— Altavaryjczycy są dla mnie nieludzcy i przerażający, ale nie są barbarzyńcami. Chciałbym ich lepiej rozumieć. Bo nie jestem nawet pewien, czy rozumiem ich obecne posunięcia. Dlaczego nie uderzą… jeśli są w stanie? A jeśli potrafią obronić Meduzę, to po co pozwalają na to wszystko?
— Nie wiem — odpowiedział psychoekspert. — Czterej Władcy też nie wiedzą… Z wyjątkiem Moraha, jak sądzę. Wątpię, czy Kreegan wiedział, choć może i wiedział. Oni też dali się przekonać. Altavar przekonał ich, że nie stanowi zagrożenia dla Rombu, być może demonstrując im, że był tu obecny przez cały czas. Czterej Władcy zostali wciągnięci w tę wojnę „zdalnie”, a wojna jawiła się im jako pozbawiona ryzyka i przynosząca ze sobą same nagrody, włącznie z możliwością ucieczki z Rombu, skoro Altavaryjczycy pokazali im już na samym początku, że mają całkowitą kontrolę nad organizmem Wardena. Nawet te ich roboty działają dzięki pewnej odmianie tego samego stworzonka, które reaguje jedynie na własny, zawarty w nim program i tym samym może mieć duży stopień samodzielności i niezależności. Wiesz, Konfederacji udało się obejść bokiem pewne programy i wręcz przeprogramować Laroo i innych, a mimo to jej eksperci ciągle nie mają pojęcia, jak działają te cholerne urządzenia. Dzięki Merton i jej współpracownikom wiedzieliśmy, gdzie znajduje się ośrodek kontroli komputerowej i wymyśliliśmy dla niego inny, ale równie skuteczny system wejście — wyjście, a mimo to rezultaty uzyskiwaliśmy za pomocą kontrprogramowania, za pomocą dostarczania samoznoszących się instrukcji. Nie potrafilibyśmy zbudować takiej jednostki, nawet gdybyśmy się bardzo starali; nie potrafilibyśmy też stworzyć naszego własnego mechanizmu pełnej kontroli.
Skinął głową.
— Przeszedłeś na naszą stronę… i jestem ci za to niezmiernie wdzięczny. A tak przy okazji… czy dlatego, że lękałeś się obcych? Co sądzisz teraz?
Dumonia wzruszył ramionami.
— Któż to może wiedzieć? W nauce bierze się rzeczy, jakimi są, a nie jakimi chcielibyśmy, by były. W rezultacie, być może w wyniku działań nas dwóch i tak doszliśmy do stanu wojny. Jeśli przegrają obcy, my również przegramy… I będzie to koniec problemu. Jeśli zaś obcy zwyciężą, to będziemy musieli ułożyć się jakoś i z nimi, i z naszą przyszłością. Wygląda na to, że kibicuję obcym, chociaż nie ufam im ani na ociupinę macki. Musisz zrozumieć, że dla człowieka, który poświęcił całe swe życie na poznanie działania ludzkiego umysłu i ludzkiej osobowości, perspektywa — w moim wieku — konieczności poznania sposobu działania całkowicie innej, złożonej istoty była i nadal jest nieco paraliżująca.
— Jeśli jednak przetrwamy i pozostaniemy sami, będziemy musieli spojrzeć przed siebie. Załóżmy, że Altavar pozostawi nas w spokoju na tych trzech pozostałych światach. Co wówczas?
— Ja już rozpocząłem swą małą operację w związku z przetrwaniem osobistym — odparł psychoekspert. — Ale jak wiesz, później została ona znacznie rozszerzona. Miałem nadzieję, że w końcu na wszystkich światach Rombu żyć będą lepsze, bardziej otwarte i wolne społeczeństwa. Wystarczy dać im pełną swobodę i zobaczyć, co mogą wybudować dysponując tymi dziwnymi mocami. Czy nie sądzisz, że mogłoby to być coś więcej niż zwykłe wyzwanie dla starego człowieka?
Skinął głową i uśmiechnął się.
— Sądzę, że i dla młodszego również. Ale co z Meduzyjczykami? Zastanawiam się, czy zniszczenie Meduzy nie zniszczy jednocześnie ich aktualnych i potencjalnych mocy. I jeśli nie, czy ich potomstwo będzie posiadało cechy charakterystyczne dla mieszkańców Meduzy czy dla Charona, czy gdzie tam narodzą się ich dzieci.
