Gene Wolfe - Piąta głowa Cerbera

Здесь есть возможность читать онлайн «Gene Wolfe - Piąta głowa Cerbera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piąta głowa Cerbera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piąta głowa Cerbera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść można porównać do tkaniny o skomplikowanym, fascynującym wzorze, misternie utkanej z wątków trzech, pozornie odrębnych, mikropowieści. Każda z nich stanowi pasjonującą lekturę, razem tworzą natomiast zupełnie nową jakość; dopiero przewróciwszy ostatnią kartkę czytelnik zaczyna sobie uświadamiać jak wielkie znaczenie miały pozornie mało istotne wzmianki rozrzucone w tekście i natychmiast zaczyna czytać książkę od nowa, by móc w pełni docenić mistrzostwo Gene Wolfe'a, jednego z najbardziej oryginalnych i fascynujących twórców współczesnej science fiction.

Piąta głowa Cerbera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piąta głowa Cerbera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
NAZWISKO
Rm E2S14 miejsce 18
SZKOŁA
Szkoła im. Armstronga
MIASTO
Lądowisko Francuzów

Następnie obejrzał jedną ze szpul z taśmą w poszukiwaniu jakiejś etykietki, lecz nic takiego nie znalazł. Samoprzylepne etykiety walały się wśród mnóstwa innych szpargałów; wilgoć uczyniła je zupełnie bezużytecznymi, mimo że schludne napisy wciąż były doskonale widoczne:

Drugie przesłuchanie.

Piąte przesłuchanie.

Siedemnaste przesłuchanie, trzecia taśma.

Oficer przez chwilę przesuwał po nich palcami, po czym wybrał na chybił trafił jedną ze szpul i umieścił ją w odtwarzaczu.

O: Czy to już działa?

P: Tak. Proszę powiedzieć, jak się pan nazywa.

O: Już wam mówiłem. Macie to w swoich materiałach.

P: Wiele razy podawał nam pan to nazwisko.

O: Właśnie.

P: Kim pan jest?

O: Więźniem z celi 143.

P: Ach, więc jest pan filozofem. Do tej pory braliśmy pana za antropologa, choć na to też wydaje się pan za młody.

O: …

P: Otrzymałem polecenie dokładnego zapoznania się z pańską sprawą. Chyba domyśla się pan, że mógłbym to zrobić, nie wzywając pana z celi? Dla pańskiego dobra narażam się na niebezpieczeństwo zapadnięcia na tyfus lub na dziesiątki innych chorób. Czy chce pan wrócić pod ziemię? Chwilę temu odniosłem wrażenie, że papieros sprawił panu dużą przyjemność. Czy ma pan jeszcze jakieś życzenia?

O: (z ożywieniem) Jeszcze jeden koc. Więcej papieru! Więcej papieru i coś, na czym mógłbym pisać. Najlepiej stół.

Oficer uśmiechnął się i zatrzymał taśmę. Spodobało mu się ożywienie w głosie O i teraz zastanawiał się, jaką odpowiedź otrzymał więzień na swoje żądania. Cofnął nieco taśmę, po czym ponownie włączył odtwarzanie.

P: Czy chce pan wrócić pod ziemię? Chwilę temu odniosłem wrażenie, że papieros sprawił panu dużą przyjemność. Czy ma pan jeszcze jakieś życzenia?

O: (z ożywieniem) Jeszcze jeden koc. Więcej papieru! Więcej papieru i coś, na czym mógłbym pisać. Najlepiej stół.

P: Dostał pan już mnóstwo papieru i proszę spojrzeć, jak pan go wykorzystał: na jakieś bazgroły. Czy pomyślał pan, że jeśli materiały dotyczące pańskiej sprawy zostaną kiedykolwiek przesłane do wyższej instancji, trzeba będzie wszystko transkrybować, a to oznacza wiele tygodni czyjejś ciężkiej pracy?

O: Można zrobić fotokopie.

P: Nie miałby pan nic przeciwko temu, prawda?

Oficer zmniejszył natężenie dźwięku, tak ze głosy zmieniły się w ledwie słyszalny szept, i począł grzebać w stercie rupieci na biurku. Jego uwagę zwrócił niezwykły, duży notes o wymiarach mniej więcej czternaście cali na dwanaście, gruby na cal, oprawiony w solidne ciemnobrązowe płótno, które pod wpływem czasu i światła mocno zjaśniało na krawędziach. Kartki były grube, poprzecinane delikatnymi błękitnymi liniami; tekst na pierwszej stronie zaczynał się w środku zdania. Przyjrzawszy się uważniej, oficer stwierdził, że trzy początkowe kartki zostały wycięte brzytwą lub wyjątkowo ostrym nożem. Dobył sztyletu i ostrożnie nadciął kolejną kartkę; sztylet był ostry — niewolnik dbał, by zawsze znajdował się w doskonałym stanie — lecz z twardym papierem radził sobie znacznie gorzej niż narzędzie, którego użyto wcześniej. Oficer schował broń, a następnie zagłębił się w lekturze.

…złudzenia nawet za dnia, dając pożywkę wyobraźni, tak że niekiedy się zastanawiam, ile z tego, co tu widzę, istnieje wyłącznie w moim umyśle. W związku z tym czuję się dość niepewnie, do czego przyczyniają się również zbyt długie dnie i noce. Budzę się — tak samo jak wcześniej w Roncevaux — na wiele godzin przed świtem.

