John Ringo - Tam będą smoki

Здесь есть возможность читать онлайн «John Ringo - Tam będą smoki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, Боевая фантастика, Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tam będą smoki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tam będą smoki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści osadzona jest kilka tysiącleci w przyszłość, kiedy to ludzie żyją w stworzonej przez siebie utopii. Pojęcia takie jak praca czy ubóstwo dawno zostały zapomniane, a dzięki niezwykle zaawansowanej technologii medycznej, ludzie żyją po kilkaset lat i dowolnie formują swoje ciała przyjmując postać zwierząt czy wyimaginowanych stworzeń. Ich jedynym zmartwieniem jest wyszukiwanie coraz to nowszych rozrywek, m.in. poprzez toczenie potyczek z orkami w wirtualnej rzeczywistości czy też uprawianie rekreacjonizmu, czyli odtwarzanie sposobu życia w wybranym okresie historycznym.

Tam będą smoki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tam będą smoki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Cofnąć się! — roześmiał się Herzer, zsiadając, a potem chwytając się kurczowo za ramię. Po bitwie stwierdził, że przynajmniej jednemu z jeźdźców udało się wgiąć jego zbroję dostatecznie mocno, by obtłuc mu kość, ale poza tym i niewielkim draśnięciem na boku wyszedł ze swojej pierwszej bitwy nienaruszony.

— Ty żyjesz. — Cruz radośnie poklepał go po ramieniu.

— Au! — wrzasnął Herzer. — Tak, żyję. Ludzie wciąż to powtarzają. I uważaj na to ramię.

— Twoja zbroja robi wrażenie — zaśmiała się Deann. Faktycznie, była cała zbryzgana krwią. — Lepiej żeby cię tak nie zobaczył Serż.

— Nie bardzo miałem czym ją wyczyścić — przyznał Herzer, przełykając, gdy przypomniał sobie pozostałości potyczki. — Kane prowadzi pozostałe konie i ciała. Mam się zgłosić do burmistrza Talbota.

— Teraz barona Edmunda — poinformowała go Deann. — Kiedy cię nie było, przyjęli konstytucję Wolnych Stanów. I zgadnij, kto został pierwszym szlachcicem wybranym przez aklamację?

— Och — powiedział Herzer, obracając w głowie tytuł. — Wydaje mi się… że jakoś to pasuje.

— Zdegradowali go do barona? — ze śmiechem spytała Bast. — Mnie się zdaje, że to nie pasuje. Książę, tak. Nawet król. Ale baron? Nie sądzę.

— Cóż, i tak trzeba się zgłosić do barona — stwierdził Herzer, ruszając w stronę ratusza.

Strażnicy przy drzwiach powstrzymywali napór całkiem sporego tłumu, ale przepuścili go bez problemu, rozpoznając ze zdziwieniem.

— Myślałem, że nie żyjesz? — powiedział jeden z nich, a Herzer słyszał swoje imię powtarzane w tłumie. — Prawie, ale jeszcze nie.

Wewnątrz sala rady przedstawiała dziwny widok. Większość z radnych została najwyraźniej wyrzucona i zostali tam tylko Serż, Daneh, grubym od ciąży brzuchem, Rachel i baron Edmund zgromadzeni wokół czegoś na stole. Podchodząc bliżej, Herzer uświadomił sobie, że był to królik. Dokładnie rzecz biorąc: białobrązowy królik z oklapniętymi uszami. Miał na sobie uprząż, gęsto obwieszoną uzbrojeniem, od noży wielkości paznokci, aż do pistoletowej kuszy. W pierwszej chwili myślał, że to jakaś zabawka, ale nagle Bast zasyczała.

— Och, na Drzewa i Wodę — krzyknęła gniewnie. — Co to tutaj robi?

— Cześć, leśna dziwko. — Królik odezwał się wysokim tenorem, odwracając się przez ramię i skubiąc się po plecach. — Mógłbym cię spytać o to samo.

— Herzer — krzyknęła Daneh, podbiegając, a następnie nieruchomiejąc na widok jego zbroi. — Dobry Boże, Herzer, coś ty robił?

— Walczył o życie — stwierdził Serż. — Witaj z powrotem, triari.

— Miło znów tu być, Serż — rzekł Herzer i skłonił głowę na cofnięcie degradacji. — Pani doktor, Rachel, baronie Edmundzie.

— Już słyszałeś — powiedział Edmund, skłaniając się również. — Co masz do zgłoszenia?

— Zbliżaliśmy się do wzniesienia Belleuve, kiedy zostaliśmy napadnięci przez dużą grupę łuczników. Byli schowani za drzewami, więc nie jestem w stanie podać dokładnej liczby. W pościg za nami ruszyła grupa sześciu jeźdźców, a na drodze czekała kolejna grupa piechoty. Barsten został trafiony strzałą w pierwszej pułapce i zabity w drugiej. Zsiadłem z konia, starłem się z przeciwnikiem, zabijając pozostałych. Następnie podjąłem walkę z goniącymi nas jeźdźcami i zostałem mniej więcej ocalony przez Bast.

