— Czy potrafimy zamknąć tamte tunele?
— Może — Poole wzruszył ramionami. — Tunele wywołują wielkie naprężenia w strukturze czasoprzestrzeni, Harry…
— A my? — zapytał cicho Harry. Michael wytrzymał spojrzenie wirtuala.
— A jak sądzisz? Posłuchaj, Harry, przykro mi — zmarszczył czoło. — No więc, co chciałeś mi powiedzieć?
— Kiedy?
— Ten twój wielki sekret. Tuż przed zderzeniem z materią egzotyczną.
Głowa Harry’ego cofnęła się odrobinę dziwnym, nieśmiałym gestem.
— Och, miałem cichą nadzieję, że o tym zapomniałeś.
Michael zacmokał rozpaczliwie.
— Mój Boże. Harry, pozostało nam zaledwie kilka minut życia, a ty wciąż jesteś upierdliwy jak kij w dupie.
— Nie żyję.
— Co takiego?
— Nie żyję. To znaczy, prawdziwy Harry Poole. Oryginał. — Harry spojrzał Michaelowi prosto w oczy. mówiąc miarowym, rzeczowym tonem. — Nie żyję od trzydziestu lat, Michael. Właściwie jeszcze dłużej.
Michael, zagubiony w izolacji kwantowej, usiłował zrozumieć znaczenie tej wstrząsającej nowiny.
— Jak ty… on…
— Reakcja alergiczna na jeden z etapów kuracji desenektyzacyjnej. Nastąpił odrzut, moje ciało nie mogło dłużej tego znosić. Powiedzieli mi, że jeden pacjent na tysiąc reaguje w ten sposób. Zacząłem się gwałtownie starzeć. Ja, hmm… utrwaliłem tego wirtuala, gdy tylko zrozumiałem, co się ma wydarzyć. Nie miałem szczególnego pomysłu na jego spożytkowanie. Nie zamierzałem ci go posłać. Po prostu pomyślałem, że może kiedyś ci się przyda. Może nawet i pocieszy.
Michael zmarszczył brwi.
— Nie wiem. co mam powiedzieć. Przepraszam. Ja… wiem, jak bardzo twoja młodość, twoja…
— Moja prezencja, zdrowie i jurność — zachichotał Harry. — Nie bój się tego powiedzieć, Michael. Etap skromności mam już za sobą. Wszystko to, co pragnąłem zachować, a co ciebie tak bardzo wkurzało.
— Wiem, ile dla ciebie znaczyło życie.
— Dzięki — Harry pokiwał głową. — Dziękuję ci w jego imieniu. On — Harry — umarł, zanim ja, wirtual, zostałem ożywiony. Mam jego wspomnienia do chwili, w której sporządził swą kopię wirtualną. Później mam lukę w pamięci. Przed śmiercią zostawił mi wszakże wiadomość.
Michael potrząsnął głową.
— Zostawił wiadomość dla swojego wirtuala. Cały ojciec.
— Michael, on powiedział,-że nie boi się śmierci Harry sprawiał wrażenie zamyślonego. — On się zmienił, Michael. Nie był już tą samą osobą, którą ja byłem, albo i wciąż jestem. Chyba chciał, żebym ci to powiedział, na wypadek gdybyś kiedykolwiek się ze mną zetknął. Może sądził, że będzie to dla ciebie pociechą.
Splin ponownie zadrżał, tym razem gwałtowniej, i Michael, wciąż zapatrzony w nicość poza kopułą, zaczął dostrzegać szczegóły tam, gdzie dotąd była jedynie bezkształtna czerń. Błękitnobiałe światło tryskające z umęczonego kadłuba wciąż płonęło wokół krawędzi jego pola percepcji. Okruchy światła spływały z niewidocznego punktu gdzieś bezpośrednio nad nim po ścianach czasoprzestrzeni i gasnąc, znikały za jego horyzontem. Były tam błyski, płaszczyzny bezbarwnego światła. Zupełnie jakby oglądał błyskawice przez chmury. Wiedział, że widzi promieniowanie produkowane w procesie rozpadu umęczonej czasoprzestrzeni, głęboko w otchłani zaburzenia. Chwycił się mocniej kanapy. Pierwszy raz naprawdę poczuł potęgę ich pędu, nieograniczonej, nie dającej nad sobą zapanować prędkości. Kopuła mieszkalna stanowiła kruchą, delikatną konstrukcję nad jego głową. Była nie lepszym zabezpieczeniem w locie na złamanie karku przez zaburzenie czasoprzestrzenne niż płócienny namiot. Walczył z pokusą zwinięcia się w kłębek i osłonięcia głowy przed rozciągającym się nad nim niebem.
