła ramionami.

— Nie miał szans na zakup ubezpieczenia na życie po śmierci. Nigdy by nie zdobył odpowiedniej sumy. Martwił się tym. A gdy o mało co nie zginął… Pan chyba też ma tę bliznę na ramieniu?

Skinął głową.

— Nigdy potem już nie był sobą. Myśliwi zazwyczaj niewiele myślą o śmierci. Ale Frank był inny. Nie przestawał o niej myśleć. Wtedy właśnie spotkał tę sprytną panienkę z Rexa.

— Marie Thorne?

— Tak, o nią chodzi. Ostra jak sztylet i zimna jak lód. Nie mogłam zrozumieć, co Frank w niej widział. Oczywiście zdarzało mu się już przedtem spotykać z jakąś kobietą większość myśliwych postępuje w ten sposób. Ale z nią… byli nierozłączni jak papużki. Doprawdy, nie mogę zrozumieć, co w niej widział. Chodzi mi o to, że ona jest tak mało kobieca… jest ładna, nie przeczę, ale rozumie pan, co mam na myśli?

Skinął głową, czując coś w rodzaju bólu.

— Oczywiście, nie ma co dyskutować na temat gustów, ale byłam pewna, że znam dobrze Franka. Okazało się, ie nie myliłam się. Wkrótce bowiem wyszło na jaw, że oni wcale nie spotykają się ze sobą, aby poflirtować. Pewnego dnia powiedział mi: „Kochanie, opuszczam ciebie. Zabieram się w długą podróż w zaświaty. Dla ciebie też mam pewną niespodziankę”.

Chlipnęła i wytarła oczy.

— Ten idiota sprzedał swoje ciało! Rex opłacił mu wieczne życie i zapewnił mi dożywotnią rentę. Był tak cholernie z siebie dumny, że załatwił taką sprawę! Całe dnie straciłam na gadaniu, usiłując zmienić jego decyzję. Nic z tego, zamierzał powędrować do nieba. Według niego bezsensem było czekać na rychłą śmierć w polowaniu, skoro mógł tanim kosztem kupić sobie życie. No i udało mu się. Rozmawiałam z nim po wszystkim, gdy był już w Przedsionku.

— Jest tam nadal? — spytał, czując jak cierpnie mu skóra na karku.

— Nic o nim nie wiem. Już ponad rok się nie odzywa. Sądzę więc, że przeszedł w Zaświaty.

Płakała przez kilka chwil. Potem wytarła małą chusteczką oczy i spojrzała ze smutkiem na Blaine’a.

— Naprawdę, nie chciałam niepokoić pana. Wszystko przecież odbyło się legalnie. Frank miał prawo rozporządzać swoim ciałem. Nie mam do pana ani do nikogo żadnych pretensji, ale jest mi tak smutno, czuję się taka samotna…

— Wiem, co pani czuje — powiedział, myśląc, że nie jest w jego typie. Obiektywnie rzecz biorąc, była naprawdę ładna. Można ją sobie wyobrazić tańczącą flamenco, z rękami opartymi na biodrach, kłócącą się z policjantem, w rozchełstanej koszuli wspinającą się po zboczu góry. Ale nie była w jego typie.

Jednakże — przypomniał sobie — Frank Kranch miał odmienne zdanie. A on, Blaine, składał się między innymi z ciała Krancha.

— Większość naszych znajomych — ciągnęła Alice to myśliwi. Czasem wpadali do mnie, ale wie pan. Im tylko jedno na myśli.

— Rzeczywiście?

— Tak. Wyprowadziłam się więc z Pekinu. Zamieszkałam ponownie w mieście, w którym przyszłam na świat w Nowym Jorku. I nagle pewnego dnia natykam się na Franka, czyli na pana. Myślałam, że zemdleję. Oczywiście, nigdy nie wykluczałam, że spotkam ciało Franka, ale co innego zobaczyć je żywe.

— Zgadzam się.

— Poszłam więc za panem. Nie zamierzałam niepokoić pana, ale świadomość tego, że pan istnieje, nie dawała mi spokoju. Wreszcie postanowiłam dowiedzieć się… rozumie pan, Frank był tak… było nam dobrze razem.

