Robert Silverberg - Stacja Hawksbilla

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Stacja Hawksbilla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stacja Hawksbilla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stacja Hawksbilla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone wpadają w sidła demokracji. Pod populistycznymi hasłami władzę przejmują syndykaliści. Ameryka w szponach dyktatury oznacza tajną policję, aresztowania i zsyłki opozycjonistów. Rząd deklaruje jednak, że nie wykonuje wyroków śmierci. Gdzie więc znikają działacze opozycji? W przeszłości! Oto w przeszłości o miliard lat odległej od nas syndykaliści tworzą stację zsyłki niewygodnych politycznie więźniów. To czas, kiedy na Ziemi nie ukształtowały się jeszcze obecne kontynenty, a pierwsze zwierzęta nie wyszły na ląd. A podróż w czasie może się odbywać tylko w jedną stronę…

Stacja Hawksbilla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stacja Hawksbilla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Połóż się — powiedział strażnik. Barrett wykonał polecenie. Czuł, jak zamyka się nad nim tarcza ograniczająca swobodę ruchów. Przyjrzał się sufitowi. Był szary i idealnie gładki, jak gdyby pokój w całości został wytryśnięty z dyszy. Pozwolili mu podziwiać perfekcję sufitu przez kilka godzin, a potem, gdy zaczynał robić się głodny, ściana rozsunęła się na tyle, by wpuścić chudą postać Jacka Bernsteina.

— Wiedziałem, że to będziesz ty, Jack — powiedział Barrett spokojnie.

— Proszę, mów mi Jacob.

— Gdy byliśmy mali, nigdy nie pozwalałeś nazywać się Jacobem. Upierałeś się, że masz na imię Jack, że tak jest napisane w metryce. Pamiętasz, jak raz gromada chłopaków z klasy goniła cię przez połowę boiska, wrzeszcząc „Jacob, Jacob, Jacob"? Musiałem cię ratować, Kiedy to było, Jack, dwadzieścia pięć lat temu? Dwie trzecie życia, Jack.

— Jacob.

— Pozwolisz, że będę mówić ci Jack? Niełatwo zerwać z nawykiem po tak długim czasie.

— Mądrzej zrobisz, nazywając mnie Jacobem. Mam władzę nad twoją przyszłością.

— Nie mam przyszłości. Jestem więźniem, na zawsze.

— Niekoniecznie.

— Nie drażnij mnie, Jack. Twoja władza sprowadza się do decyzji, czy poddać mnie torturom czy też zostawić, żebym gnił z nudów. Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, co zamierzasz. Jestem poza twoim zasięgiem, Jack. Nie możesz mi nic zrobić.

— A jednak może się okazać, że współpraca ze mną wyjdzie ci na dobre, współpraca w małej i wielkiej skali. Możesz uważać, że twoje położenie jest rozpaczliwe, ale nadal żyjesz i niewykluczone, że stwierdzisz, iż nie zamierzamy cię skrzywdzić. Ale twój los zależy od twojej postawy. Ostatnio sprawia mi przyjemność, gdy mówią do mnie Jacob. Przyzwyczajenie się do tego nie powinno nastręczać większych trudności.

— Skoro postanowiłeś zmienić imię, Jack — zauważył uprzejmie Barrett — czemu nie zmieniłeś go na Judasz?

Bernstein nie odpowiedział od razu. Przeszedł przez pokój, stanął obok kozetki i spojrzał na niego w bezosobowy, abstrakcyjny sposób. Po raz pierwszy, jak sięgam pamięcią, pomyślał Barrett, wygląda na spokojnego i rozluźnionego. Ale stracił na wadze. Kości policzkowe sterczą mu niczym noże. Nie może ważyć więcej niż sto funtów. A oczy ma takie jasne… takie jasne…

— Zawsze byłeś wielkim głupcem, Jim — powiedział.

— Tak. Nie starczyło mi rozumu, żeby zostać radykałem, gdy jeszcze działałeś w podziemiu. Nie starczyło mi rozumu, aby przeskoczyć na drugą stronę, gdy było to wygodne.

— A teraz nie masz dość rozumu, żeby wyświadczyć przysługę śledczemu.

— Nie jestem na sprzedaż, Jack. Jacob.

— Nawet żeby się uratować?

— A jeśli nie jestem zainteresowany ratunkiem?

— Rewolucja cię potrzebuje, nieprawdaż? Masz obowiązek wykaraskać się z tarapatów i kontynuować świętą misję zmierzającą do obalenia rządu.

— Poważnie?

— Tak myślę.

— Ja nie, Jack. Mam dość bycia rewolucjonistą, jestem tym zmęczony. Myślę, że chciałbym leżeć tu i odpoczywać przez kolejnych czterdzieści czy pięćdziesiąt lat. Jak na więzienie, jest tu całkiem wygodnie.

— Mogę załatwić ci zwolnienie — powiedział Bernstein. — Pod warunkiem, że zgodzisz się na współpracę. Barrett uśmiechnął się.

— Nie mą sprawy, Jacob. Powiedz mi, co chcesz wiedzieć, a zobaczę, czy mogę udzielić ci odpowiedzi.

— Na razie nie mam żadnych pytań.

— Żadnych?

— Żadnych.