— Powiedział tylko połowę tego, co tam się działo — roześmiała się Bast. — „Zabijając pozostałych”, mówi. Jasne, sześciu przeciw niemu jednemu, a potem jeszcze odbijając się od klifu zabił jednego z kawalerzystów. Był na dobrej drodze do zwycięstwa, pomimo łucznika i ich wszystkich, kiedy uznałam, że miał już dość zabawy jak na jeden dzień.

— Dobra robota, triari — stwierdził Serż z aprobatą.

— Nie miałem jeszcze możliwości wyczyszczenia zbroi, Serż. Przepraszam — Powiedział Herzer, a potem ze zdziwieniem spojrzał na Rachel, gdy ta się roześmiała.

— Tym razem przymknę na to oko — odparł sierżant Rutherford z wyrazem twarzy podejrzanie przypominającym uśmiech.

— Wygląda na to, Herzer, że dostaliśmy raport również z samego obozu wroga — sucho odezwał się baron Edmund.

— Królik?

— To nie królik. — Bast splunęła. — Demon chaosu. Siewca niezgody.

— Dziękuję za wszystkie komplementy, ciasteczko — odezwał się królik. — Ale tak, przychodzę od tych palantów, którzy cię zaatakowali. Przyglądałem się, jak wyruszają, i sam się wyniosłem.

— Czemu? — zapytał Edmund.

— Słuchaj, to świat, w którym królik zjada królika, nie? — powiedział królik, wyginając się, by podrapać się za uchem. — No więc słyszę, że tworzy się armia zła, no nie? To sobie pomyślałem: hej, jestem zły. Będzie fajnie. Ale… rety, co to za popaprańcy. Zło powinno mieć trochę rozumu. No wiecie, jasne, że jesteśmy tymi złymi, ale nie musimy być głupi. Ale nie te palanty. Łamią wszystkie możliwe zasady. I wszystko, włącznie z zasłaniającymi twarz hełmami i zbroją o jednym rozmiarze dla każdego.

— Tak. I palą po drodze miasta i farmy — ponuro zauważył Edmund.

— Nie no, to już część pracy, wiesz? Ale ci faceci to absolutni kretyni. Wciąż im powtarzam, że trzeba gwałcić, rabować i palić. I potrafią zapamiętać kolejność? Nie. A potem naruszyli Umowę.

— Jaką Umowę? — zapytała zafascynowana Rachel. — I… gwałt? — dodała gniewnie.

— Cóż, niejako taki — sprostował królik. — No wiesz, jestem królikiem. W najlepszym razie mogę kibicować, jeśli wiesz, co mam na myśli — westchnął i przez chwilę wyglądał na przytłoczonego, ale zaraz się rozchmurzył. — I niech to będzie całkowicie jasne, nie byłem z tymi facetami w czasie, kiedy robili takie rzeczy. Nie zbrukałbym swojego dobrego imienia z takimi kretynami.

— Jakiego dobrego imienia? — szyderczo spytała Bast. — Jesteś najbardziej znienawidzonym królikiem na świecie.

— Jasne, ale jestem dobry w byciu nienawidzonym — odpowiedział królik — Taki zostałem stworzony. Jeśli przez brak działania mogę pozwolić komuś na wpadnięcie w tarapaty, to mój priorytet. A jeśli mogę go w nie pchnąć, to jeszcze lepiej. Ale robię to inteligentnie. Nie głupio.

— A więc twoim zadaniem jest bycie złym? — ostrożnie zapytała Daneh. — Czyli jesteś konstruktem? SI?

— A czyja wyglądam na pozbawionego świadomości? — obruszył się królik. — Jestem wysokiej klasy SI, proszę pani.

— Musisz być stary. Tego rodzaju konstrukty już od dawna są zakazane.

— Jest jednym z pierwszych — prychnęła Bast. — W wojnach SI. Po obu stronach.

— Hej, moim celem jest sianie niezgody. Oraz oglądanie Słonecznego patrolu. No dobra, i zabijanie telemarketerów. Sianie niezgody, oglądanie Słonecznego patrolu i zabijanie telemarketerów. To moje cele. Och, i próba zabicia Świętego Mikołaja, a to NAPRAWDĘ TRUDNE W PRZYPADKU MITU — wykrzyczał, jakby w stronę wszechświata.

— Co to Słoneczny patrol. — zapytał Herzer.

— I telemarketer? — chciała wiedzieć Rachel.

— Reeety, te dzieciaki — westchnął królik. — Przysięgam, jeśli kiedyś uda mi się znaleźć maszynę czasu, wracam do dwudziestego wieku i kastruję niejakiego Peta Abramsa. Łyżeczką.

— Więc na czym polegała Umowa? — znów zapytał Edmund.

— Cała lucerna, jaką mogę zjeść, i blondynka z dużymi cyckami — odpowiedział natychmiast królik. — A ponieważ olali Umowę, jestem skłonny zmienić strony.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tam będą smoki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tam będą smoki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tam będą smoki»

Обсуждение, отзывы о книге «Tam będą smoki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x