David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdyby tylko mogła uwierzyć czarownikowi! Gdyby tylko rzeczywiście okazał się takim człowiekiem, za jakiego początkowo go uważała! Jednak Dennis Nuel służy Kramerowi w zamian za wygodne życie w swych nowych, luksusowych komnatach, obsługiwany przez tę ładniutką służącą, udowadniając, że jest taki sam jak inni — chce wykorzystać rosnącą gwiazdę Kremera dla własnych, egoistycznych celów!

Otarła oczy, postanawiając już więcej nie płakać. Na stoliku przed nią maleńkie owady krążyły w swym tajemniczym tańcu, wirując po prawej stronie, ledwie pełznąc po lewej, odmierzając upływający czas.

* * *

Dennis obudził się, mając wrażenie, że jego ciało posłużyło muś jako pomoc w zużywaniu kijów baseballowych. Próbował się poruszyć, jednak początkowo zdołał jedynie niebacznie zakołysać się z boku na bok. Bolało go dosłownie wszystko. W końcu jakoś udało mu się przekręcić i powoli otworzyć oczy. No cóż, nie znajdował się już w luksusowych pomieszczeniach, z których przedtem korzystał. Ale również nie wtrącono go do lochu. Pokój, w którym przebywał, miał surowy, prymitywny wygląd, charakterystyczny dla górnych kondygnacji zamku.

Przy drzwiach stali strażnicy — dwaj żołnierze z północy. Gdy zauważyli, że się obudził, jeden z nich wyszedł na korytarz i coś tam do kogoś powiedział.

Dennis usiadł na pryczy, pojękując głośno przy ostrzejszych ukłuciach bólu. Miał zupełnie suche gardło, sięgnął więc ku stojącemu przy łóżku chwiejnemu stoliczkowi i z glinianego dzbanka nalał sobie kubek wody. Wypił trochę, czując pieczenie rozciętych warg.

Odstawił kubek i opadł z powrotem na poduszkę, patrząc na przyglądających się mu strażników. Nie odezwał się do nich ani słowem i nie oczekiwał, że oni coś do niego powiedzą.

Z korytarza dobiegł odgłos ciężkich kroków. Potem drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wkroczył baron Kremer. Dennis zmrużył oczy, oślepiony jaskrawością jego stroju, błyszczącego we wlewających się przez drzwi promieniach słońca. Kremer przez chwilę przyglądał się Dennisowi w milczeniu.

— I co ja mam z tobą zrobić, czarowniku? — powiedział w końcu.

Dennis upił trochę wody z kubka i oblizał z ożywieniem piekące wargi.

— Tak, to prawdziwy problem, Wasza Wysokość. Zastanówmy się jednak chwilę. Myślę, że mógłbym zaproponować rozwiązanie. Co by pan powiedział na przykład na to: ja i moi przyjaciele, korzystając z pana szczerej i jak najdalej idącej pomocy, niezwłocznie wracamy do naszych domów w pełnym zdrowiu zarówno fizycznym, jak i psychicznym?

W uśmiechu Kremera trudno się było dopatrzyć zachwytu.

— To rzeczywiście jest jakiś pomysł, czarowniku. Z drugiej jednak strony właśnie mi się przypomniało, że pałacowy oprawca narzeka ostatnio, iż jego zapasowe narzędzia niszczeją z braku zajęcia. Tylko dla podstawowego ich zestawu znalazła się przez ostatni miesiąc jakaś praca. Zaradzenie tej sytuacji również wydaje mi się dość kuszącym rozwiązaniem.

— Ma pan poważny dylemat — powiedział współczująco Dennis.

— To rzeczywiście jest trudny wybór. — Baron potrząsnął głową.

— Jestem pewien, że coś pan wymyśli.

— Naprawdę? Ach! Takie zaufanie ze strony czarownika bardzo podtrzymuje na duchu. Chyba jednak te dwa pomysły wzajemnie się wykluczają. Zastanawiałem się, czy nie mógłbyś mi podrzucić jakiegoś trzeciego, kompromisowego rozwiązania. Wystarczy tylko zarys, rozumiesz.

Dennis skinął głową.

— Kompromis, hmmm… — Podrapał się po brodzie. — Coś pośredniego między jednym a drugim… na przykład, ja szybko i z radością wykonuję pańskie polecenia, dostarczając wszystkiego, czego pan zapragnie, pan zaś w zamian zapewnia mi komfort w rozsądnych granicach i obsypuje pomniejszymi nagrodami oraz niejasnymi obietnicami wolności i potęgi?

