Stephen Baxter - Statki czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Statki czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Statki czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Statki czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść napisana została z pozycji pojmowania kosmosu przez człowieka końca dwudziestego wieku i zdobyczy współczesnej nauki; jest nowoczesną reinterpretacją wizji Wellsa. Podróżnik w czasie u Baxtera zmierza ku nieskończoności. Jego zadanie jest daleko ważniejsze niz tylko uratowanie Weeny: prócz tajemnicy przyszłości musi także rozwiązać paradoksy otaczającego go świata.
Autoryzowana kontynuacja
Herberta George’a Wellsa.

Statki czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Statki czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak. W końcu dni rozciągnęły się w wieki. Słońce przemieniło się w olbrzymią i gniewną kopułę, która błyszczała swoim pomniejszonym żarem. Od czasu do czasu płonęło jaśniejszym światłem; to były spazmy przypominające jego wcześniejszą jasność. Za każdym razem wracało jednak do swojej ponurej purpury. Zacząłem zwalniać prędkość przechodzenia przez czas...

Kiedy się zatrzymałem, krajobraz przypominał ten, który zawsze wyobrażałem sobie na Marsie. Olbrzymie, nieruchome słońce wisiało nad horyzontem, a nad przeciwną połową nieba nadal świeciły podobne do kości gwiazdy. Rozsiane na całej planecie skały jaśniały zjadliwą czerwienią i na każdej zwróconej w kierunku zachodnim płaszczyźnie poplamione były intensywną zielenią, jakby zaatakowane przez porosty.

Mój wehikuł stał na plaży, która opadała ku morzu, tak spokojnemu, iż mogło się wydawać pokryte taflą szkła. Powietrze było chłodne i dość rzadkie; czułem się jakby zawieszony na szczycie jakiejś odległej góry. Dolina Tamizy w niewielkim stopniu przypominała znajomą topografię; wyobraziłem sobie, jak powłoka lodu i powolny oddech mórz musiały wymazać wszelkie ślady krajobrazu, który znałem — i wszelkie ślady ludzkości...

Nebogipfel i ja nadal wisieliśmy w powietrzu, zawieszeni w przestrzeni kosmicznej w naszej błyszczącej klatce, a ja szeptem zdawałem mu relację o odległej przyszłości; w tej spokojnej atmosferze odkryłem dodatkowe szczegóły, których nie opowiedziałem moim przyjaciołom w Richmond.

— Zobaczyłem coś, co przypominało kangura — przypomniałem sobie. — Miało jakieś trzy stopy wzrostu... było przysadziste i obdarzone ciężkimi kończynami oraz zaokrąglonymi ramionami. Sadziło susami przez plażę. Przypominam sobie, że wyglądało na zdesperowane i uderzało słabo łapą w skały, najwyraźniej próbując wyrwać kilka garści porostów. Wyczuwało się w nim wielkie zwyrodnienie. A potem zobaczyłem ze zdziwieniem, że zarówno przednie jak i tylne łapy tego czegoś miały po pięć kruchych palców... I istota miała wypukłe czoło oraz patrzące wprost przed siebie oczy. Jej podobieństwo do człowieka było w najwyższym stopniu nieprzyjemne!

— Ale potem poczułem, że coś dotyka mojego ucha — ciągnąłem — jakby głaskał mnie jakiś włos, i odwróciłem się w siodełku. Tuż za machiną znajdowała się jakaś istota. Była podobna do stonogi, ale miała szerokość trzech lub czterech, a długość być może trzydziestu stóp, i jej ciało było rozczłonkowane, a purpurowe, chitynowe łuski szeleściły, gdy się poruszała. Wilgotne rzęski o długości stopy kiwały się w powietrzu i to właśnie jedna z nich mnie dotknęła. Teraz ta bestia uniosła swoją badylowatą głowę i rozwarła szeroko swoje szerokie usta, machając oślinionymi szczękami; miała rozstawione w sześciokąt oczy, które się obracały i wpatrywały we mnie.

— Dotknąłem dźwigni — mówiłem dalej — i oddaliłem się w czasie od tego potwora. Wyłoniłem się na tej samej plaży, ale teraz dostrzegłem mrowie przypominających stonogi stworzeń, które z chrzęstem swoich odwłoków ociężale właziły na siebie. Wyposażone były w ogromną liczbę nóg, na których pełzały, skręcając swe ciała w pętlę podczas ruchu. W środku tego roju dostrzegłem niski i zakrwawiony wzgórek i pomyślałem o smutnym, kangurzym stworzeniu, które zaobserwowałem wcześniej.

— Nie mogłem znieść tej rzezi! — kontynuowałem. — Nacisnąłem na dźwignie i skoczyłem o milion lat. Nadal istniała ta straszna plaża. Teraz jednak, kiedy odwróciłem się od morza, w oddali na wyjałowionym zboczu za sobą zobaczyłem stworzenie podobne do ogromnego, białego motyla, który migotał i trzepotał skrzydłami na tle nieba. Jego tors przypominał wielkością tułów małej kobiety, a blade i przezroczyste skrzydła były olbrzymie. Jego głos był ponury — dziwnie ludzki — i poczułem się strapiony na duszy.