Na podstawie wskazań termometru można by wysnuć wniosek, że klimat jest umiarkowany, ale subiektywne wrażenie jest takie, jakbym przebywał w tropikach. Słońce, to niesamowite różowe słońce, daje mnóstwo światła, za to prawie wcale ciepła, jego promieniowanie zaś jest tak bardzo przesunięte w stronę błękitu, że niebo wydaje się niemal czarne i właśnie ta czerń kojarzy się (przynajmniej mnie) z tropikiem: ze spoconą afrykańską twarzą albo czarnozielonymi cieniami o północy w dżungli. Rośliny, zwierzęta i owady, a nawet to żałosne, zbudowane byle jak miasto, pogłębiają to wrażenie. Przychodzi mi na myśl śnieżny langur — małpa, która żyje w mroźnych himalajskich dolinach — albo włochate słonie i nosorożce, które w okresie zlodowaceń starały się przetrwać na zamarzniętych obrzeżach Europy i Ameryki Północnej. Tutaj na takiej samej zasadzie bytują różnobarwne ptaki i szerokolistne rośliny o czerwonych i żółtych kwiatach (jakby to była Martynika albo Tumaco); tych ostatnich najwięcej jest na wzniesieniach, gdzie mogą się uwolnić z duszącego uścisku słonych trzcin porastających łąkomorza.

Ludzie są ich sprzymierzeńcami. Nasze miasto (jak widzicie, zaledwie po kilku dniach spędzonych w jednej z tych wznoszonych naprędce i rozsypujących się niemal w oczach metropolii człowiek staje się zasiedziałym mieszkańcem; ja zostałem zaliczony do Pierwszych Osadników, jeszcze zanim zdążyłem przełożyć swoje rzeczy do zdezelowanej komody) jest niemal cale zbudowane z pni cyprysowatych drzew rosnących na nizinach samotnie lub w niewielkich skupiskach. Dachy są z arkuszy falistego plastiku — brakuje więc tylko dobiegającego z oddali łoskotu tubylczych bębnów. (Gdybym je usłyszał, moje zadanie stałoby się znacznie łatwiejsze. Pierwsi badacze, którzy penetrowali obszary na południe stąd, donosili o sygnałach przekazywanych tą drogą przez ludność Sainte Anne. Podobno tubylcy nie posługiwali się żadnymi pałeczkami, tylko uderzali otwartymi dłońmi w puste pnie, starając się — jak niemal wszystkie ludy na niskim stopniu rozwoju — naśladować dźwięki swojej mowy. Stąd właśnie określenie „gadające bębny”).

Oficer przerzucił kciukiem kilka sztywnych stron, po czym odłożył notes i wziął do ręki plik kartek z bardzo podobnego papieru, niegdyś połączonych delikatnym metalowym spinaczem. Nadruk informował, że pochodziły z Port-Mimizon; zapisane zostały równym, schludnym urzędniczym pismem. Strony były numerowane, oficer jednak nie zadał sobie trudu, żeby odszukać pierwszą.

Teraz, kiedy znowu mam papier, zgodnie z moimi oczekiwaniami zdołałem rozszyfrować sygnały nadawane przez współwięźniów. Zapewne interesuje was, w jaki sposób tego dokonałem. Zaraz o tym opowiem — nie dlatego żebym musiał, lecz po to byście mogli podziwiać moją inteligencję. Zapewniam, jest co podziwiać, a ja bardzo tego potrzebuję.

Wsłuchując się w odgłosy stukania, bez trudu rozróżniłem grupy uderzeń, z których każda, jak się należało domyślać, odpowiadała jednej literze. Przyznam, że bardzo pomogła mi świadomość, iż kod ten tworzono tak, by był jak najbardziej zrozumiały, oraz że często posługiwali się nim również niewykształceni ludzie. Ustalenie częstotliwości, z jaką występowały poszczególne sekwencje, nie nastręczało większego trudu i oczywiście to uczyniłem, ale tego z pewnością dokonałby każdy, kto znalazłby się na moim miejscu. Jak jednak stwierdzić, które sekwencje są przyporządkowane którym literom? Tę informację ma w głowie wyłącznie twórca szyfru, ja jednak wpadłem na pomysł, na który — jak sobie pochlebiam — nie wpadłby nikt, kto jak ja trafiłby do celi bez najmniejszej nadziei na ponowne ujrzenie światła dziennego wcześniej niż wtedy, kiedy jej kamienne ściany rozsypią się w pył: dokładnie przeanalizowałem rozmowy, w których uczestniczyłem, licząc poszczególne litery. Zawsze miałem doskonałą pamięć słuchową, jeszcze lepiej zaś zapamiętywałem własne słowa — nawet teraz bez trudu mógłbym powtórzyć rozmowy, które prowadziłem z matką, kiedy miałem cztery lata, najdziwniejsze zaś jest to, że dopiero obecnie jestem w stanie zrozumieć wszystko, co do mnie mówiła; wówczas albo nie znałem kierowanych do mnie słów, albo obce mi były ukryte za nimi pojęcia i odczucia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piąta głowa Cerbera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piąta głowa Cerbera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piąta głowa Cerbera»

Обсуждение, отзывы о книге «Piąta głowa Cerbera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x