Wyszłam, wsiadłam do samochodu i pojechałam do biblioteki.
Kostka Rubika(1980 –81)
Gra, do której używano sześcianu złożonego z mniejszych wielobarwnych sześcianów. Gdy się je obracało, powstawały rozmaite kombinacje. Celem łamigłówki (którą usiłowało rozwiązać ponad sto milionów ludzi) była taka rotacja fragmentów dużego sześcianu, by każda ściana miała jednolity kolor. Próg przyswajalności był tu nieco za wysoki — o czym świadczy kilkadziesiąt opublikowanych poradników — i moda zanikła, a wielu osobom ani razu nie udało się rozwiązać tej łamigłówki.
W bibliotece znowu dyżurowała Lorraine.
— Chce pani Twój anioł stróż może zmienić twe życie? — zapytała. Miała na sobie sweter wróżki i błyszczące klipsy w kształcie czarodziejskich różdżek. — Nadeszła również książka o krótkich fryzurach.
— Nie chcę jej — oznajmiłam. — Nie wiem, co spowodowało krótkie fryzury, i już mnie to nie interesuje.
— Znaleźliśmy tę książkę Browninga. Okazało się, że jednak ją pani zwróciła. Nasza asystentka organizatora mediów odłożyła ją na półkę z książkami kucharskimi.
Gdy już dotarłam do „Kwarka Keplera” i podałam swe imię kelnerce z obciętymi włosami i w mundurze, który prawdopodobnie nie był mundurem, powiedziałam do siebie: wi-
dzisz, sprawy wyglądają lepiej. Znaleźli Browninga, nigdy nie będziesz musiała czytać ogłoszeń osobistych, a Flip tu nie przyczłapie, nie zepsuje ci dnia i nie zostawi cię z nie zapłaconym rachunkiem.
Kelnerka dała mi stolik przy oknie. Widzisz, mówiłam sobie w duchu, nie usadziła cię przy wspólnym stole. Nie nosi taśmy samoprzylepnej. Stanowczo świat idzie ku lepszemu.
Nie czułam jednak tego. Czułam się jak bezrobotna. Czułam się jak zakochana w kimś, kto mnie nie kocha.
Jest całkowicie niewrażliwy na modę, powiedziałam sobie. Spójrz na to wszystko z dodatniej strony. Nie musisz się już zastanawiać nad przyczynami krótkich fryzur.
I dobrze, gdyż właściwie skończyły mi się pomysły.
— Cześć — powiedział Ben, siadając naprzeciwko.
— Co tu robisz? — spytałam, kiedy odzyskałam mowę. — Czy nie powinieneś być w pracy?
— Zwolniłem się — powiedział.
— Zwolniłeś się? Dlaczego? Myślałam, że masz zamiar pracować nad projektem doktor Turnbull.
— Masz na myśli statystycznie przemyślany, naukowo pożądany, niebnitzowsko pewny projekt Alicji? Za późno. Grant Niebnitza już przyznano.
Nie wyglądał na zmartwionego z tego powodu. Nie wyglądał na osobę, która właśnie rzuciła pracę. Był podekscytowany, lecz opanowany, a zza grubych szkieł patrzył triumfująco. Zaraz mi powie, że zaręczył się z Alicją, pomyślałam.
— Przyznano? Kto go zdobył? — spytałam, by do tego nie dopuścić. — Trzydziestoośmioletni planista eksperymentów na zachód od Missisipi?
Ben przywołał kelnerkę.
— Czy macie do picia coś innego niż kawę? Kelnerka wywróciła oczyma.
— Nasz nowy drink. Chinatasse. Zupełna nowość.
— Dwie chinatassy — powiedział, a ja już czekałam, aż kel-
nerka przeegzaminuje go: kompletne czy śmietankowe, białe czy brązowe, pekińskie czy kantońskie, ale chinatassy miały widocznie niższy próg przyswajalności od cafe latte. Kelnerka odczłapała.
— To do ciebie — rzekł Ben i wręczył mi list.
— Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? — zapytałam, patrząc na kopertę. Nie miała żadnych napisów z wyjątkiem mego nazwiska.
— Flip mi powiedziała — oznajmił.
— Myślałam, że już jej nie ma.
— Powiedziała mi to już dawno. Powiedziała, że bardzo często tu przesiadujesz. Przyszedłem tu trzy czy cztery razy, w nadziei że na ciebie wpadnę, ale nigdy mi się nie udało. Mówiła, że szukasz facetów w ogłoszeniach osobistych.
— Och, ta Flip! — Potrząsnęłam głową. — Czytałam je, bo potrzebne mi były do badania trendów. Nie próbowałam… zachodziłeś tu?