— Żeby to stwierdzić, trzeba będzie nieco poczekać. Podejrzewam jednak, że ten sam komputer jest i dla nich, i dla nas. Prawdopodobnie to jeden z tych wielkich księżyców Momratha nadających i odbierających bez ustanku informacje na wszystkich czterech częstotliwościach, bez względu na okoliczności. W takim przypadku zachowaliby swój potencjał i cechy właściwe dla własnej planety. Charon miałby społeczność dwurasową, której warto byłoby się przyjrzeć. Naturalnie w końcu będziemy musieli poznać te tajemnice wardenowskie i nauczyć się, jak się stąd wyrwać, mimo że każdy z tych trzech światów może wyżywić wielokrotnie większą liczbę ludności niż obecna. Na Cerberze mogłoby mieszkać i pół miliarda ludzi więcej, a na pozostałych dwu — co najmniej po trzy miliardy więcej. Ci, którzy przeżyją, będą mieć czas liczący kilka pokoleń na rozwiązanie tych problemów, a nie będą już takimi ignorantami, jakimi my byliśmy. Pokaż tylko jakimś błyskotliwym umysłom, że coś jest możliwe, a wcześniej czy później, doprowadzając się niemal do szaleństwa, nauczą się, jak tego czegoś dokonać. I to właśnie czyni rodzaj ludzki czymś zupełnie wyjątkowym.
Czas było ruszać, ale pozostało jeszcze jedno pytanie.
— A co z dziewczyną Ypsira? Co by się stało, gdyby udało nam sieją odebrać… Albo gdyby się sama uwolniła?
Dumonia westchnął.
— Jorgash jest ekspertem od meduzyjskiej odmiany organizmu Wardena. Powiedział mi on bez ogródek, że proces ten utrwala układ fizjologiczny w taki sposób, że nie da go się zmienić. Podejrzewam, że komputer traktuje ich podobnie jak drzewa czy zwierzęta… jak obiekty, które należy utrzymywać w stanie stabilnym. Nie zapominaj, że taka jest rzeczywista rola „wardenków”. Zakładając jednakże, że ten twój komputer pozwoliłby nam na coś takiego, moglibyśmy wziąć zapis Tarina Bulą, którego ty użyłeś w swoim raporcie i wpisać go ponownie w nią; zważ wszakże na konsekwencje. Myślę, że to ciało, ten zmieniony układ genetyczny i hormonalny doprowadziłyby cię do szaleństwa. Z drugiej zaś strony, stworzono ją przecież z ciała Tarina Bulą i jego możliwości intelektualne tam gdzieś muszą tkwić. To wyzwanie, przynajmniej na razie, jest natury czysto akademickiej, niemniej jestem zafascynowany tym, czego można by ewentualnie dokonać. Ktoś z jej wyglądem, sposobem bycia i siłą oraz z twoim wybitnym intelektem mógłby potencjalnie za kilka lat decydować o losie nas wszystkich. Warto o tym pomyśleć.
— Ciągle o tym myślę — powiedział psychoekspertowi. — Ale poświęcę temu więcej uwagi za trzy dni… Jeśli jeszcze będę żył. Muszę już iść.
Wstał, a Dumonia położył dłoń na jego ramieniu i dodał pełnym niepokoju głosem:
— Uważaj na Ypsira, chłopcze. Nie zapominaj, że on zawsze był zwolennikiem wojny, tak ogromna jest jego nienawiść do Konfederacji, a teraz, kiedy wojna nadeszła, jej cena okazała się dla niego o wiele wyższa niż się spodziewał. Nigdy tego nie wybaczy Altavaryjczykom, ale ponieważ jest przebiegły, wie, że może minąć bardzo dużo czasu, nim będzie miał okazję się na nich zemścić. I dlatego cała jego nienawiść, cała jego frustracja prawie na pewno skierują się przeciwko tobie i twoim braciom. Już teraz prawdopodobnie spędza cały swój czas na obmyślaniu sposobu, w jaki mógłby się na tobie zemścić. I nie chodzi tu o zamordowanie ciebie; to nie w jego stylu, to dałoby mu tylko krótkotrwałą satysfakcję. Musi to być coś potwornego, coś o wiele gorszego niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Skinął głową i uścisnął ciepło dłoń doktora.
— Wiem o tym i nie zapomnę. Jeśli przeżyjemy.
— Tak — powtórzył ponuro Dumonia. — Jeśli przeżyjemy. Imperia nigdy nie padają cicho i bez wstrząsów.
W wieczór poprzedzający termin ostateczny znalazł się na Boojum, zgodnie z instrukcją udzieloną mu przez Konfederację i Moraha. Otworzył swój bezpieczny kanał do Kręgi, kanał tak zabezpieczony, że pole, które go otaczało, nie pozwalało, by jakiekolwiek urządzenie rejestrujące czy nawet druga osoba w jego sąsiedztwie mogła zrozumieć choć jedno słowo z rozmowy.
Читать дальше