Stephen Baxter - Statki czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Statki czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Statki czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Statki czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść napisana została z pozycji pojmowania kosmosu przez człowieka końca dwudziestego wieku i zdobyczy współczesnej nauki; jest nowoczesną reinterpretacją wizji Wellsa. Podróżnik w czasie u Baxtera zmierza ku nieskończoności. Jego zadanie jest daleko ważniejsze niz tylko uratowanie Weeny: prócz tajemnicy przyszłości musi także rozwiązać paradoksy otaczającego go świata.
Autoryzowana kontynuacja
Herberta George’a Wellsa.

Statki czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Statki czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak więc — podjąłem wreszcie — wdrapałem się ponownie na wehikuł — ogromnie się bałem, że pozostanę tam na zawsze, leżąc bezradnie w tamtym strasznym zimnie — i wróciłem do własnego stulecia.

Mówiłem szeptem. Olbrzymie oczy Nebogipfela wpatrywały się we mnie nieruchomo i dostrzegłem w nich szczątkowe przebłyski typowego dla ludzi zaciekawienia oraz zdumienia.

Wydaje się, że tych kilka dni w przestrzeni kosmicznej ma niewielki związek z resztą mojego życia; czasami okres, który spędziłem fruwając w tamtej kabinie, jest jak chwilowa przerwa, krótsza od jednego uderzenia serca w trakcie mojego dłuższego życia, a innymi razy czuję się, jakbym spędził w tamtej kapsule wieczność, dryfując między światami. To było tak, jakbym został „wyplątany” z własnego życia i mógł na nie spojrzeć z zewnątrz, jakby było ono niekompletną powieścią. Oto zobaczyłem, jak w młodości poświęcam cały czas eksperymentom, dziwnym wynalazkom i plattnerytowi, i w swoich dążeniach do nieosiągalnej perfekcji zrozumienia gardzę możliwością nawiązywania stosunków towarzyskich, a także poznania życia, miłości, polityki i sztuki — gardzę nawet snem! Wydawało mi się nawet, że zobaczyłem się po zakończeniu tej międzyplanetarnej podróży, kiedy już mam gotowy plan oszukania Morloków i ucieczki do własnej ery. Musicie zrozumieć, że nadal zamierzałem zrealizować ten plan, ale to było tak, jakbym obserwował poczynania jakiejś innej, mniejszej ode mnie postaci.

Wreszcie przyszło mi do głowy, że staję się czymś, co wykracza nie tylko poza mój rodzimy świat, lecz również poza wszystkie istniejące światy, a także przestrzeń i czas. Czym miałem się stać we własnej przyszłości, jeśli nie jeszcze raz drobinką świadomości targaną przez wichry czasu?

Dopiero gdy Ziemia była już dość blisko i stanowiła ciemniejszą plamę na tle przestrzeni kosmicznej, a światło gwiazd odbijało się wokół niej wyraźnie, powróciłem myślami do zwykłych trosk ludzkich i ponownie szczegóły moich planów — a także nadzieje i obawy związane z moją przyszłością — zaczęły mi się kołatać w głowie.

Nigdy nie zapomniałem tego krótkiego międzyplanetarnego epizodu i czasami — tuż przed zaśnięciem — wyobrażam sobie, że znów dryfuję między Sferą i Ziemią, i w trakcie tej wędrówki towarzyszy mi jedynie jakiś cierpliwy Morlok.

Nebogipfel zastanawiał się nad moją wizją odległej przyszłości.

— Powiedziałeś, że przebyłeś trzydzieści milionów lat.

— Albo i więcej — odparłem. — Być może zdołam przypomnieć sobie chronologię dokładniej, jeśli...

Zbył to machnięciem ręki.

— Coś tu nie pasuje. Twój opis rozwoju Słońca jest wiarygodny, ale według naszej nauki zniszczenie tej gwiazdy powinno nastąpić nie za kilkadziesiąt milionów, lecz za wiele tysięcy milionów lat.

Poczułem chęć, by się bronić.

— Zrelacjonowałem tylko to, co widziałem, uczciwie i dokładnie.

— Nie wątpię — powiedział Nebogipfel. — Ale nasuwa się jedyny wniosek, że w tej drugiej Historii — tak jak i w mojej — rozwój Słońca nie przebiegał bez ingerencji.

— To znaczy...

— To znaczy, że ktoś niezdarnie próbował wpłynąć na intensywność lub długowieczność Słońca, lub nawet, tak jak my, wydobywać z gwiazdy budulce.

Nebogipfel postawił hipotezę, że być może Eloje i Morlokowie nie stanowili całej ludzkości w tamtej marnej, zaginionej historii. Nebogipfel przypuszczał, że być może jakaś rasa inżynierów opuściła Ziemię i próbowała zmodyfikować Słońce, tak jak przodkowie Morloka.

— Ale próba nie udała się — stwierdziłem przerażony.