Skinął głową. Już nie triumfował. Oczy za grubymi szkłami spoważniały.
— Przestałem przychodzić parę tygodni temu, gdyż Flip mi powiedziała, że jesteś zaręczona z tym facetem od owiec.
— Od strusi — poprawiłam. — A mnie Flip poinformowała, że szalejesz za Alicją, że właśnie dlatego chcesz z nią pracować.
— Cóż, przynajmniej wiemy teraz, co oznacza to „n” na jej czole. „Nietaktowna”. Nie chcę pracować z Alicją. Chcę pracować z tobą.
— Nie jestem zaręczona z facetem od owiec — wyjaśniłam. Coś mi się przypomniało. — Dlaczego kupiłeś sobie ten niebieski krawat?
— Żeby zrobić na tobie wrażenie. Flip mi powiedziała, że nigdy się nie wybierzesz ze mną na kolację, jeśli nie sprawię sobie jakichś nowych ubrań, a w sklepach mogłem znaleźć tylko ten okropny niebieski krawat. — Spojrzał nieśmiało. — Umieściłem także wiadomość w ogłoszeniach osobistych.
— Naprawdę? Co napisałeś?
— Niepewny siebie, źle ubrany teoretyk chaosu pragnie inteligentnej, wnikliwej, wyjątkowo zdolnej badaczki trendów. Musi być NK.
— NK?
— Naukowo kompatybilna. — Uśmiechnął się szeroko. — Ludzie robią zwariowane rzeczy, gdy są zakochani.
— Na przykład pożyczają stado owiec, by ktoś mógł kontynuować badania.
Kelnerka z łoskotem postawiła przed nami dwie szklanki, rozlewając na blacie chinatasse.
— Chcemy to na wynos.
Kelnerka głośno westchnęła i tupiąc odeszła z napojami.
— Jeśli mamy razem pracować, lepiej zacznijmy.
— Chwileczkę — powstrzymałam go. — Obydwoje przecież porzuciliśmy pracę.
— Ale HiTek chce nas zatrudnić z powrotem.
— Naprawdę?
— Wybaczyli nam. — Skinął głową. — Mówią, że dostaniemy wszystko, czego potrzebujemy. Gabinety, pomocników, komputery.
— Przebaczyli nam owce i bierne palenie?
— Otwórz list. Otworzyłam.
— Przeczytaj. Przeczytałam.
— Nie rozumiem — rzekłam.
Obróciłam kartkę. Na odwrocie nie było nic. Znowu spojrzałam na kopertę. Widniało tam tylko moje nazwisko. Spojrzałam na Bena — znów wyglądał triumfująco.
— Nie rozumiem — powtórzyłam.
— Ani ja. Alicja widziała, jak otwierałem swoje zawiadomienie. Będzie musiała przeliczyć wszystkie swoje procenty. Znowu przeczytałam list.
— Zdobyliśmy Grant Niebnitza?
— Zdobyliśmy Grant Niebnitza.
— Ale my… nie jesteśmy… nie mamy…
— Właśnie. — Pochylił się nad stołem i nareszcie ujął moją dłoń. — Miałem taki pomysł, wiesz, mówiłem ci, że systemy chaotyczne można przewidzieć, mierząc wszystkie zmienne i obliczając iteracje. Sądzę, że Verhoest jednak miał słuszność. Działa tu jeszcze jeden czynnik. Ale nie jest to czynnik zewnętrzny, lecz coś, co już znajduje się w systemie. Pamiętasz, jak Shirl powiedziała, że perednica jest taka sama jak inne owce, tylko trochę chciwsza, trochę szybsza, zawsze nieco w przedzie? Może…
— …zamiast motyli mamy perednicę w systemach chaotycznych? — dokończyłam.
— Właśnie. — Trzymał teraz obie moje dłonie. — I nie wygląda inaczej niż inne zmienne systemu, lecz to ona uruchamia iteracje, jest katalizatorem, jest…
— Pippą — dokończyłam, ściskając mu dłonie. — Jest taki poemat, Pippa przechodzi Roberta…
— Browninga — dopowiedział. — Dziewczyna śpiewa pod oknami różnych ludzi…
— I zmienia ich życie, a oni nigdy jej nie widzą. Gdybyś robił model komputerowy miasteczka Asolo, nawet byś jej w nim nie umieścił, ale ona jest tą…
— …zmienną, która wprawia w ruch skrzydła motyla, siłą popychającą iteracje, jeżykiem spustowym języka spustowego, czynnikiem, który powoduje…
Читать дальше