— Chodźmy. Jest zimno, a powietrze jest rzadkie. Wracajmy na szalupę „Narlikara”. Nie pogardziłbym odrobiną ciepła. I jedzeniem.
Berg oderwała wzrok od nieba. — Jasne. To dobry pomysł, Jasoft.
Podniosła się na nogach zesztywniałych od długiego siedzenia. Jasoft czule chwycił ją pod ramię i razem ruszyli w stronę czekającej na nich szalupy.
Czasoprzestrzeń jest jak piana.
Strukturaczasoprzestrzeni podziurawiona jest kanalikami najprzeróżniejszych rozmiarów. Przy wielkościach mieszczących się w obrębie skali Plancka tunele powstałe na skutek zjawisk nieoznaczoności kwantowej rozmazują eleganckie Einsteinowskie linie czasoprzestrzeni. Niektóre z nich osiągają rozmiary wyrażalne w ludzkich jednostkach miary albo i większe — niekiedy spontanicznie, a niekiedy wskutek działania inteligencji.
Czasoprzestrzeń przypomina płytę lodu, poznaczoną zaburzeniami i cienkimi na włos szczelinami.
Gdy napęd superprzestrzenny Michaela Poole'a został uruchomiony wewnątrz zbudowanego przez ludzi złącza tunelowego, rezultat tego posunięcia porównywalny był do uderzenia drewnianym młotem w lodową krę. Pęknięcia rozbiegły się od miejsca uderzenia, rozprzestrzeniając się. Łączyły się z innymi w skomplikowanej, wciąż powiększającej się sieci, skupisku wzajemnie zasilających się dopływów, nieustannie powstających i przekształcających się, w miarę jak czasoprzestrzeń goiła się i ponownie rozpadała.
Zmasakrowany, zwęglony trup splina niosący kopułę mieszkalną „Kraba”, Michaela Poole'a i chmarę zbuntowanych limfobotów wyłonił się z zapadającego się tunelu w erze qaxańskiej okupacji z prędkością zbliżoną do szybkości światła. Energia rozdarcia tryskająca z umęczonej czasoprzestrzeni tunelu przekształciła się w promieniowanie wielkiej częstotliwości, w strumienie krótkotrwałych cząsteczek egzotycznych, bijące od koziołkującego przez kosmos splina.
Dla zewnętrznego obserwatora przypominało to eksplozję niewielkiego słońca wśród księżyców Jowisza. Potężne burze zrodziły się w gazowej atmosferze giganta. Jeden z księżyców uległ zniszczeniu. Ludzie ginęli, tracili wzrok.
Pęknięcia w rozpadającej się czasoprzestrzeni rozbiegały się z szybkością światła.
W systemie Jowisza znajdował się jeszcze jeden makroskopijny tunel czasoprzestrzenny: kanał skierowany ku przyszłości po zniszczeniu słońca qaxów, kanał, przez który qaxowie podróżowali w przeszłość z zamiarem zniszczenia ludzkości.
Pod wpływem piorunującego przybycia Poole'a — tak jak sam Poole tego oczekiwał to drugie zaburzenie czasoprzestrzenne nie zdołało utrzymać swej stabilności.
Jego wylot rozwarł się szerzej, obejmując tysiące mil i pochłaniając masę/energię niecodziennego statku Michaela Poole'a. Ikosaedralna, egzotyczna struktura oplatająca otwór tunelu eksplodowała zwierciadlanym odbiciem eksplozji, jakiej świadkiem piętnaście stuleci wcześniej była Miriam Berg. Potem portal implodował z szybkością światła. Grawitacyjne fale uderzeniowe pulsami popłynęły z zanikającego wylotu niczym promienie gwiazdołamaczy xeelee, rozbijając statki i księżyce.
Przez krótkotrwałą plątaninę kanalików zapadających się po jego przejściu w burzy fal grawitacyjnych i cząstek wysokoenergetycznych Michael Poole pokoziołkował bezradnie w przyszłość.
Łańcuchy zdarzeń oplatały przyszłość.
Człowiek o nazwisku Jim Bolder skierował swego nocnego myśliwca xeelee w samo serce macierzystego układu gwiezdnego qaxów, zmuszając ich do zwrócenia gwiazdołamaczy na własne słońce.
Qaxańska okupacja Ziemi załamała się nieodwracalnie. Odtąd ludzie już nigdy nie odnieśli poważniejszej klęski w walce z innymi młodszymi rasami.
