— I ty też, Bast — dorzuciła Daneh, biorąc elfkę pod ramię. — Po tym, co mówił Herzer, bałam się, że nigdy więcej cię już nie zobaczymy.
— Cóż, kiedy usłyszałam wieść o armii McCanoca idącej na miasto, wiedziałam, że nie mogę zostawić Edmundowi i Herzerowi całej zabawy — odpowiedziała z uśmiechem elfka i wsunęła rękę Rachel pod ramię. — Zjadłabym kolację. A trudno mi wyobrazić sobie do niej lepsze towarzystwo!
Tak więc cała piątka udała się do domu Edmunda. Poruszali się wolno ze względu na Daneh, która nie była już tak ruchliwa jak kiedyś. Miasto było pełne spieszących gdzieś ludzi i Herzer ucieszył się, widząc, że wielu z nich jest uzbrojonych. Wiedział, że triari i łucznicy zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby powstrzymać czarną falę sunącą w stronę miasta, ale możliwe, że o ostatecznym wyniku starcia zdecyduje na wpół wyszkolona milicja. A nawet, choć nie stanowili przeciwników dla Panów Krwi, tak wielu uzbrojonych ludzi może być w stanie powstrzymać na ścianach tych, którym uda się wymknąć z głównego natarcia.
Kiedy tak szli przez miasto, Edmund zatrzymywał się od czasu do czasu, by zamienić kilka słów z różnymi osobami. Informacja o tym, że ich obrońcy opuszczą miasto rozniosła się bardzo szybko i panowała powszechna niepewność, ale gdziekolwiek Edmund się pojawił, niepokój zdawał się znikać. Akceptowano jego proste wyjaśnienie, że lepiej jest stawić czoła przeciwnikowi z dala od miasta, czasem z powątpiewaniem, ale zawsze przynajmniej z niechętną akceptacją. A za każdym razem, gdy podnoszono kwestię różnicy wielkości sił, Edmund po prostu wskazywał na Herzera, wciąż w zachlapanej krwią zbroi i śmiał się.
— Jeśli jeden Pan Krwi może zabić dwunastu, to czym będzie cały ich od dział? — Przy każdym takim wyjaśnieniu ludzie kiwali głową Herzerowi, wielu robiąc przy tym wielkie oczy, a do czasu, gdy przeszli pół drogi przez miasto, utworzyła się za nimi cała kolumna dzieciaków maszerujących w najbardziej wojskowym stylu, na jaki mogli się zdobyć.
Herzer zaczął sobie uświadamiać, że choć zaproszenie na kolację mogło być całkowicie szczere i bezinteresowne, miało też inny cel. Zrozumiał przy okazji, że to samo dotyczyło praktycznie wszystkich decyzji Edmunda. Nigdy nie wybierał tylko jednej ścieżki do sukcesu, ale łączył swoje działania dla zmaksymalizowania zysków. Herzer nie był pewien, jak to osiągał, ale zamierzał się nauczyć.
W miarę jak zbliżali się do domu, tłumy rzedły. W pewnym momencie Edmund zatrzymał się.
— Muszę zostawić kogoś, kto będzie podnosił na duchu mieszkańców miasta.
— W takim razie zostaw Herzera — stwierdziła Daneh. — Z pewnością zrobił już dość.
— Moje miejsce jest z triari, doktor Ghorbani — cicho oświadczył Herzer.
— To prawda — zgodził się Edmund, potrząsając głową. — Nie, to będzie Kane albo Serż. I chyba raczej Kane. Nie spodoba mu się to, ale wrócił patrol Alyssy i ona dostatecznie dobrze poradzi sobie z kawalerią. A Kane przede wszystkim zajmował się milicją. — Przerwał, wchodząc do domu i uśmiechnął się. — Dobra wiadomość jest taka, że wynająłem kucharkę. Daneh jest trochę… obciążona, a Rachel ma wiele zalet, ale nie należy do niej gotowanie.
Wpuścił ich do domu, a Herzer poczuł się dziwnie uspokojony. Dom, w którym odzyskiwał zdrowie, był dla niego domem w znacznie większym stopniu niż koszary. Uświadomił sobie, nie po raz pierwszy, ale może pierwszy raz tak wyraźnie, że nie miał prawdziwego domu od czasu, gdy rodzice „dali mu jego wolność” w wieku czternastu lat.
— Po pierwsze, zdejmijmy z ciebie tę zbroję — zaproponował Edmund. — Potem będziesz mógł wypić kubek wina i się wykąpać.
