David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tłum w pobliżu wejścia rozstąpił się przed nią. Gdy zatrzymywała się, żeby komuś skinąć głową lub coś powiedzieć, niemal nieodmiennie odpowiedzią był przesadnie uprzejmy, nerwowy uśmiech. Ludzie za jej plecami po prostu się na nią gapili. Błyszczała wśród tłumu jak gwiazda, zimna i niedostępna jak podobno cały górski lud, z którego się wywodziła.

— Obawiam się, że nie na tym to polega, mój drogi Thsee. Dennis odwrócił się szybko i stwierdził, że ta ostatnia uwaga, kończąca długą przerwę w rozmowie, została wypowiedziana przez Hoss’ka. Przez krótką chwilę uległ złudzeniu, ze to profesor Marcel Flaster, w jakiś cudowny sposób nagle przeniesiony tu z Ziemi, rozpoczyna jeden ze swych niesławnych, napuszonych wykładów.

— Widzisz — kontynuował Hoss’k — czarownik wcale nie uzyskał brandy poprzez ulepszenie wina. Użył go po prostu w podobny sposób, jak kamieniarze używają kawałków krzemienia. On wytworzył brandy, nadając znanemu nam winu zupełnie nową treść.

Oczy Kappuna Thsee lśniły niezbyt umiejętnie skrywaną chciwością.

— Gildia, która uzyska licencję na tę sztukę… Baron Kremer roześmiał się głośno.

— A niby dlaczego ten nowy, wspaniały sekret miałby zostać przekazany którejś z istniejących gildii? Co, mój drogi przyjacielu, łupanie kamieni ma wspólnego z tworzeniem napoju, który smakuje jak płomień?

Kappun Thsee zmieszał się wyraźnie. Dennis starał się śledzić drogę Linnory przez salę. Odwrócił się jednak szybko, gdy Kremer położył mu dłoń na ramieniu.

— Nie, wielmożny Thsee — powiedział baron, ciągle się uśmiechając. — Nowe treści, ofiarowane nam przez naszego czarownika mogą zostać podzielone między istniejące gildie, ale z drugiej strony — być może każda z nich powinna posiadać gildię własną, odrębną. A któż lepiej by się nadawał na starszego takiej nowej gildii niż ten, który przyniósł nam te sekrety?

Jedna z kobiet krzyknęła cicho. Wszyscy pozostali zamarli w osłupieniu.

Przez chwilę panowała martwa cisza. Nagle Dennis bardzo precyzyjnie uświadomił sobie, co tutaj naprawdę się dzieje.

Kremer w sposób mistrzowski manipuluje tymi ludźmi! Machając im przed nosem możliwością dostępu do całego zestawu nowych „treści”, wykorzystuje w sposób doskonały zasadę marchewki i bata. Już wcześniej przeciągnął monopolistyczne gildie na swoją stronę. Ale teraz wszystkie będą tańczyły tak, jak on im zagra.

Jednocześnie Dennis zrozumiał, że Kremer właśnie ofiarował mu większe bogactwo i potęgę niż mógł dotychczas marzyć.

Zauważył, że nawet żywiołowy Hoss’k wyraźnie przygasł i spogląda na niego tak, jakby go widział w zupełnie nowym świetle — już nie jako swe osobiste, cenne odkrycie, ale jako potencjalnie niebezpiecznego rywala.

Taka sytuacja bardzo się Dennisowi podobała. Ten człowiek był bezpośrednim sprawcą uwięzienia go w tym zwariowanym świecie. Już od dawna obiecywał sobie, że da Hoss’kowi dobrą nauczkę.

Zauważył, że Linnora podeszła nieco bliżej, ale wyraźnie unika nadmiernego zbliżania się do miejsca, w którym stoi baron.

— Wasza Wysokość — powiedział, odwracając się w stronę Kremera — niektórym może się wydawać, że moja brandy jest tylko mocniejszym rodzajem dobrze znanego wina. Czy mogę przeprowadzić mały pokaz, który udowodni, że w rzeczywistości jest to coś zupełnie innego?

Kremer skinął głową, uśmiechając się lekko.

Dennis kazał sobie przynieść pełen kieliszek oraz mały stolik. Gdy jego życzenie zostało spełnione, postawił brandy na stoliku i sięgnął w głąb jednego z obszernych rękawów swojej koszuli, wyjmując stamtąd kilka małych patyczków, pokrytych z jednego końca powłoką kruchej pasty.

Spędził kilka dni, szukając materiałów, nadających się do przeprowadzenia tego pokazu, a potem je oczyszczając i przygotowując. Żywił nadzieję, że to, co ma zamiar za chwilę zrobić, przyczyni się do znacznego utrwalenia jego reputacji.

