Szef odwrócił się do swojej konsoli, więc wstałam z fotela. Nie mogłam jednak wyjść, nie zadawszy kilku istotnych pytań.
— Szefie, czyja nie mam żadnych obowiązków? Mam po prostu studiować co popadnie? Przecież to do niczego nie prowadzi.
— Mylisz się. Jest w tym pewien cel. I masz obowiązki. Po pierwsze, uczyć się. Po drugie, odpowiadać na wszystkie pytania, choćby nie wiem jak niedorzeczne ci się one wydawały.
— Tylko tyle?
— A czego jeszcze byś chciała?
— No… może jakiegoś tytułu zawodowego.
— Piętaszku, zaczynasz myśleć kategoriami prawdziwego biurokraty. „Tytuł zawodowy”, dobre sobie. W porządku. Mianuję cię Sztabowym Analitykiem Intuicyjnym, podległym bezpośrednio i wyłącznie mnie. Ale tytuł ten nakłada na ciebie pewne zobowiązania. Zabraniam ci prowadzenia jakichkolwiek poważnych dyskusji z pozostałymi członkami Sekcji Analitycznej Sztabu. Możesz z nimi sypiać, jeśli chcesz — wiem, że dwaj goszczą niekiedy w twoim łóżku — lecz konwersację ogranicz do tematów raczej banalnych.
— Szefie, wolałabym, żeby spędzał pan nieco mniej czasu pod moim łóżkiem.
— Spędzam go tam dokładnie tyle, ile wymaga dobro twoje i tej organizacji. Wiesz chyba, że dzisiaj nieobecność Oczu i Uszu świadczy jedynie o tym, iż są one bardzo dobrze ukryte. Mogę cię zapewnić, że w sprawach dotyczących bezpieczeństwa organizacji nie mam wstydu.
— Pan w ogóle nie ma wstydu, Szefie. Niech mi pan odpowie na jeszcze jedno pytanie: kto stoi za Czerwonym Czwartkiem? Trzecia fala zamachów spaliła na panewce; czy będzie czwarta? O co właściwie w tym wszystkim chodzi?
— Sama się dowiedz. Gdybym ci powiedział, nadal niczego byś nie wiedziała. Po prostu usłyszałabyś coś dla siebie niezrozumiałego. Przestudiuj uważnie to, co ci poleciłem, a wówczas, pewnej nocy — takiej, gdy będziesz spała sama — obudzę cię i zapytam. A ty udzielisz mi odpowiedzi, i wtedy będziesz wiedzieć.
— Do ciężkiej cholery, czy pan zawsze wie, kiedy śpię sama?
— Zawsze — odrzekł i odwrócił się. — Odprawa skończona.
Opuszczając sanctum sanctorum byłam wściekła na Szefa. Do diabła z nim! Wyniosły, stary, arogancki podglądacz. Poszłam do swojego pokoju i zabrałam się do pracy. Zawsze był to jakiś sposób na wyładowanie gniewu.
Przede wszystkim wydałam komputerowi polecenie zebrania nazw i adresów wszystkich korporacji wchodzących w skład Shipstone. W czasie, gdy były one drukowane, zapytałam o historię całego tego kompleksu. Komputer wymienił dwie: wersję oficjalną, z suplementem w postaci biografii Daniela Shipstone, oraz wersję nieoficjalną, przy której widniała uwaga: „z niezależnych źródeł”. Oprócz tego maszyna podała jeszcze kilka innych pozycji.
Poleciłam wydrukować obie książki oraz pozostałe źródła, jeśli miały poniżej czterech tysięcy słów, lub streścić je, jeśli były bardziej obszerne. Następnie przyjrzałam się liście korporacji: Towarzystwo Gospodarcze Daniela Shipstone, Laboratoria Badawcze Muriel Shipstone, Shipstone Tempe, Shipstone Gobi, Shipstone Aden, Shipstone Sahara, Shipstone Africa, Shipstone Dolina Śmierci, Shipstone Karoo, Kompania Holdingowa Coca-Cola, Korporacja Transportu Wewnątrzplanetarnego, Shipstone Nigdy-Nigdy, Shipstone Ell-Cztery, Shipstone Ell-Pięć, Shipstone Baza Stacjonarna, Shipstone Tycho, Shipstone Ares, Shipstone Głęboka Woda, Shipstone Unlimited, Ltd., Sears-Montgomery Inc., Fundacja Badawcza „Prometeusz”, Szkoła Billa Shipstone Dla Dzieci Z Wadami Rozwoju, Jack & Beanstalk Co., Towarzystwo Morgana, Pozasystemowa Korporacja Kolonialna, Rezerwat Przyrodniczy Przełomu Wilczego Potoku, Muzeum i Szkoła Sztuk Pięknych Shipstone.
