Isaac Asimov - Równi Bogom

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Równi Bogom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równi Bogom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równi Bogom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiek XXI. Wykorzystanie niezwykłej technologii Obcych umożliwia transfer materii między Ziemią a światami równoległymi i zapewnia ludzkiej cywilizacji niewyczerpane zasoby energii. Wydaje się, że darmowa energia rozwiąże wszystkie problemy. I tylko kilku ludzi wie, że może oznaczać zagładę planety...

Równi Bogom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równi Bogom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dość mam już tego szaleńczego wyścigu po sławę, komisarzu Gottstein. Potrzeba mi więcej chęci do życia, więcej inspiracji, której nie mogłem znaleźć jako wiceprezes, kierujący produkcją ultradźwiękowych depilatorów. Znajdę ją w powrocie do nauki. Jeśli czegoś dokonam, będę z siebie całkowicie zadowolony.

— Powiedzmy, że dla mnie nie byłoby to wystarczające. Jeżeli zasłużył pan sobie na uznanie, powinien je pan otrzymać. Jako komisarz mam całkiem spore możliwości przedstawienia faktów ziemskiej społeczności w taki sposób, aby uwzględniono pańskie zasługi. Jest pan chyba na tyle człowiekiem, by przyjąć, co się panu należy.

— Jest pan bardzo uprzejmy. Co w zamian?

— A pan cyniczny. Ale ma pan rację. W zamian proszę o pomoc. Odchodzący komisarz Montez nie zna zakresu badań naukowych prowadzonych na Księżycu. Komunikacja pomiędzy ludźmi na Ziemi i na Księżycu daleka jest od doskonałości i koordynacja wysiłków na obu światach wyszłaby wszystkim na korzyść. Zrozumiałe jest, że istnieje pewna nieufność. Ale gdyby zrobił pan coś, by ją przerwać, byłoby to dla nas równie cenne jak pańskie odkrycia naukowe.

— Z pewnością wie pan, komisarzu, że nie jestem najlepszą osobą do przekonywania Lunarian o sprawiedliwości i dobrotliwości ziemskich instytucji naukowych.

— Nie powinien pan utożsamiać jednego zawistnego naukowca z wszystkimi ludźmi na Ziemi. Ujmijmy to tak: byłbym bardzo wdzięczny, gdyby informował mnie pan o swoich dokonaniach naukowych, abym mógł panu umożliwić zachowanie pańskiego wkładu; a w celu właściwego zrozumienia pańskich odkryć — nie jestem naukowcem z zawodu, niech pan o tym nie zapomina — byłoby dla mnie bardzo pomocne, gdyby pan wytłumaczył je w świetle obecnego stanu nauki na Księżycu. Zgoda?

— Prosi pan o niełatwą rzecz. Przedwczesne ujawnienie wstępnych wyników, czy to z powodu lekkomyślności, czy nadmiaru entuzjazmu — może bardzo zaszkodzić mojej reputacji. Z wielką niechęcią rozmawiałbym o tym z kimkolwiek, zanim nie będę pewny swego. Moje wcześniejsze doświadczenie z komisją, której był pan członkiem, nauczyły mnie ostrożności.

— Rozumiem — powiedział pogodnie Gottstein. — Decyzję, kiedy należy mnie poinformować, zostawiam panu… Chyba pana zatrzymałem za długo i chce pan się położyć spać.

Denison wyszedł. Gottstein pogrążył się w myślach.

7

Denison otworzył drzwi ręcznie. Gdzieś był włącznik, który otwierał je automatycznie, ale Denison, nie otrząsnąwszy się jeszcze ze snu, nie zdołał go znaleźć.

— Czy nie przybyłem za wcześnie? — powiedział ciemnowłosy mężczyzna z odcieniem ironii w głosie.

— Wcześnie?… — Denison powtarzał ostatnie jego słowo, dając sobie czas na zebranie myśli. — Nie, chyba… chyba to ja się spóźniłem.

— Dzwoniłem do pana. Umówiliśmy się na… Wreszcie Denison wiedział, z kim ma do czynienia. — O tak. Doktor Neville?

— Właśnie. Czy mogę wejść?

Nie czekając na odpowiedź, wkroczył do pomieszczenia. Pokój Denisona był mały. Rozesłane łóżko zajmowało prawie całe wolne miejsce. Wentylator cichutko mruczał.

Neville zaczął od zdawkowych uprzejmości: — Mam nadzieję, że spał pan dobrze.

Denison spojrzał na swoją piżamę i przesunął ręką po zmierzwionych włosach.

— Nie — odparł. — Miałem straszną noc. Pozwoli pan, że pozostawię pana samego do czasu, aż doprowadzę się do porządku.

— Ależ oczywiście. Ja może tymczasem przygotuję coś do jedzenia. Chyba pan nie jest jeszcze zaznajomiony z urządzeniami kuchennymi.

— To bardzo uprzejme z pańskiej strony — powiedział Denison.