— Tak. Inżynierowie nie wrócili nigdy na Ziemię, która tym samym została wydana na pastwę powoli postępującej tragedii Elojów i Morloków. Równowaga Słońca została zachwiana, a okres jego trwania skrócony.

Byłem taki przerażony, że nie mogłem dalej o tym mówić. Przywarłem do pręta i zatopiłem się w myślach.

Znów pomyślałem o tamtej opuszczonej plaży, o ohydnych, zdegenerowanych formach ze śladami dawnego człowieczeństwa i kompletnym brakiem inteligencji. Już kiedy uznałem to za ostateczne zwycięstwo nieubłaganej presji ewolucji oraz retrogresji nad marzeniem umysłu człowieka, wizja ta była dość nieprzyjemna, ale teraz na dodatek zobaczyłem, że to być może sama ludzkość, kierując się swoją wygórowaną ambicją, doprowadziła do zachwiania równowagi między tymi dwiema wrogimi siłami i przyspieszyła proces samozagłady!

Ziemia przechwyciła nas w sposób bardzo dokładny. Musieliśmy wytracić prędkość o kilka milionów mil na godzinę, aby dopasować się do ruchu Ziemi wokół Słońca.

Kilkakrotnie okrążyliśmy brzuch planety po coraz mniejszej spirali. Nebogipfel powiedział mi, że kapsuła zostaje sprzężona z grawitacyjnym i magnetycznym polem planety — sprzężenie to wspomagały pewne materiały w kadłubie oraz manipulacja satelitami: sztucznymi księżycami, które krążyły po orbicie Ziemi i regulowały jej naturalne siły oddziaływania. Zrozumiałem, że w istocie wymieniamy się prędkością z Ziemią, która od tej pory już zawsze będzie obiegać Słońce w trochę większej odległości i trochę szybciej.

Trzymałem się blisko ściany kapsuły i obserwowałem, jak wyłania się ciemny krajobraz Ziemi. Tu i ówdzie dostrzegłem blask większych studni grzewczych Morloków. Zauważyłem kilka olbrzymich, smukłych wież, które zdawały się wystawać ponad samą atmosferę. Nebogipfel wyjaśnił mi, że z wież korzystają kapsuły podróżujące z Ziemi do Sfery.

Zobaczyłem pełzające po tych wieżach plamki światła: były to międzygwiezdne kapsuły z Morlokami, którzy mieli zostać przeniesieni do Sfery. Uświadomiłem sobie, że to właśnie za pomocą takiej wieży zostałem wystrzelony — nieprzytomny — w przestrzeń kosmiczną i zawieziony do Sfery. Wieże funkcjonowały jak windy wychodzące poza atmosferę i każda kapsuła wyrzucana była w kosmos wskutek działania serii manewrów sprzęgających — wykonywanych w odwrotnej kolejności, jeśli mnie rozumiecie — i podobnych do tych, które przeprowadzono w naszym przypadku.

Prędkość nabierana przez kapsuły przy wystrzeleniu nie dorównywała szybkości nadawanej przez rotację Sfery i dlatego podróż z Ziemi trwała dłużej niż powrót. Ale po przybyciu do Sfery pola magnetyczne wyłapywały kapsuły bez trudu i przyspieszały ich prędkość tak, że połączenie odbywało się w dość płynny sposób.

Wreszcie zanurzyliśmy się w atmosferze Ziemi. Kadłub zapłonął od ciepła spowodowanego tarciem i kapsuła zadrżała — był to pierwszy ruch, jaki poczułem od wielu dni — ale Nebogipfel mnie ostrzegł i byłem przygotowany, zapierając się o podporowe drągi.

Płonąc jak meteoryt, wytraciliśmy międzyplanetarną prędkość do reszty. Z pewnym niepokojem obserwowałem ciemny krajobraz, który roztaczał się pod nami podczas spadania — wydało mi się, że widzę szeroką, krętą wstęgę Tamizy — i zacząłem się zastanawiać, czy po przebyciu tej całej odległości w końcu nie grzmotnę w bezlitosne skały Ziemi!

Ale potem...

Moje doznania z ostatniego etapu chybotliwego lądowania są niejasne i fragmentaryczne. Wystarczy powiedzieć, że pamiętam jakiś pojazd podobny do ogromnego ptaka, który runął z nieba i w jednej chwili znaleźliśmy się w jego uścisku, jakby nas połknął. W ciemności poczułem duży wstrząs, kiedy pojazd stawił opór powietrzu, wytracając prędkość. Potem nasze dalsze lądowanie było nad wyraz łagodne.

Kiedy ponownie zobaczyłem gwiazdy, po ptasim pojeździe nie było śladu. Nasza kapsuła osiadła na suchej, jałowej ziemi Richmond Hill, mniej niż sto jardów od białego sfinksa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Statki czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Statki czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Flood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Statki czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Statki czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x