— Na pewno.

— Zachowuję się okropnie!

— Wcale nie — zaprzeczył.

Patrzyła na niego nie spuszczając wzroku. W jej oczach malował się smutek, ale widać też było kokieteryjne błyski. Blaine poczuł dreszcz.

Pomyślał, że przecież nie jest Kranchem. Jest Blaine’em, jego wola nim rządzi, jego gusty…

Czy rzeczywiście?

Należy rozstrzygnąć ten problem — pomyślał, obejmując Alice i całując ją z dziwnie obcym Blaine’owi temperamentem.

* * *

Rano, podczas gdy Alice robiła śniadanie, Blaine patrząc przez okno snuł niewesołe myśli.

Ostatniej nocy przekonał się, że niestety, nie jest panem w układzie Blaine-Kranch. Zachowywał się brutalnie, zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Oznaczało to jedno — triumf ciała.

Nieciekawa go czekała przyszłość. Pewnego dnia z pewnością podda się zupełnie. Zostanie awanturnikiem, pełnym wigoru włóczęgą. Dojdzie do tego, że polubi takie życie… — Śniadanie gotowe — oznajmiła Alice.

Jedli w milczeniu. Alice ze smutkiem dotknęła siniaka na przedramieniu. Blaine nie mógł już dłużej tego wytrzymać.

— Przepraszam — powiedział.

— Za co?

— Za wszystko.

Na jej wargach pojawił się na chwilę blady uśmiech.

— Nic się nie stało. Sama tego chciałam.

— Wątpię. Czy mogłabyś mi podać masło?

Przez kilka minut milczeli. Tyrn razem pierwsza odezwała się Alice.

— Byłam głupia.

— Dlaczego?

— Myślałam, że przeszłość może wrócić. Nie należę do tego pokroju kobiet, panie Blaine. Ale myślałam, że to będzie jak z Frankiem.

— Nie było?

Potrząsnęła głową.

— Nie, oczywiście, że nie.

Blaine odstawił ostrożnie kubek z kawą.

— Podejrzewam, że Kranch był znacznie brutalniejszy. Podejrzewam, że…

— Och, nie! Nigdy! — krzyknęła. — Panie Blaine, Frank, jako myśliwy, nie miał lekkiego życia. Ale w stosunku do mnie zachowywał się zawsze jak dżentelmen. Był dobrze wychowany.

— Rzeczywiście?

— Ależ tak! Frank był zawsze łagodny, delikatny, jeśli wie pan, o co mi chodzi. Miły. Łagodny. Nigdy brutalny. Prawdę mówiąc, różnił się od pana o sto osiemdziesiąt stopni.

— Hm…

— Nie chciałam przez to powiedzieć, że uważam, iż z panem jest coś nie w porządku — dodała pospiesznie, kierowana uprzejmością. — Pan jest trochę brutalny, ale podejrzewam, że są o wiele bardziej…

— Pewnie tak — powiedział. — Na pewno tak.

Skończyli śniadanie całkowicie zażenowani. Alice, uwolniona od swojej obsesji, wyszła natychmiast, nie wspominając ani słowem o następnym spotkaniu. Blaine usiadł w głębokim fotelu, ponownie zagłębił się w siebie.

A więc nie zachowywał się wcale jak Kranch!

Smutna prawda mówiła, że postępował w taki sposób, gdyż myślał, że Kranch tak by się zachował. Coś w rodzaju autosugestii. A teraz przyszło mu odkryć, że na pozór szorstcy, brutalni mężczyźni nie traktują kobiet jak przeciwnika w zapasach.

Wierzył w stereotyp. Podobnie jak Alice, gdy wspomniała Marie: ostra jak nóż, zimna jak lód.

Biorąc pod uwagę, co się jej przydarzyło, nie mógł jej za to winić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nieśmiertelność na zamówienie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nieśmiertelność na zamówienie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nieśmiertelność na zamówienie»

Обсуждение, отзывы о книге «Nieśmiertelność na zamówienie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x