— Wszawy sposób przesłuchiwania, nie sądzisz?

— Nadal jesteś pełen oporu, Jim. Wrócę kiedy indziej i znów porozmawiamy.

Bernstein wyszedł. Zostawili Barretta samego na parę godzin, aż zaczął myśleć, że zaraz pęknie z nudów, a potem przynieśli mu posiłek. Spodziewał się, że Bernstein wróci po kolacji, ale nie zobaczył go przez długi czas.

Wieczorem umieścili go w zbiorniku deprywacyjnym.

Teoria, nie pobawiona sensu, mówiła, że totalna deprywacja sensoryczna osłabia indywidualizm człowieka i redukuje jego wolę oporu. Zatyczki w uszy, klapki na oczy, ciepła odżywcza kąpiel, żywność i powietrze dostarczane przez długie plastikowe przewody, bezczynne unoszenie się, jak w łonie matki, dzień po dniu, aż duch zaczyna się rozkładać i ego ulega korozji.

Barrett wszedł do zbiornika. Nic nie słyszał. Nic nie widział. Nie minęło wiele czasu, a nie mógł spać.

Gdy leżał w zbiorniku, dyktował sobie autobiografię, dokument długi na parę tomów. Wymyślał skomplikowane zabawy matematyczne. Recytował nazwy stanów starych Stanów Zjednoczonych Ameryki i próbował przypomnieć sobie nazwy ich stolic. Odgrywał w pamięci sceny, które zaważyły na jego życiu, tu i ówdzie zmieniając scenariusz.

Potem nawet myślenie stało się zbyt trudne i bezmyślnie unosił się na owodniowej fali. Doszedł do przekonania, że umarł i że tak wygląda życie po życiu, wieczne odprężenie. Niebawem jego umysł zaczął funkcjonować na nowo i Barrett zaczął z niecierpliwością czekać na wyjęcie ze zbiornika i przesłuchanie, potem czekał z desperacją, potem z wściekłością, a potem przestał czekać.

Mogło minąć osiemset lat, nim wreszcie wyciągnęli go ze zbiornika.

— Jak się czujesz? — zapytał strażnik. Jego głos zabrzmiał jak ogłuszający wrzask. Barrett zacisnął uszy rękami i runął na podłogę. Podnieśli go.

— Niedługo znów przyzwyczaisz się do dźwięków — powiedział strażnik.

— Przestań — wyszeptał Barrett. — Przestań krzyczeć!

Nie mógł znieść nawet własnego głosu. Krew huczała mu w uszach jak bezlitosny grzmot. Oddech szumiał wściekle jak korony drzew targane podmuchami wichury. Powódź wrażeń wzrokowych zalała mu oczy. Drżał i dygotał, miotany drgawkami.

Jacob Bernstein przyszedł do niego godzinę po opuszczeniu zbiornika.

— Wypoczęty? — zapytał. — Zrelaksowany, szczęśliwy, gotów do współpracy?

— Jak długo tam byłem?

— Nie wolno mi powiedzieć.

— Tydzień? Miesiąc? Rok? Który dziś jest?

— To nie ma znaczenia, Jim.

— Przestań mówić, proszę. Twój głos rani mi uszy. Bernstein uśmiechnął się.

— Przywykniesz. Mam nadzieję, że w czasie wypoczynku odświeżyłeś sobie pamięć. Odpowiedz teraz na parę pytań. Zacznijmy od nazwisk ludzi w twojej grupie. Nie wszystkich, tylko tych ważniejszych.

— Znasz wszystkie nazwiska — mruknął Barrett.

— Chcę usłyszeć je od ciebie.

— Po co?

— Może wyciągnęliśmy cię za wcześnie.

— Więc wsadź mnie tam z powrotem.

— Nie bądź uparty. Wymień parę nazwisk.

— Bolą mnie uszy, gdy mówię. Bernstein splótł ręce na piersi.

— Nazwiska, natychmiast. Mam tu zeznanie opisujące zakres twojej kontrrewolucyjnej działalności.

— Kontrrewolucyjnej?

— Tak. W przeciwieństwie do nieustannej pracy twórców Rewolucji 1984.

— Od dawna nie słyszałem, żeby nazywano nas kontrrewolucjonistami, Jack.

— Jacob.

— Jacob.

— Dziękuję. Czytałem raport. Możesz wnieść poprawki, jeśli uznasz, że jakiś szczegół jest niezgodny z prawdą. Potem podpiszesz, dobrze? — Bernstein otworzył długi dokument i odczytał zwięzłe, suche streszczenie działalności Barretta w podziemiu, nadzwyczaj ścisłe, obejmujące wszystko, począwszy od tego pierwszego zebrania w 1984 po dzień aresztowania. Kiedy skończył, zapytał: — Jakieś uwagi krytyczne czy sugestie?

— Nie.

— W takim razie podpisz.

— W tej chwili mam paskudną koordynacje ruchów. Nie utrzymam pióra. Przypuszczam, że za długo siedziałem w zbiorniku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stacja Hawksbilla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stacja Hawksbilla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Good News from the Vatican
Robert Silverberg
Robert Silverberg - El hombre estocástico
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Stacja Hawksbilla»

Обсуждение, отзывы о книге «Stacja Hawksbilla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x