— Po chwili zauważyłem jakiś ruch w pobliżu — podjąłem opowieść. — To przypominało skupisko czerwonych jak na Marsie skał, które przesuwały się na piasku w moim kierunku. Był to jakiś krab: istota o wielkości sofy, która pokonywała plażę na swoich kilku nogach i kiwała do mnie szarawoczerwonymi oczami na słupkach, które podobne były do ludzkich. Jej usta, skomplikowane jak jakaś maszyna, drgały i oblizywały się, kiedy istota się poruszała, a jej metaliczny kadłub poplamiony był zielenią niewzruszonych porostów. Kiedy szkaradny i kruchy motyl przefrunął nade mną, krab wyciągnął ku niemu swoje wielkie pazury. Chybił, ale wydaje mi się, że dostrzegłem skrawki bladego ciała pochwycone w uścisk jego wielkiej łapy.

— Kiedy później rozmyślałem o tamtym widoku — powiedziałem Nebogipfelowi — zaprawiony goryczą niepokój utwierdził się w moim umyśle. Wydaje mi się, że ten układ silnego drapieżcy i słabej ofiary może być konsekwencją stosunku łączącego Elojów i Morloków, który zaobserwowałem wcześniej. Ale ich formy tak się różniły: stonogi, a potem kraby...

— Na tak wielkich przestrzeniach czasu — upierałem się — ewolucyjna presja jest taka, że formy gatunków są dość plastyczne — tak uczy nas Darwin — a zoologiczna retrogresja jest siłą dynamiczną. Pamiętaj, że ty i ja — a także Eloje i Morlokowie jeśli spojrzeć na to z dość szerokiej perspektywy — jesteśmy tylko kuzynami w obrębie tej samej antycznej rodziny, która wywodzi się z błotnistych ryb.

Snułem przypuszczenia, że być może Eloje wznieśli się w powietrze w rozpaczliwej próbie ucieczki przed Morlokami, a ci drapieżcy wyszli ze swoich jaskiń, porzucając wreszcie wszelkie symulacje mechanicznych wynalazków, i pełzali teraz po tych zimnych plażach, czekając, aż jakiś motylowaty Eloj zmęczy się i spadnie z nieba. Tym sposobem ten odwieczny konflikt, zakorzeniony w społecznym upadku, został w końcu zredukowany do swoich bezmyślnych podstaw.

— Podróżowałem dalej w przyszłość — powiedziałem Nebogipfelowi — wykonując tysiącletnie kroki. Nadal jednak ten sam tłum skorupiaków pełzał wśród porostów i skał. Słońce się rozszerzało i ciemniało.

— Po raz ostatni — ciągnąłem — zatrzymałem się w momencie odległym o trzydzieści milionów lat, gdy Słońce przemieniło się w kopułę, która zdominowała szeroki pas nieba. Spadł śnieg: nieprzyjemny, bezlitosny deszcz ze śniegiem. Zadrżałem i musiałem wsunąć ręce pod pachy. Dostrzegłem teraz śnieg na szczytach wzgórz, blady w świetle gwiazd, a olbrzymie góry lodowe dryfowały na wiecznych morzach.

— Kraby zniknęły — dodałem — ale żywa zieleń rozległych porostów pozostała. Wydało mi się, że na mieliźnie morskiej dostrzegłem jakiś czarny przedmiot, który według moich domniemań wykazywał niemrawe oznaki życia.

— Zaćmienie — kontynuowałem — wskutek przejścia jakiejś wewnętrznej planety przez tarczę słoneczną, spowodowało teraz, że na Ziemię padł cień. Nebogipfelu, może ty czułbyś się swobodnie w tamtej krainie, ale mnie przejęła wielka zgroza i zszedłem z machiny, żeby dojść do siebie. A potem, kiedy pierwsza łukowata łuna purpurowego słońca wróciła na niebo, zobaczyłem, że ten stwór na mieliźnie faktycznie się rusza. To była kula mięsa; przypominała odciętą od tułowia głowę o szerokości mnie więcej jarda i miała dwie garście macek, które bujały się na mieliźnie. Stwór miał usta w kształcie dzioba i brakowało mu nosa. Jego duże i ciemne oczy wydawały się niemal ludzkie...

Już w chwili opisywania stwora cierpliwemu Nebogipfelowi dostrzegłem podobieństwo między tą wizją przyszłości i moim dziwnym towarzyszem podczas drugiej podróży przez czas — unoszącą się w powietrzu, płonącą zielonym blaskiem istotą, którą nazwałem Obserwatorem. Umilkłem. Czy to możliwe, zastanawiałem się, że mój Obserwator był jedynie istotą, która przyszła mnie odwiedzić z samego końca czasu wszechświata?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Statki czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Statki czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Flood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Statki czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Statki czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x