Patrzyłam na te nazwy bez specjalnego entuzjazmu. Już przedtem wiedziałam, że cały trust Shipstone musiał być olbrzymi. Teraz miałam wrażenie, iż dogłębne poznanie całego tego monstrum byłoby zajęciem na całe życie. Napędy nie interesowały mnie aż tak bardzo.
Szukałam właśnie jakiegoś punktu zaczepienia, kiedy do pokoju weszła Złociutka, mówiąc, że czas już najwyższy, by wrzucić coś na ruszt.
— Poza tym otrzymałam polecenie dopilnowania, abyś nie spędzała przy terminalu więcej niż osiem godzin dziennie, i byś nie pracowała w weekendy.
— Ach tak! Stary tyran.
Weszłyśmy do jadalni.
— Piętaszku…
— Tak, Złociutka?
— Zauważyłaś pewnie, że Mistrz stał się nieco gderliwy, a czasami wręcz… hmm… trudny.
— Poprawka: z nim zawsze trudno było wytrzymać, lecz ostatnio zrobił się wręcz nie do zniesienia.
— Wszystko przez to, że ból przestał już praktycznie go opuszczać. Na tym etapie lekarstwa przestają działać.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, nim wreszcie dotarło do mnie to, co powiedziała.
— Złociutka, co mu jest?
— Właściwie to nic. Powiedziałabym nawet, że trzyma się nadspodziewanie dobrze… jak na swój wiek.
— A ile on ma właściwie lat?
— Nie wiem. Wiem tylko na pewno, iż ponad sto, lecz ile wynosi to „ponad”, nie mam pojęcia.
— Coś ty? Musisz się mylić. Kiedy zaczęłam dla niego pracować, nie mógł mieć więcej jak siedemdziesiąt. Co prawda już wtedy używał kuł, ale był bardzo żwawy. Poruszał się przy ich pomocy tak szybko jak ty bez nich.
— To nie ma teraz znaczenia. Powinnaś tylko pamiętać, że on cierpi. Jeśli jest dla ciebie szorstki, przemawia przez niego ból.
W rzeczywistości jest do ciebie bardzo przywiązany i nigdy celowo by cię nie zranił.
— Dlaczego tak sądzisz?
— Ach… I tak powiedziałam ci już zbyt wiele o moim pacjencie. Lepiej zabierajmy się do jedzenia, nim wszystko będzie zimne.
Badając korporację Shipstone, nie próbowałam nawet zagłębiać się w teorię budowy samych Napędów. Sposobem — jedynym sposobem — na rozpracowanie owego zagadnienia byłby powrót do szkoły, zrobienie doktoratu z fizyki, ukończenie intensywnych studiów podoktoranckich z zakresu plazmy i ciał stałych, a następnie otrzymanie pracy w jednej z kompanii Shipstone i wywarcie tam swoim geniuszem, lojalnością i poświęceniem takie wrażenie, by dostać się do kręgu wtajemniczonych, sprawujących kontrolę nad produkcją i jakością Napędów.
Wszystko to wymagałoby co najmniej dwudziestu lat i powrotu do okresu dojrzewania. Nie sądziłam, aby Szef oczekiwał ode mnie odbycia tak długiej podróży.
Pozwólcie więc, że zacytuję kilka zdań z oficjalnej historii i materiałów propagandowych: Prometeusz — Krótka Biografia oraz Zwięzła Ocena Niesłychanych Odkryć Daniela Thomasa Shipstone, Profesora Nauk Przyrodniczych, Magistra Nauk Humanistycznych, Doktora Filozofii, Doktora Praw oraz Dobroczyńcy, który wynalazł Zbawienny System.
„…w ten sposób młody Daniel Shipstone udowodnił bezsprzecznie, iż problem nie leży w niedostatku energii, lecz w metodach jej uzyskiwania i transportowania. Energia jest wszędzie — w promieniowaniu słonecznym, w ruchach mas powietrza, które nazywamy wiatrem, w górskich rzekach i strumieniach, w kaloriach wydzielanego ciepła — skądkolwiek by ono nie pochodziło — w węglu, w ropie naftowej, w rudach pierwiastków promieniotwórczych, w roślinach zielonych. Szczególnie w głębinach oceanów i w zewnętrznych warstwach atmosfery kryje się niewykorzystana energia w ilościach przekraczających ludzką wyobraźnię.
Ci, co mówią o „deficycie energii” i o „racjonowaniu energii” po prostu nie są w stanie zrozumieć owej sytuacji. Z nieba leci manna — wystarczy tylko podstawić miski.
Za radą swej oddanej żony Muriel (z domu Greentree), która powróciła do pracy, by na stole Shipstone’ów nie zabrakło jedzenia, młody Daniel odszedł z General Atomics. Taki był początek kariery człowieka, który stał się ucieleśnieniem jednego z amerykańskich mitów: bohatera-wynalazcy z sutereny. Siedem długich i ponurych lat później skonstruował ręcznie pierwszy Napęd. Wynalazł…"
Читать дальше