Ludzie rozprzestrzenili się wśród gwiazd, sfera ich wpływów powiększała się z wielokrotnością szybkości światła. Nastąpił okres określany mianem asymilacji, kiedy to wiedza i potęga innych gatunków uległy wchłonięciu na skalę przemysłową.
Wkrótce jedynie xeelee stali na drodze ludzi do całkowitej dominacji.
Konflikt, jaki wtedy rozgorzał, trwał milion lat.
Gdy został rozstrzygnięty, we wszechświecie pozostała jedynie garstka ludzi i istot od nich pochodzących.
Projekty xeelee, nieubłagane funkcjonowanie zjawisk naturalnych, nadal zmieniały oblicze wszechświata.
Gwiazdy umierały. Powstawały inne gwiazdy, by zastąpić te, których czas się skończył… lecz w miarę jak pierwotna mieszanka wodoru i tlenu ulegała coraz większemu zanieczyszczeniu produktami rozpadu gwiazdowego, tempo formowania się nowych gwiazd malało wykładniczo.
A mroczniejsze siły wciąż pracowały. Gwiazdy starzały się… zbyt szybko.
Xeelee ukończyli swe wielkie projekty i uciekli z rozkładającego się kosmosu.
Pięć milionów lat po pierwszym starciu między ludźmi a qaxami wrak splińskiego okrętu wojennego wynurzył się, koziołkując z tryskającego promieniowaniem grawitacyjnym wylotu tunelu czasoprzestrzennego. Tunel zamknął się, sypiąc iskrami.
Wrak — mroczny, wyzuty z energii powoli obracał się wśród nieruchomej pustki. Nie było w nim żadnych śladów życia.
Prawie żadnych.
Funkcje kwantowe obmyły Michaela Poole'a błękitnofioletowym deszczem, przywracając go czasowi. Jęknął, przeżywając boleści powtórnych narodzin.
Ludzie nazwaliby to antyxeelee.
Było… wielkie. Jego wyniosłe uczucia mogły zostać opisane ludzkimi pojęciami jedynie przez analogię.
Niemniej jednak — antyxeelee spoglądało na swe ukończone dzieło i odczuwało satysfakcję.
Jego świadomość obejmowała lata świetlne. Lśniąca materia zaśmiecała kosmos. Xeelee pojawili się, zbudowali piękne zamki z tej świetlistej piany, a teraz odeszli. Wkrótce i ta materia zacznie się rozkładać, antyxeelee wyczuwało już napinające się mięśnie mieszkańców mrocznego oceanu, rozciągającego się pod jej powierzchnią.
Zadaniem antyxeelee było nadzorowanie wielkich projektów xeelee, projektów, których celem była budowa drogi poza ten śmiercionośny kosmos. Aby go osiągnąć, xeelee cofnęli się nawet w czasie, by zmodyfikować bieg swej ewolucji, zamieniając swą historię w zamkniętą krzywą czasopodobną, diagram próżniowy. Antyxeelee było świadomością napędzającą ten proces, podróżującą — niczym antycząsteczka — pod prąd czasu, od chwili jej rozpadu po moment jej powstania.
Teraz dzieło zostało ukończone. Antyxeelee czuło coś na kształt zadowolenia wywołanego myślą, że jego podopieczni zdołali uciec, znajdowali się teraz poza zasięgiem tych… drugich, którym xeelee nie potrafili stawić czoło.
Antyxeelee mogło wreszcie odejść.
Zaczęło się rozpraszać i rozciągać. Wkrótce, wraz z krótkim, nielokalnym strumieniem selektronów i neutralin jego świadomość miała się pomnożyć, pokawałkować, rozsypać i zatonąć w próżni…
Ale jeszcze nie teraz. Pojawiło się coś nowego.
Kontrola stanu swego kruchego pojazdu nie zajęła Michaelowi zbyt wiele czasu.
Wewnętrzne obwody energetyczne wciąż jeszcze dostarczały kopule mieszkalnej nieco energii. Mogło jej wystarczyć na — ile? parę godzin? Jeśli potrafił to ustalić, nie funkcjonowało żadne połączenie między kopułą a pozostałymi modułami „Kraba Pustelnika”, nie ocalały też żadne utworzone przez Harry'ego łącza ze splinem… z wyjątkiem jednego, płonącego na pulpicie komunikacyjnym sygnału ostrzegawczego, które Michael starannie zignorował. Wedle niego te cholerne zbuntowane limfoboty mogły sobie teraz zeżreć cały statek.
A więc statek był unieruchomiony z braku zasilania. Nie dysponował nawet wewnątrzsystemową szalupą, nie miał jak zmienić swej pozycji w przestrzeni.
Читать дальше