— Baron Kremer mówił o smaku płomienia. Ze sposobu, w jaki niektórzy z szanownych gości poruszają się po sali, wnoszę, że krew w ich żyłach nieco nadmiernie się już rozgrzała.

Zebrani wybuchnęli śmiechem. Rzeczywiście kilku miejskich notabli miało już dobrze w czubie. Stali się przez to łatwymi ofiarami w grze w rozdawanie podarunków. Ich służący uginali się pod naręczami wspaniałych, bardzo starych rzeczy, które zapewne poważnie przyczynią się do uszczuplenia zasobów finansowych nowych właścicieli.

Dennis zauważył, że Linnora stanęła przy pobliskiej kolumnie i również ma zamiar przyjrzeć się zapowiedzianemu pokazowi. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o nierozważnych gościach.

Zachęcony tym uśmiechem, ciągnął dalej.

— W porównaniu z tymi wspaniałymi podarunkami, jakie to dzisiaj zostały wymienione, ja, biedny czarownik, niewiele mogę zaoferować. Jednak dla barona Kremera mam w darze nową treść… treść ognia!

Uderzył dwa patyczki o siebie. Ich końce natychmiast stanęły w płomieniach.

Tłum jęknął i cofnął się z przestrachem. To były dość prymitywne zapałki, dymiące i śmierdzące siarką i azotanami, ale dzięki temu pokaz był jeszcze bardziej widowiskowy. Dennis oglądał przyrządy, których tutaj używano do rozpalania ognia. Były dość wydajne, ale opierały się na prymitywnej zasadzie okręcanego w hubce patyka. Taka rzecz, jakiej dokonał przed chwilą — natychmiastowe uzyskanie płomienia — była tutaj nieosiągalna.

— A teraz — powiedział dramatycznym tonem, machając zapałkami dla wzmocnienia efektu — smak ognia!

Zbliżył jedną z zapałek do brandy w kieliszku. Na jej spotkanie wyskoczył migoczący, błękitny płomyczek. Widzowie westchnęli, a potem zapadła długa cisza.

— Treść ognia… schwytana w napoju? — Dennis odwrócił się i zobaczył, że Hoss’k ma oczy okrągłe ze zdumienia.

— Wspaniały pokaz — powiedział Kremer zupełnie spokojnym głosem. — Zapewne opierał się on na podobnej zasadzie jak ta, dzięki której ziomkom naszego czarownika udaje się uwięzić w pudełkach te maleńkie zwierzęta. Jak widać, znaleźli również sposób na to, by schwytać ogień. To naprawdę godne podziwu.

— Ale… ale… — wyjąkał Hoss’k. — Ogień jest jedną z treści życia! Zgadzają się z tym nawet ci, którzy pozostali przy Starej Wierze. Pozostaje on wyłącznie we władzy bogów, którzy tworzą i udoskonalają ludzi! My potrafimy wyzwolić treść ognia z rzeczy, która niegdyś żyła… ale nie możemy jej uwięzić!

Dennis nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Hoss’k, zupełnie zbity z pantałyku, nerwowo oblizywał wargi i ten widok dostarczył Dennisowi niemałej satysfakcji. Oto wreszcie choćby odrobinę odpłacił za to, co ten facet mu zrobił.

— Przecież to właśnie przed chwilą powiedziałem! — Kremer roześmiał się głośno. — Dennis Nuel potrafi schwytać w narzędziu każdą treść. Jakich cudów możemy oczekiwać, jeśli tylko zapewnimy mu naszą pełną pomoc?

Tłum potaknął posłusznie, ale Dennis czuł, że wszyscy są mocno przestraszeni. Na twarzach malowała się niepewność i jakby zabobonny lęk.

Dennis spojrzał w lewo, ciągle podśmiewając się z miny Hoss’ka, i zobaczył Linnorę. Również ona była zaniepokojona i przestraszona, chyba nawet bardziej niż inni.

Księżniczka zaszczyciła Dennisa tylko jednym, ale za to miażdżącym spojrzeniem, potem odwróciła się i ruszyła ku wyjściu.

Teraz Dennis przypomniał sobie to, co Hoss’k powiedział o ludziach trwających przy Starej Wierze. Najwyraźniej małe przedstawienie, które im tutaj urządził, na nowo obudziło w Linnorze strach przed tymi, którzy bezwzględnie wykorzystują, pokrewną jej rasę. Czy istnieje cokolwiek, co mógłby zrobić, a co nie zostanie przez nią opacznie zrozumiane?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x