Umyty i ogolony wrócił po dwudziestu minutach w spodniach i podkoszulku. — Mam nadzieję, że nie zepsułem prysznica. Woda przestała się lać i nie mogłem go uruchomić.

— Woda jest racjonowana. Tylko tyle mógł pan dostać. Mieszka pan na Lunie, doktorze. Pozwoliłem sobie przygotować jajecznicę i gorącą zupę dla nas obydwóch.

— Jajecznicę?

— Tak to nazywamy. Ziemianie, jak sądzę, chybaby jej tak nie nazwali.

— Aha — przyznał Denison. Usiadł i, nie przejawiając zbytniego entuzjazmu, spróbował żółtej mieszanki o konsystencji pasty, którą Neville nazywał jajecznicą. Starał się nie krzywić, próbując pierwszej porcji, przełknął ją i dzielnie nabrał widelcem następną.

— Przyzwyczai się pan z czasem — powiedział Neville. — Jest bardzo pożywna. Uprzedzam pana, że wysokoproteinowa dieta i niska grawitacja zredukują pańskie potrzeby żywnościowe.

— To chyba dobrze — powiedział Denison chrząkając.

— Selene powiedziała mi, że zamierza pan zostać na Księżycu.

— W istocie. — Przetarł oczy. — Miałem jednak straszną noc. Wystawiła moją decyzję na ciężką próbę.

— Ile razy spadł pan z łóżka?

— Dwa… Jak sądzę, zdarza się to dość często na Księżycu.

— Ludziom z Ziemi zawsze. Człowiek, kiedy jest świadomy, zmusza się do poruszania, uwzględniając inną grawitację. We śnie natomiast rzuca się, jakby był na Ziemi. Przynajmniej jednak spadanie nie jest takie bolesne.

— Za drugim razem trochę sobie pospałem na podłodze, zanim się obudziłem. Nie pamiętam, jak spadłem. Jak, u diabła, można temu zaradzić?

— Nie powinien pan zaniedbywać okresowych badań serca, ciśnienia i tak dalej, choćby tylko po to, żeby upewnić się, czy zmiana grawitacji nie nadwerężyła pana zdrowia.

— Ostrzegano mnie już dość skrupulatnie — powiedział z niesmakiem Denison. — Mam się stawić na badania kilka razy w następnym miesiącu. I przepisano mi tabletki.

— To dobrze — rzucił obojętnie Neville. — Za tydzień prawdopodobnie nie będzie pan miał już żadnych kłopotów… Przydałaby się panu odpowiednia odzież. Te spodnie są do niczego, a to, co ma pan na górnej części ciała, jest zupełnie niepotrzebne.

— Jak mniemam, mogę gdzieś kupić stosowne ubranie.

— Oczywiście. Gdyby się pan zechciał spotkać z Selene, chętnie panu pomoże, kiedy będzie miała wolne, jestem tego pewien. Zapewniała mnie, że jest pan z tych przyzwoitych.

— Bardzo się cieszę, że tak myśli. — Przełknąwszy łyżkę zupy, Denison wyglądał, jakby się zastanawiał, co zrobić z resztą. Kontynuował jedzenie z ponurym samozaparciem.

— Uznała pana za fizyka, ale, oczywiście, myliła się.

— Mam wykształcenie radiochemiczne.

— Nie pracował pan jednak w tej dziedzinie długi czas. Mieszkamy na końcu świata, ale to nie oznacza, że nic do nas nie dociera. Jest pan jedną z ofiar Hallama.

— Czy jest ich tak dużo, że można mówić o nas jako o grupie?

— Dlaczego nie? Cały Księżyc jest ofiarą Hallama.

— Księżyc?

— W pewnym sensie.

— Nie rozumiem.

— Nie mamy własnej Pompy Elektronowej. Nie zbudowano tu ani jednej pompy, ponieważ paraświat nie podjął współpracy. Paraludzie rzekomo nie przyjęli próbek wolframu z Księżyca.

— Nie sugeruje pan chyba, że stoi za tym Hallam? — W pewnym sensie tak. Dlaczego tylko paraświat może zapoczątkować Pompę Elektronową? Dlaczego nie my?

— Z tego co wiem, brak nam dostatecznej wiedzy i inicjatywy.

— I będzie tak dalej, jeśli badania tego kierunku nadal będą zabronione.

— Zabronione? — powtórzył Denison z nutą zaskoczenia w głosie.

— Tak, taki jest stan faktyczny. Jeśli żadna praca, konieczna do zwiększenia wiedzy w tym zakresie, nie otrzymuje należnej preferencji przy synchrotronie protonowym ani żadnym innym większym urządzeniu — a wszystkie z nich są kontrolowane przez Ziemię, i co za tym idzie w granicach wpływów Hallama — w takim razie badania są praktycznie zabronione.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równi Bogom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równi Bogom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równi Bogom»

Обсуждение, отзывы о книге «Równi Bogom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x