— Dlaczego mi nie powiedział?
Twarz Harry'ego stwardniała.
— Nie wiedział, jak to zrobić. Szczerze martwił się tym, że mógłby zadać ci ból mam nadzieję, że mi wierzysz. Lecz głównym powodem było lo, że odkąd skończyłeś dziesięć lat, wy dwaj nie spędziliście ani jednej… intymnej chwili, naprawdę… blisko siebie. Oto dlaczego — spiorunował Michaela wzrokiem. — Czego się spodziewałeś? Zwrócił się do swoich przyjaciół, Michael.
— Przykro mi.
— Mnie również — odparł z przejęciem Harry. I jemu także. Ale tak wyglądały wtedy wasze stosunki.
— Oto, do czego prowadzi takie cholernie długie życie — oznajmił Michael. — Zgorzkniałe związki trwają bez końca — potrząsnął głową. Niemniej jednak… nawet bym o tym nie usłyszał, gdyby nie przysłano cię z zadaniem przekonania mnie, bym wystawił nos z chmury Oorta.
— Oni — ponadrządowa komisja powołana w celu zajęcia się tym incydentem — uznali, że łatwiej przyjdzie mi przekonanie ciebie, jeżeli nie będziesz wiedział, jeżeli nie powiem ci o jego śmierci.
Michael uśmiechnął się.
— A skąd im to, cholera, przyszło do głowy?
— A co ponadrządowe komisje wiedzą o związku między ojcem a synem?
Ściany tunelu czasoprzestrzennego zdawały się zwężać niczym gardziel. Podobne błyskawicom plamy światła wciąż przeświecały przez ściany.
— Myślę, że już pora — stwierdził Michael. — Dasz sobie radę z napędem superprzestrzennym?
— Pewnie. Domyślam się, że nie potrzebujesz odliczania… Michael, dostałeś wiadomość.
— O czym ty mówisz? Kto do cholery mógłby się teraz ze mną skontaktować?
— Przedstawiciel zbuntowanych limfobotów — odparł Harry z poważną twarzą. One nie są pozbawione inteligencji, Michael. Jakimś sposobem wprowadziły swój komunikat do obwodów tłumaczących. Chcą, żebym pozwolił im z tobą porozmawiać.
— Czego chcą?
— Otoczyły silnik superprzestrzenny. Limfoboty uważają go za… hmm, za zakładnika.
— I?
— Są skłonne rozmawiać o pokoju. W duchu porozumienia między gatunkami. Tyle, że wysuwają długą listę warunków — Harry zmarszczył brwi. — Chcesz je usłyszeć? Po pierwsze…
— Nie. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Nadal kontrolujesz silnik superprzestrzenny?
— Tak.
Michael poczuł, jak pierwszy raz od kilku dni ustępuje męczące go napięcie mięśni karku. Ogarnął go wewnętrzny spokój. Wybuchnął śmiechem.
— Powiedz im, gdzie mogą sobie wsadzić tę ich listę.
Głowa Harry'ego rozdęła się monstrualnie. Harry uśmiechnął się, młody i pewien siebie.
— Myślę, że już czas. Żegnaj, Michael.
Silnik superprzestrzenny zbudził się do życia. Splinem targnęły konwulsje.
Wstęgi błękitnobiałego światła trysnęły przez pękające ściany czasoprzestrzeni. Michael miał wrażenie, że czuje falę fotonów przedzierającą się przez kruchą kopułę mieszkalną.
Odległy zakątek świadomości Michaela nadal analizował i znajdował nawet czas na zadziwienie. Na jego oczach niewyobrażalne naprężenia styczne w skręconej czasoprzestrzeni przemieniały się w energię promienistą towarzyszącą rozpadowi tunelu. W każdej chwili szczątkowa osłona antyradiacyjna kopuły mogła zawieść. Już teraz powierzchnia trupa splina zapewne wyparowywała powoli. Świadomość tego, co się wokół niego działo, nie była oczywiście szczególnie pomocna — i Michael uznał, że akurat to odkrycie przyszło odrobinę za późno.
Wirtual Harry’ego implodował pod ciśnieniem boskiego blasku spoza kopuły.
Fragmenty tunelu wydawały się dosłownie rozsypywać na kursie „Kraba”. Szczeliny w czasoprzestrzeni otwierały się niczym rozgałęziające się tunele, biegnąc ku nieskończoności.
Читать дальше