Kremer uśmiechnął się szeroko.

— Zadziwiające rozwiązanie! Nic dziwnego, że wszyscy uważają cię za czarownika.

Dennis skromnie wzruszył ramionami.

— Och, to naprawdę nic wielkiego.

Kremer rozprostował palce, strzelając stawami.

— A więc postanowione. Masz jeszcze dwa dni na dokończenie pracy nad destylarnią i nauczenie mojej służby, jak ją zużywać. Potem rozpoczniesz prace nad rzeczami, mającymi większą praktyczną wartość, jak na przykład ta wspaniała, zabijająca z dużej odległości broń. Jeżeli, jak twierdzisz, w naszych stronach nie ma tych zwierzątek, które są niezbędne do jej działania, życzę sobie, żebyś wymyślił coś innego o podobnej wartości militarnej. Mam nadzieję, że zasady naszego kompromisu są zupełnie jasne?

Dennis skinął głową. Myślał intensywnie, poza tym miał na razie dość dowcipkowania, tym bardziej że wcale nie było ono aż tak pomocne.

— I jeszcze jedno, czarowniku. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości zdarzy ci się jeszcze raz postawić mnie w tak nie zręcznej sytuacji przed obcymi albo jeśli w ogóle będziesz usiłował mi w czymś przeszkodzić, przekonasz się, że moi zamkowi oprawcy przygotowali dla ciebie coś naprawdę specjalnego. Twoja wczorajsza demonstracja nie może się powtórzyć. Czy mnie zrozumiałeś?

Dennis milczał. Spojrzał na wysokiego, jasnowłosego mężczyznę w jaskrawym stroju i leciutko skinął głową. Baron uśmiechnął się władczo.

— Będziesz tu szczęśliwy, Dennisie Nuelu — obiecał. — Po pewnym czasie — zapewne niezbyt długim, jeśli będziesz się dobrze sprawował — znowu wprowadzisz się do wygodniejszych pomieszczeń. Wtedy ty i ja ponownie będziemy mogli rozmawiać jak dżentelmeni. Z dużym zainteresowaniem dowiedziałbym się, w jaki sposób twoim ziomkom udało się wytłumaczyć krnąbrnym L’Toff, że powinni być posłuszni. Może księżniczka Linnora mogłaby nam posłużyć jako sprawdzian.

Uśmiechnął się szeroko, potem odwrócił się i wyszedł. Drzwi zatrzasnęły się i Dennis został sam na sam z jednym strażnikiem. Na długi czas zapanowała cisza, jedynie daleko z dołu dobiegały odległe okrzyki ćwiczących żołnierzy.

Ziemianin usiadł na pryczy. Niemal mógł sobie wyobrazić, jak zmienia się ona w prawie widoczny sposób, jak z każdą przeleżaną na niej chwilą staje się coraz lepszym i lepszym łóżkiem.

Logicznie rzecz ujmując, ciągle miał taki sam wybór jak przedtem, jedynie realizacja celu mogła się nieco odwlec. Był pewien, że po roku czy dwóch ustawicznego dokarmiania Kremera technicznymi cudeńkami zyskałby pełne zaufanie i wdzięczność, szczególnie gdyby wynalazł dla niego proch strzelniczy, umożliwiając w ten sposób łatwy podbój całej Coylii.

Potrząsnął głową, odrzucając taką możliwość. Nigdy przedtem nie zastanawiał się nad tym specjalnie, ale teraz przyszło mu do głowy, że w każdym świecie do największych zbrodniarzy można by zaliczyć inżynierów, którzy ochoczo i w pełni świadomie wkładają narzędzia zagłady w ręce tyrana. Nie mjał zamiaru, choćby się waliło i paliło, dawać Kremerowi prochu ani koła, ani sekretu wytopu metali, ani w ogóle czegokolwiek, co mogłoby być użyte do prowadzenia działań wojennych.

Więc co w tej sytuacji mógł zrobić, co mu pozostało? Tylko ucieczka. Musi znowu znaleźć jakiś sposób, żeby się stąd wydostać.

* * *

Rozżarzone żelazne szczypce zamknęły się na jego palcach. Powietrze wypełnił swąd palonej skóry, kurczącej się, czerniejącej i płatami odpadającej z jego dłoni.

Dennis jęknął. Poczuł zimną, spryskującą mu twarz wilgoć. Otworzył oczy, oddychając ciężko.

Zobaczył pochyloną, pełną troski twarz Artha.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x