— Wydaje mi się, że znajdą się tu jakieś rzeczy, które będą na ciebie pasować — zastanowiła się Daneh, siadając na jednym z foteli i obejmując swój brzuch. — Och, myślałam już, że jeśli zrobię jeszcze jeden krok, to urodzę natychmiast. Nie mogę się doczekać, żeby się tego z siebie pozbyć.
— Przyniosę rzeczy dla Herzera — zaoferowała Rachel.
— Jestem pierwsza do kąpieli — zgłosiła się Bast, zaczynając ściągać skromny stój w drodze do łaźni. — Ratowanie zabawek wyciska mnóstwo potu!
Edmund pomógł Herzerowi zdjąć zbroję, a potem wyciągnął skórzany podkład i materiał z rany w boku.
— I to właśnie problem ze zbroją segmentową — skomentował kowal. — Dobrze wymierzone pchnięcie może się prześliznąć między płytami.
— W takim razie czemu jej używamy? — zapytał chłopak, krzywiąc się, gdy baron zaaplikował na ranę ostrą maść odkażającą.
— Jest lepsza dla wojsk maszerujących i kopiących okopy — wyjaśnił Edmund. — Zginanie się, żeby zrobić cokolwiek w płytówce albo choćby w litym napierśniku jest strasznie męczące. To zbroja dla pracującej piechoty. A w bitwie większość przeciwników nie ma szans na wymierzone pchnięcie w górę.
— A co z umieszczeniem pod spodem kolczugi? — zapytał Herzer.
— No cóż, możesz ją założyć, jeśli chcesz dźwigać dodatkowy ciężar. — Edmund kiwnął głową, kończąc bandażować ranę na żebrach. — Twoja decyzja.
— Herzer pomyślał o całym ciężarze już noszonym przez Panów Krwi i skrzywił się. — Celna uwaga.
— Żadna zbroja nie jest doskonała-skonstatował Edmund. — Wszystkie wymagają kompromisów. Jedyne, co możesz zrobić, to zdecydować, które kompromisy są lepsze w danych warunkach.
— Czyli trochę przypomina to życie — roześmiał się Herzer.
— Cóż, cieszę się, że widzisz w tym coś zabawnego — odezwała się Rachel, wchodząc do pokoju ze stertą ubrań w ramionach.
— Mogło być gorzej — stwierdził Herzer.
— Jak?
— Nie wiem — odpowiedział z uśmiechem. — Ale jestem pewien, że się dowiemy.
— Mężczyźni — rzuciła Rachel, wznosząc oczy w górę. — A teraz pewnie wskoczysz do wanny z Bast.
— No cóż, zdarzało mi się już kąpać z tobą — zauważył Herzer.
— To coś innego — ostro odcięła się Rachel, a potem wyszła z pokoju, mocno uderzając stopami o podłogę.
— O co tu chodzi? — zapytał Edmund, a potem machnął ręką. — Nie ważne. Z którego powodu się tak zdenerwowała?
— Wszystkich naraz? — zasugerował Herzer. — Myślę, że część tego wynika z faktu, że o ile pan może mi wybaczyć zostawienie madame Daneh, to ona nigdy nie wybaczy mi tego, że dopuściłem do zgwałcenia jej matki.
Edmund przez chwilę mocno zaciskał szczęki, a potem kiwnął głową ze zrozumieniem.
— Może nie teraz, ale z czasem. Wiem, że jesteście… przyjaciółmi.
— Tak, dokładnie oddaje to nasze relacje — westchnął Herzer, patrząc na drzwi, przez które uciekła dziewczyna. — Przyjaciele. — Wzruszył ramionami, a potem uśmiechnął się. — Ale, z drugiej strony, jest na tyle dobrą przyjaciółką, że podsunęła mi doskonały pomysł. A więc jeśli nie będzie pan miał nic przeciw temu, sir, wykąpię się.
— Kolacja będzie za około pół godziny — zauważył Edmund. — Będziesz musiał… się pospieszyć.
— Jestem zdecydowanie zbyt zmęczony na cokolwiek poza kąpielą — odpowiedział Herzer z całą godnością, jaką potrafił przywołać.
— Jasne — zaśmiał się Edmund. — Jakbym nie pamiętał, co to znaczy mieć siedemnaście lat. I zapominasz, że znałem Bast, jeszcze zanim się urodziłeś.
Zdając sobie sprawę, że został pokonany, Herzer podniósł stos ubrań i skierował się do łaźni.
Читать дальше